A jednak. Miał rację. Po trzecim nie stawiały oporu. Po czwartym nie wiedziały, co się dzieje wokół nich. Po piątym... puszczały im żołądki. Dlatego nigdy nie stawiał im więcej, niż cztery. Po co przepłacać? Prawda – i tak od początku były łatwe. I tanie. Ale on należał do dżentelmenów. Nigdy nie uderzyłby najgorszej dziwki. Nigdy. Zabić – zabiłby, ale nie uderzył. Miał twarde serce, zdobione krawatem.
Ona nie wyglądała zresztą na miękką partię. Na pierwszy rzut oka doświadczony mężczyzna mógł stwierdzić, że nie była z tych, co wychodziły na ulicę, kręcąc tyłkiem i mizdrząc się dla kilkuset kawałków. O nie! Jej wredną facjatę wykuto z hartowanej stali, a ciało i, splugawiony wiecznym smogiem miasta umysł od zarodka posiadały wyryty w DNA znak "nie na sprzedaż – chyba, że za PRAWDZIWE pieniądze". Gdyby się z nią zadać, można było od razu zapomnieć o targowaniu w stylu "słuchaj, mała, żona i dzieci czekają w domu głodne... bądź miła i opuść cenę o pięć patoli, co?". Ona miała wszystko gdzieś. Byle zarobić. Nieważne, z kim, gdzie, ważne, żeby zgarnąć określoną kwotę i nie pozwolić jakiemuś ćpunowi się okraść i zabić.
Mieszkając w betonowej dżungli, pamiętałeś o świętej-przeklętej zasadzie "ja albo ty", lub następnego ranka doczekiwałeś sam z nostalgią za nie-wiadomo-kiedy-utraconą-głową. Z drugiej strony, każdy ją tutaj kiedyś tracił. Najpierw przenośnie – potem dosłownie.
Istota z krainy wiecznego półmroku nazbyt często napotykała sytuacje spod szpetnego znaku Zodiaku "albo". Czy wszechobecna szarość może nudzić? Miejscowi nigdy nie zadawali podobnie idiotycznego pytania...
****
Pytania nie wchodzą w grę. Chociaż żadne to alibi dla kogoś Jego pokroju. On z owej gry czerpał pełnymi garściami. On był prostolinijny do bólu. I, mimo swego dobrego charakteru, nie umiał uświadomić sobie, że choć tego nie pochwalał, zadawał ból. Samą swoją egzystencją. Nie wyglądem, nie zapachem – niczym bezpośrednio z jego osobą związanym. Wprost przeciwnie.
Problem leżał w polu niebytu. W przedziale między Wszystkim a Niczym. Między "być" a "nie być". On pragnął... chcieć! Nie wiedział tylko, czego. Szukał odpowiedzi wszędzie. I nigdzie dotąd nie znalazł. Zatruty Pragnieniem umysł podpowiadał, iż powinien zwrócić się o pomoc do kogoś, kto ma cel w życiu. Nieważne, jaki – byle jakiś BYŁ...
Dotychczas wiele wyczytywał z oczu. Mówiły one: "proszę, nie zabijaj", "oddam, co zechcesz", "odwal się, zboczony sukinsynu!". Oczy ciągle MÓWIŁY. Lecz żadne z ich słów nie dawało Mu satysfakcjonującej odpowiedzi.
****
Dotychczas wszystkie oczy krzyczały, błagały, zabijały, gwałciły, kusiły... i mijały Go. Miast ukazywać odpowiedź, doszukiwały się w Nim czegoś konkretnego. Potwierdzenia? Na co? Zaprzeczenia? Bez sensu. Celu? Celu, którego... którego tak naprawdę nie dostrzegały...?
Ach, to głupie! Nieistotne.
Jak dotąd oczy mówiły. On zaś potrzebował czegoś, czego one nie rozumiały. Potrzebował oczu potrafiących słuchać. Bo Jego oczy kryły przed Nim znienawidzone, niezadane pytanie; zawierało ono pustkę, zwaną brakiem właściwej odpowiedzi. Pytanie retoryczne, żyjące we wszystkim, co pozornie nie miało wagi. Pozorne – gdyż po ominięciu wszelkich praw, ustalonych przez granice dżungli, objawiało się – realne: Pragnienie.
A On właśnie: pragnął. Udało mu się wtedy przełamać tępą granicę. Tak twardą, jak Nicość, wypełniająca puste słowa, tak cienką, jak owo Coś, mieszkające jako pustelnik w puszczy struchlałego umysłu. Cel ISTNIAŁ. Trzeba tylko było pójść właściwą drogą. Właściwą według miary Pragnienia – a Ono nie ma żadnej: miary!
Zapytał Ją więc:
- Czy mogę cię pocałować?
Odparła z przekąsem:
- Jasne! Po moim trupie...
Uśmiechnął się. Dalej poszło już gładko. Wyczytała w Jego oczach słowa o namacalnym kształcie. Posiadały smak, zapach – były dla Niej... obce.
- Czy mogę...
Tym razem to On wyczytał z Jej oczu dosadne określenia, skuteczne w stosunku do innych, typowych klientów. Ale On nie był TYPOWYM klientem...
- ... poprosić cię...
On nie chciał być typowy...
- ... poprosić o...
On chciał pragnąć... nie – on NAPRAWDĘ PRAGNĄŁ!
- Czy mogę poprosić cię o pocałunek?
Jego spojrzenie pogładziło zmierzwione włosy, musnęło blade wargi i szepnęło do ucha: "Tego nie powiedział twój klient. To wyrzekło Coś z nieznanego ci dotąd miejsca, poza granicami rozsądku. To wyrzekło..."
- Moje serce pragnie Twego pocałunku.
Była jak marmur. Nie, nie Ona – Jej twarz. Bo pod maską upodlenia trwała krwawa bitwa między alkoholem, rozsądkiem, a... Pragnieniem. Ona uświadomiła sobię, że przez cały czas swej walki o życie, o pozostanie twardą ulicznicą, odpychała od siebie Prawdę, która w świecie Kłamstwa prowadziła do samozagłady. A zadne zwierzę nie chce zginąć. Dlatego żadne zwierzę nie chce pragnąć.
Lecz Ona właśnie wtedy...
Zapragnęła. Ona ZAPRAGNĘŁA!
Ona – nie : zwierzę.
Zwierzęta nie pragną. Nie mają prawa pragnąć.
Ona chciała powiedzieć: "tak!"...
... zwierzę zaś odparło:
- Odpieprz się, zasrany "poeto"!
****
Zdarza się, że czas spłata nam figla. Sądzimy, że jest poranek, a zegar uparcie wskazuje północ. Albo: budzimy się, przerażeni, że spóźnimy się do pracy – spoglądamy na budzik – a ten drań twierdzi z ironią, że mamy jeszcze ponad cztery godziny na odpoczynek. Cóż wtedy uczynić?
Obudzić się. Tym razem: NAPRAWDĘ.
****
On się obudził. I bardzo tego pożałował.
Czemu? Bo śnił mu się nietoperz. Latał dokoła i śmiał się "po moim trupie!". On też się śmiał. I biegał za nietoperzem. Jak zazwyczaj w głupich snach bywa, nietoperz spadł na ziemię, rozłożył skrzydełka i zaczął krzyczeć "Nie, nie! Odłóż to, nie zbliżaj się! Nie! Przepraszam, nie chciałam cię obrazić! Serio! Weź pieniądze, nie chcę ich... weź je, ale nie..."
Nietoperz rozlał się i przybrał postać Jej, leżącej w śmieciach, zakrwawionej. Martwej.
To nie był sen.
A nietoperze nie istnieją.
On już wiedział, że nie.
Bo nietoperze żyją w jaskiniach, a nie w ciemnych zaułkach betonowej dżungli.
Tak, na pewno.
Przecież On wiedział, że tak JEST.
Tylko, że teraz oczy nietoperza szeptały: Dlaczego?
****
Pieprzone, retoryczne pytanie, powiedział zwierzak.
I o nic już więcej nie pytał.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
eyelessoverseer · dnia 06.01.2011 11:40 · Czytań: 890 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: