Znam
Wesele, znam
Fargo, polecanego nie widziałam – tyle najkonieczniej o perspektywie. A jako jej dopełnienie, może przydatne: recenzja ani mi się podoba, ani nie podoba, ponieważ w ogóle rzadko chce mi się tymi kategoriami myśleć o czymkolwiek. Mogę natomiast powiedzieć, co się działo, kiedy czytałam.
Cytat:
Witajcie, drodzy Czytelnicy! Dziś chciałbym Wam zaproponować do obejrzenia film. „Dom zły”, czyli połączenie czarnej komedii i czarnego kryminału. Film, który mną wstrząsnął i o którym pamiętam, mimo, że nie oglądam go w kółko.
- bezpośredni zwrot powitalny oraz "dziś" na początku zdania, czyli wyraźnie akcentowane. Zasugerowały program cykliczny: skoro "dziś" konferansjer anonsuje obraz ekranowy, we wczorajszym odcinku może proponował najświeższą płytę kontratenora Fistaszka, a przedwczoraj wycieczkę do Wieliczki;
- powitanie w liczbie mnogiej. Czytam sama, przy własnym kompie. Po "Czytelnicy", zaczęłam się rozglądać, czy wokół czarnego biurka nie rozsiadły się może moje kopie. Albo może przyszli jacyś ludzie i cichcem rozstawili krzesełka – autor-wieszcz przewidział towarzystwo-masową publiczność w moim pokoju, a ja nie;
- "film do obejrzenia". Intrygujące. Zaczęłam się zastanawiać, do czego jeszcze taki film by się nadał, co mnie bardzo skutecznie na dłuższy czas oderwało od recenzji. Aż do chichotów, kiedy sobie wyświetlałam rozmaite możliwości;
- o innych wątpliwościach, które może budzić akapit, wspomniano we wcześniejszych komentach.
Cytat:
Najpierw kilka słów o tym, dlaczego nie poszedłem na niego do kina, gdy był wprowadzany na ekrany i reklamowany, czyli blisko rok temu (wrzesień/listopad 2009). Zniechęciły mnie do tego recenzje i głosy krytyków. Entuzjastyczne zresztą.
- zadumałam się dość głęboko nad tym, co mogą znaczyć słowa "potrzebny" i "niepotrzebny", ale w odniesieniu do słów
No bo gdyby tak, dajmy na to, fragment brzmiał:
-> Nie poszedłem do kina blisko rok temu, gdy zniechęciły mnie do filmu entuzjastyczne recenzje i głosy krytyków.
?
Z trzydziestu pięciu wyrazów robi się siedemnaście, a jakoś dziwnie mam wrażenie, że nadal wiem to samo. Czysta magia.
Pamiętam inne Twoje teksty, i Ty chyba w ogóle, częściej, dość szczodrze sypiesz słowami, trochę jak bogacz, gdy rozrzuca grosze w tłum; między innymi przez tę pamięć też tutaj testowo wrzuciłam sobie parę oryginalnych i przeredagowanych fragmentów w plik ze statystyką.
Taka obfitość słów może skutecznie rozpraszać uwagę czytelnika: czytamczytamiczytamiczytam, a info przybywa w tempie żółwia w agonii; to mogłoby też nieźle rozzłościć kogoś bardziej skłonnego do żywiołowych reakcji niż ja; mnie tylko rozbawiło.
Cytat:
Po prostu zalew słów, ale między nimi brak wskazania na emocje, które kotłują się w widzu po obejrzeniu filmu. Za to mnóstwo filozoficznych i historycznych dygresji, przy fabule prostej, zdawało by się, jak przysłowiowa budowa cepa – zbrodnia i śledztwo. Od razu zrodziło się we mnie podejrzenie, że coś jest nie tak. Troszkę to wrażenie topniało, gdy ten czy ów znajomy mówił, że film jest super. Ale nie stopniało do końca, bo nikt nie potrafił mi jasno powiedzieć, co takiego jest w nim „super”.
- "po prostu zalew słów". Jeśli sam na niego reagujesz zniechęceniem, czemu także sam wrzucasz do zalewu innych?
- "brak wskazania na emocje". Intrygujące. Na co mi emocje recenzenta i/lub widza, kiedy przedmiotem uwagi ma być przede wszystkim recenzowany tekst kultury, a nie recenzent i/lub widz? To nie recenzenta czy widza mam, zdaje się, obejrzeć, tylko film;
- "przysłowiowa budowa cepa". Wiem, że "przysłowiowa", również bez "przysłowiowej";
- logika w urywku też zaciekawiła: gdyby ktoś mi powiedział, że z filmu może wykiełkować
mnóstwo filozoficznych i historycznych dygresji, chyba raczej poszłabym na niego chętniej niż na taki, z którego wynika
budowa cepa.
Mogłabym dalej, ale jeśli będę gadać, na końcu zapomnisz, o czym mówiłam na początku. A tego bym nie chciała. Dlatego powiem już
dobrego.
[i znikła za zakrętem netowej ulicy]
p.s. [zawróciła na chwilę, mając nadzieję, że to nie jest zawracanie Wisły kijem] Mnie się wydaje, że Ty masz sporo do powiedzenia. Tylko że milczysz bez odpowiednich narzędzi językowych. Rzetelna, wytrwała praca nad szlifem dla myśli w Twoim wypadku to zadanie po prostu najważniejsze: dopiero kiedy wypracujesz sobie język, Twoje skarby sezamu będą mogły tak rozbłysnąć, jak na to zasługują.
Chętnie, cierpliwie poczekam, aż znajdziesz mowę, która pogodzi Twoje cele i ochoty z mniej krętymi drogami do czytelnika.
[znikła całkiem]