Obca cz. 29 [Zielona Wyspa] - lina_91
Proza » Obyczajowe » Obca cz. 29 [Zielona Wyspa]
A A A
- Wszystko w porządku? - usłyszałam znajomy głos Chrisa i niechętnie się wyprostowałam. Siedziałam pod ścianą, z twarzą w dłoniach, z trudem łapiąc oddech po treningu. James, świecąc radośnie gołą klatą, powędrował do szatni.

- Chyba.

- Idziesz na egzamin?

- Szczerze mówiąc, dzisiejszy trening dokumentnie mnie odstraszył.

-Od egzaminu?

- Uhm - przytaknęłam. Chłopcy szli na drinka, ale ja wyjątkowo chciałam już wrócić do domu. Zamiast się przebierać, zarzuciłam na strój dżinsową bluzę. Chris stał obok mnie, przekrzywiając głowę.

- Która część?

- Głównie sparing, chociaż cały trening był dzisiaj... - nie dokończyłam, pozwalając mu dopowiedzieć sobie resztę.

- Ze mną dobrze sobie radziłaś, kto...

- Jevon mnie rozwalił - przyznałam. -No i James... To oczywiste, ale nigdy dotąd nie przegrałam aż tak spektakularnie.

- Egzamin będzie ciężki, sparing to będzie najgorsze pięć minut, ale myślę, że nie możesz się bać...

- Nie boję się oberwać - zaoponowałam ostro. -Tylko naprawdę nie lubię przegrywać.

- Na tym etapie to nie wstyd, Lina - powiedział spokojnie. -A w końcu każdy obleje jakiś egzamin. To nie koniec świata.

- Wiem, wiem! Zresztą i tak pewnie pójdę. Nie lubię się wycofywać, a poza tym wiem, że jeśli nie podejdę, spędzę kolejne cztery miesiące na zastanawianiu się, co by było, gdyby.

- Widzisz? Ja nie... - Chris urwał. James, już kompletnie ubrany, wyszedł z szatni. Jevon właśnie zapinał kurtkę, Dan kończył wiązać buty. A Chris, zagadany ze mną, wciąż stał w stroju. -Cholera, muszę się iść przebrać.

Pokiwałam głową. Szybko wciągnęłam na siebie kurtkę.

- Idziesz do domu? - Chris zapinał koszulę.

- Tak.

- Może... - zawahał się i zacisnął usta. Znałam tą minę. Zastanawiał się, czy mógłby mnie podwieźć. A przecież wiedziałam, że chciał jechać do pubu.

- Nie martw się, muszę złapać trochę świeżego powietrza. Na razie.

- Cześć.

***

- Cholera, Kris, podpisywałeś dzisiaj listę? - wykład właśnie się skończył, szczupła Iranka zniknęła już za drzwiami auli. Nauczyciele nie sprawdzali obecności, ale ponieważ rząd wymagał od przyszłych pielęgniarek - i pielęgniarzy - zaliczonej odpowiedniej liczby godzin teorii, obecności były ważne.

- Tak. A ty...?

- Cholera! Pamiętasz, jak poszłam do toalety... - w oczach Krisa błysnęło zrozumienie.

- Napisz maila do tej babki. Poprę cię jakby co. Zaświadczę, że byłaś na zajęciach.

- Dzięki - burknęłam kpiąco. Od niemal dwóch miesięcy byliśmy nierozłączni, na uczelni większość brała nas za parę. Nie przeszkadzało mi to, ba, nawet mnie bawiło. Nasz układ był jasny, określony przez jeden główny faktor: dziewczynę Krisa. A sam Kris działał na mnie jak powiew jesiennego wiatru: czasem ostry, przeszywający do szpiku kości, innym razem łagodny, głaszczący mile, zawsze jednak orzeźwiający. Ani razu nie pomyślałam o nim jak o materiale na chłopaka. Za bardzo przypominał mi Damiena: kpiącego, wbijającego szpile, szalonego, tyle że pod przykrywką intelektu.

Faktem jednak było, że jego słowo nie mogłoby być wzięte za bardzo obiektywne.

W połowie listopada pogoda zdecydowanie się pogorszyła. Temperatura spadła niemal do zera, często padał deszcz. Zajęcia miałam do samego wieczora, nieraz prosto z uczelni biegłam na trening. Powoli zdawałam sobie sprawę, że się wypalam. Znałam ten stan i przeraźliwie się go bałam. Wiedziałam, że wystarczy jedna kropla, by przelać czarę goryczy, żeby mnie podłamać. Potrzebowałam odpoczynku.

Dwa dni później wracałam do domu autobusem. Spędzaliśmy razem każdą chwilę na uczelni, często wychodząc też po zajęciach. Kris zazwyczaj, z rozpędu już, szedł ze mną na przystanek. Tamtego wieczoru podobnie. Czekając, mówiliśmy niewiele: było tak zimno, że oszczędzaliśmy energię. Kiedy rozsiedliśmy się w końcu w autobusie, Kris zaczął opowiadać mi o kumplu, który nie mógł kupić piwa, bo wyglądał na młodszego niż w rzeczywistości. Samej historii słuchałam pół uchem, ale po chwili wybuchnęłam śmiechem.

-Co?

- Wiesz, że mnie jeszcze nikt nie poprosił o żaden dokument przy kupowaniu alku?

- Bo wyglądasz na godną zaufania - Kris zrobił jedną ze swoich wariackich min.

- Ale nadal...

- Dopóki nie otworzysz ust - dokończył.

- Dlaczego? - nie zrozumiałam.

- Bo wtedy słychać twój słowiański akcent. I to już niweczy to zaufanie - Kris uśmiechnął się łagodnie pod nosem. Coś tam dalej mówił, ale nie słuchałam.

Zwyczajnie mnie zmroziło. Skurcz w przeponie zgiął mnie niemal wpół. Powiedział dokładnie to, co ja myślałam o sobie od dłuższego czasu, niemal od pierwszego dnia w Anglii: byłam świetna, mogłam być kim chciałam, udawać każdego, dopóki tylko nie otworzyłam ust.

Zacisnęłam zęby i skuliłam się na siedzeniu, szczelniej opatulając się kołdrą. Nie wiedziałam tylko, czy trzęsę się z zimna, czy z innego chłodu, płynącego z głębi serca. Dopiero po kilku minutach Kris zorientował się, że atmosfera jakoś się zwarzyła; że choć zazwyczaj małomówna, teraz w ogóle przestałam się odzywać.

- Wszystko w porządku?

- Tak - ucięłam krótko. Nie dał się nabrać.

- Co się stało?

- Nic, serio.

- Lina, przestań. Ktoś ci coś zrobił? Jak cię jakiś drań obraził, możesz mi powiedzieć.

Nawet nie podnosiłam na niego oczu. A głupi nie był.

- Ja coś powiedziałem? - zajarzył. -Lina?

Niechętnie uniosłam na niego wzrok. Patrzył na mnie z dziwnym wyrazem oczu: coś jakby niepokój, wyczekiwanie i zwykła ciekawość. Dobrze znałam tą minę. Wiedziałam, że nie odpuści.

- To, że dopóki nie otworzę ust... - dalej nie byłam w stanie dokończyć. Zarzucił głową w nagłym olśnieniu.

- Ja nie to chciałem...

- Wiem - przerwałam mu, wysilając się nawet na jakąś żałosną imitację uśmiechu. -Ale to i tak...

- Zabolało - dokończył. Zacisnęłam zęby. -Przepraszam. Naprawdę.
Pokręciłam niechętnie głową. Za dobrze go już znałam, żeby obrażać się o setki prztyków do kraju mojego pochodzenia, wyglądu czy języka, które słyszałam codziennie. Ale ten niewinny żart, choć przysięgłabym, że nie wymierzony we mnie, choć wiedziałam, że nie chciał mnie zranić, wbił się głębiej, w samo serce.

Splatając drżące palce, próbowałam się uspokoić. Kiedy chyba po raz piąty zaczął mnie przepraszać, odezwał się mój temperament.

- Daj spokój. Poważnie, daj spokój. Wiesz, że jestem przewrażliwiona na tym punkcie.

Wysiedliśmy przy moim domu: ja już spokojna, Kris dla odmiany dziwnie zmieszany, wciąż ze zmarszczonymi brwiami.

- Przepraszam - Kris, sporo wyższy, pochylał się ku mnie. Machnęłam ręką, ale byłam jeszcze zbyt przybita, żeby go przekonać.

- Nic się nie stało. Pójdę już. Do jutra.


Jevon nie szalał, więc szło mi nawet nieźle. Do momentu w którym wykonałam okrężne kopnięcie, celując w jego nerki. Zablokował, odruchowo wysuwając łokieć do zewnątrz. Przeraźliwy ból, który popłynął od mojej kostki, zgiął mnie wpół. Spróbowałam postawić nogę na deskach i osunęłam się na podłogę. Nie mogłam nawet ustać.

Miewałam już przeróżne kontuzje, nie bałam się ich, nawet wiele o tym nie myślałam. Ale w tamtym momencie, przez ułamek sekundy, byłam święcie przekonana, że coś strzeliło mi w kostce. A za cztery dni miał się odbyć egzamin. Za który już zapłaciłam i do którego miałam zamiar podejść. Przebiegłam w myślach przez litanię przekleństw, nie chcąc otwierać ust.

Byłam tak oszołomiona bólem, że jak przez mgłę poczułam rękę Jevona. Wiedziałam, że mnie dotknął, ale nie potrafiłabym powiedzieć gdzie - położył mi dłoń na plecach czy na ramieniu? Po raz czwarty spytał, czy wszystko w porządku. Gdzieś z oddali dobiegł mnie też głos Jamesa.

Zaciskając zęby, spróbowałam wstać. Kulałam jak koń prowadzony do rzeźni, ale przynajmniej wiedziałam już, że to nic poważnego. Stara historia: powinnam zejść, ale wiedziałam, że Jevon i tak nieźle się zestrachał, choć to akurat nie była jego wina.

Na moje szczęście, w tej chwili James odgwizdał zmianę. Szybko przestałam się cieszyć, bo wylądowałam z Nickiem. Lubiłam faceta, czemu nie. Ale nienawidziłam z nim walczyć. Był zdecydowanie za silny, miał cięte ręce i mało hamulców.

- No, dalej. Dasz sobie radę.

Trzęsłam się z bólu i przeklinałam własną głupotę - każdy normalny człowiek dawno siedziałby na krześle. Zmrużyłam oczy i niechętnie pokiwałam głową.

Nick ruszał się dość szybko, z trudem nadążałam blokować kolejne jego ciosy. Na moje szczęście, sam nie uważał i kilka razy z rzędu moja rękawica wylądowała na jego nerkach. Czułam, że adrenalina zaczyna szumieć mi w uszach. Chwilowo się z tego cieszyłam, bo nie skupiałam się już tak na swojej kostce. Nick kopnął mnie w udo. To było nieprzepisowe zagranie, bo ciosy liczyły się tylko od pasa w górę, ale stało się. Potknęłam się, o mały włos nie lądując na podłodze.

Teraz byłam już wściekła. Ruszyłam do ataku, prawie nie oddychając, nie robiąc przerw, nie cofając się nawet na sekundę. Przejęłam pałęczkę i w ciągu kilku sekund wpakowałam mu kilka pięści w żołądek, nerki, dwa kopniaki w plecy.

A jednak Jamesa gwizdek ocalił bardziej mnie niż jego - moment szału mijał i teraz z trudem mogłam ruszać nogą.

Lekcja się już kończyła. Po ukłonie pierwsza zwlokłam się z desek i wyszłam. W toalecie osunęłam się na podłogę i zaniosłam suchym szlochem. Nie chciałam dopuścić, żeby łzy popłynęły, bo wiedziałam, że jeśli zacznę płakać, nie będę w stanie przestać. Kontuzja i ten głupi żart Krisa, choć wiedziałam, że nie miał mnie tak uderzyć - i na dodatek to narastające zmęczenie - tego było za dużo.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 29.11.2010 09:08 · Czytań: 771 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Usunięty dnia 29.11.2010 09:58
Yyy, jak Ci to powiedzieć... Czytam wiernie, ale we mnie również narasta zmęczenie. Od jakiegoś czasu opowieść kręci się wokół treningów i słowiańskiego akcentu, który demaskuje bohaterkę. I stoi w miejscu. Czekam na jakieś łupnięcie, choć niekoniecznie kontuzję. Niech dziewczyna zrobi wreszcie coś tak spektakularnego, żeby akcent przestał się liczyć, niech zostanie bohaterką, wyratuje z opresji Kate Middleton czy cóś albo niech wraca do Polski i tam podlega kpinom lektora angielskiego ze względu na paskudny północny akcent... cokolwiek. ;)
Parę zgrzytów:
Faktor??? Łomatko, czynnik jeśli już albo w ogóle szczegół, drobiazg. Nawiasem mówiąc, jakoś nie załapałam wcześniej tej dziewczyny Krisa.
Skąd kołdra w autobusie?
W ostatnim zdaniu - to Kris uderzał?
Pozdrawiam
Elwira dnia 29.11.2010 19:11
Muszę się zgodzić z Ipi - zaczyna się robić nudne, monotonne i trochę bez sensu. Trudno oceniać czyjeś życie, ale może spróbuj pisać rzeczach ważnych, bo teraz kolejne części zaczynają wyglądać tak samo.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty