Obca cz. 32 [Zielona Wyspa] - lina_91
Proza » Obyczajowe » Obca cz. 32 [Zielona Wyspa]
A A A
Gesty Jima były wyrachowane - czułam wyraźnie, że patrzy na Krisa, że kiedy całuje mnie w policzek i rękami starannie przesuwa po moich plecach, robi to głównie na użytek Krisa. Przekręciłam oczami i cofnęłam się.

- Więc co teraz? - rzucił ktoś w przestrzeń. Nastrój na zabawę uleciał, drinki się kończyły, za to - efekt autosugestii - w sali zrobiło się jakby zimniej.

- Proponuję konkurs karaoke - ofertę Krisa większość przyjęła parsknięciem śmiechem. Pomysł pewnie by się rozmył, gdyby nie Matt, który właśnie wsunął się cichaczem do sali.

- Chwilowo utknięliśmy na uniwersytecie, więc równie dobrze możemy czymś zająć czas. Kto pierwszy?

Wyłączyłam się po trzeciej piosence Krisa. Uwielbiałam go słuchać, ale w tamtej chwili myśli miałam zajęte bardziej ciągle sypiącym śniegiem za oknem. Nie zgłupiałam do cna. Zdecydowanie nie miałam zamiaru pakować się w pieszą wyprawę przez zaspy, przynajmniej nie kiedy wciąż jeszcze szalała śnieżyca.

- Lina, teraz ty - ktoś szturchnął mnie pod żebra. Wiedziałam, że to Kris. Tylko on był tak bezceremonialny. Uniosłam nieprzytomnie głowę.

- Co?

- Twoja kolej - wyciągnął do mnie rękę z mikrofonem. Popatrzyłam na niego z przerażeniem i źle skrywaną złością. Moje serce zatłukło niespokojnie o żebra.

- Nie ma mowy - wycedziłam przez zęby.

Od tygodni powtarzałam mu, że nie umiem śpiewać, za każdym razem gdy próbował mnie do tego namówić. Może nie byłam najgorsza, niektóre piosenki nawet dobrze mi wychodziły, ale nie pakowałam się w coś, jeśli nie miałam pewności co do wyników.

Poza tym, kłamałam. Nie śpiewałam już od lat, właściwie od podstawówki. Nigdy nie nadarzyła się żadna okazja, a ja - choć jak każdy, lubiłam sobie nucić pod nosem - nie czułam takiej potrzeby.

- Daj spokój, to tylko zabawa - te słowa padły tak cicho, przeznaczone wyłącznie dla moich uszu, że omal ich nie przegapiłam. W jego, do tej pory poważnych oczach, błysnęły iskierki. -Nie bądź tchórzem.

Rzuciłam mu swoje najlepsze wściekłe spojrzenie, po czym prawie wyszarpnęłam mikrofon z jego ręki. Zamaszystym krokiem weszłam na podwyższenie. Za jedyny podkład muzyczny służył Noah, przygrywający na gitarze. Zaczęłam śpiewać piosenkę Kelly Clarkson, 'Because of you'. Była tandetna, banalna - a miałam ją wrytą w pamięć bardziej niż jakąkolwiek inną.

'I will not let cause my heart so much misery... I learned the hard way to never let it get that far... Because of you I never stray too far from the sidewalk... Because of you I learned to play on the safe side so I won't get hurt... Because of you I find it hard to trust, not only me, but everyone around me... Because of you I am afraid... I cannot cry, because I know it's weakness in your eyes... I'm forced to fake a smile, a laugh, everyday of my life...'

Śpiewałam te słowa, banalne jak w każdej piosence o miłości, a jednak tak prawdziwe, tak mi bliskie, tak bolesne.

'And now I cry in the middle of the night for the same damn thing...'

Nie panowałam już nad sobą. Ta piosenka porwała mnie ze sobą, nie potrafiłam się zatrzymać.

'Because of you I don't know how to let anyone else in...'

Być może ze względu na emocje, które nagle mną targnęły, przez kilka długich chwil po ostatnich słowach, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. I dopiero kiedy chciałam zejść ze sceny, rzucając kolejne mordercze spojrzenie Krisowi, dotarło do mnie, że w sali panuje grobowa cisza, nikt nawet nie drgnął. Poczułam, że rumieniec wstydu zalewa moje policzki.

- Mówiłam, że to zły pomysł - rzuciłam w kierunku Krisa, wściekła że mnie tak wystawił. Ale on tylko w milczeniu pokręcił głową. -Co?

- I ty mówiłaś, że nie umiesz śpiewać? - zatrzymałam się wpół kroku, patrząc ze zdziwieniem po ludziach.

- O co chodzi?

- Byłaś świetna - powiedziała zdecydowanie Bunny. Jej chłopak pokiwał głową, Jim entuzastycznie zaklaskał. Za nim zrobił to samo Kris i Matt. Chciałam parsknąć śmiechem, popukać się w głowę, spytać w co oni grają... Ale wiedziałam, że by mnie nie nabierali, nie wszyscy naraz, nie bez żadnego powodu.

'Umiem śpiewać?', zakołotało się w mojej biednej głowie. I nagle poczułam, że na moją twarz wypełza beznadziejnie szczęśliwy uśmiech. Szczerzyłam się jak kot, który zjadł kanarka, nawet kiedy Noah zaczął przygrywać kolejną melodię.

Zeszłam ze sceny po siedmiu piosenkach, gdy już ledwo łapałam oddech ze zmęczenia. Miałam wrażenie, jakbym przez ostatnich kilkanaście minut wyrosła na gwiazdę światowego formatu. Wszyscy się do mnie uśmiechali i to nie w ten beznadziejny Tak-Jestem-Miły-Więc-Się-Uśmiecham-Ale-Tak-Naprawdę-Mam-Cię-Gdzieś sposób, ale w taki jaki zwykle widuje się na amerykańskich filmach: Jesteś-Kimś-Więc-Się-Uśmiecham-Może-Mi-Coś-Z-Tego-Przyjdzie.

Nagle, tak po prostu, było mi dobrze.

Stałam przy stole szwedzkim i szukałam czegoś, co nie było pokryte grubą warstwą oleju. O szóstej kilku chłopaków pod dowództwem Matta poszło do stołówki, żeby przytargać stamtąd coś do jedzenia. Wrócili z mrożonkami, frytkami, nawet kuchenką mikrofalową. Paskudztwa, ale przynajmniej wiedzieliśmy, że z głodu nie umrzemy.

- Zostałaś gwiazdą - poczułam na ramieniu ciepło czyjegoś ciała i niski głos Krisa. Podniosłam na niego oczy i aż sapnęłam z zaskoczenia. Miał taką minę...

- Ty wiedziałeś! Ale... jak... skąd...

- Twoja samoocena potrzebowała porządnego dopalacza. A ja słyszałem jak kiedyś śpiewałaś pod prysznicem.

Przekręciłam oczami. Kilka razy odprowadzał mnie do domu, ale nigdy nie chciał wejść. Zobaczył moją minę i wzruszył ramionami.

- No dobra, słyszałem jak kiedyś nuciłaś w łazience. Doszedłem do wniosku, że w najgorszym razie się obronisz. Ale, muszę przyznać, zaskoczyłaś mnie. Brawo - uśmiechnął się, jeden koniuszek ust wyżej od drugiego. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem.

Staliśmy tak blisko siebie, że nasze twarze dzieliło najwyżej dziesięć centymetrów. Kris zmrużył oczy.

- Kochasz się we mnie?

Prychnęłam, zaśmiałam się i cofnęłam o pół kroku.

- Co to za głupie pytanie?

- Kochasz?

- Nie.

Wyprostował się, cofnął. Przez moment wydawało mi się, że po jego twarzy przebiegł dziwny wyraz, jakby rozczarowanie.

- Skąd to pytanie?

Wzruszył ramionami, tym razem z kpiącym uśmiechem na ustach.

- Tak sobie.

Nasza przygoda w zasypanej szkole skończyła się, zanim na dobre się zaczęła. O ósmej, specjalnie do tego celu przygotowanymi wozami, podjechało kilku strażaków, zawiadomionych telefonicznie przez rodzinę jednej z dziewczyn.

Oficjalnie mieliśmy już wolne; trzy tygodnie zanim znowu zobaczę Krisa. Ciekawa byłam jego reakcji, bo do tej pory spotykaliśmy się niemal codziennie.

- Będę tęsknił - powiedział cicho, kiedy strażacy podjeżdżali pod mój dom; Zoe wysiadła wcześniej.

-Będziesz? - spytałam się figlarnie. Nie uśmiechnął się. Wyraz jego oczu zdecydowanie mi się nie spodobał.

- Oczywiście. Musimy się spotkać w ferie.

- To już...

- No, chyba że nie chcesz.

- Chciałam powiedzieć, że to już zależy od ciebie, ale...

- Dobra - dopiero teraz się zaśmiał. -Zdzwonimy się.

Kilka pierwszych dni przespałam. Ilość śniegu się zmniejszyła na tyle, że autobusy znowu zaczęły kursować. Po kolejnym treningu poszliśmy do pubu, gdzie radośnie i hałaśliwie się upiłam. Wróciwszy do domu, odbyłam trzygodzinną i co najmniej dziwną rozmowę z Krisem na czacie. Byłam na tyle pijana, że wzięło mnie na użalanie się nad sobą, więc wylewałam na ekran komputera wszystkie żale, włączając w to moje żałosne historie miłosne. Przez kolejną godzinę Kris pytał, czy na pewno nie chcę mu nic powiedzieć. Po trzecim takim pytaniu zażądałam powodu, dla którego w ogóle pyta, ale odmówił odpowiedzi. Umówiliśmy się na kolejny dzień. Zapowiedziałam tylko, żeby nie dzwonił przed trzynastą, bo mam zamiar odespać.

Mój telefon zapikał o trzynastej trzydzieści dwie. Niechętnie zwlokłam się z łóżka, wcisnęłam w nowe, seksowne dżinsy, rozczesałam włosy. Już dawno nigdzie z nim nie byłam i teraz czułam dziwne podniecenie.

Dwie godziny później siedzieliśmy przy stoliku w kącie i pochylaliśmy się nad kuflami piwa - sceneria banalna, ale też dziwnie kojąca. Znana.

Naukowe wywody Krisa mogłam słuchać godzinami, ale kiedy zaczął mówić o muzyce, szybko mu przerwałam.

- O co ci chodziło z tymi pytaniami wczoraj... właściwie to już dzisiaj w nocy? - zaśmiał się i pokręcił głową.

- Nie powiem ci. Musisz mieć jakiś pomysł.

- Mam - zacisnęłam usta. -I zdecydowanie mi się on nie podoba.

- Ale to prawda?

- Co?

- To, co myślisz?

- Nie - powiedziałam spokojnie.

- Czyli myślimy o różnych rzeczach - skonkludował, odchylając się do tyłu.

- Powiedz, o co ci chodzi.

- Najpierw ty powiedz mi, co myślisz.

- Ty pierwszy.

- Nie. Powiedz mi, co myślisz, a odpowiem na każde twoje pytanie. Masz moje słowo.

- Skąd mam wiedzieć, ile jest ono warte? - to pytanie go zaskoczyło. Chwilę pomyślał.

- Nie ufasz mi?

- Ufam ci na tyle, żeby z tobą pić i nie iść za tobą, gdy zamawiasz piwa. Ale to tyle.

Jego usta ułożyły się w wielkie "o". Zamrugał niepewnie powiekami.

- O co ci chodziło z tymi piwami? Że ufasz mi, że nie napluję do twojego? Cóż, zaufanie odwzajemnione.

- Nie o to mi chodziło.

- Więc o co?

- Najpierw odpowiedz na moje pytanie.

- Nie. Masz moje słowo, obiecuję, że odpowiem ci na wszystko. Ale ty pierwsza.

- Aha, czyli ja mogę zrobić z siebie idiotkę, ale ty nie?

- Nie zrobisz - jego oczy znowu były poważne. -Nie zrobisz.

- Nie możesz tego wiedzieć.

- Czyli jesteśmy w impasie.

Faktycznie, byliśmy. Wiedziałam, że on nie ustąpi - nigdy się nie poddawał. Ja byłam pewnie równie uparta, ale chciałam poznać odpowiedź. Na słownych przepychankach straciliśmy kolejne pół godziny. W końcu Kris wzruszył ramionami.

- Dobra, znudziło mi się to. Koniec.

- Nie! - spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Westchnęłam ciężko. -Okej. Założenie numer jeden: pytałeś mnie o to wczoraj, bo uznałeś, że jest to coś, co powiem tylko dlatego, że jestem pijana.

- Nie - zaprotestował. -Po prostu uznałem, że to czas. Nie pora dnia. Ale stwierdziłam, że już czas.

Wtedy chyba oboje wiedzieliśmy, o czym mowa. Ale nie mogłam się powstrzymać.

- Założenie numer dwa: to ciąg dalszy tej "kochasz się we mnie?" sytuacji.

Pokiwał poważnie głową. Wruszyłam ramionami.

- Nie możesz po prostu tego powiedzieć?

- Nie.

- Założenie numer trzy: uważasz, że jestem w tobie zakochana.

- Nie - zaśmiał się, ale był to łagodny śmiech, inny niż zazwyczaj. Uszło ze mnie powietrze.

- Powiedziałam ci, co myślisz. Teraz ty.

- Co: ja?

- Co miałam myśleć?

- Że to ja mam coś do ciebie.

Nachylaliśmy się ku sobie tak mocno, że nasze twarze były w odległości kilku centymetrów. Nie pierwszy raz. Ale ten raz miał zaskakujące zaskoczenie. Tak szybko, że prawie nie zauważyłam jego ręki, oparł ją o tył mojej głowy. Zanim zorientowałam się, co się dzieje, poczułam jego usta na swoich. Drgnęłam, jakby chcąc się cofnąć, ale nie puścił.

To był lekki pocałunek, muśnięcie warg prawie, ale moje serce poderwało się do galopu. Oparłam obie dłonie o blat i dopiero wtedy udało mi się od niego oderwać.

Owszem, wyobrażałam sobie taką sytuację. Nie raz nawet. Ale w moich myślach odpychałam go od siebie, może nawet zadając jakimś fajny cios na pożegnanie. Doskonale wiedział, jaki mam stosunek do zdrady. A ponieważ zdawałam sobie sprawę, że ma dziewczynę, byłam równie winna jak on. Dlaczego więc mu na to pozwoliłam?

Popatrzyłam mu w oczy - był poważny - i zaraz spuściłam wzrok. Ze zdumieniem stwierdziłam, że łzy gromadzą się pod moimi powiekami.

- Że coś do ciebie czuję. Zresztą chyba to właśnie udowodniłem.

Milczałam i w tej ciszy musiał wyczytać mój sceptycyzm.

- Nie chcesz o nic spytać? Lina? Spójrz na mnie - niechętnie podniosłam oczy. -Nie chcesz wiedzieć, o co chodzi z moją dziewczyną?

- Tak daleko nie zaszłam - burknęłam.

Owszem, ta myśl mignęła mi w głowie. Oczywista reakcja. Ale nie byłam pewna, czy chcę znać odpowiedź. Zresztą, może traktował to jak wypadek przy pracy i na tym chciał zakończyć. Może nie było sprawy. Może...

Kris wziął moją rękę w swoje dłonie. Chwilę pomyślał.

- Doszliśmy do punktu, w którym wszystko wydaje się idealne. Z zewnątrz jest perfekcyjne. I wiem, dlaczego ludzie tak myślą. Ale... Pamiętasz, mówiłem ci, co mnie podnieca u dziewczyn.

Pamiętałam. Wyrecytowałam jego słowa z tym samym sceptycznym wyrazem twarzy, co wtedy.

- Inteligencja. Wiedza. Pragnienie wiedzy.

- Właśnie.

- A ona tego nie ma?

"Ona". Tak bezosobowo. Zresztą nawet Kris nigdy nie powiedział jej imienia. Gdyby nie facebook, nigdy bym go nie poznała. Jeśli już, jakimś przypadkiem, pojawiała się w naszych rozmowach, używał zamiennika dziewczyna.

Pokręcił głową, a ja musiałam wybuchnać śmiechem. Jaki banał jeszcze usłyszę? To była historia stara jak świat: "moje małżeństwo istnieje tylko na papierze", powtarzana od wieków, tylko dopasowana do tej konkretnej sytuacji.

- Przepraszam na chwilę - wstając, musiałam oprzeć się mocno o stół, inaczej bym upadła. Z trudem nad sobą panując, dobiegłam do toalety i tam wybuchnęłam płaczem. Tusz, który z taką uwagą założyłam, spłynął mi po policzkach. Sama nie wiedziałam, co się dzieje, co się mi stało.

Długo nie mogłam się zmusić, żeby wyjść z łazienki; Kris już wstawał od stolika. Wsunęłam się na swoje miejsce.

- Chyba nie płakałaś?

Zignorowałam jego pytanie. Oczy faktycznie miałam zaczerwienione, jakby od niewyspania. Albo - oczywista - łez.

- Chcesz się jeszcze napić?

- Tak. Do tego zdecydowanie muszę się napić.

Drgnął i spojrzał na mnie z uwagą, ale nie skomentował. Kiedy tylko odszedł, moja ręka wślizgnęła się do torby. Nie myślałam nad tym, co robię; nie planowałam tego. Bez udziału woli wykonałam sznyt scyzorykiem. Za mało. Chętnie pokryłabym obie ręce, a może jeszcze całe ciało, ukośnymi nacięciami. Dalej byłam oszołomiona, nawet nie poczułam bólu, ale kątem oka dostrzegłam wracającego Krisa. Wrzuciłam nóż do torby i opuściłam rękaw. Za późno dostrzegłam, że mam na sobie białą bluzkę, która błyskawicznie przesiąkła krwią. Zacisnęłam zęby, teraz już zła. Po raz pierwszy straciłam tak bardzo kontrolę.

To nacięcie było zbyt długie, zbyt głębokie, zbyt proste jak na przypadkową ranę, zbyt nisko na nadgarstku. Zbyt oczywiste.

Kris postawił przede mną dwa kufle. Jego oczy skoncentrowały się na moim rękawie.

- Co ci się stało? - zrozumiał, jeszcze zanim skończył pytanie. Twarz mu pobladła w mgnieniu oka. Wiedział, że kiedyś się cięłam. Chciałam jeszcze skłamać, dla nas obojga.

- Uderzyłam się o coś w łazience.

- Pokaż rękę.

- Nie - odsunęłam się, bo wiedziałam, że jest zbyt silny, żeby z nim się szarpać. Nie odpuścił. Przyciągnął mnie na kanapę obok siebie i objął tak mocno, jakby już nigdy nie chciał puścić.

- Czym? Lina?!

- Scyzorykiem - powiedziałam cicho.

- Dlaczego? Lina, dlaczego?! - wyglądał, jakby lada chwila miał się rozpłakać.

- To pomaga - szepnęłam. -Odbiło mi. Wiesz, że...

- Wiedziałem, że kiedyś się cięłaś, a nie że dalej to robisz!

- Nie planowałam tego! Od miesięcy się nie cięłam. Straciłam kontrolę. Za bardzo się martwisz.

- Za bardzo? - powtórzył ze zdumieniem.

Wciąż mocno przyciskał mnie do siebie. Chciałam się odsunąć, ale nie puścił. Drugi pocałunek był już inny. Prawdziwszy, bardziej namiętny, dłuższy. Oddawałam mu go wbrew swojej woli, wbrew rozsądkowi.

To nie były fajerwerki. Nie zobaczyłam błyskawic. Zamiast tego nagle cały świat zniknął. Autentycznie nie widziałam nic, poza twarzą Krisa. Nie czułam nic, poza jego ustami i rękami, jedną na moich plecach, drugą na twarzy. Szumiało mi w uszach. Teraz, w tej chwili, nic się nie liczyło.

Wtedy zrozumiałam, że sprawa jest. Że albo właśnie straciłam przyjaciela, albo zyskałam chłopaka.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 29.12.2010 09:39 · Czytań: 688 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Elwira dnia 29.12.2010 15:16
Tym fragmentem zadziwiłaś mnie tak maksymalnie, że nawet nie chce mi się pisać o błędach. No, były, ale niech Ci będzie. Tu są emocje, jest autentyczność, jest prawdziwość przekazu. Czego mi zabrakło? opisów w dialogach. Paskudnie się w nich gubiłam.
Czekam na kolejną część.

Tymczasem pozdrawiam, życząc wszystkiego dobrego na nowy rok.
mariamagdalena dnia 30.12.2010 00:27
czyli jednak się tnie :no:
proszę, zrób coś z tymi enterami - ja się domyślam że z worda przyszły, ale strasznie męczą oczy
w kwestii treści podobnie jak poprzednie części (a było ich dużo) - opowieść klei się dobrze, jest spójna i ma sens
bohaterka oraz Matt i Kris zachowują się odpowiednio, nie są specjalnie przerysowani
w tym odcinku Lina kojarzy mi się z Marion z "Requiem..."
ale może to zbyt subiektywna opinia
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty