Los z potarganym włosem - Krystyna Habrat
Proza » Obyczajowe » Los z potarganym włosem
A A A

LOS Z POTARGANYM WŁOSEM

Z wieczora przeraźliwa igiełka od zęba zaczęła podstępnie wwiercać się w mą świadomość. Ból jeszcze nie był wyraźny. Zanikał, ilekroć skupiałam na nim uwagę, ale ząb jakby nabrzmiewał. Coś wokół niego narastało, niepokoiło. Zażyłam na wszelki wypadek tabletkę, a rano zatelefonowałam do gabinetu dentysty. Telefon odebrała pielęgniarka. Długo się certowała. W końcu łaskawym tonem wyraziła zgodę, żebym przyszła po południu.

Kiedy się zjawiłam, w poczekalni siedziało zaledwie pięć osób. Usiadłam ostatnia w rzędzie krzeseł, jak wskazywała kolejka, i wyciągnęłam książkę do czytania. Niedługo dane mi było skupić się na lekturze, bo szybko zapadł zmierzch, a poczekalnię rozjaśniały jedynie trzy podłużne jarzeniówki uczepione wysoko sufitu. Z pozostałych zwisały druty. Nachylałam książkę w stronę wątłego blasku. Nie znoszę pustego czekania. Wolę marnować oczy niż życie.
Podnosiłam wzrok na każdy ruch w poczekalni. Z dwóch stron dochodziły do niej korytarze, co przypominało fragment układu trawiennego, gdzie poczekalnia stanowiła wątrobę. Brakowało tylko porządku w dopływie z korytarzy nowych pacjentów. Przybywali raz z prawa, raz z lewa i zajmowali kolejne krzesła. Wcześniejsi drzemali z otwartymi oczami. Czasem zamieniali szeptem kilka słów i cichli.
Koło drzwi gabinetu dentysty zaczął krążyć, jak uparta osa, mężczyzna o wyglądzie cierpiącego na wrzód żołądka. Pielęgniarka uchyliła drzwi i skinęła na niego. Wszyscy oniemieli. Przyszedł najpóźniej, a już go wezwano?!
Niewidoczny, bo za ścianą, lewy korytarz wypełnił się nagle trzaskiem kroków. Ktoś zbliżał się energicznie. Z tym głośnym werblem wtargnęła wielka i gruba niewiasta z nie-
modnym kokiem na głowie. Za rękę trzymała małego chłopca. Nie spojrzała na czekających. Kierowała się prosto na gabinet. Otworzyła ostrożnie drzwi i z progu wykrzyknęła gromkie: dzień dobry. Zachwiała się, jakby do odwrotu, ale widocznie zachęcona weszła tam. Inni czekali dalej. Mężczyzna wezwany bez kolejki wymknął się stamtąd po półgodzinie chyłkiem i nie patrząc nikomu w oczy zniknął. Olbrzymka z wnuczkiem okupowała gabinet dobrą godzinę. Przez ten czas nagromadziło się czekających. Krążyli niecierpliwie pod drzwiami. Udawali, że nie dostrzegają kolejki w rzędzie krzeseł. Czatowali u progu gabinetu i zaglądali natarczywie głodnym wzrokiem, ile razy pojawiła się tam smuga światła. Najbardziej nerwowo podrygiwał niski mężczyzna, choć dopiero co się pojawił. Kręcił się tam i z powrotem. Wywijał uwieszoną u ręki saszetką. Podrywał się i wyciągał szyję ponad innych na widok pielęgniarki wysuwającej czubek głowy. Wreszcie ukazała się cała. Była chuda, szara, a na głowie sterczały jej w nieładzie kosmyki trwałej. Krytycznym okiem zlustrowała przedpole. Podbiegali ku niej i ci z kolejki. Zaczęli protestować, że przyjmuje innych bez ładu i składu. Wszyscy, jeden przez drugiego, dopytywali, kiedy będą przyjęci. Niektórzy przybierali groźny ton.
- Czekać! - orzekła wspaniałomyślnie.
- Czekać, czekać - powtarzała każdemu.
Sama zaniepokojona zaczęłam się dopytywać. Pomimo telefonicznego uzgodnienia nie byłam na dziś zapisana. Niby ból zęba był powodem wystarczającym do przyjęcia, ale tu wszystko się kręciło. Ci bez kolejki panoszyli się bezczelnie. Sprawy zdawały się przybierać zły obrót.
Czekać! - usłyszałam w odpowiedzi i białe drzwi się zamknęły.
Schowałam książkę. Zrobiło się zbyt ciemno. Jarzeniówki bielały księżycowo. Ze spódnicy siedzącej obok dziewczyny rozbiegły się malowane fioletowe pawie. Zapatrzyłam się w nie, jak rozkładały wachlarze ogonów, to znów ciągnęły je za sobą, niczym tren. I wielokrotniały majestatycznie spojrzeniami nieprawdziwych ogonich oczu.
Traciłam tak poczucie rzeczywistości, pogrążone doszczętnie w bezsensie neurozy czekania. Zabrakło mi nawet ochoty do rozmowy. Z rezygnacją patrzyłam, jak pielęgniarka wychyla się zza drzwi i nie zważając na kolejność wskazuje palcem upatrzoną osobę. Niski pan dawno już sobie poszedł załatwiony. Podobnie inni, uśmiechnięci znacząco do pielęgniarki. Czekający, dotąd potulni, zaczynali coraz głośniej szumieć
o bałaganie i niesprawiedliwości. Byli to pewnie ludzie cisi
i nieśmiali, przyzwyczajeni do pokornego wyczekiwania nieraz pod czyimiś drzwiami. Dlatego długo znosili to, co dziś się tu działo, ale w końcu przekroczyło to granice ich wytrzymałości. Protest nabierał siły.
- Wszędzie bywają uprzywilejowani! - wykrzykiwano.
- Te przywileje doprowadziły kiedyś kraj do zguby.
- Najwyższy czas z tym skończyć!
Wszyscy teraz napierali na drzwi, bo stamtąd pielęgniarka wybierała najczęściej. Na widok ich zwartego kręgu wrzasnęła:
- Co jest?! Odsunąć się! I czekać!
Skrzywiona groźnie zmieniła po chwili grymas w coś przypominającego uśmiech, adresowany do kogoś tam w tłumie. Domyślano się zaraz, kto następny przekroczy wymarzone drzwi. Pominięci zmuszeni zostali do odwrotu. Niektórzy pozostali, trzymając twarz w pogotowiu na przypochlebny uśmiech, gdy tylko biała postać w drzwiach się pojawi. Inni zniechęceni opadli ciężko w rząd krzeseł. Usiadłam i ja, ale nie mogłam usiedzieć. Szarpało mną zdenerwowanie.
Nagle irracjonalna sytuacja w mrocznej poczekalni wydała mi się sceną z jakiejś przypowieści. Pielęgniarka z potarganą fryzurą była tu Losem. Decydowała, co się z kim stanie. Od niej wszystko tu zależało. Wybierała zatem według swojego widzimisię i grała ważniarę. A niewidoczna jeszcze z poczekalni dentystka była Spełnieniem. Ale załatwiała tych, których podsuwała jej Los.
- Czekać. Czekać! - pokrzykiwała Los, wybierając sobie następnych całkiem bez sensu.
Nienawidzę czekania. Nie tylko dlatego, że marnuje się tak bezowocnie czas, zamiast wykorzystać go mądrzej. Nie dowierzam tej mądrości Wschodu, zapewniającej, że do tego, co potrafi czekać wszystko przyjdzie na czas. Przecież gdybym już została przyjęta, skończyłby się ćmiący na nowo ból zęba. Piłabym już w domu herbatę, kończąc zaczętą tu lekturę.
Zawsze byłam straszliwie niecierpliwa. Niejedno przez to zniszczyłam, ale też pewnie dlatego, bywam, jak na złość, skazana na dłuższe oczekiwania niż inni. Napisałam nawet opowiadanie o rodzącej się w beznadziejnym czekaniu neurozie. Pochwalił je pewien autorytet, lecz do druku wskazał inne. Natomiast drugi orzekł, iż czekać tak to nielogiczne, lepiej działać. Pierwszy nie mówił tak autorytatywnie, a ten jeszcze młody. Obce mu pewnie neurasteniczne nastroje i ma zdrowe zęby, skoro nie zaznał męczarń poczekalnianych. Gdyby był na takowe kiedy skazany, rozumiałby czekanie. Ciekawe, co by mi na moje czekanie doradził. Czy zamiast wyczekiwać w nieskończoność obiecanego druku, recenzji, odpowiedzi mam rzucić pisanie? Ale rezygnacja jest przeciwieństwem działania.
I w poczekalni dentysty muszę dziś czekać, bo nie byłam wpisana wcześniej do księgi pielęgniarki. A czy w życiu zostałam umieszczona w Księgach Talentów? Gdyby to wiedzieć...
Tutaj, jak zdobędę się na cierpliwość, panna Los wpuści mnie wreszcie przed oblicza Spełnienia z wiertarką. I naniesie moje nazwisko w swą księgę, lecz kto ma pieczę nad Księgą Talentów? I czego Mu trzeba?
Siedząca obok mnie dziewczyna zastygła w rezygnacji z głową pochyloną nad spódnicą z pawiami. Patrzyły złośliwie tysiącami oczu. Nieprzystępne i dumne. Nagle w senność wdarł się krzyk:
-Tego już za wiele! - krzyczała kobieta, przybyła długo po mnie. - My czekamy, a pani wybiera sobie kogo chce!
- Pokazuje tak swą władzę - uzupełnił ktoś inny.
- No, komu się za bardzo śpieszy, wejdzie ostatni - wysepleniła zjadliwie Los.
- Wariatka! - odkrzyknięto.
- Skandal! Nonsens!
Ja milczałam. Wykrzywiłam się tylko porozumiewawczo do pawi. Te, nierealne, wiedziały pewnie, że Los nie może być sprawiedliwy. Przecież jego jedyną logiką jest złośliwa przewrotność! Mówi się nawet, że portki dostaje ten, kto nie ma już siedzenia. I starannie obkuty uczeń, kiedy zależy mu na najlepszym stopniu, dostaje gorszy niż zwykle, bo akurat przejęty tym plącze się przy odpowiedzi i zapomina. Wszystko jak na złość. I kto kocha za bardzo, podobno zwykle przegrywa. Nawet w Biblii powiedziane, że ostatni będą pierwszymi. Kto ma będzie mu dodane, a kto nie ma będzie mu zabrane. A bogaczowi z przysłowia byk się cieli, gdy biedny dostaje wszędzie po zębach.
Tutejsza Los powiedziała też coś w tym sensie: komu się za bardzo spieszy, wejdzie ostatni.
Nauka zna dobrze to prawo paradoksu. Dwa mówiące o tym zwą się prawami Yerkese-Dodsona. Tylko nie trąbi się o tym zanadto. Przestano by wówczas marzyć, starać się, może pisać wiersze i kochać. Wszystko zniweczyłaby rozsądna obojętność.
Zatem przekorny los jest po prostu wariatem. Zwariowany jak ta tutaj, co w tym momencie cofa się zatrwożona pod naporem protestującego tłumu w poczekalni. Próbuje skryć się za drzwi, ale ktoś wkłada w szparę nogę. Dalej więc się wyzywają, przepychają, wrzeszczą, potrącają.
- Czas zrobić z tym porządek! - fruwają postulaty.
- Musi być jakaś sprawiedliwość.
- Weźmy się za nich! No, dalej... Precz stąd, głupia.
Na ten rwetes wychyla się z gabinetu Spełnienie. Nieziemska. Wysoka i piękna. W ręku trzyma kleszcze.
- Proszę się uspokoić - mówi niegłośno, lecz stanowczo. To natychmiast skutkuje. Odsuwają się. Ich bunt był
jedynie wyrazem rozpaczy. A zarazem przegraną, bo odtąd nie mają tu na co czekać, Los weźmie odwet. Odchodzą więc. Jedni z podniesioną głową. Dopiekli tej babie ile wlezie. Inni cofają się w pełni rezygnacji. Reszta poddaje się dalszej niewoli czekania. Ja z nimi, przekonana, że los nie ma logiki. Musi być niesprawiedliwy, bo jest wariatem. Dlatego również nie uda mi się napisać naprawdę dobrego opowiadania. Szkoda marzyć.
Krystyna Habrat

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystyna Habrat · dnia 05.10.2010 09:07 · Czytań: 1079 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 11
Komentarze
Wasinka dnia 05.10.2010 11:56
Cudny tytuł, Sokole. I przyznam, że innej treści się po nim spodziewałam :)
Przygnębiający obrazek się tu wyłania, z przygnębiającym jeszcze bardziej przesłaniem...
Wolę marnować oczy niż życie - bardzo trafne stwierdzenie. I ogólnie w opowiadaniu zawarłaś sporo zgrabnych, prawdziwych myśli-perełek. Np. o paradoksalności losu. Sporo tu jednak rozczarowania...
Ciekawe porównania wyłuskałaś.
Pozdrawiam serdecznie.
JaneE dnia 05.10.2010 13:18
Smutno się jakoś zrobiło. Może los nie jest jednak aż tak zły, może kieruje się logiką, której jedynie my nie rozumiemy.
Przecież nie zawsze jest tak, że nie dostajemy tego czego pragniemy. Czasem wyciąga ręce właśnie do nas, obdarowując niespodziewanym szczęściem. Wierzę w to... i mam na to dowody :)

Mimo przygnębiającej treści, stylistycznie bardzo ładnie ( jak zwykle :))

Pozdrawiam ciepło
Elwira dnia 05.10.2010 14:42
Smutne to, ale bardzo prawdziwe. Niestety, w kolejce ludzi dużo, a paluch przeznaczenia nie musi wskazać na nas. I nie pomogą awantury, ładne ciuszki, nawet podlizywanie się nie zawsze skutkuje. Chociaż ono często ma decydujące znaczenie. Pozostaje pytanie, czy lepiej zatracić siebie, czy walczyć o siebie? Czy warto zabiegać o wpis do Księgi Talentów? Uznany talent nie zawsze znaczy talent prawdziwy. Wielu jest takich, którzy mają talent bez rozgłosu i gdyby paluch wskazał na nich, osiągnęliby większy sukces bez wpisu, niż inni z wpisem.
Łatwo jest nie napisać dobrego opowiadania, trudniej je napisać i nie zginąć w tłumie.

W tekście znalazłam kilka zdaniowych perełek wartych zapamiętania.
Pozdrawiam.
Jack the Nipper dnia 05.10.2010 21:02
Cytat:
mężczyzna o wyglądzie cierpiącego na wrzód żołądka.


jakoś niezgrabnie
sugestia: wyglądający, jakby cierpiał na

Cytat:
się tam smuga światła. Najbardziej nerwowo podrygiwał niski mężczyzna, choć dopiero co się pojawił. Kręcił się tam i z powrotem. Wywijał uwieszoną u ręki saszetką. Podrywał się i wyciągał szyję ponad innych na widok pielęgniarki wysuwającej czubek głowy. Wreszcie ukazała się


5 x się

Cytat:
się kręciło. Ci bez kolejki panoszyli się bezczelnie. Sprawy zdawały się przybierać zły obrót.
Czekać! - usłyszałam w odpowiedzi i białe drzwi się zamknęły.
Schowałam książkę. Zrobiło się zbyt ciemno. Jarzeniówki bielały księżycowo. Ze spódnicy siedzącej obok dziewczyny rozbiegły się malowane fioletowe pawie. Zapatrzyłam się


7 x się

Od pewnego momentu zaczęło mnie zastanawiać ile czasu upłynęło od przyjścia bohaterki do dentysty. Wspomniane jest, że jeden pacjent siedział w gabinecie pół godziny, a gruba pacjentka godzinę. Chyba strasznie długo przyszło bohaterce czekać, o wiele za długo. Biorąc pod uwagę, ze leczenie zęba to nie mierzenie ciśnienia, ta opowieść nie trzyma się ram czasowych.
To jedyna uwaga, którą łatwo wyeliminować, wtrącając uwagi o krótkich wizytach.
Bo przenieśc akcji w inne miejsce nie można – takie sceny jako zywo dzieją się pod gabinetami lekarskimi i zostały tutaj pieknie opisane.
Miladora dnia 06.10.2010 14:50
Spóźniłam się? ;) Chyba jeszcze nie...

- fragment układu trawiennego, gdzie poczekalnia stanowiła - w którym poczekalnia...

- Brakowało tylko porządku w dopływie z korytarzy nowych pacjentów. - sugeruję zmianę szyku:
- Brakowało tylko porządku w dopływie nowych pacjentów z korytarzy.

- Koło drzwi gabinetu dentysty - obok drzwi

- mężczyzna o wyglądzie cierpiącego na wrzód żołądka (hipochondryka).

- gruba niewiasta z nie-
modnym kokiem na głowie. - wyrównaj tekst

- Kierowała się prosto na gabinet. - w stronę gabinetu

- wykrzyknęła gromkie: dzień dobry. - gromkie: "Dzień dobry".

- Zachwiała się, jakby do odwrotu, ale widocznie zachęcona weszła tam. - do stylistycznej poprawki

- Inni czekali dalej. - nadal

- Mężczyzna wezwany bez kolejki wymknął się stamtąd po półgodzinie chyłkiem i(,)nie patrząc nikomu w oczy(,) zniknął. - stamtąd? z gabinetu - wymknął się chyłkiem z gabinetu i... Zniknął? Zniknął za drzwiami.

- Przez ten czas nagromadziło się (wielu) czekających.

- zaglądali natarczywie głodnym wzrokiem, ile razy pojawiła się tam smuga światła. - ilekroć pojawiła się

- na widok pielęgniarki(,) wysuwającej - w tym fragmencie masz sporo "się"

- Podbiegali ku niej i ci z kolejki. - podbiegli

- Sama zaniepokojona zaczęłam się dopytywać. - sugestia:
- Zaniepokojona, zaczęłam się także dopytywać.

- Ze spódnicy siedzącej obok dziewczyny rozbiegły się malowane fioletowe pawie. - rozbiegały

- za sobą, niczym tren. - na moje oko bez przecinka

- Niski pan dawno już sobie poszedł (załatwiony). - do kosza

- Podobnie inni, uśmiechnięci znacząco do pielęgniarki. - uśmiechając się znacząco do

- głośniej szumieć
o bałaganie i niesprawiedliwości. Byli to pewnie ludzie cisi
i nieśmiali, przyzwyczajeni do pokornego - wyrównaj linijki

- znosili to, co dziś się tu działo, (ale) w końcu przekroczyło to - zmień "ale" na "choć"

- Wszyscy teraz napierali na drzwi, bo stamtąd (właśnie) pielęgniarka wybierała najczęściej.

- Domyślano się zaraz, - domyślono

- była tu Losem. Decydowała, co się z kim stanie. Od niej wszystko (tu) zależało. - do kosza

- Czekać. Czekać! - pokrzykiwała Los, - dałabym "Los"

- iż czekać tak(,) to nielogiczne,

- Pierwszy nie mówił tak autorytatywnie, a ten jeszcze młody. - ???

- Nawet w Biblii powiedziane, że - powiedziano albo powiedziane jest

- Kto ma (-) będzie mu dodane, a kto nie ma (-) będzie mu zabrane.

- Tutejsza Los powiedziała - "Los"

- w tym sensie: komu się za bardzo spieszy, wejdzie ostatni. - to cytat:
w tym sensie: "Komu się za bardzo spieszy, wejdzie ostatni".

- Dwa(,) mówiące o tym(,) zwą się prawami

- Dwa mówiące o tym zwą się prawami Yerkese-Dodsona. Tylko nie trąbi się o tym

- Zatem przekorny (L)os jest po prostu wariatem. Zwariowany(,) jak ta tutaj,

- Próbuje skryć się za drzwi, - za drzwiami

- z gabinetu Spełnienie. - "Spełnienie"

- Ich bunt był
jedynie wyrazem rozpaczy. - wyrównaj

- Dopiekli tej babie(,) ile wlezie.

- przekonana, że (L)os nie ma logiki.


Cytat:
Dlatego również nie uda mi się napisać naprawdę dobrego opowiadania.


E, tam... :D A właśnie że Ci się udało. ;)

Bardzo dobre opowiadanie, Sokolko. Mądre, trafne i bystre spostrzeżenia.
Takie "coś" nazywa się "życie na gorąco". ;)

Buźki :D
Bardzki dnia 06.10.2010 17:38
Jakby na przekór losowi bardzo dobre opowiadanie .:)Umiejętnie splątane w jedno: sceny z poczekalni i myśli autora. Doskonały duet. No cóż , to prawda pani doktor Melpomene bywa dla nas czasami okrutna:(, ale my i tak mamy na nią swoje sposoby;)
Izolda dnia 07.10.2010 19:51
Miejsce akcji wybrałaś doskonale, większość ludzi boi się dentysty, ale nikt nie może uniknąć spotkania z nim. To coś nieuchronnego, całkiem jak los. Bardzo dobre opowiadanie, przy drugim czytaniu zwróciłam uwagę na jeszcze więcej odniesień.
Wyławam zawsze u Ciebie obserwacje, które mówią więcej niż widać na pierwszy rzut oka.
Tym razem na wędkę wzięłam:

„Niektórzy pozostali, trzymając twarz w pogotowiu na przypochlebny uśmiech, gdy tylko biała postać w drzwiach się pojawi. Inni zniechęceni opadli ciężko w rząd krzeseł.”

„Podobnie inni, uśmiechnięci znacząco do pielęgniarki. Czekający, dotąd potulni, zaczynali coraz głośniej szumieć o bałaganie i niesprawiedliwości. Byli to pewnie ludzie cisi
i nieśmiali, przyzwyczajeni do pokornego wyczekiwania nieraz pod czyimiś drzwiami.”


I tak myślę, że znacząco uśmiechać się nie polecam, bo los lepiej obłaskawiać uśmiechem szczerym, bez podtekstów. :D
Krystyna Habrat dnia 10.10.2010 12:51
Dziękuję kochani. Z obszerności komentarzy widzę, że jesteście bardziej surowi niż korektor zasłużonego czasopisma "Zwierciadło" - wtedy jeszcze dla kobiet o wyższych aspiracjach.
Wybaczcie, że nie odczytam na razie uwag, bo jestem świeżo po operacji oka i jeszcze z bliska nie widzę. 6 tygodni ma się goić. To piszę tak trochę po omacku. Ale z kilkudniowego pobytu w klinice wyniosłam kilka pomysłów na opowiadania. Nasłuchałam się. Nic więc straconego.
Dziękuję i pozdrawiam. KH.
green dnia 16.10.2010 14:51
Żeby Sokółko nie męczyć Twojego wzroku napiszę tylko, że byłam i bardzo mi się podobało :)

Szybkiego powrotu do zdrowia.

Pozdrawiam.
Krystyna Habrat dnia 18.10.2010 11:22
I ja króciutko: Green - bardzo dziękuję.
Wszystkie komentarze przestudiuję później - może już za 5 tygodni - i wyciągnę wnioski co do zmian w tekście.
Jeszcze raz wszystkim serdecznie dziękuję.
puma81 dnia 25.03.2013 10:03 Ocena: Świetne!
Bardzo mi się podobało:)
Odnalazłam w bohaterce sporą część siebie. Podobnie jak ona mam wrażenie, że Los to wariat, a ja czekam w kolejce, która tak naprawdę wcale kolejką nie jest.
Polubiłam wizyty w Twoim świecie.
Pozdrawiam serdecznie:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty