felieton optymistyczny - sisey
Publicystyka » Felietony » felieton optymistyczny
A A A
Bywają w życiu człowieka takie chwile, że mówi - "jest dobrze", i z uśmiechem patrzy nie na płonącą stodołę sąsiada, a na wschodzące słońce. Fakt ten, na tyle mnie zaintrygował, że przeprowadziłem poważne badania terenowe, starając się ustalić wpływ czynników pogodowych na wzrost pogłowia optymistów. Niestety, wniosek mój o przyznanie grantu, został odrzucony przez wszystkie uczelnie i instytucje, do których o to wystąpiłem. Pomimo takich trudności, śmiało napiszę: jest dobrze. Skąd to stwierdzenie?

Po pierwsze, molestowany jestem przez grono wielbicieli, bym radośniej pisał, co niniejszym mam zamiar uczynić. Po drugie, od moich zagorzałych przeciwników dostałem list, który można skrócić do: "ty już dziadu skończ z tym jojczeniem". Mam bardzo ugodowy charakter i jestem gotów pójść wszystkim na rękę. Proszę jedynie, by owe kończyny ułożyć w miarę nisko i płasko, najlepiej na przedłużeniu ciała. Uniknęlibyśmy w ten sposób wielu trudności technicznych. Po trzecie, ograniczone finanse zmusiły mnie do skupienia się na obszarze opiewanym już przez poetów, (w szczególności tych przebywających na obczyźnie). Jak nie trudno zgadnąć, myślę o pewnej krainie od Odry do Bugu i... stop, stop, sytuacja Możejek jest niejasna. Moim skromnym zdaniem, to niewyczerpana kopalnia tematów, co staram się wykazać w każdym felietonie.

Tu trafiła mnie myśl: Czy opiewanie ojczyzny podczas zagranicznych wojaży jest pochodną męki twórczej, czy jedynie zwykłym smęceniem w stylu "nikt mnie tu nie rozumie, a przecież piszę tak piękną polszczyzną". Pozostawię to szanownym czytelnikom do samodzielnych badań. Proszę tylko pamiętać o podstawowej zasadzie BHP: miejsce przesłuchań powinno posiadać drożną kratkę ściekową, a przy zabawach z prądem używamy gumowych rękawic z atestem! Uwaga, nie udzielam instrukcji jak upolować literata przebywającego na wyjeździe. Z poetami jest łatwiej – wystarczy siatka na motyle, czasem butelka alkoholu.
Nim przejdę do meritum, jeszcze tylko jedna kwestia. Będę używał tak zwanych uśrednionych odpowiedzi, czyli mówiąc po ludzku, chwilowo zostanę "głosem ludu".
Wiem, powiało grozą i amerykańskim horrorem, ale cóż mam począć kiedy...

Jest dobrze!

Duża, krajowa spółka budowlana, która dla podkreślenia profesjonalizmu, ma w nazwie obcobrzmiące "constructions", wpadła na genialny pomysł, jak zaoszczędzić parę złotych. W tym celu zatrudniła robotników zza wschodniej granicy. Niejeden z was, drodzy czytelnicy, pomyśli co w tym takiego genialnego, przecież masa firm postępuję w ten sposób. Tak, tylko że średnia dniówka owych pracowników wynosiła... złotówkę dziennie. Myślę, że niejedna osoba w zarządzie z uśmiechem patrzyła na wschód słońca, powtarzając: "jest dobrze". Interes kręcił się znakomicie przez dwa miesiące, do czasu, kiedy to z budowy znikli robotnicy, a wraz z nimi samochód prezia. Życie wróciło do równowagi – byli już budowlańcy orzekli, że teraz jest dobrze. Przyłączę się do tego chóru zadowolonych, sprawiedliwości stało się zadość. I śmiało napiszę:

Jest dobrze!

Inna firma, budująca autostradę, też znalazła sposób na to by zmienić "nieźle", na "jest dobrze". Po prostu, dolomit (skała używana na podsypkę), zmieniał się nocą w zwykły piasek, za dnia, ten sam dolomit, wracał grzecznie na plac budowy, za co wystawiano już całkiem oficjalne faktury. Brak nadrzędnej kontroli i proszę, cuda lepsze niż w Kanie Galilejskiej. Jeżeli koszt budowy kilometra autostrady, może sięgać nawet pięćdziesięciu milionów euro, to aż głupio nie ukręcić kilku baniek. A ja znów radośnie kiwam głową, powtarzając: jest dobrze, bo gdyby nie czujność organów, to podsypka z tłucznia, mogłaby być tylko na pierwszym i ostatnim metrze. Złośliwy demon szepcze mi do ucha, że pewnie zapomnieli się podziałkować, ale daję odpór takiemu myśleniu, to przecież Polska, a nie jakaś bananowa republika. Na usta same cisną się słowa:

Jest dobrze!

Przypomniały mi się stare czasy, gdy w moim mieście budowano szpital wojewódzki. Przy konstrukcji fundamentów używano cementu o podwyższonej klasie wytrzymałości, tak zwanego niebieskiego. Szpital rósł dość leniwie, odwrotnie niż osiedla bunkrów jednorodzinnych w okolicy. W kilka lat później mogłem z radością wykrzykiwać, że jest dobrze, gdy w ramach jakiegoś remontu przyszło kuć ten zwykły, szary beton. Do niebieskiego, potrzebny był raczej dynamit niż młot udarowy. I jak tu się nie cieszyć – miałem oczywiste szczęście, że nie starczyło na wszystkie domy. Właśnie zrozumiałem, że nie tylko jest, ale i było dobrze. Co zresztą potwierdzają hasła: "najlepiej nam było przed wojną", czy też inne - "za Gierka to było dobrze – miałem jeszcze wątrobę".

Na koniec, wieść z ostatniej chwili.

"Medioznawcy twierdzą, że telewizja jest coraz bliżej młodego człowieka." Tę informację, zafundował mi ociekający seksem głos z telewizora. Wypowiedź jest autentyczna i proszę tylko zwrócić uwagę, na diablo sprytne użycie pierwszego rzeczownika. Kto się ośmieli kwestionować taki pseudonaukowy bełkot?

W pierwszej chwili żachnąłem się na tak kategoryczne stwierdzenie, a potem założyłem wyjściowe laczki i udałem się w teren, czyli do mojego gospodarza domu. Z pewnością jest odpowiednio kompetentną osobą, by zweryfikować prawdziwość przytoczonej wypowiedzi. Mój ekspert-dobroczyńca, regularnie raz w miesiącu, sprawdza stan mediów: wody i gazu, co niestety trochę boli w chwili, gdy otrzymuję rachunek. Swoją drogą, czy informacja musi aż tyle kosztować?!
Nauczony doświadczeniem, że w życiu nie ma nic za darmo, stukam do drzwi mojego okazjonalnego guru wyposażony w gustowny "flash-ROM".**

Starożytny obyczaj, opisywany już przez Karola Maya - wybitnego znawcę kultury, nakazuje, by prawdziwy cel wizyty ujawnić dopiero po trzeciej kolejce, co też czynię z odpowiednio kamienną twarzą:

– Andrzej, mówili dzisiaj, zdrówko, że telewizja jest coraz bliżej młodego człowieka. Co o tym sądzisz?
– Zdrowie! I dobrze gadają.
– Tak? Gdzie zbierałeś te podgrzybki?
– Tak! Mój Jaruś, na ten przykład, siada już obok mnie, gdy oglądamy film, a rok temu siadał tam. – Wskazuje kciukiem na stojący za nami fotel. – W Tesco.
– No to faktycznie mocno się zbliżył, będzie z półtora metra. Zdrowie, ale co ze starymi?
– A co ma być? Ja się nigdzie nie ruszę. To miejsce jest moje, póki dam radę utrzymać pilota.
– Czyli można założyć, że nastąpiło zbliżenie pokoleniowe?
– A wiesz, chyba tak. Jemu też, nie podoba się wąsik nowego wodza. Zdrówko.
– Zdrówko. Rozumiem – dojrzewa politycznie.
– No raczej. Ostatnio pytał mnie, czy trudno jest zmienić imię.
– O, to faktycznie dojrzewa.
– Wiesz, nie mam pewności. Powiem ci w zaufaniu, że mruczał coś o Maria.
– Niezły wybór. Byle nie awanturował się w samolotach.
– Hm, zdrówko. Jakichś konkretnych?
– Lufthansy, mają strasznie upierdliwą obsługę. Zdrówko.
– Obyś miał rację, bo na żadną paradę go nie puszczę.
– Nie, no co ty? Myśl pozytywnie: jest dobrze.
– Nie jesteś przekonujący.
– Nie jestem? Człowieku, popatrz. Zastukał dziś do mnie kobiecy duet. Obie w sandałach i czarnych, rozpinanych swetrach.
– Tylko?
– Nie, ubrane były kompletnie, nawet jakąś makulaturę dźwigały, ale to wiesz, taki jakby znak rozpoznawczy.
– Jasne, umundurowanie służbowe.
– Nie przerywaj. I zapytały czy czuję się szczęśliwy. To ja tak pomilczałem z dziesięć sekund i mówię do nich, chwileczkę. Zamknąłem drzwi, poszedłem do kuchni, zrobiłem kanapkę...
– Z czym ta kanapka?
– ...z szynką i serem. Wróciłem do drzwi i mówię, teraz już tak.
– Ketchup?
– Też...
– Poszły?
– E nie, to jakieś specjalne komando. Dwadzieścia minut jeszcze mnie nawracały.
– I?
– Nic, skończyłem kanapkę i chyba jestem zatwardziały grzesznik, bo kompletnie mnie nie ruszyło. Dalej uważam, że jest dobrze.
– Aha, no to, to zdroowiee grzeszników.
– Zdroowijeee.

Nie ukrywam, że gdy rankiem doszedłem do siebie, to powiedziałem: jest dobrze, skoro nawet media zbliżają ludzi, i to po minimalnych kosztach. W tej chwili obawiam się jedynie jakiegoś dementi ze strony rzecznika lub ostrej reakcji środowiska okulistów. Sądzę jednak, że żadna akcja promocyjna tych od "tym taniej, im bliżej grobu" nie odmieni trendu – zbliżamy się i już, nieważne do czego. Tym optymistycznym akcentem pożegnam państwa.


Do następnego razu, wasz ziejący optymizmem sisey.


PS. Wygląda na to, że przynajmniej na autora, pogoda ma minimalny wpływ – gdy to pisał, lało niczym w Indiach w porze monsunów. Żeby tak jeszcze ktoś docenił jego poświęcenie – siedemnaście razy użył słowa "dobrze".



** ROM – read only memory (ang.)
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
sisey · dnia 07.09.2010 08:47 · Czytań: 1238 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 20
Komentarze
link a dnia 07.09.2010 10:06
Heh. Mam trochę historyjek, które maniacko zanotowałam w kategorii "Pamiętać. Powtarzać, gdzie się da". Dwie z nich wg mnie łączą się z miejscowym jest dobrze.
Po pierwsze - migawka ze szkoły. Lekcja informatyki w mieście średniej wielkości. Polega na tym, że uczniowie siedzą przy komputerach i piszą w zeszytach notatki objaśniające - widać rzeczowość - jak należy obsługiwać sprzęt. Między innymi upamiętniają, jak winna wyglądać właściwa postawa przed monitorem:
łokcie ich rąk są na wysokości klawiatury.
Po drugie - ktoś próbuje załatwić dofinansowanie na komputer dla dzieciaka z paraliżem dziecięcym. Zbiera stosowną papierologię, śle do do PFRON-u. Wniosek tymczasowo odrzucają. Urzędnik odpowiada na orzeczenie lekarskie o treści: Przykurcz spastyczny czterokończynowy. Odpowiedź: w zaświadczeniu musi być określone, że przykurcz dotyczy obu górnych kończyn.
Właściwie starałam się najpierw dociec, z czego wynika wymaganie: czy dopuszcza się w paragrafach możliwość, że kończyn może być sześć lub więcej? Ale później dałam sobie spokój z szukaniem sensu.
Odmiany tego, co tak w ogóle sponsoruje scenki z tekstu - niełapania kontaktu z wyobraźnią.
Pozdrawiam.
sisey dnia 07.09.2010 12:26
Link a, nie sprowokujesz mnie! Jest dobrze i już! Przynajmniej do końca tej doby, jest dobrze, chociaż wczoraj ktoś mi nogę podstawił...

A tak poważniej: być może przepisy o liczbie kończyn są ustalane na podstawie jakichś Galaktycznych porozumień. Mógłby to być niezły dowód na potwierdzenie istnienia teorii UFO. Czytając o tym paraliżu, spodziewałem się odpowiedzi w stylu: "Brak zgody - podmiot sparaliżowany. Nie jest w stanie skorzystać z komputera", ale jak widać fantazja urzędnicza ma znaczek Q.

Dziękuję za komentarz. Już informacje, których dostarczasz wystarczyłyby na osobny artykuł (lub dwa).

pozdrawiam sisey
Usunięty dnia 07.09.2010 12:36
Sisey, wiesz, Muniek Staszczyk ładnie to skondensował już jakiś czas temu: Jest super! Więc o co ci chodzi? ;)

Jakoś nie powiedziałeś nic nowego :) Za to przy komentarzu linki parsknęłam śmiechem na cały pokój :D
sisey dnia 07.09.2010 12:44
Oke, rozumiem Twój punkt widzenia - nudzę. Tak to jest jak smutny facet star się o posadę optymisty. Rozumiem, że po Muńku, to już tylko można złamać pióro i że przed nim , była ciemność...
Usunięty dnia 07.09.2010 12:52
Oczywiście :)
bassooner dnia 07.09.2010 15:19
wciąż za mało optymistycznie... ;-)))

pozdro bass ;-)))
Izolda dnia 07.09.2010 21:30
No proszę! Bassunio tak samo kapryśny, jak ja.
Więc powtórzę, jak przystało na blok pt.”skończ z tym jojczeniem” – za mało optymistycznie.
Pozwolę sobie zacytować fragment niedokończonego felietonikusia (przepraszam, że mojego) na którym miałeś się wzorować pisząc swój:

„Spoglądając w letnie niebo myślę jakie to szczęście, że dane mi było poznać na p-portalu tylu fantastycznych ludzi (nie wyłączając Rozczarowanego), którzy zamiast dłubać w nosie stukają w klawisze, nie tylko na swoją chwałę, ale również całkowicie bezinteresownie dla dobra innych. Nie chcę nawracać wszystkich smutasów, dla których dzień bez biadolenia jest dniem straconym, taki mają sposób na życie, wolę podziękować wszystkim entuzjastom”.

Z niekłamaną radością ogłaszam, że Ci znów nie wyszło. Entuzjasta z Ciebie taki, jak ze mnie poważna osoba.
Ale nie spodziewałam się niczego innego jak smutnej ironii i sarkazmu po raz kolejny, to że je ubrałeś w szatki pod hasłem słowa „dobrze” oczywiście wzmocniło efekt.
Ale ogólnie jest gorzej, więc marudź jednak dalej na swoją ulubioną nutę. Przecież ja i tak się będę czepiać.:D
link a dnia 08.09.2010 10:36
sisey, no dobra, już nie będę. Jest dobrze:D
Prawda, fantazja Galaktyki Segregatorów może bywać dowodem na istnienie UFO. A jeśli info przydadzą Ci się może na jakiejś ścieżynie, będę się tylko cieszyć.
Wiesz, tak trochę przejrzałam też inne Twoje felietony, żeby zorientować się w sednie oczekiwań społecznych, jakie na Tobie najwyraźniej spoczywają;) I chwilami mam wrażenie, że zdarza mi się znać to i owo ze stanów optymistycznych, jakie widać w tekstach. Miewałam chyba podobne zgryzy. Chyba się w nich nawet w swoim czasie, by tak rzec, tęgo zakałapućkałam.
Dla mnie jakimś wyjściem z sytuacji - chociaż jasne, że niedoskonałym - okazało się koncentrowanie się nie tyle na tym, co ja czuję (kiedy widzę absurd, ale ten bez wykwintu, czyli paskudnie nieestetyczny, czyli bzdurę i jakieś tam inne bóle i bólęta, których sensu nie potrafiłam przyjąć), ile na tym, jakie jest to, co mnie w taki stan wprowadza. I dlaczego. Ale nie dlaczego mnie wprowadza, tylko dlaczego jest właśnie takie, jakie jest. Wtedy łatwiej o uważność, ale i o śmiech. A śmiech może dużo. Podobnie jak, ekhm, programowy optymizm (cokolwiek miałby tutaj znaczyć). Pamiętam, jak mi ktoś opowiadał, w obrębie klasyki o skuteczności działania, o prowadzonej w Londynie, tuż po II wojnie, zbiórce kasy na osierocone dzieci. I póty, póki potencjalnym darczyńcom pokazywano jako argument, wabik (jakkolwiek to ponuro może zabrzmieć) zdjęcia z kacetów czy innych tymczasowych sierocińców;P, fotografie dzieci zaniedbanych, z oczami smutniejszymi niż trzysta Hiroszim, pieniądze były mizerne. Dopiero, kiedy zastąpiono tamte wizerunkami pucołowatych, słodkich dzieciąt - kranik się otworzył.
Ot, życie:) Albo wejdziesz w kompromis, albo nici z akcji. Wiem, że to trudne. Ale możliwe. I wg mnie - ma sens. Bez tego zostaje wrażliwość z brakiem realnego wpływu na cokolwiek, heh.
Masz zachęcający styl, nadaje się do felietonów, jak wszyscy diabli.
Będę zatem zaglądać i patrzeć, jakie drogi Cię spotykają, a może Ty je spotykasz. A może jedno i drugie.
Pomyślności, sisey:)
sisey dnia 08.09.2010 11:36
@Bass, robiłem co mogłem i wiem, że daleko mi do Twoich barwnych opisów badań per rectum, ale może z czasem... :D

@Izoldo Kapryśna, usilnie pracujesz na nowy przydomek - zazdrosna. Chciałbym zauważyć, że w instrukcji obsługi Twojego tekstu nic nie było na temat wzorca, a ja mało domyślny jestem (gdy chcę). Zawsze byłem za otwartością wypowiedzi, ale żeby tak publicznie obwieścić że raduje Cię moja porażka w roli optymisty? Dojrzałem jednak iskierkę nadziei w tym co piszesz: "ogólnie jest gorzej" - czyli było lepiej, a to już coś. Hurra, i poproszę datę - kiedy tak było? :)

@Link a, do oryginalność poglądów nie roszczę sobie pretensji, usiłuję jedynie wyartykułować, co inni uważają za zbędne. Ot, jakoś wciąż brak we nie zgody na zastaną rzeczywistość. Wiem również, że mój głosik, to pokrzykiwanie na puszczy, więc traktuję te teksty, wyłącznie jako wprawki. Ktoś na naszym forum rzucił pytanie: "ile trzeba napisać stron tekstu żeby stworzyć dobry felieton?" i pojawiły się przeróżne odpowiedzi, że od stu do pięciuset. Ba, nieśmiało wspomniano o czymś takim jak talent. I może to jest właściwa droga - pytaj, a będzie Ci dane, a nie piszesz, głupcze. Chyba już jednak za późno na zmiany, więc będę się męczył spoglądając za okno i usiłując zapisać to wszytko w jakiejś sensownej formie.

Proponujesz bym nie skupiał się na własnych odczuciach, a raczej opisywał "wroga". Wydawało mi się, że właśnie to czynie - karykaturalność zjawisk widać gołym okiem. Doskonale natomiast rozumiem ten zabieg z pogranicza socjologii i marketingu (zbiórka w Londynie), jednak jako amator pełną gębą, bez zaplecza wyspecjalizowanej agencji, muszę sam sobie radzić.

Dziękuję za sugestie. Nie omieszkam włączyć to i owo (z nich), do repertuaru. Niekoniecznie w felietonie. Pociągają mnie inne wyspy... :)

kłaniam i dziękuję wszystkim za uwagi - sisey, ten od rymowanek
link a dnia 08.09.2010 12:19
sisey
do oryginalności poglądów nie roszczę sobie pretensji, usiłuję jedynie wyartykułować, co inni uważają za zbędne.
Wiesz, z podejrzeniami o jakieś roszczenia (tym bardziej, że nie pytałam o nie u źródła, czyli nie mogę wiedzieć, co myślisz), akurat nie miałam problemu, znaczy, nie było ich. To znaczy, w taki sposób myślałam o autorskich intencjach, czytając Twoje teksty, że moje myśli zgadzają się z tym, co mówisz, zatem zostawiam wątek kompletnie poza brzegiem piaskownicy.
Natomiast jakoś osobliwie teraz wlazł mi w oko i zalśnił, kurczę, jeden okruch z Twojego komentu. O, ten:
[...] karykaturalność zjawisk widać gołym okiem.
A może tu właśnie pies pogrzebany?
Oczywista karykaturalność różnych zjawisk jest tym, co Ty widzisz. Zarazem (wg mnie) faktycznie jest atrybutem intersubiektywnej rzeczywistości, ale też - i dla wielu może przede wszystkim - Twoim stanem, perspektywą: oj, tam, gościu widzi cuda na kiju, i się czepia. I kokietuje.
Przedziwnienie zjawisk zastanych. Niezgoda na nie.
Twoja myśl o sensie. Niekoniecznie i nie zawsze dzielona z innymi - bywają najwidoczniej oczy ubrane;)
Karykatura wydaje się świetną bronią, ostrzem satyryka. Pytanie może brzmieć, jak słuszny bywa i gdzie ten konwencjonalny pogląd na jej skutki. "Karykaturalne", na przekór przenikliwości i niedostrzeganej prawdzie niejednej karykatury, dość naturalnie, powszechniej niż można by myśleć chyba, heh, może być przyjmowane jednak jako odległe od rzeczywistości. Ot, artystowska sztuczka. I tak, jako przerafinowaną sztuczkę, karykaturalne uznaje się za niewarte uwagi. W każdym razie wg niektórych może nie zasługiwać na taką samą uwagę, jaką daliby "rzeczom poważnym" - jest łatwo bagatelizowane. Jakby było wymyślone.
Mnie nieraz przychodziło do głowy, że od "karykaturalności widzianej gołym okiem" o wiele bardziej przeraża, kiedy to, co w istocie jest groteskowe, zaczyna bezproblemowo żyć w świadomości jako normalne; ślepnie się na głupowatość i asens lub nigdy się ich nawet nie widziało.
I może właśnie taki feeling czasami wart jest pokazania. Coś w rodzaju: patrz, co potrafi normalne.

Edit
p.s. karykaturalność zjawisk widać gołym okiem. - w tym sensie, jak wyżej, ktoś może wierzyć, że autor koncentruje się na sobie.
sisey dnia 09.09.2010 12:18
Linka, dziękuję za przemyślenia. w jakimś sensie wskazałaś mi kierunek, a to cenniejsze od komplementów.
link a dnia 09.09.2010 17:15
:) Dobrego, sisey.
fanny dnia 17.09.2010 12:18
fajny język (boję się tego słowa, więc zacytuję bliską mi osobę: Czerwony, jak u ludzi;)
Pierwsze zdanie w ogóle mnie rozwala :)
sisey dnia 17.09.2010 14:54
Ach, więc fanny jednak żyje - kamień z serca. :D
Rozumiem, że to brak czasu...

do miłego s.
Nathii dnia 09.10.2010 16:04
Trafiłam na ten tekst zaintrygowana erotycznym poradnikiem. Wprawdzie na początku zstąpiło na mnie rozczarowanie, że tym razem momentów nie będzie, poświęciłam się i przeczytałam do końca. Nie będę ścigać przecinków i im podobnych przestępców, gdyż wątpię, żeby Autor zamierzał coś w dalszym ciągu robić z tym fragmentem.

Otrzymaliśmy solidny felieton w formie typowo internetowej (różni się ona od formy drukowanej) podkreślający z cudownie czarnym komizmem cienie naszej rzeczywistości. Trudniej jest napisać felieton, w trakcie którego czytelnik stale trzyma subtelny uśmiech pod nosem od takiego, gdzie śmieje się głośno raz, a nad resztą przechodzi do porządku dziennego tak, jakby jej nie opublikowano. Ten drugi przypadek to zmora polskich kabaretów, a ten pierwszy - to kazus przeczytanego wyżej tekstu naszego Autora.

Opanowanie pióra, lekki, niewymuszony styl, a do tego morał. Jest dobrze.
sisey dnia 10.10.2010 12:22
Nathii doceniam Twoje zapędy archeologiczne i gratuluje samozaparcia, bo nie każdego śmieszy to moje smęcenie. :)

Zastanawia mnie ta liczba mnoga w kolejnym akapicie. Kto tu się rozmnożył? Czyżby mi czytelniczka pękła ze śmiechu? Daj znać, podeślę plastry.

sisey

PS. Oczywiście, że jest.
Nathii dnia 10.10.2010 23:08
Plastry są zbędne, dwie Nathii, to już jest coś!

Zarejestrowałam się tu w piątek, ale już widzę, że jesteś najbardziej oryginalnym i charyzmatycznym użytkownikiem PP. Wiem, że komentarze nie służą do off-topu, jednak moja uwaga odnosi się również do każdego Twojego tekstu - osobowość Autora reklamuje jego teksty.
Pozdrowienia.
Robert dnia 10.10.2010 23:14 Ocena: Dobre
Jest dobrze...
sisey dnia 11.10.2010 10:38
Sisey z charyzmą chodzi na wódkę, z cynizmem na papierosa,
nie dziwią opłąkane skutki: romantyk a za plecami kosa.

Robert, to się cieszę, że komuś dobrze
Krzysztof Suchomski dnia 11.10.2010 11:27
Ano, jest tak dobrze, że czasem się zastanawiam, czy w ogóle może być dobrzej. Szklanka obiaziatielno do połowy pełna, wyszczerzone, świeżo malowane siekacze i optymizm uber alles.
Masz rację, też bym się napił. Zdróweczka :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty