Słuchajcie wszyscy, może Was wzruszy
moja balladka niewielka.
On był poetą, z ogromnym sercem.
Ona zaś - była wróbelkiem.
On do niej wzdychał i pisał dramy.
Jak to poeta... przy świeczce.
Ona, wieczorem na parapecie,
opowiadała ploteczki.
On ją dokarmiał swymi wierszami
i piękne strofy jej kruszył.
Ona - po zmroku, trzepiąc skrzydłami,
siadała na jego duszy.
Wróbelek jednak był coraz mniejszy,
i mniej błyszczące miał oczy.
Poeta wiedział, że jego duszek,
odleci którejś nocy...
Nie, nie żałuję... szepnął wróbelek
i zniknął w smutku kropelce.
A co z poetą ? Jak to poecie.
Pękło na dwoje serce...
Ktoś by powiedział - ot, zwykły banał.
Przecież to romans nie pierwszy...
Paryski wróbel, chudy poeta,
i tomy zjedzonych wierszy...*
*Pamięci przyjaźni Jeana Cocteau z Wróbelkiem
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Bukowski · dnia 11.11.2010 00:10 · Czytań: 657 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: