szedł sam.
łatwiej było samemu.
iść przez ten świat,
przetaczać się przez labirynt
betonowych płyt i ażurowych
latarni.
skakał przez kałuże,
tańczył przed szybą
z odbiciem pięknej kobiety,
której się wstydził.
sam.
ciągle sam.
nie mówili nic,
nie unosili się,
gdy wpadał nagle
i znikał równie szybko.
tylko jego chód
wywoływał uśmiech,
na twarzach ludzi,
których mijał.
jego skoki przez kałuże
i taniec w ramach
zamknięty.
kroki, które nie skrywały
żadnych tajemnic.
palce, którymi trzymał się
kurczowo ołówka
i wymiętego zeszytu.
gdy siadał na ławce,
nie zastanawiali się
i nie przystawali.
czas naglił.
a on odwijał powoli kanapkę,
zaczerpywał świeżego oddechu
i z lekkością gołębiego piórka,
unosił się ponad te labirynty i
mury,
samotnie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
zar mar · dnia 21.10.2010 05:31 · Czytań: 872 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: