Anilka - MANDRIK
Proza » Obyczajowe » Anilka
A A A

Budzik zadzwonił tak ostro, że podskoczyłem na łóżku.
Oczywiście zamierzałem natychmiast szpetnie zakląć, ale zatkałem sobie usta własną dłonią zerkając na leżącą obok Anilkę.
Usiadłem wolniutko widząc jej spokojne rysy i wystające z pod kołdry zaokrąglenia, trwałem wpatrzony w czerwone wargi, zaciskając dłoń na własnych ustach.
Budzik, tymczasem dzwonił podskakując na niewielkich nóżkach przesuwając się niebezpiecznie w kierunku czyhającej krawędzi, ostre dźwięki dzwoneczka biegały po pokoju jak oszalałe, odbijały się od ścian wpadając bezczelnie w moje uszy i cholera, nie pomyślałem, przepraszam, także w uszy Anilki.
Zerwałem się, by w kilku skokach pokonać odległość do nieczułej maszynki, chwyciłem pantofel i z całej siły uderzyłem w drgającą, srebrną czapeczkę.
Zaległa cisza, która jednoznacznie przypomniała mi o bezwstydnej nagości, więc natychmiast mimo wyraźnego zakłopotania, porwałem z oparcia krzesła wiszącą koszulę i błyskawicznie zmiąwszy w kulę, zasłoniłem to wszystko, co wydawało się niestosowne do pokazywania.
Przebiegłem pokój cicho i nieporadnie, starając się przez cały czas utrzymywać zmiętą koszulę we właściwym miejscu. Zerknąłem kilka razy w kierunku pokoju, gdzie została Anilka, co wywoływało przemykanie gorących dreszczy, biegających od czubka głowy, po miejsce osłonięte zmiętą koszulą.
- Nie, nie, nie – powtórzyłam szeptem, chociaż kropelki potu toczyły się uparcie z pomiędzy rozczochranych włosów – Tylko nie to, nie teraz, błagam Anilko, nie teraz – strofowałem sam siebie modulując głos nadzwyczaj błagalnie. I znowu zerknąłem na wymięte łóżko.
- Do kuchni – zdecydowałem głośniej i natychmiast zakryłem usta wolną dłonią – przepraszam Anilko, ale ja muszę zjeść śniadanie i wyjść do pracy. Ty zostaniesz w ciepłym łóżeczku, prawda? –
- Nie jestem zadowolona - odpowiedziałem cieniutkim szeptem.
- Anilko, nie zmuszaj mnie do podjęcia innej decyzji – jęknąłem własnym głosem.
- A jakiej, a jakiej? – zapytałem piskliwie.
- Takiej, co nie mieści się w głowie – odpowiedziałem swoim głosem.
- Jesteś niegrzeczny kiciu – zapiskałem.
- Ach ty bezduszna nęciaro. Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, więc to wykorzystujesz – mówiąc podszedłem do wiszących szafek i wolną ręką otworzyłem drewniane drzwiczki. – Dzisiaj będę miał ciężki dzień i wrócę trochę później – dokończyłem sięgając po szklankę.
- Znowu zostaniesz dłużej z sekretarką? – piskliwy głosik był trochę obrażony.
- Zazdrosna jesteś? – zapytałem własnym głosem – Nie mam zamiaru z nią dłużej zostawać niż trzeba, a ty uważaj, bo pękniesz z zazdrości jak stara dętka, cha, cha, cha -
Zaległa cisza. Wyjąłem szklankę z półki zapchanej herbatami, cukrem, solą, pieprzem i wszystkim, czym się da, postawiłem na jasnym blacie i sięgnąłem po czajnik. Trudno było wlać do jego wnętrza wodę z kranu, ponieważ miałem zajętą jedną rękę, która trzymała zmiętą koszulę, a drugą mogłem albo odkręcać kran, albo trzymać ucho czajnika.
W końcu złapałem czajnik wolną ręką, a pokrętło kranu zębami, nalałem wody, przekręciłem zębami zaworek i czajnik postawiłem na kuchence, pstryknąłem zapałkę i włączyłem gaz uważając, by płomyk nie sięgnął zmiętej koszuli.

Odetchnąłem z ulgą, kierując się w stronę łazienki.
- Czas na prysznic i ubranko – szepnąłem, mając olbrzymią ochotę, by zatrzeć dłonie z zadowolenia, ale w tym momencie przypomniałem sobie, że jedna z nich trzyma zmiętą koszulę zasłaniającą moje krocze.
Zrobiłem kilka kroków, ale znowu magnetyczne ciarki przeleciały od czubka głowy, aż po koniuszki palców u nóg.
- Nie dam rady – mruknął sam do siebie czując narastający ogień, pełen gryzącego dymu snującego się z pomiędzy zagięć koszuli wymiętoszonej, ale tkwiącej między nogami.
- Boże miłosierny – szepnąłem błagalnie – chroń mnie od tego diabła, tego szatana, który rozpala do temperatury około tysiąca stopni, ratuj od wybuchu, który niechybnie nastąpi i od wodospadu, który zaleje pokój po szczyty ścian.
Modlitwę mruczałem w kierunku sufitu mając nadzieję przeniknięcia próśb jeszcze wyżej, nawet ku niebu.

Potem przebiegłem w kierunku łazienki, niestety jakaś siła zatrzymała mnie i skręciła głowę w kierunku uchylonych drzwi sypialni.
W półmroku zobaczyłem wyraźne kształty Anilki, wystające idealnie krągłe ramię oraz fragment idealnej nogi.
Nie wytrzymywałem bo oddychałem co raz szybciej, pot toczył się gorącym strumieniem pryskając z pomiędzy rozwichrzonych włosów na czoło, oczy i uszy. Ledwie utrzymywałem zmiętą koszulę, niezrozumiałe i zupełnie niewyjaśnione moce odpychały ją od mojego krocza, napierałem więc rękoma by w końcu zdecydowanie doskoczyłem ściany i wpiłem się w mur przytulając do chłodnego tynku.
- Boże – chciałem krzyczeć, ale tylko szeptałem ze względu na sen Anilki.
Byłem gotowy upaść na kolana i żebrać łask, ale nie pozwalała na to moja pozycja niezbędna do utrzymania wymiętej koszuli między nogami.
- Boże, Boże! – powtarzałem dociskając biodra do ściany i niestety co raz bardziej odczuwając zbliżającą się klęskę.
Chłód tynku obniżał wprawdzie temperaturę ciała, ale gorączka tylko nieznacznie stłumiona i tak nie pozwalała ochłonąć rozpędzonej do szaleństwa krwi, przelewającej się w różnych kierunkach, raz uderzającej do głowy, raz w nogi, syczącej na żylnych zakrętach, nawet parzącej pachy. Tętent tysiąca koni rozlegał się w moich uszach, skronie pulsowały niebezpiecznie poruszając drgającymi i czerwonymi uszami.

Coś mnie pchało w kierunku sypialni, gdzie leżała Anilka, już wsuwałem stopę za próg pokoju, już dotykałem klamki drzwi oddzielających sypialnię od korytarzyka, kiedy nagle rozległ się gwizd, najpierw narastający, od spokojnego do niespokojnego, potem niepewnie wahający się czy piszczeć nadal, po chwili wybuchający zdwojonym krzykiem pary wyrywającej się z dziobka. Przeraźliwy wrzask czajnikowego gwizdka uderzył moje uszy dźwiękowym zgrzytem wirtuozowskiego koncertu w rozbudowanej harmonii przeraźliwego bólu, który z impetem postanowił zaatakować moje bębenki.

Zatrzymałem się w pół kroku i stałem chwilę otumaniony sytuacją, by ruszyć gwałtownie w przeciwnym kierunku zwykłym ślizgiem tuż przy ścianie, przywarty do chłodnego tynku.

W kuchni spotkałem wilgotną parę wydobywającą się z rozgwiżdżonego gardła czajnika.
Zgasiłem gaz i wolną ręką podniosłem parujące naczynie kierując bomblującą wodę wyciekającą z zakręconego aluminiowego nosa w kierunku szklanki, w której leżało kilkanaście listków zasuszonej herbaty. Najwyraźniej oczekiwały na zbawienny wrzątek dający im życie, które brązowiejąc przygotowywało napar do gotowości wypicia.

Poczułem spokój rozpływający się po kuchni chociaż nawet cisza przybrała kwaskowaty zapach zaparzanej herbaty.
Złapałem wolną ręką ucho naczynia i zbliżyłem do ust.
Rozgrzane szkło dotknęło dolnej wargi, potem zaczepnie górnej i kiedy przechyliłem całość, popłynął gorzko cierpki napój prosto na język, szczypnął skórę wysoką temperaturą musując zęby i potoczył się jeszcze głębiej aż do wywołania elektrycznych dreszczy takich, jakie biegały po mnie od czubka głowy po palce u nóg kiedy patrzyłem na Anilkę.

Zadzwonił telefon.
Znieruchomiałem nasłuchując i miałem nadzieję, że ten dźwięk był jedynie przesłyszeniem, ale niestety terkot powtórzył się.

Podskakując na palcach wybiegłem z kuchni, jedną ręką przytrzymując wymiętą koszulę zasłaniającą podbrzusze, a drugą przygotowując do uchwycenia słuchawki. Szklankę zostawiłem w kuchni.
W korytarzu, na małej szafeczce podskakiwał telefon wypluwając brzęczące dźwięki.
Złapałem słuchawkę, ale za nim przyłożyłem do ucha spojrzałem w kierunku sypialni, znajomy dreszcz przebiegł od czubka głowy do palca u nogi.
Wahałem się chwilę, czy porzucić nierozpoczętą rozmowę i wskoczyć do Anilki, czy też porozmawiać z dzwoniącym.
Kiedy odwracałem głowę, zauważyłem na stoliku malutką karteczkę, a na niej jedno słowo – „ wentyl”.

- Cholera! – zawołałem do siebie ze złością – Cholera, zupełnie zapomniałem. Jak mogłem? – tupałem nogami z ogromna złością na samego siebie. Ruchy były tak gwałtowne, że ledwie utrzymałem zmiętą koszulę. Machałem przy tym wolną dłonią, a w niej słuchawką telefoniczną.
- Do mnie tak brzydko mówisz ? – usłyszałem skrzeczący, znajomy głos.
Przestałem tupać nasłuchując. Pochyliłem się, by zajrzeć tu i ówdzie, nawet pod szafkę od telefonu. Nikogo tam nie było, a głos skrzeczał dalej.
- Dlaczego nie odpowiadasz? Czyżby cię zatkało?
Tego było za wiele.
- Gdzie się schowałaś mamusiu? Jak się masz?
- Dobrze synku, dobrze. – zaskrzeczało i wtedy zorientowałem się, że rozmówczyni jest w słuchawce telefonu.
- Anilka jest z Toba ?
- Oczywiście. Jest i teraz śpi, a ja muszę do pracy. Dlaczego mama dzwoni tak wcześnie?
- Pomyślałam, że wpadnę dzisiaj i chciałam ciebie uprzedzić. No a co, nie pasuje ci, synku?
- Będę w pracy nieco dłużej, właśnie dzisiaj mam to kwartalne zebranie.
- Wrócisz dopiero w nocy?
- Bardzo późnym popołudniem. Nie będę mógł wcześniej.
- Posiedzę z Anilką i poczekamy na ciebie.
- A jeżeli ona też wyjdzie?
- Nie chcesz się ze mną widzieć – stwierdziła z wyczuwalnym żalem.
- Ależ mamo.
- Od śmierci ojca, stale nie masz czasu. Nigdy nie śpieszyłeś z nim pogadać, a teraz go już nie ma.
- Ależ mamo.
- Oczywiście życie toczy się dalej. Obiecałeś mi przedstawić Anilkę. Obiecałeś, że ją poznam, że z nią porozmawiam, ale to wszystko tylko obiecanki.
- Mamo, pamiętam o tym .Mamo..
- Trudno synku .
- Wszystko poukładam, ale nie dzisiaj.
- Chyba coś udajesz z tą Anilką.
- Nie udaję mamo.
- Udajesz.
- Nie mamo.
Przez chwilę trwała cisza i w słuchawce i w pokoju, potem pękła od zaskrzeczenia.
- No to cześć.
- Cześć.


Położyłem słuchawkę na widełki.
Ruszyłem do łazienki, zmyć wszystkie problemy poranka.


Znowu zobaczyłem Anilkę.
Nieznajoma siła kazała odrzucić zmiętą koszulę, wykonałem podskoki podobne do ataku nosorożca, fuknąłem speszonym bykiem, pokopałem podłogę racicą by wyskoczyć do sypialni susem najdzikszego zająca.

- Jesteś czortem – zawyłem wgłębiając się w rozgrzane części wspaniałej Anilki, mózg wysyłał sygnały zielone, usta drgały w kolorze pachnącym czerwienią zachodzącego słońca, zdecydowane i szybkie ruchy wywoływały taniec podobny do oberka wygrywanego przez zupełnie pijaną kapelę. Dźwięki podskakiwały jak żywe.
Tańczyłem więc w dzikiej rozkoszy wyśpiewując najznakomitsze arie słynnych tenorów, ciągnąc nie tylko górne C, ale D i E i F , daleko aż do szczytowego napięcia strun głosowych pękających w finale na drobne kawałki, prawie od nasad.

Opadłem na łóżko dysząc ze szczęścia i zmęczenia.
- Anilko… szeptałem zamykając oczy - tyś aniołem w skórze diabła.

Wstałem, pobiegłem do łazienki, wziąłem prysznic, potem włożyłem garnitur, szybkie śniadanko i łyk kawy.
Już ruszałem do drzwi, ale chwilkę…

Wszedłem do sypialni, szybko wypuściłem powietrze z Anilki.
Zwinąłem ją dokładnie chowając wszystko do necessera.

Kiedy już wychodziłem, postanowiłem dokładnie sprawdzić czy zabrałem pompkę.
Tak na wszelki wypadek! Przecież zawsze uwielbiałem szybkie numerki..


K O N I E C

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
MANDRIK · dnia 27.09.2010 09:02 · Czytań: 1052 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 12
Komentarze
szara eminencja dnia 27.09.2010 09:26
To zasłanianie się jest takie... hmmm... trochę sztuczne, ale patrząc na zakończenie, dość sprytnie się wplata ;)

Błędy w oczy mi się nie rzuciły, więc ich nie wyszczególnię.
Miladora dnia 27.09.2010 10:01
Parę miesięcy temu Ipiranga opublikowała tekst oparty na podobnym pomyśle. Nie, nie obwiniam Cię o żaden plagiat. Chcę tylko powiedzieć, że jej tekst był rzeczywiście czymś, co dawało do myślenia, a Twój niestety jest przerysowany od początku do końca.
Dla mnie niewiarygodny, ponieważ reakcje bohatera są nieadekwatne do sytuacji. I w zasadzie tekst przewidywalny niemal od początku.
Nieadekwatne, bo kto (na przykład) biega po własnym mieszkaniu zasłaniając bez przerwy koszulą krocze? Tak to w dodatku podkreślałeś, jakby od tego zależało życie bohatera. ;)
Nie. Stanowczo nie wzięło mnie Twoje opowiadanie. Zabrakło w nim finezji i głębi. Po prostu źle to rozegrałeś i wyszła dość nieudolna groteska, a nie tekst psychologiczny.

Pozdrawiam
mandragoraa dnia 27.09.2010 12:06
Spodziewałam się czegoś innego, dlatego koniec opowiadania bardzo mnie rozczarował. Miałam nadzieję, że bohater ma wyimaginowaną kochankę, albo, co lepsze, jego dziewczyna leży martwa w jego pościeli (wcześniej przez niego zamordowana). Dmuchana lala w ogóle do mnie nie przemawia. Wyszło trochę żałośnie.

Piszesz dobrze, bez większych błędów, wystarczy tylko dobry pomysł ;)

Pozdrawiam.
Usunięty dnia 27.09.2010 13:02
W mojej wyobraźni również kłóci się ze zdrowym rozsądkiem bieganie ze ściśle zasłoniętym kroczem nawet, gdyby Anilka była partnerką z krwi i kości. Wtedy nawet wprost przeciwnie - celowo bym się nie zasłaniał kusząc do kolejnego numerku tym bardziej, że jak wynika z bojowego nastawienia bohatera, nie miał czego się wstydzić.
Zastanowił mnie jeden szczegół techniczny cyt: "zawyłem wgłębiając się w rozgrzane części wspaniałej Anilki".
Czy warsztacik był w jakiś sposób podgrzewany? Pytam na wypadek, gdyby zaistniała potrzeba przygruchania podobnej partnerki.
Natomiast styl, w jakim napisany jest tekst - pasuje mi. Pozdrowienia.:smilewinkgrin:
przyroda dnia 27.09.2010 20:50
Bardzo irytujący...wciąż powtarzający się motyw "zmiętej koszuli"...jeżeli to celowe...to wku...jące:rol:...a co do bohatera...też wku...jąco - infantylny...
Wasinka dnia 27.09.2010 20:57
Hmm... Czytałam, czytałam... i spodziwałam się bardziej zakręconego tekstu. Bardziej "psychicznego", jeśli można się tak wyrazić... A tu biegające przyrodzenie przybrane w zmiętą koszulę... (myślałam, że w końcu objawi mi się celowość powtarzalności tego zabiegu). I gumowa lala. Szkoda.
Ogólnie czyta się gładko, są potknięcia, ale ma się wrażenie, że pisanie nie sprawia Ci trudności.
Pozdrawiam.

P.S. Myślniki PO wypowiedziach nadal Ci się zdarzają (nie wspominam już nawet o poprzednich niepoprawionych tekstach...).
Jack the Nipper dnia 27.09.2010 21:32
Cytat:
wystające z pod kołdry


spod

Cytat:
powtórzyłam szeptem, chociaż


powtórzyłAM? kto to mówi?

Cytat:
się z pomiędzy


spomiędzy

Cytat:
- Anilka jest z Toba ?


tobą – z małej litery, bo to dialog

Cytat:
- Mamo, pamiętam o tym .Mamo..
- Trudno synku .


zasady interpunkcji koniecznie do przypomnienia

Dobre. Uśmiechnąłem się, odprężyłem, jest ok. Cudów się nie spodziewałem.
MANDRIK dnia 07.10.2010 21:44
MANDRIK dnia 07.10.2010 21:46
MANDRIK dnia 19.10.2010 23:37
MANDRIK dnia 03.11.2010 17:26
MANDRIK dnia 03.11.2010 17:26
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty