Czarna - bury_wilk
A A A
Było cholernie ciemno , ciasno i niewygodnie. I przerażająco cicho. Nie czuła nóg, podobnie ręce, chyba jej zdrętwiały, bo zupełnie nie miała nad nimi władzy, głowa bolała. Co gorsze nie wiedziała gdzie jest, jak i dlaczego się tu znalazła, nie miała też pomysłu, jak się z tej opresji wykaraskać. Nie ulegało jednak wątpliwości, że dobrze by było przedsięwziąć jakieś stanowcze kroki. Skoncentrowała się, skumulowała całą moc, jaką w tej chwili udało jej się ogarnąć. Coś drgnęło, coś szurnęło. Najpierw poczuła silny, choć trudny do umiejscowienia ból, potem zaczęło jej wracać czucie w nogach, mogła poruszyć ręką, mogła przekręcić się na bok. I tyle, dalej czuła drewnianą ścianę, taką samą, jak te, które ograniczały ją od spodu, od góry i pozostałych boków. Chyba już wiedziała co się wydarzyło.
Jęknęła z niezadowolenia, obróciła się na plecy i z potężną siłą uderzyła w deskę nad sobą. Na twarz sypnęło jej jakimś kurzem, czy raczej pyłem ze świeżo heblowanego drewna. Na styku ścian i sklepienia pojawiła się wąska szczelina, przez którą wdarła się odrobina światła. No, to nie było tragicznie.
Uderzyła jeszcze raz. Szczelina wyraźnie się poszerzyła, a z zewnątrz, do jej uszu doszły jakieś pokrzykiwania i tupot licznych nóg.
Rozmasowała kostki, wzięła głęboki oddech i oburącz pchnęła deskę. Gwoździe wyskoczyły z drewna, a wieko trumny odfrunęło wysoko na kilka metrów i z łoskotem spadło pomiędzy stojących w kręgu ludzi. Ludzie ci mieli przerażone twarze, ręce im się trzęsły, ale nie wypuszczali mieczy, toporów i wszelkiej innej broni, której zdawało się być aż za dużo.
- A mówiłem, żeby wbić jej kołek? - Warknął odziany w szary wams, trzydziestokilkuletni mężczyzna o groźnej brodatej twarzy.

*

- Dziesięciu. Może piętnastu... Nie wiem dokładnie, ale na pewno nie więcej, jak dwudziestu. A, choćby i trzydziestu było, to i tak nic by nie wskórali, bo siła na nich szła taka, że liczyć proporcji nie było po co. Uciekać było trzeba i tyle, ale nie... Czarna nigdy nie ucieka. Sytuacja może być beznadziejna, ale rozkaz, to rozkaz! A jeśli idzie nie tylko o rozkaz, lecz i o własną dumę, tak jak to wtedy właśnie było, to sprawa jest jeszcze prostsza. Odpuścić nie wolno i Czarna, Be, Tornado, zwijcie ją jak chcecie, ona nie odpuści.
- I co, wtedy też nie odpuściła?
- Wtedy też nie odpuściła. A było tak...

*

"Wredna suka na smyczy jeszcze wredniejszej suki" Ten mało finezyjny zwrot nie był pierwszą próbą sprowokowania Tornado do gniewu. Widać było, że diuk księstwa i miasta Cabanas, Tiago Le Onsieaux jest strasznie pewny siebie. Trudno się dziwić. Skoro zdecydował się ogłosić autonomię swojej jurysdykcji i zaprzestał płacenia podatków do skarbca Arcji, to musiał być pewny swego... albo nie z pełna rozumu, co mogło dawać podobny efekt.
Królowa Vanessa miała swoje powody, dla których chciała sprawę załatwić cicho, (być może były to te same powody, dla których diuk czuł się tak bezpiecznie), dlatego nie wysłała armii interwencyjnej, a jedynie negocjatora z małą eskortą. Posłem była legendarna generał Czarna, której sława sięgała po najdalsze krańce świata i była to sława w pełni zasłużona. Wprawdzie Czarna zwana też Be, lub Tornado, prowadziła jedynie kilkunastu zbrojnych, ale Vanessa liczyła, że sam widok wielkiej wojowniczki wywoła odpowiednie wrażenie i zostanie odpowiednio zrozumiany. Zresztą Czarna otrzymała precyzyjne rozkazy i wiedziała, co ma zrobić w razie gdyby pertraktacje zakończyły się fiaskiem.
Wszystko wskazywało na to, że rozmowy są stratą czasu, ale Be była cierpliwa. Wszelkie docinki zbywała milczeniem, koncentrując się na aspektach istotnych dla jej misji, jednak zbuntowany diuk najwyraźniej nie tylko nie miał ochoty iść na żadne ustępstwa, ale bardzo zależało mu na upokorzeniu posłów i tym samym królowej. Najpierw kazał im bardzo długo na siebie czekać, później w ostatniej chwili odwołał audiencję i znów przez dłuższy czas zwlekał. Wreszcie przyjął królewską emisariuszkę, ale zrobił to w stajniach, nie przerywając ani na chwilę przygotowań do polowania. Przy każdej możliwej okazji urągał arckiej monarchini i jej posłom, bagatelizował, lub wręcz wyśmiewał argumenty, nie chciał podjąć absolutnie żadnej próby mediacji.
Miarka przebrała się, gdy do sprawy wmieszała się żona diuka. Lekko okrągła damulka o małych świńskich oczkach i bezdennej głupocie niemal wypisanej na twarzy wpadła do stajni, bezceremonialnie przepchnęła się przez rycerzy Czarnej i wchodząc w słowo pani generał oznajmiła:
- Jadę na małą przejażdżkę. Wrócę rano.
- Nie spiesz się zanadto. - Diuk nie zmartwił się ani trochę. Uchwycił gniewne spojrzenie Tornado i bez zastanowienia dodał: - A może kochanie, chcesz poznać obecną tu przypadkiem panią Be? Jak ci się podoba chluba burdelu zwanego arckim dworem?
- To ta? Jakaś strasznie chuda i oczy ma wyłupiaste...
Tego było za wiele. Smukła ręka pani generał wykonała ruch tak szybki, że większość obecnych nawet go nie dostrzegło, jednak efekt był bardzo widowiskowy. Pyzata damulka darła się wniebogłosy i zasłaniając dłońmi twarz biegała po stajni jak oszalała. Be niedbale rzuciła pod nogi diuka dwie gałki oczne.
- Ona mieć jeszcze bardziej wyłupiasta. - Fakt, że Tornado koszmarnie kaleczyła poprawną wymowę niejednokrotnie wyśmiewany przez jej nieprzyjaciół (tych, którzy jeszcze żyli), teraz zdawał się nie mieć żadnego znaczenia. Zarówno Tiago Le Onsieaux, jak i wszyscy jego poddani znajdujący się w stajni stali osłupiali toteż nikt nie zaprotestował, gdy Czarna odwróciła się na pięcie i prowadząc swój orszak wyszła. Pakty były definitywnie zakończone.
Chłodne powietrze szybko pomogło Be ochłonąć. Nie często zdarzało się jej działać impulsywnie, ale tym razem zrobiła wyjątek. Dopiero gdy gniew lekko ustąpił zdała sobie sprawę, że pokpiła sprawę. W przypadku niepowodzenia pertraktacji miała zabić diuka Tiago i w stajni z pewnością miała ku temu okazję. Po tym, co się stało zbliżenie się do niego będzie dużo trudniejsze. Zapewne należałoby zacząć martwić się o własne życie...
- Poczekać tu pod broń!
Rozkaz wydawał się mało precyzyjny, ale rycerze pojęli go w lot. Sięgnęli po miecze i ustawili się półkolem przy wyjściu ze stajni. Tymczasem Czarna pewnym krokiem weszła już do pomieszczenia. Długa, ostra jak brzytwa klinga połyskiwała groźnie, podobnie, jak oczy kobiety. Nie zwracała uwagi na panujące wokół poruszenie, na podniesione głosy, gniewne pomruki i pokrzykiwania. Kilku giermków próbowało zastąpić jej drogę, lecz ścięła ich jednym ciosem, zadanym jakby od niechcenia. Nawet nie zwolniła. Szła prosto do miejsca, gdzie diuk i kilku dworzan trzymali i uspakajali szamoczącą się i wrzeszczącą księżną.
Tiago Le Onsieaux zobaczył nadchodzącą Tornado za późno, by jakoś sensownie zareagować. Rzucił się do ucieczki, ale w ogólnym chaosie wpadł na kogoś ze służby, stracił równowagę i upadł. Nim zdążył się podnieść nastąpił koniec.
Trzymając w lewej ręce głowę diuka Be wyskoczyła ze stajni. Za nią wypadła wściekła chmara ludzi, jednak szybka reakcja czekających w gotowości rycerzy zmusiła ich do cofnięcia się do pomieszczenia.
Nie mieli dużo czasu na strategiczny odwrót, więc go nie tracili. Ktoś przyprowadził konie, które szczęśliwym trafem czekały w innej stajni, wskoczyli w siodła puścili się galopem przez otwartą bramę zamku, most zwodzony i dalej przez miasto. Nim ruszył pościg, Czarna na czele swojego małego oddziału pędziła już podgrodziem. Gdy roztrącając przypadkowych kupców i chłopów wypadli na gościniec, z pozostałych za plecami murów i wież Cabanas sypnęły się strzały i bełty, były jednak bardzo niecelne. Raptem jedna utkwiła w jukach przedostatniego z rycerzy i to na tyle lekko, iż nie tylko nie zraniła konia, ale po chwili sama odpadła na ziemię. To było zdecydowanie za mało, by zatrzymać uciekających.
Odział pościgowy, który udało się wreszcie zorganizować, gdy wyruszył, miał już tak dużą stratę, że szansę na dopadnięcie Tornado, nim razem ze swoimi ludźmi zapadnie w gęste lasy, wydawały się minimalne. Wtedy jednak ścigającym pomogło szczęście.
Z lasu wyłoniła się chorągiew wojska wracająca z patrolu. Szli powoli kierując się gościńcem w stronę miasta. Tornado ze swoją garstką rycerzy nie miała już czasu na manewry. Z tyłu była pogoń, przed nią zaś armia, której nie miała szansy pokonać. Zwrócili konie w lewo, próbując wyminąć niespodziewaną przeszkodę, ale wroga chorągiew szybko zorientowała się w sytuacji. Błyskawicznie konnica rozeszła się na boki i szerokim wachlarzem pognała naprzeciw uciekinierom.
Czarna splunęła, zaklęła i mocniej spięła swojego konia. Wyszarpnęła z pochwy miecz, zakręciła nim młynka i z dzikim wrzaskiem poprowadziła swoich kilkunastu podwładnych do boju, którego nie miała prawa wygrać.
Trwało to długo. Zdecydowanie za długo, jak na ilość walczących, ale wreszcie na placu boju pozostała już tylko Tornado otoczona ciasnym kręgiem przeciwników. Pchana desperacją, wraz ze swoją drużyną wysiekła i okaleczyła blisko setkę wrogów, jednak to tylko przedłużało czas bitwy, nie mogąc mieć przełożenia na ostateczny wynik.
Z ran na udzie i ramieniu płynęły gęste potoki krwi. Podobnie musiało być w przypadku okaleczeń ukrytych pod pokrzywioną i spękaną czarną zbroją. To, że arcka wojowniczka stała o własnych siłach zakrawało na cud. Nic dziwnego, że wśród zwycięzców nie było chętnego, który by wystąpił z szeregu i dobił ofiarę. Kilku, którzy odważyli się na taki krok leżało martwych u stóp kobiety. Wcześniej próbowano ją wziąć żywcem, ale ta koncepcja okazała się totalną pomyłką. Czarna nie dała się unieruchomić, a wszyscy uczestniczący w tym nieszczęsnym przedsięwzięciu gryźli teraz piach.
- I co? Nędzna hołoty, co wy teraz poczynać?! - Be była daleka od tryumfowania, bo jej sytuacja wciąż była beznadziejna, ale pozwoliła sobie na szydzenie z wrogów.
Ostry świst przeszył powietrze i gruby bełt wbił się głęboko między łopatki wojowniczki. Był jak sygnał, po którym ze wszystkich stron posypały się dziesiątki pierzastych pocisków, a nawet kilka oszczepów...
Brodacz w szarym wamsie podszedł do martwej Tornado. Poprzebijana strzałami wyglądała koszmarnie, ale wciąż groźnie. Kopnięciem obrócił ją z pleców na bok, ukląkł i spojrzał na jej zakrwawioną twarz.
- Ta wściekła suka nie mogła być człowiekiem. Trzeba ją dobić kołkiem.
- Zdurniałeś Caringtonn? Dobić? Myślisz, że ją trzeba dobijać? - Pasowany rycerz, kapitan chorągwi, wielmożny Not Yngehm uniósł przyłbicę i również podszedł do trupa.
- Właśnie tak myślę. Połamać jej ręce i nogi, związać i zakopać twarzą do ziemi.
- Padło ci na mózg, czy możeś podczas bitwy po łbie dostał? - Rycerz uśmiechnął się zadowolony z własnego dowcipu, ale wśród otaczających ich żołnierzy panowało grobowe milczenie. Po tym, jak zginęło tylu towarzyszy nikomu nie było do śmiechu.
- Nie jestem ranny i więcej, nawet żem nie pijany! - Brodacz zachowywał śmiertelną powagę. - Zrób panie tak, jak radzę, bo kłopoty na tym się nie skończą.
- Kłopoty się dopiero zaczęły. Diuk nie żyje, w księstwie zapanuje chaos, a za chwilę przyjdą arckie wojska i to dopiero będzie kłopot. Co więcej, kłopot, z którym sobie bez diuka nie poradzimy. Zbezczeszczenie zwłok legendarnej wojowniczki tylko zaogni sytuację.
- Kapitulować trzeba natychmiast, może unikniemy rzezi i zburzenia Cabanas, ale z tą tu... Z nią trzeba tak, jak mówię.
- Caringtonn, jesteś nienormalny!
- Możliwe, ale wolę być nienormalny i żywy. - Milczące spojrzenia żołnierzy zdawały się potwierdzać tą opinię.
- Jak chcecie. - Kapitan Not Yngehm machnął ręką. - Tylko szybko i tak, żeby się wieść nie rozniosła.

*

- I co, nie pomogło?
- Nie. Sprawą zajęło się dwóch młodych wojowników. Zostawiono ich samopas, tymczasem, oni nie zwyczajni byli do wojny, a co dopiero mówić o takich rozkazach. Kiedy łamali kości martwej kobiecie mało sami nie pomdleli, a jak przyszło do kołka, żaden nie potrafił się przełamać. W końcu nie przebili truchła, tylko wrzucili do trumny i zamknęli wieko. Nie zdążyli wykopać dołu, gdy Czarna ocknęła się i z całą siłą bić zaczęła w deski.
- Ja bym na zawał zszedł.
- Ech, wojacy też ze strachu mało nie pomarli, ale starczyło im rozumu, by wsparcie wezwać. Zbiegowisko się zrobiło, każdy za broń złapał, ale gdy wieko w górę poleciało nic nie mogło pomóc.
- Be wściekła się, moc na nią jakaś spłynęła, co dokładnie było, trudno mi rzec. Pierwszy zginął kapitan, zaraz po nim brodacz, co radził, jak potworzycę unicestwić. Potem pomarło jeszcze wielu, wielu innych, a ci, co zdołali uciec po dziurach jakichś zapadli, nosa boją się wyściubić i w strachu przed zemstą wielkiej Tornado pary z gęby nie puszczą, że widzieli to, co widzieli.
- Bajdy, jeśli to prawda by być miała, to tobie, stary zgredzie wielmożna pani Czarna łeb już dawno by urwała, żebyś nie rozpowiadał tej historii. Wszak choćby dziś, ona we wsi tu niedaleko popasa, raz, dwa by się z tobą uwinąć mogła.
- Panie, wierzyć nie musisz, wszak ja jeno prostym człekiem jestem, co opowieścią na chleb zarabia. Wie to i pani generał, jako i wie, że rzadko kto wierzyć mi zechce, przeto przejmować się nie musi. Ale rzeknę wam, że wszystko to święta prawda!
- Bajdy, bajdy, bajdy. - Młody kupiec z lekceważeniem machnął ręką i poszedł po piwo.
Starzec również złapał za kufel i zwilżył zmęczone gardło. Po sali przeszedł najpierw szmer, a potem słuchacze we własnych gronach zaczęli rozmawiać o tym co usłyszeli. Jedni wierzyli, inni nie, dość, że temat był świetny na najbliższe kilka godzin.

*

- I co myślisz Vesuvio?
- Myślę, że staruch opowiada prawdziwą historię matko Etno.
- Ja też tak myślę.
- Ale co możemy zrobić?
- Chyba nie ma się nad czy zastanawiać.
Matka Etna i akolita Vesuvio siedzieli pod filarem podtrzymującym sklepienie karczmy i do tej pory cicho przysłuchiwali się opowieści. Teraz, gdy bajarz zrobił przerwę poprosili o dzban wina i szeptem wymieniali uwagi. Ronda kapeluszy rzucały cień na ich twarze, a szare odzienia nie wyróżniały ich z tłumu biesiadników i słuchaczy. Nikt, za wyjątkiem obsługującej dziewki nie zwracał na nich uwagi, mogli więc bez obawy, że ktoś się wtrąci snuć swoje plany.
- Nie będzie dobrze dla naszego kościoła, gdy zacznie się go łączyć ze sprawą legendarnej Tornado, jednak nie możemy pozostać bezczynni. Potwór, wampir najpewniej, bezkarnie wędruje po świecie, a teraz zaległ we włościach naszej świątyni. Nie mamy wyjścia, ba, to nasz święty obowiązek, ale i przywilej, by rozwiązać ten problem ostatecznie. - Kobieta znów zamilkła. O tym, że w hierarchii stała znacznie wyżej od Vesuvia na pierwszy rzut oka nie świadczyło nic. Jedynie bystrzejsi obserwatorzy dostrzegli mało efektowny, choć kunsztownie wykonany srebrny sygnet na serdecznym palcu jej lewej dłoni. - Musimy działać szybko, ale z rozmysłem. Wszystko musi wyglądać tak, żeby nikt nas z Tornado nie połączył.
- Jeśli zginie generał arckiej armii, nie łatwo będzie to zatuszować.
- Niekoniecznie. Ona jest sławna, ale również z tego, że chadza własnymi drogami, że pojawia się w różnych miejscach, że przypadek i chaos rządzą jej losami i legendą. Myślę, że niewielu wie, gdzie ona teraz jest, łatwo będzie też przekonać, że z tego miejsca odjechała cała i zdrowa.
- A jak to zrobimy? Nie udało się chorągwi wojska...
- Nieuważnie słuchałeś opowieści Vesuvio...

*

Kult bogini Tenaa był w tej części Arcji bardzo popularny. Pełno było pomników i kapliczek, tak w miastach, jak i po wioskach. W Lirii stała wielka świątynia stanowiąca główny ośrodek kultu, ale i na prowincji nie brakowało klasztorów i mniejszych ołtarzy.
Dla matki Etny i Vesuvia zebranie w krótkim czasie kilkuset gorliwych wyznawców nie okazało się dużym problemem. Odwiedzili raptem kilka wsi, ale wieść, że kapłanka wzywa do stawienia się w gotowości na służbę bogini, lotem błyskawicy rozeszła się po okolicy i jeszcze nim zrobiło się widno prawie tysiąc zbrojnych w widły, cepy, sierpy i siekiery ludzi zebrało się za płotami osady nazywanej przez miejscowych Starymi Dymami.

*

Pijana jak bela Czarna leżała w dziwnej pozie pod ścianą stajni z jedną nogą zadartą na koryto i częściowo w nim zanurzoną, oraz twarzą umiejscowioną tuż obok górki końskiego łajna. Pierwszy kamień zakłócił jej sen, ale nie obudził. Oczy otworzyła dopiero gdy kolejny pocisk boleśnie ugodził ją w odsłonięty brzuch. Refleksu nigdy jej nie brakowało, ale teraz, gdy posypała się na nią istna lawina mniejszych i większych skalnych odłamków, niewiele mogła zrobić. Wprawdzie poderwała się zwinnie, ale unikając trzech, czy pięciu razów, dostawała dziesięć innych.
Sytuacja tak ją zaskoczyła, że nawet nie bardzo mogła ocenić, co się dzieje. Widziała tłum wieśniaków, o obliczach aż napęczniałych od nienawiści, ale o co im szło? To zresztą nie było istotne. Ważniejsze było, by przeżyć, a szanse na to zdawały się minimalne i malały z każdym kolejnym celnym kamieniem. Miotała się to w prawo, to w lewo, tłum falował, odsuwał się tak, by być poza jej zasięgiem, a coraz to nowe pociski uderzały w jej pokrwawione ciało.
Upadła. Udało jej się jeszcze na chwilę podnieść na kolana, ale trafiona w głowę ponownie znalazła się na ziemi. Wtedy wieśniacy zawyli potępieńczo i rzucili się na nią, jak stado wygłodniałych wilków. Razy siekier i cepów padały chaotycznie, ale z niesamowitą zaciekłością. Widły dźgały, kaleczyły sierpy i noże. Wreszcie przestała się ruszać.
Wójt Borowik nie miał skrupułów. Pouczony dokładnie, co i jak ma zrobić, kilkakrotnie uderzył siekierą i odciął nieboszczce kończyny. Prosta, bukowa trumna już czekała. Truchło powiązano jeszcze powrozami i wrzucono do środka zwracając uwagę, by było twarzą do dołu. Ręce i nogi jeszcze połamano i w nieładzie rzucono na martwe ciało.
- Kołek! - Wrzasnął wójt.
Ktoś z tłumu ochoczo podał naostrzony kawałek osiki i kowalski młot. Borowik przymierzył, wziął zamach i wbił drewno głęboko między łopatki zabitej kobiety. Zamknięto trumnę, załadowano na wóz i powieziono na rozstaje. Głęboki dół był już wykopany, więc pogrzeb odbył się szybko i sprawnie. Po kilkunastu minutach obok gościńca był już tylko placyk świeżo skopanej i udeptanej ziemi. Ludzie pomrukując groźnie rozeszli się do domów i tak, jak im przykazała kapłanka, zapomnieli o całej sprawie. Zresztą, nie było co pamiętać. Czasem trzeba posunąć się do linczu i tyle. Skoro bogini tak kazała, to sprawa była słuszna.

*

Było cholernie ciemno , ciasno i niewygodnie. I przerażająco cicho. Tornado nie czuła nóg, podobnie ręce, chyba jej zdrętwiały, bo zupełnie nie miała nad nimi władzy, głowa bolała, a właściwie, to bolało dokładnie wszystko. Co gorsze nie wiedziała gdzie jest, jak i dlaczego się tu znalazła, nie miała też pomysłu, jak się z tej opresji wykaraskać. Nie ulegało jednak wątpliwości, że dobrze by było przedsięwziąć jakieś stanowcze kroki. Skoncentrowała się, skumulowała całą moc, jaką w tej chwili udało jej się ogarnąć. Coś drgnęło, coś szurnęło. Najpierw poczuła silny, choć trudny do umiejscowienia ból, potem zaczęło jej wracać czucie w nogach, mogła poruszyć ręką, ale z przekręceniem się na bok już był problem. Coś ją krępowało, a co gorsze, ból nie zniknął. Cudowne zdolności regeneracji i samoistnego leczenia ran nie wystarczały, a ponadto w jej plecy coś było głęboko wbite i to coś wywoływało okropne cierpienia. Trudno powiedzieć, czy miała przebite serce, czy płuca, dość, że tortura była okropna. Do tego, ze wszystkich stron otaczały ją drewniane ściany.
Czarna powoli przypomniała sobie, co się wydarzyło. Jęknęła z niezadowolenia. Z ogromnym trudem, pokonując ból wygięła się w łuk i najsilniej, jak w tej sytuacji mogła, uderzyła głową w deskę nad sobą. Sypnęło na nią pyłem ze świeżo heblowanego drewna i piachem. Nie mogła tego zobaczyć, ale na styku ścian i sklepienia pojawiła się wąska szczelina, przez którą do środka wsypało się trochę ziemi. Chyba tym razem sytuacja przedstawiała się naprawdę tragicznie.
Szamotanina była bez sensu, bez pomocy kogoś z zewnątrz, szanse na uwolnienie się z pułapki wydawały się zerowe. Czarna uspokoiła się, oczyściła umysł i wytężyła wolę, w najbliższej okolicy nie było jednak nikogo, czyją jaźnią mogłaby zawładnąć. Wysiliła się jeszcze bardziej.
Od południa ktoś nadchodził. Był jeszcze bardzo daleko, ale jego aura była tak mocna, że Be nie miała wątpliwości z kim ma do czynienia. Odetchnęła z ulgą. Zbliżający się wędrowiec był osobą, na którą czekała we wsi. On co prawda jej nie znał i choć z pewnością nie uda się wniknąć do jego umysłu, to raczej będzie można, tak po prostu, poprosić o pomoc...

LCF
04.2008
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
bury_wilk · dnia 16.04.2008 20:26 · Czytań: 1894 · Średnia ocena: 3,88 · Komentarzy: 75
Komentarze
Usunięty dnia 17.04.2008 17:25 Ocena: Przeciętne
Wyspecjalizowałeś się w prozie z gatunku niezwykłości i grozy, Wychodzi ci to całkiem, całkiem zgrabnie. Proza ta potrafi zainteresować, a nawet zaintrygować. I nie jest to tylko moja opinia. W rankingu "najlepiej oceniane", znajduje się na wysokich pozycjach.
bury_wilk dnia 18.04.2008 09:20
Teraz jak patrzę na ten kawałek, to mam wrażenie, że mogłem go dużo bardziej rozbudować i może nawet to zrobię, ale na razie cieszę się, że i w takiej formie jest strawny. Pisuję różne rzeczy, ale fantasy zaprawione kilkoma specyficznymi posmakami dażę szczególnym sentymentem.
A co do tego rankingo, to trzeba na niego patrzeć z przymróżeniem oka, bo nie oddaje na przykłąd ilośći głosów, a ta niestety nie jest zbyt duża :(
Wiktor Orzel dnia 24.04.2008 20:00 Ocena: Bardzo dobre
Ciekawe. Z chęcią przeczytam kontynuację, bo jak mniemam to nie jest koniec :) ?
bury_wilk dnia 25.04.2008 09:22
Tego opowiadanie to koniec :) ciąg dalszy w Wędrowcu (aczkolwiek w dalszym rozdziale niz te, które tu są)
bury_wilk dnia 26.04.2008 00:52
A jakby się komuś jeszcze chciało przeczytać, to ogłaszam mały, za to lekko psychodeliczny konkurs. Do wygrania coś, jeszcze nie wiem co :)

Pytanie konkursowe:
Idąc moim tokiem rozumowania, jakie są związki tego opowiadania z kawą?
ginger dnia 29.04.2008 22:46 Ocena: Bardzo dobre
Gorąca, energetyczna, aromatyczna, mająca siłę postawić człowieka na nogi i go z nich ściąć, jeśli nie umie z nią postępować... Obie "Czarne" kuszą, zniewalają, a w końcu odrzucają...
To mój tok rozumowania, nad Twoim jeszcze pogłówkuję...;)
Tematyka nie do końca w moim guście, ale nie mogłam się oderwać. Naprawdę dobre.
bury_wilk dnia 30.04.2008 16:39
Hmm, aromatyczna... mówisz o tym opowiadaniu? Ale ok, nie polecam wgłębiania sie w mój tok rozumowania, bo jest raczej mało powszechnie akceptowalny :p choć z drugiej strony, to może być ciekawe :)
ginger dnia 30.04.2008 17:49 Ocena: Bardzo dobre
Zasadniczo w komentarzach do tego opowiadania mówię o tym opowiadaniu właśnie ;P A przynajmniej się staram...
Dla mnie aromatyczna jest kawa, a Twoja Czarna chyba jeszcze bardziej. Pachnie wojną, krwią, lasem i wielką siłą. Przynajmniej ja tak czuję...
bury_wilk dnia 30.04.2008 20:14
:) Lubię jak tekst da się odczytywać różnymi zmysłami, jeśli mój też tak można odebrać, to uważam to za wielki komplement. Dzięki :)

A kawa jest super. To moje wariacje na ten temat:
http://www.portal-pisarski.pl/readarticle.php?article_id=1676
ginger dnia 30.04.2008 21:50 Ocena: Bardzo dobre
"Mała czarna" to był pierwszy tekst, jaki przeczytałam na tej stronie. Bardzo mi się podobała i chyba muszę nadrobić komentarz i ocenę;)
Za kawą nie przepadam, ale jeszcze kilka Twoich "czarnych" i być może zmienię zdanie...
bury_wilk dnia 30.04.2008 23:56
:) kawa ma swój urok...
ginger dnia 01.05.2008 00:39 Ocena: Bardzo dobre
Jak się dobrze przyjrzeć, prawie wszystko ma swój urok...
bury_wilk dnia 01.05.2008 10:10
Zapomniałem tylko dodać, że ja wydumałem sobie daleko bardziej odjechane skojarzenie :D
ginger dnia 01.05.2008 12:46 Ocena: Bardzo dobre
Aż strach się bać... Może w końcu coś wymyślę...
bury_wilk dnia 01.05.2008 21:41
Śmiało...
Ułatwię... moje skojarzenie z kawą nie było bezpośrednie. Chodziło mi o skojarzenie z czymś innym, ale to byłoby za proste, stąd wymyśliłem skojarzenie do skojarzenia...
ginger dnia 02.05.2008 17:13 Ocena: Bardzo dobre
Hmpf... Nie wiem, czy dobrze rozumiem... Skojarzenie do kawy to dopiero pierwszy krok, żeby całość skojarzyć jeszcze z czymś innym...?
bury_wilk dnia 02.05.2008 17:40
no właśnie tak...
ginger dnia 02.05.2008 17:53 Ocena: Bardzo dobre
No to chociaż wiem, od czego mam zacząć...;)
bury_wilk dnia 17.05.2008 10:37
I jak?
ginger dnia 17.05.2008 10:50 Ocena: Bardzo dobre
Cały czas myślę:p
bury_wilk dnia 17.05.2008 10:51
Aaaa, to stąd efekt cieplarniany...

;)
bury_wilk dnia 17.05.2008 10:53
...chyba merytorycznie, to mi nie wyszło :p poczekam, ażzaczniesz nowy temat, pod inną pracą, a wtedy wstydliwą przeszłość odetniemy grubą kreską :p
ginger dnia 17.05.2008 10:57 Ocena: Bardzo dobre
To ja zapraszam pod moje najnowsze dzieło:p Jak się okazało, jest tam trochę błędów, których można się poczepiać, więc będzie na temat:p
bury_wilk dnia 17.05.2008 11:35
Już je widziałem...
...jeszcze kawa, spacer, może piwo... :D postaram sie do wieczora przeczytać i skomentować, a jak nie dam rady wyrwać odpowiedniej ilości czasu z objęć przyziemności i oczekiwań osób mających pewne plany, to najwyżej w poniedziałek z pracy :p
ginger dnia 17.05.2008 11:37 Ocena: Bardzo dobre
Jak miło, że raczyłeś zwrócić uwagę...
To Ty też pracujesz w telekomunikacji...? Bo tam są sami specjaliści od robienia w pracy wszystkiego, co nie ma związku z ich pracą właśnie...:p
bury_wilk dnia 17.05.2008 11:47
:D nie, robię inne inszości :p
ginger dnia 17.05.2008 11:54 Ocena: Bardzo dobre
Inne inszości... Jaki tajemniczy:p
bury_wilk dnia 17.05.2008 12:31
...

:D
ginger dnia 17.05.2008 13:22 Ocena: Bardzo dobre
Phi...
bury_wilk dnia 18.05.2008 11:22
co phikasz?
ginger dnia 18.05.2008 14:22 Ocena: Bardzo dobre
Na Twoje tajemnicze trzy kropki:p
bury_wilk dnia 18.05.2008 22:34
Och, to tylko jedna z wielu moich tajemniczych różności :p
ginger dnia 20.05.2008 10:21 Ocena: Bardzo dobre
Hmpf... Nie wątpię...
bury_wilk dnia 20.05.2008 10:27
To bardzo dobrze :D
DamianMorfeusz dnia 21.05.2008 07:14 Ocena: Bardzo dobre
To lubię! Bury_Wilku, pisz w tych klimatach jak najwięcej i jak najlepiej :) Czytałeś "Achaję"? Tak mi się przypomniała trochę podczas lektury Twojego tekstu.
bury_wilk dnia 21.05.2008 09:42
Możesz na to liczyć, bo lubię te klimaty. Koleżankę Czarną (pierwowzorem dla niej jest pewna nauczycielka języka polskiego :p) będzie można spotkać jak uda mi się skończyć Wędrowca. Myślę, że to fajna postać i dlatego od niej zacząłem cykl opowiadań o różnych typach, którzy pojawiają się w Wędrowcu, ale na ich własne historie zabrakło w nim miejsca.

A Achaję czytałem i całkiem mi się podobała.

Dzieki za odwiedziny i miłe słowo :)
dagny_d dnia 19.06.2008 00:14 Ocena: Bardzo dobre
Gorąco polecam, kiedy ukaże się na polskim rynku wydawniczym: "Kroniki Arcji" Wiery Kamszy. Czarna ma wiele wspólnego z Eriką, zwaną inaczej Estell Oscara.
Twoje opowiadanie fajnie się trzyma konwencji fantastyki historycznej. Można by było dyskutować, co do osadzenia akcji w czasie i przestrzeni (XVI-XVII, półwysep Iberyjski). Jeśli tak było w Twoim zamyśle,
podgrodzie, gościniec, karczma są trochę z innej bajki. podobnie jak kołek wbity w Czarną. Hiszpańscy konkwistadorzy, jako pierwsi mieli kontakt z nietoperzami-wampirami. W tym rejonie Europy, o którym mówię znane były jako "bruje"- wiedźmy, wampiry. Kołek natomiast to zwyczaj znany wśród Polaków, Rosjan, Serbów i Czechów. Kultura Zachodu powołała do życia Inkwizycję:)
I kilka drobiazgów:
Padło ci na mózg, czy możeś podczas bitwy po łbie dostał?;

Ja bym na zawał zszedł.
- Ech, wojacy też ze strachu mało nie pomarli,

Plączą się bohaterom języki chwilami, współczesne zwroty z tymi wiekowymi. ))

Zawał serca określano kiedyś mianem palpitacji serca, nie rozróżniając często, czy to zawał, czy wylew.

Opowiadanie czyta się lekko, akcja jest zwarta, narracja zróżnicowana.

Serdeczności
bury_wilk dnia 19.06.2008 09:46
oj...
Komentarz bardzo ciekawy i totalnie zaskakujący :O
Serio, jeśli chodzi o część pierwszą (komentarza), to nie mam pojęcia, o czym mówisz. No dobra, wiem czym jest Półwysep Iberyjski, pewnie nawet lepiej niż gorzej, wiem też nie najmniej o historii i legendach, ale primo, w życiu o takiej książce nie słyszałem (a może szkoda...), secundo, to miałą być fantasy zupełnie fantastyczna... Skoro można ją pod coś dopasować, to chyba tylko lepiej, ale uwież mi, że zupełnie nie miałem takiego zamiaru, ale jeśli podoba Ci sie konwencja fantasy osadzonej w realiach historycznych, to zapraszam do We don't need another hero :)

No i z tym zawałem, to oczywiście racja :)

Wielkie dzięki, sprawiłaś mi sporą przyjemność
dagny_d dnia 19.06.2008 16:47 Ocena: Bardzo dobre
Tym, że Ty jesteś zaskoczony- jestem ja zaskoczona. Nie chodzi mi o Wierę Kamszę, bo jej "Kroniki Arcji" można czytać tylko w języku rosyjskim i nie wiadomo, kiedy będą dostępne w przekładzie. Zbeżność postaci

Chodzi mi o "fantasy zupełnie fantastyczna" ))
Nie wiem, może się uczepiłam. Znalazłam wiele odniesień, które ku umiejscowieniu w realiach danej epoki, skłaniały. (bełty kusznicze, bardzo rozpowszechnione w tamtych czasach; męski wams, który pojawił się ok. XVI wieku; tytuł szlachecki- diuk; miasto Cabanas itd).
Pozdrawiam.
bury_wilk dnia 19.06.2008 17:00
Niesamowity zbieg różnych dziwnych okoliczności :)

Może tylko jako ciekawostkę wytłumaczę skąd wzięło się Cabanas :D będzie to zarazem odpowiedź na zagadkę zadaną w komentarzach powyżej... inspiracja Copacabana > Brazylia > kraj kawy ... Jeszcze odnośnie Brazylii jest tu wpleciony subtelnie Leoncio z "Niewolnicy Isaury" :p tylko ciut go zmodyfikowałem i nazywa sie Le Onsieaux. No dobra, durne to strasznie, ale też nie miałem w planach jakichś wzniosłych podtekstów.
Krainę wymyśliłem sobie sam już dawno i się jej trzymam, a że zapożyczeń z historii i geografii jest nie mało, to fakt, ale nie widzę w tym nic złego. Co za różnica, czy wymyślę nazwę Cabanas, czy Pysznigród, jeśli całość i tak nie jest niczym rzeczywistym? Odnośniki do świata naszego oczywiście są i nie raz są ważne, ale nie szukałbym ich aż tak dosłownie.
valdens dnia 19.06.2008 17:20 Ocena: Bardzo dobre
To chyba idealnie, kiedy świat powieści (opowiadania) leży gdzieś pomiędzy ziemią, a "niebem". Też tak myślicie? :D
bury_wilk dnia 19.06.2008 19:43
no, tylko jeszcze piekło gdzieś zgubiłeś po drodze :p
dagny_d dnia 19.06.2008 20:22 Ocena: Bardzo dobre
Nic, co napisałam powyżej, nie zmienia mojego zdania- opowiadanie jest fajne.
bury_wilk dnia 20.06.2008 09:21
cieszy mnie to niezmiernie :)
ginger dnia 20.06.2008 11:26 Ocena: Bardzo dobre
Hmpf... O tej Brazylii faktycznie nie pomyślałam... Muszę poćwiczyć spostrzegawczość... :p
bury_wilk dnia 20.06.2008 12:50
No, koniecznie :p
Przeciez ta zagadka była banalna...
:D
ginger dnia 20.06.2008 13:06 Ocena: Bardzo dobre
Hmpf... Ale geografia nigdy nie była moją mocną stroną...
bury_wilk dnia 20.06.2008 13:19
Dobrze, następnym razem postaram się o zagadkę, która obnaży Twoje braki w innej dziedzinie :p
...choć nie wiem, czy to dobre miejsce na obnażanie :D (a właściwie, czemu nie?...)
ginger dnia 20.06.2008 13:58 Ocena: Bardzo dobre
Możesz spróbować. Ciekawa jestem, jaką to dziedzinę do obnażania wybierzesz...
bury_wilk dnia 20.06.2008 14:53
Sam jestem ciekawy :p tym bardziej, że obnażanie Ginger zaczyna brzmieć perwersyjnie...
ginger dnia 20.06.2008 20:54 Ocena: Bardzo dobre
Hmpf... A bo to pierwszy raz brzmię perwersyjnie... :p
bury_wilk dnia 20.06.2008 21:46
hmmm... może i racja, to chyba jest u Ciebie normą :p
ginger dnia 20.06.2008 23:58 Ocena: Bardzo dobre
Wcale że nie... Ani odrobinę... To po prostu niektórzy tak odczytują moje niewinne "ochy" i "achy"... :p
bury_wilk dnia 21.06.2008 11:23
Oj Ginger, Ginger... u Ciebie Chodząca Pokuso nawet "wcale, że nie" brzmi perwersyjnie :p
ginger dnia 21.06.2008 11:36 Ocena: Bardzo dobre
Dzisiaj mamy Dzień Złośliwości Burego Wilka w stosunku do mnie...? Tak tylko pytam... :p
bury_wilk dnia 21.06.2008 11:39
Hmm? A czy to powyżej było złośliwe? Zupełnie być tak nie miało...
:p
A nad takim dniem powinniśmy pomyśleć, ale jeśli już, to od razu z rozmachem, na przykład Międzynarodowy Dzień Złośliwości Wobec Ginger... Proponuję 4.05 i koniecznie, żeby to było ustawowo wolne od pracy :)
ginger dnia 21.06.2008 11:43 Ocena: Bardzo dobre
I co się wtedy będzie działo...? Masz rok na rozreklamowanie tego Dnia... Bo jeśli tylko Ty będziesz brał w nim udział, ewentualnie z moim tatą, to będzie mało międzynarodowo... :p
bury_wilk dnia 21.06.2008 11:44
O nie, moja Słodka, idea jest Twoja (ja tylko zaproponowałem jej ulepszenie) więc Ty zajmij się organizacją obchodów :p
ginger dnia 21.06.2008 11:48 Ocena: Bardzo dobre
Nie, no to tak, jakbym sama sobie organizowała urodzinowe przyjęcie - niespodziankę. Nie byłoby potem zabawy. Przykro mi, ale to Twoja działka :D
bury_wilk dnia 21.06.2008 11:50
Ja już się napracowałem przy rozwijaniu Twojej idei, jeśli Ty nie chcesz, to pozostało już tylko jedno rozwiązanie... popatrzmy, kogo tu mamy na podorędziu... o! popatrz, Kfiatuszek! :D
ginger dnia 21.06.2008 11:58 Ocena: Bardzo dobre
Hmpf... No jest bardzo uczynny i w ogóle fajny z niego facet, ale nie wiem, czy będzie zdolny do takiego poświęcenia w moim kierunku... :p
bury_wilk dnia 21.06.2008 12:02
Ja też nie wiem, musisz go zapytać :p
ginger dnia 21.06.2008 12:05 Ocena: Bardzo dobre
Dlaczego ja...? Ja się boję.
bury_wilk dnia 21.06.2008 12:08
Kfiatuszka się boisz? No co Ty, przecież ona taki "bardzo uczynny i w ogóle fajny z niego facet" :D
ginger dnia 21.06.2008 12:11 Ocena: Bardzo dobre
No w ogóle to tak. Ale ja się boję... :p
bury_wilk dnia 21.06.2008 12:15
Cóż, musisz się przełamać i tyle. Innego wyjścia nie ma.
ginger dnia 21.06.2008 13:03 Ocena: Bardzo dobre
Ale dlaczego ja...? Ty się nie możesz poświęcić...?
bury_wilk dnia 21.06.2008 13:20
poczekaj, niech pomyślę...
...
...
...
już wiem - nie
:D
ginger dnia 21.06.2008 13:36 Ocena: Bardzo dobre
Heh... Dlatego, że Ty też się go boisz...? :p
bury_wilk dnia 21.06.2008 14:10
Oj Słodziutka, chyba nic głupszego nie mogłaś wymyśleć :p
Popatrz tylko, jaki to kontrast, ja i poświęcenie... że przez grzeczność nie dodam, że to poświęcenie dla Ciebie :)
ginger dnia 21.06.2008 14:13 Ocena: Bardzo dobre
Mogłam. I to dużo głupszego. Ale nie powiem, co to by było... :p

Wobec tego nie będzie Międzynarodowego Dnia nabijania się ze mnie. Może to nawet lepiej...
bassooner dnia 10.02.2009 12:55 Ocena: Świetne!
"Było cholernie ciemno , ciasno i niewygodnie. I przerażająco cicho. "

_________________________________________________________________

zrobiłbym z tego jedno zdanie, bo to ciąg dalszy opisu...

a co do całości to powiem/napiszę ino, żem to sobie wydrukował i przeczytałem w pociągu - podobnież jak Karczmy, - a to wiele znaczy, zaprawdę powiadam ci, że to wiele znaczy.
dam świetne, choć Karczma turbo oberwała mi bardziej żołądek... ;-)))

a z tym "zawałem" w średniowieczu to for me in +
bury_wilk dnia 12.02.2009 09:50
Skoro wiele znaczy, to miło :) O Czarnej będzie jeszcze można usłyszeć, ale nie prędko...
Usunięty dnia 15.12.2009 13:46 Ocena: Bardzo dobre
Ja bym to nazwała "Dwa pogrzeby generał Czarnej" ;)

To będzie chyba moja ulubiona bohaterka :) Strasznie mi się podoba, a sposób jej mówienia jest po prostu bezbłędny. Tylko przy tym "władaniem jaźnią" trochę się zaniepokoiłam, czy przypadkiem nie ciągnie Cię w stronę jakiegoś banału. No i, moim skromnym zdaniem, za łatwo poszło tym wieśniakom. Jeśli prawie poradziła sobie z armia, to niby czemu pokonali ją wieśniacy z kamieniami? Nie przeczę, że mogło tak być, ale dlaczego?

Fabuła i postaci - miodzio, ale z językiem gorzej. Momentami miałam wrażenie, jakby to pisał osiemnastolatek. Niby dobrze i poprawnie, ale jednak można by napisać lepiej.

A teraz chcę jeszcze.
bury_wilk dnia 15.12.2009 13:54
jeszcze kilka lat i będzie "jeszcze" :D a co do stylu, to mam nadzieję go dopieścić na czas :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
06/12/2024 23:09
A już myślałam, że wszystko leży:) »
pociengiel
06/12/2024 21:36
stalker pozoruje komentarz. Na ten ból gastrolog nie pomoże. »
Pulsar
06/12/2024 17:53
Ludzie z pociągu, nie byli objęci marketingiem i… »
pociengiel
05/12/2024 19:49
Wypracowanie pod założenie, że skoro nie da się zmierzyć z… »
Darcon
05/12/2024 18:03
Zabawne. Lubię absurd, zwłaszcza gdy w braku logiki, jest… »
Leszek Sobeczko
05/12/2024 17:21
Dziękuję ajw Dużo czau od publikacji tego wiersza.… »
ajw
04/12/2024 13:50
Świat oszalał. Tyle w temacie. Pozdrawiam serdecznie :) »
ajw
04/12/2024 13:48
Byś się zdziwił. Jest wielu ludzi, którzy kochają wyłącznie… »
gitesik
04/12/2024 11:45
Bardzo intymna zwrotka. »
ajw
04/12/2024 11:40
Bardzo ładna pełna delikatności miniatura. Lubię Twoją… »
gitesik
04/12/2024 11:39
Rzeczywiście to słowo "grzyby" użyłem cztery razy… »
Wiktor Mazurkiewicz
04/12/2024 10:57
Dziękuję Iwonko, a któż by śmiał nie kochać przyrody,… »
domofon
04/12/2024 10:52
ajw, nie namawiam, nie zniechęcam. ;) »
valeria
03/12/2024 17:36
Ja to się targuję przez cały rok, nie kupuję normalne:) »
pociengiel
03/12/2024 16:10
widziałem ten filmik potykając się o kartony, zagarniam… »
ShoutBox
  • Berele
  • 16/11/2024 11:56
  • Siema. Znalazłem strasznie fajną poetkę: [link] Co o niej sądzicie?
  • ajw
  • 01/11/2024 19:19
  • Miło Ciebie znów widzieć :)
  • Kushi
  • 31/10/2024 20:28
  • Lata mijają, a do tego miejsca ciągnie, aby wrócić chociaż na chwilę... może i wena wróci... dobrego wieczorku wszystkim zaczytanym :):)
  • Szymon K
  • 31/10/2024 06:56
  • Dziękuję, za zakwalifikowanie, moich szant ma komkurs. Może ktoś jeszcze się skusi, i coś napiszę.
  • Szymon K
  • 30/10/2024 12:35
  • Napisałem, szanty na konkurs, ale chciałem, jeszcze coś dodać. Można tak?
  • coca_monka
  • 18/10/2024 22:53
  • hej ;) już pędzę :) taka zabiegana jestem, że zapominam się promować ;)
  • Wiktor Orzel
  • 17/10/2024 08:39
  • Podeślij nam newsa o książce, wrzucimy na główną:)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:33
  • "Czterolistne konie" wyszły na początku września, może nawet gdzieś się wam rzuciły pod oczy ;)
  • coca_monka
  • 14/10/2024 19:32
  • Bonjour a tout le monde :) Dawno mnie tu nie było! Pośpieszam z radosną informacją, że można mnie zakupić papierowo :)
  • mike17
  • 10/10/2024 18:52
  • Widzę, że portalowe życie wre. To piękne uczucie. Każdy komentarz jest bezcenny. Piszmy je, bo ktoś na nie czeka :)
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty