kamyczek
Wygląda na to, że stajesz się coraz ostrożniejsza, nie wiedząc, do czego tak naprawdę zmierzam
Zatem, na koniec, o tym właśnie.
Podmiot liryczny, co sama dostrzegasz (jeśli wnioskować z komentów), nie może być ofiarą. To raczej obserwator, który próbuje ją jak najlepiej zrozumieć, ujmuje się za kobietą – i czasem ironizuje.
Punkt widzenia został zbudowany tak, że w istocie jest miksem, składanką (jak wolisz; dla mnie miszmaszem) rozmaitych perspektyw:
- tego, co może myśleć o sobie i innych sama ofiara
- tego, co może myśleć o niej i o sobie napastnik
- tego, co o niej i napastniku mogą myśleć inni ludzie
- tego, co może myśleć w miarę wrażliwy obserwator o ofierze, napastniku i ludziach.
Trudność (znowu dla mnie) w tym, że wiersz wszędzie pielęgnuje najpopularniejsze społeczne stereotypy przemocy. Najogólniej:
Ofiara: posiniaczona za okularami; przezroczysty kopciuszek z porcelany;
Napastnik: bydlę-osiłek; metr osiemdziesiąt, rozum oddał do depozytu kosmitom;
Ludzie: no, jak to ludzie, czyli znieczulica, panie dzieju; albo mają rozum tam, gdzie napastnik, albo jak nawet pojmują, to z uchem w szklance przy ścianie lub obojętni;
Obserwator: mniejszość z dala od szklanki.
Może dlatego wiersz tak się podoba: utwierdza w słuszności poglądów "na skróty" i zarazem manifestuje czułą gotowość do bliżej nieokreślonej pomocy. Same –
nomen omen – atuty.
I przy całym moim szacunku dla delikatności, z jaką starałaś się dotykać zjawiska, którą widzę i doceniam (dlatego mówiłam o "wyczuciu"
, wiersz pozostaje zgromadzeniem szablonów.
Mówię, ponieważ w tym wypadku wydaje mi się, że warto.
I celem jest próba rozróżnienia pomiędzy mówieniem za kogoś, w czyimś imieniu a głosem samodzielnym. Poza typowość wychodzi dopiero ten drugi. Poszukiwanie rekonstrukcji i przedstawienie tego, co ma do powiedzenia sama ofiara.
Bo kiedy ktoś się za nią wstawia w przekonaniu, że sama nie da rady, w gruncie rzeczy nie komunikuje niczego innego niż napastnik:
Nie masz własnego głosu.