Tata Adasia i teoria multiwszechświatów - Krzysztof Suchomski
Proza » Miniatura » Tata Adasia i teoria multiwszechświatów
A A A
Tata Adasia wychowywany był w duchu omnipotencji nauki. Konkretnie przejawiało się to w powtarzanych mu do znudzenia maksymach typu: "ucz się, dziecię, ucz, nauka to potęgi klucz". W latach tataadasiowego dzieciństwa tak zwany światopogląd naukowy był urzędowo zadekretowany jako jedyny słuszny. Naturalnie, nie sam fakt zadekretowania przez władzę przewodniej roli nauki odegrał tu rolę decydującą, bo przecież dekrety władzy same z siebie nie sprawiają, że ludzie stają się mądrzejsi czy głupsi. Lata sześćdziesiąte przyniosły światu powiew optymizmu i odbudowały vernowską wiarę w postęp i kosmiczną misję rasy ludzkiej. Medycyna i biologia likwidowały jedną po drugiej plagi dręczące ludzkie organizmy. Uczeni i inżynierowie ścigali się w konstruowaniu robotów i komputerów, wymyślaniu nowych technologii, a w efekcie tego wyścigu człowiek postawił stopę na Księżycu. Ziszczały się odwieczne ludzkie marzenia - jak w takiej atmosferze nie wierzyć w moc nauki? Wydawało się, że gwiazdy są na wyciągnięcie ręki.

Tata Adasia do nauki podchodził poważnie. Nie definiowanej jako proces uczenia się (do tego dojrzał później), a rozumianej jako metoda odkrywania zakrytego. Uczeni mieli swoje programy badawcze, Tata Adasia swój. Jak brać się za bary, to nie z byle czym. Zweryfikowanie prawdziwości teorii względności nie okazało się aż takie trudne. Materiału badawczego nie brakowało, w końcu w szkole uczył się względnej historii, a miał wokół siebie względną wolność, względny dobrobyt, względny postęp, nie licząc pomniejszych względności. Mógł zatem, po zakończeniu badań, potwierdzić tezę kolegi Einsteina, że wszystko zależy od punktu widzenia, a tak ogólnie, to panta rhei. Pierwsze naukowe osiągnięcia zachęciły go do flirtu z popularyzatorami nauki i eksploracji wszechwiata. Zaczął od Von Ditfurtha, skończył, po czasie, jako prezes klubu miłośników science - fiction.

I choć między fizykami a fantastami różnica jest iluzoryczna, to jakby na ten etap tataadasiowej ewolucji nie spojrzeć, był to jednak odwrót od vernowskiej wiary w moc "szkiełka i oka". Co tu owijać w bawełnę - nauka dostała od Taty Adasia najpierw żółtą, a potem czerwoną kartkę. Oberwało się jej za brak postępu w obszarze bytów, ze szczególnym uwzględnieniem bytu Taty Adasia i założonej przez niego w tak zwanym międzyczasie rodziny. W tej palącej sprawie nauka nie miała nic do zaproponowania, podobnie jak w kwestii skrócenia kolejek na poczcie czy w przychodni. Kroplą, która przelała czarę był brak klarownej odpowiedzi (mimo olbrzymich nakładów przeznaczonych na badania) na dręczące ludzkość pytanie: czy zdrowsze jest jajko na miękko czy na twardo.

Tata Adasia, niczym Darth Vader, przeszedł na Ciemną Stronę Mocy. Stał się pragmatykiem, by nie rzec cynikiem, dla którego jego własne "tu i teraz" ważniejsze było od marszu ludzkości świetlistym szlakiem postępu i rozwoju.

I tak żył sobie po Ciemnej Stronie, a lata mijały rok za rokiem i czasem tylko ponarzekał, że przez tę czarną maskę cholernie ciężko się oddycha. Zdejmował ją sporadycznie (gdy wydawało mu się, że nikt nie patrzy) i próbował dotlenić szare komórki, pobudzić je ożywczym prądem naukowych idei. Nie przynosiło to wielkiej ulgi, efekt nie zawsze zgodny był z zamierzonym. Na przykład lektura Hawkinga, ponoć piszącego lekko i strawnie, sprawiała, że Tata Adasia czuł się intelektualnie poniżony, nadal pozostając z dziesiątkami pytań, na które nie znajdował odpowiedzi. Teoria strun brzmiała zbyt muzycznie, teoria superstrun zbyt technicznie, a jeszcze do tego dekoncentrował go pojawiający się to tu, to tam kot niejakiego Schroedingera. Wprowadzenie do modelu uniwersum ciemnej (i dlatego niewidzialnej) materii i ciemnej energii, bynajmniej wiele nie rozjaśniło. Wracał więc zdegustowany Tata Adasia z tych wycieczek na przyziemną, lecz konkretną Ciemną Stronę, utwierdzając się w przekonaniu, że nauka niewiele więcej ma mu do zakomunikowania poza tradycyjne nihil novi.

A tymczasem naukowcy, skrzętne mrówy, knuli schowani za szczelnym parawanem medialnym (utkanym z wojen, seriali, afer, videoklipów, mordów, lig mistrzów, kataklizmów, mamtalentów i innych przejawów globalnego reality show) i przygotowywali się do światopoglądowej ofensywy. I kiedy Tata Adasia zajrzał (po dłuższej przerwie) ponownie na ich podwórko, spłynęła na niego światłość objawienia godna XXI wieku.

Przede wszystkim został Tata Adasia uprzejmie poinformowany, że wszechświat to wielki komputer. Brzmiało dobrze, o niebo lepiej od bełkotu poety twierdzącego, że świat jest ostrygą. Nie wnikając w szczegóły, chodzi o obliczenia. Życie to nic innego jak złożony proces obliczeniowy, zachodzący w każdym atomie każdej komórki, w każdej najmniejszej nawet drobinie, bo mechanizm dokonywania obliczeń jest istotą natury, jest w nią "wbudowany"... i tak dalej. Nie miejsce tu na przedstawianie i uzasadnianie skomplikowanych teorii fizyki kwantowej. Skoro awangarda najtęższych umysłów w zasadzie się w tej kwestii zgadza, Tata Adasia nie myśli oponować. Co najwyżej tłumaczy to sobie z naukowego na tataadasiowe. Skoro świat jest komputerem, jasne staje się, dlaczego tyle z jego funkcji i programów działa zgoła nie tak, jakby sobie użytkownik życzył. Po prostu, komputery tak mają. Nie podoba się? Przysługuje prawo reklamacji do Kosmicznego Programisty. Kto próbował reklamować cokolwiek w Microsofcie, wie na ile to pomoże.

Jeśli teoria kwantowego komputera zalotnie uwodzila Tatę Adasia swoim powabem, to spotkanie z teorią multiwszechświatów było jak uderzenie pioruna. Bo teoria multiwszechświatów jest piękna niczym Joe Black w filmie Joe Black. Zakłada ona, że znany nam wszechświat jest jednym z niezliczonej liczby współistniejących i przenikających się wszechświatów. Luminarze, tworzący awangardę naukowego postępu, twierdzą, że matematycznie taki model nie tylko "się broni", ale na domiar pozwala zgrabnie wyjaśnić niewyjaśnialne w inny sposób paradoksy fizyki kwantowej. Mają więc chłopcy - naukowcy moc radości i zabawy z nowej teorii, ma też i Tata Adasia. Wykoncypował sobie bowiem, że przy niezliczonej liczbie możliwości, powstających na nieskończonym wachlarzu wszechświatów, gdzieś i kiedyś został już cesarzem, papieżem, gwiazdą rocka i laureatem literackiego Nobla. Poprawiając się wygodniej w fotelu, napawa się tą świadomością, konstatując przenikliwość pewnej kabaretowej autorki, każącej na każdym przedstawieniu wyśpiewywać aktorom: wszystko już było.

Bo było, także i to, że gdzieś i kiedyś pędził żywot seryjnego mordercy, galernika, trędowatego i posła. Ograniczając się do postaci humanoidalnych. Nieskończoność determinuje jednakowoż wszelkie inne wyobrażalne i niewybrażalne byty, może więc Tata Adasia być i aniołem, i kosmitą, i sardynką, i nie-wiadomo-czym. Będąc pogodnego usposobienia, koncentruje się raczej na co bardziej atrakcyjnych wariantach. I w związku z powyższym zaprzątają go teraz dylematy typu: czy trudzić się samemu pisaniem, czy też zrzucić tę robotę na inne swoje kopie? Uśmiecha się do kawałków lodu topniejących w bursztynowym płynie i do myśli, że gdzieś w hiperprzestrzeni w tej właśnie chwili bliźniaczy Tata Adasia jeździ po dywanie odkurzaczem.

Co tam on. Inni, to mają dopiero zgryz. Ci wszyscy sławni twórcy. Co powiedzieliby Szekspir, Tolkien, Dostojewski czy pani Rowling, gdyby im wytknąć, że opisali historie, które się z detalami wydarzyły? Że są kopistami zaledwie, a nie kreatorami? Nawet najbardziej fantastyczna fabuła gdzieś już się rozegrała (i to na wiele sposobów), najpiękniej namalowany obraz w innej rzeczywistości jest tylko zdjęciem utrwalonym jednym ruchem palca. Całe wieki temu ktoś zaintonował I can get no satisfaction i zatańczył moonwalk.

- Taaak, artystom teraz nielekko - myśli Tata Adasia. - To może wziąć się za wynalazczość? Hmm ... tylko po co? Wszystko już wynalezione ...

Z tych fundamentalnych rozważań wyrywa go entuzjastyczny głos Mikołaja:
- Dziadku, ty będziesz smokiem trzygłowym, a ja rycerzem.

I Tata Adasia już wie, że światy równoległe są bliżej niż przypuszczał.





Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krzysztof Suchomski · dnia 09.11.2010 08:09 · Czytań: 1088 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 14
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
link a dnia 09.11.2010 09:46
Heh, diablo blisko mi do spojrzeń stąd. O pogodzie Taty Adasia już nie wspominając. Lubię. Nożesz. Lubię. Albowiemponieważmiędzyinnymiuff:D lubię to, jak się uśmiecham, kiedy nieraz czytuję Tataadasiowe gawędzenie.
I wrócę. Nie żeby jakoś osobliwie paplać:D ale z podarkiem dla powiastki za to moje spokojne uśmiechanie się nosa, które ona ofiarowuje mnie - chcę go jednak znaleźć w sposobnym czasie, bez pośpiechu.

Dobrego.
Wasinka dnia 09.11.2010 10:06
Oczywiście i ja z uśmiechem połykam kolejną opowieść tataadasiową. Zresztą, pisałam już, jak pozytywnie odbieram Twoją serię. Uśmiech i przyjemność czytania... tak. Sposób patrzenia Taty Adasia i jego rozważania-dylematy jak zwykle rozbrajające (podparte sposobem przekazania tego czytelnikowi).

Podrzucę Ci kilka przecinków następnym razem (jeśli ochota Twa ku temu jest). Bo wrócę na pewno, żeby się uśmiechnąć i podumać znowu z Adasiowym Tatą.

Aha, wcześniej chyba myśli zapisywałeś w cudzysłowie? Jeśli nie, to proponuję, bo masz sporo wstawek kursywowych, to tutaj może jednak cudzysłów (albo nic na przykład: - Taaak, artystom teraz nielekko - myśli Tata Adasia. - To może wziąć się za wynalazczość? Hmm ... tylko po co? Wszystko już wynalezione ...).

nie wyobrażalne - niewyobrażalne

Zostawiam słoneczne pozdrowienia w deszczową dzisiaj jesień.
Usunięty dnia 09.11.2010 11:38
Jakkolwiek nie przepadam za tekstami w duchu sportowym, gdyż taki ze mnie sportowiec, czy choćby kibic, jak z..., - to odmienna tematyka, jak powyżej - jest po prostu zajmująca. Wielotematyczność zagadnień, przystępny i wesoły sposób przedstawiania rozważań, podtrzymuje zainteresowanie do końca, by zetknąć się z niespodziewanym zakończeniem. Super. :yes:
Pozdrawiam. :yes:
Miladora dnia 09.11.2010 13:07
Witaj południową porą. ;)

- maksymach typu: („)(U)ucz się, dziecię, ucz, nauka to potęgi klucz(„). – to cytat, więc w cudzysłowie

- skrócenia kolejek na poczcie czy (w) przychodni.

- jego własne tu i teraz ważniejsze było – może też w cudzysłowie „tu i teraz”?

- a jeszcze/A wprowadzenie/A tymczasem – wpada na siebie

- "wbudowany" ... i – wielokropek bez spacji przy „wbudowany”

- jasne staje się(,) dlaczego tak wiele z jego funkcji i programów działa zgoła nie tak, - 2 x „tak”

- Poprawiając się/napawa się - wpada na siebie

- wyobrażalne i nie wybrażalne byty, - niewyobrażalne

- Uśmiecha się do kawałków lodu rozpuszczających się – sięjączki

Taaak, artystom teraz nielekko (-)myśli Tata Adasia. (-)To może wziąć się za wynalazczość?

- Dziadku, Ty będziesz smokiem - ty

Przecinki do sprawdzenia, Krzysiu, poza tym. ;)
Ups, przepraszam, nie czytałam komentarzy, więc się chyba powtarzam.

Miło mi się zrobiło przy czytaniu, gdy pomyślałam o światach równoległych. :D
I w ogóle lubię tego drania, Tatę Adasia.
Od razu mam lepszy humor. ;)

Buźka południowa.
green dnia 09.11.2010 18:55
Toż to boskie jest tatoadasiowanie, lubię tego faceta :)

Odchodzę urzeczona i z uśmiechem.

Pozdrawiam.
Krzysztof Suchomski dnia 09.11.2010 22:59
Dziękuję wszystkim :). Tata Adasia kłania się pięknie (drań kocha być chwalony) i mógłby tak do rana, ale muszę położyć go spać. To i owo zdążę jeszcze poprawić przed spaniem ;)
link a dnia 11.11.2010 12:47
Jestem:), Krzysztof.

Dzień dobry lub dobry wieczór lub dobranoc (to, co jest, kiedy teraz czytasz).

Jedną z najważniejszych w linkowym życiu książek jest i teraz-dziś Niekończąca się historia, baśń, którą napisał Michael Ende. Została sfilmowana, ale właściwie tylko pierwsza z trzech nakręconych części ma jeszcze cokolwiek naprawdę wspólnego z literackim pierwowzorem, co mnie nieraz zasmuca.
I postanowiłam, że Twojej opowiastce zostawię w podarunku jedną z odsłon Niekończącej się historii z książki. Myślę, że jest tu dla niej dobre miejsce, pożyteczne, ciepłe, bezpieczne tak, jak tylko może być w świecie, w którym przecież nic nie może stać się całkowicie bezpieczne, bo "całkowicie bezpieczne" oznaczałoby, że jest martwe, heh.

Gdy Bastian - bo to on był wędrowcem - zbliżył się do chaty, powiedział:
- Dzień dobry. Zabłądziłem. Szukam źródła, z którego wypływa Woda życia. Możesz mi pomóc?
Górnik wsłuchiwał się w ten głos.
- Wcale nie zabłądziłeś - szepnął. - Ale mów cicho, bo inaczej rozpadną się moje obrazy.
Skinął na Bastiana i ten wszedł za nim do chaty.
Było w niej tylko jedno niewielkie pomieszczenie, pozbawione wszelkich ozdób i urządzone nadzwyczaj skromnie. Drewniany stół, dwa krzesła, prycza do spania i półka z desek, a na niej naczynia i coś niecoś do jedzenia. Na otwartym palenisku buzował mały ogień, nad nim wisiał kociołek z parującą zupą. Yor nalał dwa pełne talerze dla siebie i dla Bastiana, postawił je na stole i gestem zaprosił gościa do jedzenia. Spożywali posiłek w milczeniu. Potem górnik odchylił się w tył, jego oczy spoglądały skroś Bastiana w rozległą dal, zapytał szeptem:
- Kto ty jesteś?
- Nazywam się Bastian Baltazar Buks.
- O, więc pamiętasz jeszcze swoje imię.
- Tak. A kto ty jesteś?
- Jestem Yor , którego nazywa się ślepym Górnikiem. Ale ja jestem ślepy tylko w świetle. Pod ziemią w mojej kopalni, gdzie panuje całkowita ciemność, widzę normalnie.
- Co to za kopalnia?
- Nosi miano żupy Minroud. Jest to kopalnia obrazów.
- Kopalnia obrazów? - powtórzył Bastian zdumiony. - Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
Zdawało się, że Yor wciąż czegoś nasłuchuje.
- A jednak - zamruczał - istnieje ona właśnie dla takich jak ty. Dla ludzi, którzy nie mogą znaleźć drogi do Wody Życia.
- A co to za obrazy? - dopytywał się Bastian.
Yor zamknął oczy i milczał jakiś czas. Bastian nie wiedział, czy ma powtórzyć pytanie. Potem usłyszał szept górnika:
- Na świecie nic nie ginie. Czy zdarzyło się, że coś ci się śniło, a po obudzeniu nie wiedziałeś, co to było?
- Tak - odparł Bastian - często.
Yor pokiwał głową zamyślony. Potem wstał i dał Bastianowi znak, żeby poszedł za nim. Zanim wyszli z chaty , chwycił go mocno za ramię i wyszeptał mu na ucho:
- Ale ani słowa, ani mru-mru, zrozumiano? To, co zobaczysz, jest moim urobkiem z wielu lat. Lada hałas może go zniszczyć. Dlatego milcz i stąpaj cicho!
Bastian skinął głową i opuścili chatę. Na jej tyłach wznosiła się wieża wyciągowa, pod którą szyb prowadził pionowo w głąb ziemi. Mijając ją podążyli przez rozległą śnieżną równinę. I oto Bastian zobaczył obrazy, które leżały tutaj jakby ułożone na białym jedwabiu, niczym drogocenne klejnoty. Były to cieniusieńkie tablice z czegoś w rodzaju miki, przezroczyste i kolorowe, wszelkich rozmiarów i kształtów, prostokątne i okrągłe, fragmentaryczne i kompletne, jedne wielkości kościelnych witraży, inne formatu miniatur na tabakierkach. Uporządkowane z grubsza wedle rozmiaru i kształtu, leżały rzędami, które ciągnęły się aż po horyzont śnieżnej płaszczyzny.
Były tam zagadkowe obrazy. Widziało się zamaskowane postacie jakby ulatujące gdzieś w wielkim ptasim gnieździe i osły w sędziowskich togach, zegary roztapiające się jak miękki ser i manekiny na oświetlonych jaskrawo, wymarłych placach. Pojawiały się twarze i głowy zestawione wyłącznie z elementów zwierzęcych, inne znów tworzyły pejzaże. Ale były też obrazy całkiem zwyczajne, mężczyźni koszący zboże i kobiety siedzące na balkonie, wioski górskie i widoki morza, sceny bitew i występy cyrkowe, ulice i wnętrza, i raz po raz twarze, stare i młode, mądre i naiwne, błazeńskie i królewskie, ponure i radosne. Trafiały się motywy - okrutne, egzekucje i tańce śmierci, i wesołe, młode kobiety dosiadające konia morskiego albo nos, który spacerował sobie, a wszyscy przechodnie mu się kłaniali.
Im dłużej wędrowali wzdłuż tych obrazów, tym trudniej było Bastianowi dociec, jakie miały znaczenie. Jedno tylko było dla niego jasne: widziało się na nich po prostu wszystko, choć przeważnie w dziwacznym zestawieniu.
Przechadzanie się u boku Yora pośród rzędów malowideł trwało wiele godzin, aż na rozległą śnieżną równinę spłynął zmrok. Wrócili do chaty. Gdy zamknęli za sobą drzwi, Yor zapytał cichym głosem: - Był między nimi jakiś, który rozpoznałeś?
- Nie - odparł Bastian.
Stary górnik zafrasowany pokręcił głową.
- O co tu chodzi? - dopytywał się Bastian. - Co to za obrazy? - Są to zapomniane sny z ludzkiego świata - wyjaśnił Yor. - Sen, raz prześniony, nie może znikać bez śladu. Ale kiedy człowiek, który go śnił, nie zachowa go w pamięci gdzie się ów sen wtedy podziewa? Tu u nas, w Fantazjanie, w głębiach naszej ziemi. Tam osadzają się zapomniane sny cieniutkimi warstwami, jedne na drugich. im głębiej się kopie, tym ciaśniej leżą. Cała Fantazjana stoi na podwalinach z zapomnianych snów. - Moje też tam są? - spytał Bastian robiąc wielkie oczy.
Yor tylko skinął głową.
- I uważasz, że muszę je znaleźć? - indagował go dalej Bastian. - Przynajmniej jeden.
To wystarczy - odrzekł Yor.
- Ale po co? - nie ustępował Bastian.
Stary górnik zwrócił ku niemu twarz, którą rozjaśniał już tylko blask niewielkiego ognia na palenisku. Jego ślepe oczy znów spoglądały skroś Bastiana jakby w odległą dal.
- Posłuchaj, Bastianie Baltazarze Buks - odezwał się. - Ja nie lubię dużo mówić. Wolę ciszę. Ale ten jeden raz powiem ci to. Szukasz Wody życia. Chciałbyś móc kochać, aby trafić z powrotem do swojego świata. Kochać - to się tak mówi! Woda życia zapyta cię: Kogo? Kochać bowiem nie można ot tak, ogólnie. Ale ty zapomniałeś wszystko prócz swego imienia. A jeśli nic zdołasz odpowiedzieć, to nie będziesz miał prawa się napić. Dlatego pomóc może ci tylko zapomniany sen, który odnajdziesz, obraz, który zaprowadzi cię do źródła. Ale za to będziesz musiał zapomnieć ostatnią rzecz, jaką jeszcze pamiętasz: samego siebie. A to oznacza ciężką i cierpliwą pracę. Zakarbuj sobie w pamięci moje słowa, bo nigdy więcej ich nie wypowiem.


[tłum. Sławomir Błaut, s. 293-296]

Linkopozdrowienie dla Taty Adasia
:)
Krzysztof Suchomski dnia 11.11.2010 18:48
Piękne :). Film w latach 80-tych należał do ulubionych Siostry Adasia. Do dziś kołacze mi się po głowie piosenka Limahla. Książki nie przeczytałem - wtedy nie była dostępna, a potem o niej zapomniałem. Nic straconego, nadrobię zaległość, jak wnuki trochę podrosną :).
A propos magicznych zbiorów, gdybyś miała okazję wziąć do ręki "Glizdawce" Orsona Scotta Carda, polecam gorąco rozdział XI.
Dzięki, Link o. Pozdrawiam z wygodnego fotela :).
Elwira dnia 12.11.2010 20:24
Mieliśmy Pana Nikt, który był przeuroczo ludzki, mamy Tatę Adasia, który jest przeludzko uroczy, a obaj są w sumie bardzo fajnymi gośćmi.
Lekki styl, dobry humor i nuta ironii sprawiają, że tekst jest niebanalny, a właśnie do czytania.
Pozdrawiam.
link a dnia 12.11.2010 22:30
Krzysztof:) Yhm. Z wnukami może być jeszcze bardziej interesująco, bo ta baśń, z nieprzeliczonymi wyrazistymi postaciami, świetnie nadaje się do nienużącego wchodzenia w role; wiesz, może być bez trudu blisko teatru radiowego - tak poznawałyśmy ją kiedyś z córką: zmieniałam głos we wszystkich możliwych sposobach, tonach, odcieniach, prędkościach, powolnościach - nawet nie domyślałam się wcześniej, że tyle ich we mnie może być, heh - bawiłyśmy się obie.
Jakoś nie trafiłam jeszcze na Glizdawce - przeczytam; będę pamiętać o rozdziale XI. Dziękuję.
Pozdrawiam.
Krzysztof Suchomski dnia 13.11.2010 10:42
Elwiro, Tata Adasia pięknie dziękuje i pozdrawia. Nie zna Pana Nikogo, ale prosi, żeby go też pozdrowić. :)
Link o, myślę, że "dam radę", czytanie na role mam przećwiczone na Puchatku. Zdrówka :)
Elwira dnia 13.11.2010 11:05
Seria o Panu Nikt dostępna na PP. Autor msh.
Krystyna Habrat dnia 13.11.2010 17:18
Jak poprzednie Twoje teksty i ten czytam z wielką przyjemnością, tym bardziej, ze ze względu na oko, czytam teraz mało, choć żałuję ile tracę.
Twój humor jest dobrego gatunku, jaki lubię. Masz pomysłowość i polot! Troszkę się tylko gubię w zawiłościach fizyki, czy metafizyki, ale to nie twoja wina, a moja, bo pogniewałam się na fizykę, a właściwie na nauczyciela od tego przedmiotu jeszcze w liceum i teraz nie wszystko kapuję. Ale dużo tak. I już to wystarczy.
Do przysłów, jakie na początku cytujesz, dodam: "Módl się i pracuj, a będziesz szczęśliwy" oraz: "Ucz się i pracuj, a garb ci sam wyrośnie." ;)
Mam nadzieję, że będzie książka o Tacie Adasia. Koniecznie!
Krzysztof Suchomski dnia 15.11.2010 10:15
Książka? ... Kto wie? ;)
Dzięki serdeczne :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty