Wolność - stokrotka7
Proza » Długie Opowiadania » Wolność
A A A

*** WOLNOŚĆ ***

cz. I
W łonie matki byłam pasożytem. Drążącym każdą jej cząstkę ciała, każdy nerw, każdą myśl. Bardzo chciała się mnie pozbyć. Zabrakło jej odwagi, ale jest jeszcze aborcja bez skalpela – emocjonalna, rozłożona na lata.
Jej depresja poporodowa po kilku miesiącach pozornie minęła, zabrała mnie wtedy ze szpitala do domu. Tak naprawdę, ta depresja nie minęła nigdy.
„ Zapaskudziłaś mi życie” - często cedziła opuchnięta od łez. Początkowo próbowałam ją tulić i przepraszać, ale odpychała mnie. Nie miałam szans na odkupienie win.
Nie rozumiałam słów, byłam za mała, ale czułam, że to źle, że jestem - każdą cząstką mego ciała, każdym nerwem, każdą myślą.
Kabel od żelazka, którym mnie biła był w czarno-białe prążki. Widzę go jak dziś. Znowu nie udało mi się ułożyć sweterka, zaścielić łóżka, ale wierzyłam, że jutro się uda...
Z każdym dniem bardziej nie lubiłam siebie. Ale kochałam swoją matkę.
Każde dziecko kocha matkę. Bo przecież miłość jest tym, co łączy nas z rzeczywistością. Dlatego dziecko prędzej znienawidzi siebie, niż matkę. Zaiste nikt nie chce być niczyim. Zresztą, to nie była jej wina...
Z grubsza normalny dom, jakich wiele. Posprzątane. Przede wszystkim posprzątane, ugotowane. Własny pokój. Nie miałam prawa się skarżyć...
To ona się skarżyła: że musi na mnie robić. Jakie to proste: miłość zastąpić poświęceniem.
Codzienne kłótnie, krzyki - a gdzie ich nie ma?
Schody do mieszkania - czasem jeszcze nimi wchodzę. Strach ściska gardło. Boję się, że znowu przygniecie mnie lawiną jadowitych słów. Będzie mną szarpać, za bałagan w pokoju.
To, że tego bałaganu tak naprawdę nigdy nie było, zrozumiałam po latach...
Do jakiegoś czasu buntowałam się. Próbowałam walczyć. W końcu pojęłam, że jestem bez szans. Kiedy wpadała w szał, po prostu kuliłam się bez ruchu na łóżku, ze wzrokiem utkwionym w sufit. Wtedy zdezorientowana przestawała bić.
Kiedy miałam siedem lat urodził się mój brat. Oszalała ze szczęścia, ja także bardzo go kochałam. Zawsze był na pierwszym miejscu, bo malutki i dobry, a nie wredny jak ja. Poza tym twierdziła, że go krzywdzę, jak wszyscy zresztą. Nie miało znaczenia to, że zajmowałam się nim więcej niż ona i bardzo pragnęłam jego szczęścia. Jej wyobraźnia w tym zakresie była nieograniczona.
Brat szybko zrozumiał jak należy mnie traktować. Potrafił mnie kopać na środku ulicy
- ale to także była moja wina. Sprowokowałam go głupim spojrzeniem, złym podejściem...
No i wdepnął w narkotyki. Co dzień, w drodze do pracy przejeżdżam koło miejsca, w którym łzy same cisną mi się do oczu. To zatoczka, w której zatrzymała się karetka wioząca mojego brata do psychiatryka. Podeszłam do tej R-ki i zobaczyłam jak się wyrywa. Sanitariusze go bili. Jeden z nich usiadł mu na głowie. Krzyczałam, ale kazali mi odejść...
Ojciec nigdy mnie nie bronił. Czasem dołożył coś od siebie , albo kopnął. Bolało, ale było niczym w porównaniu z bolącą, od ciągłego wyrzutu istnienia duszą. Nawet gdy dostałam piątkę potrafił znaleźć jakiś błąd...Miałam być doskonała.
Najgorsze były Wigilie. Jednego roku mama wybiła szybę w drzwiach od mojego pokoju. Wkurzyło ją, że się ciągle zamykam. Od wakacji zbierałam butelki, by mieć pieniądze na prezent wigilijny dla niej, dla ojca dla brata. Jednak nie cieszyli się nigdy. Wiedziałam z telewizji, że Boże Narodzenie to czas, kiedy powinno się być radosnym, więc kiedy wszyscy wychodzili śpiewałam i tańczyłam sama przy choince.
Wierzyłam, że da się zapracować na miłość, że kiedyś wreszcie uśmiechnie się na mój widok.
Pewnie dlatego przesadnie dużo pracuję. Starałam się długo. Maturę zdałam na piątki. Dwa dni po niej - awantura, o krzywo powieszony ręcznik. Potem były jeszcze studia, które wybrał ojciec. Nie cierpiałam ich. Absolutorium miało być dniem, w którym wreszcie odetchnę, ale cóż. Mama nie cieszyła się wcale, bo ona ich nie skończyła – przeze mnie.

To niewiarygodne, jak głodny miłości jest człowiek. Ciągle wierzyłam, że nastąpi dzień, kiedy w końcu sprostam wymaganiom i zasłużę na nią. Choć z wiekiem coraz mniej. Kiedy po raz kolejny mnie oszukała, chodziło o pieniądze – przestałam mieć nadzieję nieodwracalnie.
To cud, że wtedy nie rozpadło się moje małżeństwo. Jednak wiem, że nikomu już nie będę umiała zaufać...
Kiedyś, gdy już byłam starsza, nie wytrzymałam, wyszłam z domu i poszłam prosto na dworzec. Wsiadłam w pociąg jadący do Warszawy. Kilka przesiadek, potem autobus, aż dojechałam na wieś dziadka. Wyzdrowiał na mój widok. Pamiętam ciepłe iskry w jego oczach, nazwał mnie wtedy Stokrotką. Przychodził ze swojej pasieki i wytrzepywał pszczoły z rękawa. Kochał mnie pewnie, ale nie podołał. Jako dziecko cudem przeżył najazd bolszewików - ukryty w garze z bigosem. Potem sierociniec. Było mi dobrze u niego. Długo nie zabawiłam...
Przegoniła mnie ciotka wariatka, wymachująca nożem.
Fajnie było także raz na przechadzce z babcią. Tak właśnie mówiła: przechadzka. Babcia opiekowała się dzieckiem sąsiadów za pieniądze. To był Adaś. Adaś z lepszej bajki, który chodził co dzień na przechadzki z moją babcią. a ja do przedszkola, którego nie znosiłam. Zawsze gdzieś skulona w kącie, wystraszona, gorsza. Wychodziłam z niego przeważnie ostatnia. Często odbierał mnie sąsiad. Wtedy do późna siedziałam w domu sama.

Jedzenie to osobny rozdział. Właściwie to byłam jak szkielet. Nie lubiłam jeść. Czy to była anoreksja? Nie wiem. Smak zaczęłam właściwie poznawać dopiero będąc w ciąży.
Pamiętam, jak lekarz kiedyś wkurzył się na matkę, że jestem zaniedbana. Kazał mi wyjść,
a jej powiedział, że mam białaczkę, choć miałam tylko zapalenie oskrzeli. Czy zrobił to specjalnie? Chciał żeby się otrząsnęła? Nie płakała. Nie była szczególnie czuła, ale pięknie zaścieliła mi łózko
i powiedziała: „teraz będziesz odpoczywać”. Poczułam wielką ulgę. Od tamtej chwili nie boję się śmierci.
Jak tak się żyje? Z pozoru normalnie. Praca. Rodzina. Piękny dom. A naprawdę, to jak bez skóry. Nawet ostrzejsze spojrzenie boli. Właściwie wszystko boli. Nawet jak ktoś chce przytulić, to boli, a właściwie, to chyba przytulenie boli najbardziej. Lękam się bliskości. Wyjątkiem jest mąż... Anioł stróż, chyba. Każdy podobno go ma. Nie wnika zbytnio w mój pokręcony świat. Po prostu jest, a ja także nie oczekuję zbyt wiele.

Czasem czuję jakby mnie nie było. Dziwne? Ale możliwe. Nie dbam o to, co jem. Nie dbam o to, co na siebie wkładam. Chyba nawet nie wiem co lubię. Dziwią mnie diety, moda... Cały ten świat właściwie, jakby nie dla mnie stworzony. Boje się ludzi. Wszystkie bliższe kontakty zawsze kończyły się dla mnie źle. Zawsze z boku. Zawsze sama. Chyba nie potrafię rozmawiać... Jestem daleko od codziennych spraw. To zaskakujące, ale im bardziej uciekam w siebie, tym bardziej wyczuwam innych. Wystarczy mi drobny gest, spojrzenie, a wydaje mi się, że znam człowieka od lat. Jego smutki, radości, wzloty i upadki...
Chłonę ludzi jakimś tajemnym,wewnętrznym zmysłem. Nie potrzebuję rozmów...
Lęk – oswajam go na różne, sobie tylko znane sposoby. Bawię się z nim w chowanego. Jak dotąd nigdy nie wygrał, choć jest wielki i ma swoje sprytne metody...
Wystarczy drobny szczegół - wzór na ścianie, taki jak w domu. Widok kredek ustawionych w rządku na przedszkolnym parapecie i zaczynam się bać. Już dobrze. Już nie jestem dzieckiem – odprowadzam tylko córki - moje słońca dwa, na tym smutnym niebie. Są szczęśliwe i tylko to się liczy. Młodsza pięknie śpiewa, a starsza kocha zwierzęta. Kiedyś oswoiła nawet wróbla. Jadł jej
z ręki i nie opuszczał na krok...
Jak dopada mnie dół, zawijam się w koc, mam nawet specjalny w pracy. Gdy nie ma klientów kładę się na podłodze. Przypominam sobie dobranockę z dzieciństwa, w której mama miś, o cudownie ciepłym głosie całą noc szukała swojego, zagubionego w lesie synka. Lubię wspominać moment, w którym wreszcie go znalazła. Długo go tuliła...

Czasem się modlę, bo to chyba modlitwa - przywołuję do siebie coś co jest niemożliwe do wyrażenia słowami. Miłość, spokój, ciepło. Dotykam Boga, ot tak sobie, w środku dnia, kuląc się z bólu, na podłodze w pracy. Czy to możliwe? Trwam sobie w błogim, świętym stanie i to moja modlitwa. Czasem znajduję to, będąc z drugim człowiekiem. Jednak to rzadkie, acz piękne chwile.
Nie mam dokąd wracać... Nie mam ulubionych miejsc, szalonych wspomnień z liceum, ani najlepszej przyjaciółki. Wiszące wciąż nade mną poczucie winy zabrało każdą radość.
No może jedno wspomnienie warte jest uwagi...Taki mały kościółek, do którego przychodziłam czasem wypłakać się po szkole. Tam też brałam ślub...Do tego kościoła, to chyba najtrudniej się przyznać, szczególnie dziś...Może nawet trudniej niż do pokręconego dzieciństwa i infantylnej bajeczki o misiu...
Mam tam swój ulubiony kąt, z tyłu, pod schodami...Cisza, spokój, nikt ode mnie nic nie chce. Pamiętam, że jako dziecko delektowałam się ładem, wypastowanymi butami, rodzinami i staruszkami pachnącymi naftaliną. Był w tym porządek, którego potrzebowałam. No i Jezus i Maryja. Płakałam jak już naprawdę nie mogłam wytrzymać, wiele zła na świecie, więc nie chciałam zawracać im głowy. Wystarczyło mi, że są.
Do Maryi modliłam się, jak jeszcze wierzyłam, że moja mama kiedyś mnie pokocha. Teraz jakoś nie potrafię...
Myślę czasem o Ani...
U niej było, jak u mnie. Teraz chodzi po mieście elegancko ubrana, zbiera pety i butelki. Mówi, że była w niebie i chce tam wrócić. Podobno schizofrenia, czy coś takiego. Zabrali jej dzieci.
Zastanawiam się czasem, jak to się stało, że wytrzymałam. Nie skończyłam, jak Ania?
Może uratowały mnie książki? Pożerałam je, po dwie, trzy naraz. W nich odnalazłam lepszy świat.
Ale najbardziej, to chyba mi pomaga niezrozumiały pęd ku czemuś - znowu nie wiem jak to nazwać - może to Bóg?

Przeczucie nieskończonego dobra, miłości, pchające mnie dalej, wyżej, mimo wszystko. Każe, a jednocześnie pozwala żyć i kochać, wbrew wszystkiemu, co boli.
No i Jezus. Czuję w nim ten sam rodzaj dobra, ale w przystępnej dla nas śmiertelników, ludzkiej postaci...
Nie było jakiegoś szczególnego momentu, w którym to zrozumiałam. Robię wszystko tak, jak chciałby On. To jest raczej odruch, aniżeli przemyślane działanie. Tak było po prostu od zawsze. Czy mi się udawało? Nie wiem. Nie analizowałam tego, ale wierzę, że zawsze mamy wybór. Między dobrem, a złem. I to nazywam wolnością...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
stokrotka7 · dnia 05.11.2010 07:54 · Czytań: 820 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 21
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Elwira dnia 05.11.2010 16:44
Straszny bałagan w tym tekście. Bałagan w interpunkcji, bałagan w treści - raz piszesz o dzieciństwie, raz o mężu, później o dziadku, do którego uciekła bohaterka jak była dorosła i babci i przedszkolu. No nie, tak być nie może. To trzeba uporządkować. Zrób plan treści i opisz po kolei. Jeśli jest to dłuższa całość, to w takim tonie nie da się tego czytać. I bałagan graficzny. Wesz, co to jest akapit?

Niektóre fragmenty wręcz komicznie brzmią, bo gubisz podmiot. O zobacz tutaj:.
Cytat:
Kochał mnie pewnie, ale nie podołał. Jako dziecko cudem przeżył najazd bolszewików - ukryty w garze z bigosem. Potem sierociniec.

Z tego wynika, że dziadek nie podołał kochać. Najazd bolszewików siedział w garnku z bigosem, a jak się już ugotował, to poszedł do sierocińca. :)

A i kłamstwo lekarza jest tak niewiarygodne, że aż śmieszne. Białaczkę leczy się inaczej niż zapalenie płuc i wie o tym każdy. A lekarz nie może w takich sprawach kłamać.
Przykro mi, ale ja nie jestem w stanie uwierzyć w ten tekst. Jak dla mnie, sama tematyka Cię przerosła. Napisane kiepsko, a emocje są za słabo uwypuklone. Zupełnie, jakby bohaterka opowiadało o wojnie z bolszewikami, a nie o własnym dramacie. Na początku jest jeszcze ton skargi, a później już tylko pomieszanie z poplątaniem.

Pozdrawiam.
stokrotka7 dnia 05.11.2010 17:00
dzięki. Z lekarzem to prawda, jak mawiał Mark Twain:

"Prawda jest dziwniejsza od fikcji, a to dlatego,że fikcja musi być prawdopodobna. Prawda - nie."
Wiem co to jest akapit. W oryginale tekst je posiada, a tu nie potrafię go dodać
Najśmieszniejsze, że wszystko jest prawdą, widocznie źle opisaną, ale prawdą.
Pierwsza część jest o dzieciństwie, druga o tym jak czuję się teraz.
Może brak akapitów powoduje, że tak to odebrałaś.
dzięki za uwagi raz jeszcze;)
stokrotka7 dnia 05.11.2010 17:06
Przepraszam jestem mało skomputeryzowana. Dziadek może faktycznie w tym bigosie od czapy, a mąż, no cóż. Na użytek książki mogę stać się rozwódką. Będzie wiarygodniej. Poza tym jedna mała uwaga do recenzji jak wyjechałam do dziadka - to byłam starsza, a nie dorosła. wdzięczna będę za sprecyzowanie co znaczy poplątanie z pomieszaniem. To mój pierwszy tekst i będę wdzięczna za konstruktywne uwagi :yes:
mariamagdalena dnia 05.11.2010 17:42
witaj w naszej bajce Stokrotko :)
treść czytało mi się dobrze, gdyż nie mam w zwyczaju wypominać błędów formalnych

tematyka -jeśli realistyczna to dobra

styl do poprawy, absolutnie
można o tych samych rzeczach pisać delikatniej i mocniej zarazem, odpowiednio ubierając je w słowa
musisz sie tego nauczyć
portal to nie blog, więc emocje -tak, ale i forma jest ważna
bez tego, szybko przestaniemy doceniać zawartość
jeśli będzie źle podana

dlatego właśnie Neron spalił Rzym
a nie jakieś nadmorskie miasteczko czy inną wioskę

wybacz, że w tej (również) kwestii jestem bez serca
i chętnie oglądam wywnętrzniane dusze
z ostrą końcówką pióra do poruszania eksponatów

mam nadzieję, że poczujesz się u nas dobrze
uwierz, że rozumiem Cię/Twoją bohaterkę - ale to nie wystarcza
popracuj nad zapisem
popraw akapity
i zawsze upewnij się, że to ostateczna wersja tekstu
najlepiej daj mu chwile odleżeć zanim wyślesz

czekam na kolejne owoce Twojego pisarstwa
mariemadeleine
Elwira dnia 05.11.2010 17:49
Gorzej, bo większy bałagan. Skaczesz po czasie od dorosłości poprzez dzieciństwo i trudno się w tym połapać. Musisz pozbyć się emocji i uporządkować tę historię. Spokojnie, po kolei. Rozumiem, że jeśli jest to historia prawdziwa, może Ci być trudno nabrać dystansu. Jeśli jednak chcesz, żeby czytelnik poczuł coś więcej niż tylko poczucie przebiegnięcia po tragicznych wydarzeniach, musisz się na to zdobyć.

Tekst możesz edytować. Akapit - tu jest to przerwa między wersami. Przed dodaniem obejrzyj tekst w podglądzie.

Przepraszam, nie oceniam Twojego życia, tylko sposób, w jaki je opisałaś. Można z tej historii zrobić coś naprawdę poruszającego, ale musisz się postarać. Najlepiej odłóż to na jakiś czas i wróć, żeby uporządkować.
stokrotka7 dnia 05.11.2010 17:59
oj, oj dzięki ale chyba coraz większy bigos. Elwirze brakuje emocji, a mariamagdalena je dostrzega - ale krytykuje formę, jak rozumiem i styl, a głównie akapity ?
hmm...
ale czy można pisać mocniej i delikatniej zarazem???, czy to aby troszkę nie przekombinowane ??? zimniej a jednocześnie cieplej, wyżej a jednocześnie niżej??
Jednakowoż wielkie dzięki za uwagi.
stokrotka7 dnia 05.11.2010 18:04
Dzięki Elwiro, ale właśnie zwróciłam uwagę na to by nie mieszać czasów i wydaje mi się, że dzieciństwo jest wyraźnie oddzielone od dorosłości zdaniem Jak tak się żyje? ale przez te nieszczęsne akapity, chyba umknęło...
Elwira dnia 05.11.2010 19:08
Ja też krytykuję formę, bo emocji jest tu dużo, tylko należało by je uporządkować. Wiem, że może to być dla Ciebie trudne. Mam więc propozycję. Opowiedz tę historię komu i niech on ją spiszę. Będzie mu łatwiej spojrzeć z dystansem.
Można pisać mocno (konkretnie), a zarazem delikatnie (oddziaływając na czytelnika dosłownością realizmem, porównaniami, doborem słów). Ja to tak zrozumiałam, chociaż nie mam pojęcie, czy mariimagdalenie o to chodziło :)

I zrób te akapity, może odbiór będzie łatwiejszy. Użyj przycisku edytuj pod tekstem.
stokrotka7 dnia 05.11.2010 19:27
Coś tam zrobiłam, ale i tak nie są to chyba typowe akapity, ale już lepiej. Dzięki za zainteresowanie. Jakoś Ci zależy chyba na tym tekście, dlaczego??? Wiesz co trochę Twój pomysł nierealny po pierwsze z opowiedzeniem a po drugie ze spisywaniem. Wiesz co mi nie bardzo zależy na takiej ułożonej powieści dla wszystkich typu Grochola, która powali pół Polski na kolana. To w ogóle nie o to chodzi. to tylko wstęp do opowieści, a nie hit sprzedażowy.
Czytałaś może Mistyków i narkomanów Tarzana Michalewskego?
Dzięki za uwagi. Wal śmiało. To tylko tekst i nie biorę uwag do siebie, w sensie, że robisz mi przykrość. Dzięki;)
Elwira dnia 05.11.2010 19:34
Zależy mi nie na tym tekście, tylko na tym, żeby pomóc Ci jakoś udoskonalić sam tekst, ale też warsztat. Nikt nie rodzi się wielkim pisarzem, każdy małymi kroczkami uczy się pisać, a PP jest po to, żebyśmy sobie pomagali :)
Myślisz, że Grochola od razu napisała bestseler? Mistyków i narkomanów nie czytałam, bo jakoś mi ta tematyka nie podeszła. Może niesłusznie. Ale Ani z Zielonego Wzgórza też nie czytałam ;)
stokrotka7 dnia 05.11.2010 19:36
No właśnie. Tak czułam. Mi kompletnie nie leży Grochola...
Elwira dnia 05.11.2010 19:40
A ja mnie wiem, czy mi leży, bo oglądałam tylko filmy na podstawie jej powieści. Cóż, fabuła dość prosta...
stokrotka7 dnia 05.11.2010 19:51
No właśnie Elwiro nie wiem, czy traktować poważnie Twoje uwagi bo w pierwszym wpisie napisałaś, że brak emocji, a w następnym, że jest ich dużo. Może mój tekst nie jest zbyt dobry ale Twoje uwagi też do kitu. I nie chodzi o to, że się obrażam o krytykę,po to tu wkleiłam ten tekst i zależy mi na niej, ale żeby był w niej jakiś sens...
stokrotka7 dnia 05.11.2010 20:05
No ale dziadek w bigosie faktycznie powala:yes:
Elwira dnia 05.11.2010 20:07
W pierwszym komentarzu napisałam:
Cytat:
emocje są za słabo uwypuklone.

nie napisałam zaś że ich nie ma. Proszę mi nie wmawiać nieprawdy, bo niepoważna to jest nieumiejętność czytania komentarzy.

Z mojej strony to koniec rozmowy, bo nie lubię, jak ktoś traktuje mnie jak gówniarza tylko dlatego, że nie umie czytać ze zrozumieniem.
stokrotka7 dnia 05.11.2010 20:19
O.K.
emocje są słabo uwypuklone
emocji jest tu dużo
to cytaty z Twoich wypowiedzi. Widzisz moje opowiadanie jest jednak prawdziwe moje przygody z ludźmi kończą się źle, a Ty dziś przyszłaś wk... z pracy, nauczycielka, bez chłopa, zgadłam???

2.3 Każdy użytkownik zobowiązany jest do przestrzegania następujących zasad:
2.3.2 Zakaz jakiegokolwiek, nieuzasadnionego, chamskiego obrażania innych użytkowników.

2.3.3 Zakaz używania niecenzuralnych słów, bez tłumaczenia chwilowego zdenerwowania.

2.6.5 Komentarze to nie czat. Od rozmów niezwiązanych z tematem utworu jest shoutbox.

- Regulamin Portalu Pisarskiego
stokrotka7 dnia 05.11.2010 21:14
O,K. Tylko, że w tym regulaminie jest błąd stylistyczny.
2.3.3 Zakaz używania niecenzuralnych słów, bez tłumaczenia chwilowego zdenerwowania.
powinno być: zakaz używania niecenzuralnych słów, bez tłumaczenia się chwilowym zdenerwowaniem.
Pozdrawiam i zmykam na zawsze. :lol:
stokrotka7 dnia 05.11.2010 22:40
Proszę o usunięcie mojego tekstu i konta z tego portalu
Jonasz dnia 06.11.2010 19:25
Stokrotko, odnalazłam w Twojej opowieści coś dla siebie. To chyba najważniejsze - obecność czytelników, ludzi, którzy zastanawiają się nad Twoimi słowami... Pozdrawiam:)
Jonasz dnia 06.11.2010 19:30
Jeszcze ja:) Ostro sobie pogrywasz:) "a Ty dziś przyszłaś wk... z pracy, nauczycielka, bez chłopa, zgadłam???" Oj, to było niepotrzebne! Feeeeeeee... Nieładnie:) :) :) a beeeeeee:)
Oj, Stokrotka, Stokrotka... A ja tam lubię, gdy mnie krytykują - gorsza obojętność:) To że dobre duchy dyskutują nad Twoją literaturą to sukces:)
Jonasz dnia 06.11.2010 19:32
I jeszcze ja:) Napisz drugą część:) Będę czekać:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty