Urojenia
Być może jedynie moje osobiste, niewytłumaczalne, a wręcz chore wyobrażenia sprawiają, że to piszę, że siedzę i rozmyślam o nas i o przyszłości i przeszłości. I trochę o teraźniejszości.
Być może to jedynie urojenia dotyczące ciebie, nas; wspólnego spaceru, uśmiechu, kryjącego więcej, niż radość. Zielonych refleksów w twoich błyszczących oczach, mówiących coś innego niż słowa. Być może wymyśliłam sobie ciebie, twoją ciepłą dłoń i rozmowy do późna w nocy. Cichy szept i tysiące niewypowiedzianych na głos myśli. Tak oczywistych. Tak prawdziwych. Być może uroiłam sobie tylko, że znam ten grymas na twojej twarzy, gdy twoje usta wyginają się tak… tak, o, tak! Tak pięknie. I uroiłam sobie sposób, w jaki mówisz pewne słowa. Tak niezwyczajnie.
Być może uroiłam sobie to, że napisałaś kiedyś „kocham” i inne słowa, których nie zapomnę… które teraz bolą.
Jednak nawet, jeśli to tylko urojenia, wolę żyć nimi, niż pustką wypełnioną brakiem ciebie.
Być może uroiłam sobie to, że napisałaś kiedyś „kocham” i inne słowa, których nie zapomnę… które teraz bolą.
Jednak nawet, jeśli to tylko urojenia, wolę żyć nimi, niż pustką wypełnioną brakiem ciebie.