Czasem zaglądam pod wiersze i wydaje mi się, że coś widzę, obraz, scenę, problem. Potem ostrzega mnie nagła myśl, że pewnie idę złym tropem i uciekam spod wiersza. Nie wiem, dlaczego w tym tu czas wydaje mi parametrem nieustalonym. Ile zdarzeń, spotkań, chwil ulotnych zdarzyło się w życiu. Wracam Twoim wierszem do studenckich czasów, bardzo niespokojnych, przegadanych nocy z ludźmi, których już nigdy nie spotkam. Czy pamiętam ich imiona, już nie, tylko właśnie sytuacje, sceny, obrazy, dźwięki, kolory. Samotność mieszka w każdej ludzkiej istocie, zaczyna oddychać, gdy człowiekowi brakuje tchu i na bezdechu wydaje z siebie krzyk. Co z oczami? Tu się gubię. Ale to moja wina. Kiedyś ciekawość ciągnęła mnie w medycynę. Czasem się śmieję, jak rozmawiam z ludźmi, że nie tylko mnie intrygował zając pod skalpelem ...
Ale myślę, że jeśli oczy nie smakują, to nie znaczy nic innego, tylko to, że nie ze wszystkimi musimy pić herbatę. Pozdrawiam serdecznie. Wiersz mi się podoba!