Obca cz. 36 [Zielona Wyspa] - lina_91 - lina_91
Proza » Obyczajowe » Obca cz. 36 [Zielona Wyspa] - lina_91
A A A
Na takiej samej zasadzie, na jakiej pragniemy rzeczy po drugiej stronie brzegu, zapragnęłam Krisa. Rozpoznałam jednak to uczucie: zranioną dumę - i wiedziałam, że z tym sobie poradzę. Poza tym jego oczy nie kłamały - patrząc na mnie, mówiąc to wszystko, był szczery.

Chciałam w to wierzyć.

Przez cały trening czułam na sobie wzrok Jamesa. Szło mi dobrze, mimo kilkutygodniowej przerwy. A jednak James prawie nie spuszczał ze mnie oczu. Nawet Chris stał bliżej mnie, zagadując częściej niż zwykle. Musiałam wyglądać gorzej niż się czułam.

Po zajęciach poszłam z nimi na piwo, ale wciąż byłam zbytnio rozstrojona, nie mogłam przestać myśleć o Krisie. Zmyłam się po pół godziny.

Środę mieliśmy wolną, ale do powrotu na uczelnię w czwartek starannie się przygotowałam. Wiedziałam, że minie trochę czasu zanim przestanę się boczyć na Krisa, ale nie chciałam pogarszać sytuacji. Oboje mieliśmy wystarczająco dużo kłopotów. Postanowiłam tego nie utrudniać. Od rana miałam beznadziejnie szeroki uśmiech przyklejony na twarzy. Brałam udział w lekcji, z byle powodu wybuchałam śmiechem. Kris - prawie tak samo zadowolony ze zwycięstwa jego klubu piłkarskiego poprzedniego wieczoru - nadal obserwował mnie uważnie, ale już bez tego napięcia.

O trzeciej, pod koniec wykładów, dotarło do mnie, że mój dzienny zapas sił się wyczerpuje. Uśmiech coraz częściej uciekał z moich ust, zachciało mi się spać. Z sali, jak zawsze, wyszliśmy razem. To właśnie było dziwne: na pozór nic się nie zmieniło. Tylko jego drobne gesty, na które do tej pory nie zwracałam uwagi, teraz nabierały innego znaczenia.

Bawiąc się moją bransoletką, za każdym razem przesuwał palcami po moich bliznach. Szczególną uwagę poświęcał tej najnowszej, jeszcze nawet nie całkiem zasklepionej, jakby czując, że to jego ślad. Stukając mnie kolanem pod stołem, żeby zwrócić na siebie mój wzrok, nie cofał od razu nogi. W bibliotece, kiedy szukaliśmy książek, łapał mnie za ramiona i odsuwał, zamiast zwyczajnie przeprosić. Sam dał mi swój szalik, którym natychmiast omotałam swoją szyję. Kiedy potknęłam się na schodach i mnie przytrzymał, nie zabrał od razu ręki. Odgarniając mi włosy z twarzy, co robił zresztą coraz częściej, bardzo wolno zakładał niesforne kosmyki za moje uszy.

To były szczegóły; drobiazgi, którymi się pocieszałam, bo sprawiały wrażenie, jakby on szukał każdej okazji do tego, by mnie dotknąć. I choć teraz oboje pilnowaliśmy tych płynnych zasad, zdawałam sobie powoli sprawę, że wstrzymujemy się tylko przed jednym: pocałunkiem albo zwyczajnym obłapianiem się. Czymś, co zdecydowanie przekroczyłoby granicę. Ale pomiędzy bielą a czernią istniało wiele odcieni szarości.

- Powiedz mi coś - rzucił, kiedy stanęliśmy pod biblioteką. Zazwyczaj odbijałam piłeczkę, bo spośród naszej dwójki to on był od gadania. Ale wierna swojemu postanowieniu, zachichotałam.

- Byłam wczoraj na zakupach - zaczęłam, przeciągając lekko zgłoski. Nowa różowa koszulka uwidaczniała moje piersi, miała też większy dekolt niż większość moich dotychczasowych strojów. Ze srebrnymi kołami w uszach i pomalowanymi na czarno oczami wyglądałam zdecydowanie korzystnie.

- No i? - wyglądał na szczerze zainteresowanego, choć pewnie było to samo zdziwienie, że faktycznie coś powiedziałam.

- No i kupiłam sobie taką śliczną, niebieską sukienkę. Nie uwierzysz, ale wyglądam w niej naprawdę sexy.

- Ta-a-a-k? - zaciągnął, oczy mu się roześmiały.

- Noooo... - znowu staliśmy blisko siebie. Sporo wyższy ode mnie, mógł z łatwością zajrzeć mi za koszulkę. Tak, prowokowałam go. Nie pierwszy raz zresztą. Jak każda dziewczyna, lubiłam świadomość, że mogę się podobać. Drobne komplementy, czasem jakieś spojrzenie. Ale do tej pory to była zabawa, nic nie znaczące wygłupy. Działały na takiej samej zasadzie, na jakiej Kris wymyślał kolejne dowcipy o Polakach, badając jak daleko może się posunąć. Byliśmy ciekawi swoich reakcji, ale nie planowaliśmy przesadzić. Poza tym, do tej pory to on ustalał zasady. Ponieważ jednak to on pierwszy je złamał, nie czułam się winna, naginając reguły gry. Nie miałam zamiaru przeholować. Ale te flirty sprawiały mi taką samą przyjemność, jak wyraz oczu Krisa, kiedy zapominałam założyć uśmiech i choć przez moment zobaczył, jak naprawdę oboje zawaliliśmy sprawę; wyraz który od wtorku niemal nie znikał z jego twarzy.

- To bardzo dobrze - powiedział to tak cicho, że te słowa zabrzmiały jak mruczenie kota.

Nie cieszyłam się z tego, że jest mu źle; pociechę przynosiła mi raczej świadomość, że choć popełnił błąd, całując mnie mimo swojego statusu, nie zrobił tego z wyrachowania. Coraz bardziej skłaniałam się ku opcji drugiej. To jednak nie wyjaśniało poczucia winy, które widziałam w jego oczach.

Chyba że wyobrażałam sobie coś, co nie istniało tylko dlatego, że chciałam to zobaczyć.

Albo myliłam znaki i te wyrzuty sumienia były nie z powodu tego, jak ja się poczułam, ale tego co zrobił Zoe.

- To co robimy?

Spojrzałam na niego bezradnie, już zupełnie poważna. Dochodziła dopiero szesnasta, a do domu nie chciałam jeszcze wracać. Kris - to cały czas mnie zaskakiwało - nie miał zamiaru unikać wspólnie spędzanego czasu. Musieliśmy tylko uważać na miejsce spotkań.

- Nie wiem - wymamrotałam. Jeszcze dwa tygodnie temu taki problem by nie istniał.

Pojechalibyśmy do dowolnego pubu w promieniu pięciu mil albo poszli na długi spacer. W ostateczności mogliśmy też złapać autobus do centrum i powłóczyć się po sklepach - coś, co jemu sprawiało zdecydowanie większą frajdę niż mnie.

Problem jednak istniał.

Ostatecznie postanowiliśmy zaryzykować i pojechaliśmy na obiad do centrum. Po pięciu minutach przeklinałam ten pomysł. Miałam dżinsową miniówę, która z każdym krokiem opadała mi niemal do kolan - efekt braku paska i kilku kilogramów mniej - a w nowych kozakach z trudem nadążałam za Krisem.

- Niezłe buty. Nowe?

- Uhm - wymamrotałam. -Mama postanowiła, że potrzebna mi zmiana wizerunku - parsknęłam. Pierwszy raz w życiu miałam na nogach obcasy dłużej niż pięć minut. Buty faktycznie były niezłe - zgrabne, skórzane, do kolan, seksowne. Za to moje stopy już się buntowały przeciwko jakiejkolwiek zmianie "imydżu".

- Ja tam uważam, że dobrze wyglądasz - nie miałam zamiaru doszukiwać się w tym ukrytych znaczeń, więc tylko skinęłam głową i posłałam mu lekki uśmiech.

- Moja siostra uważa, że jak dziwka - przyznałam. Mina Kaśki, kiedy rano zeszłam do salonu, warta była wszystkich pieniędzy świata. Musiałam przyznać, że połączenie miniówy z tymi butami faktycznie mogło wywołać dziwne skojarzenia. Zwłaszcza w porównaniu z tym, co nosiłam do tej pory: za luźne dżinsy, szerokie bluzy z kapturami, adidasy albo trapery. Ale co tam. Raz się żyje. Na litość boską, miałam dziewiętnaście lat. Czas na szaleństwa.

- Poczekaj, więc twoja mama uważa, że jest okej, a twoja siostra - że wyglądasz jak dziwka? - Kris wybuchnął głośnym śmiechem. Pokiwałam głową, po czym wzruszyłam ramionami. Relacje pomiędzy mną a moją siostrą były zbyt skomplikowane, żebym mogła je wyjaśnić bez kilku piw w systemie.

- Nienawidzę obcasów - mruknęłam. W zasadzie nic do nich nie miałam - przynajmniej dopóki nie musiałam wlec się w nich przez pół miasta. Kris rzucił mi spojrzenie spod oka i znowu wybuchnął śmiechem. -Co?

- Masz obcasy, ale nadal jesteś taka malutka - zabrzmiało to pieszczotliwie, więc go nie ofuknęłam. Malutka? Ja? Owszem, wysoka nie byłam - niecały metr sześćdziesiąt tylko trochę odróżniał mnie od ogrodowych krasnali. Co do reszty wolałam się nie wypowiadać. Patrząc w lustro, nie widziałam ubywających kilogramów - zauważałam te, które jeszcze zostały. Tylko ubrania, które zaczynały ze mnie spadać, zdradzały prawdę o mojej wadze.

Zapychając się bagietkami z ostrym kurczakiem, wolno wracaliśmy na przystanek. Patrzyłam spod oka na Krisa, czekając momentu w którym się pożegna, ale on nie odchodził.

- Dokąd idziesz?

Stanął, jakby mu ktoś kłodę rzucił pod nogi. Poczułam się w obowiązku wyjaśnić moje pytanie.

- Z mojego przystanku nie dojedziesz do domu.

- Odprowadzę cię.

Z wściekłości mało nie zadławiłam się tym kurczakiem.

- Jakieś plany na wieczór?

- Mam nockę w pracy.

To było coś nowego w moim życiu: rola opiekunki dla starszych osób w domu opieki. Pracowałam tam od trzech tygodni, głównie rankami i nocami. I od trzech tygodni przyjemnie się zaskakiwałam. Odkryłam w sobie pokłady cierpliwości, o jakie bym się nawet nie podejrzewała. Praca nie była ciężka fizycznie, ale wymagająca emocjonalnie. Nasuwała wiele niechcianych pytań o ten okres, o którym większość woli nie myśleć: schyłek życia.

Cierplliwości miałam dość do zajęć manualnych: wyszywania, sklejania modeli. Po raz pierwszy jednak odkryłam, że potrafię być łagodna, współczująca, ciepła dla ludzi, którzy obiektywnie rzecz biorąc, powinni mnie denerwować.

Ironiczny był fakt, że wszyscy rezydenci mnie uwielbiali. Tak, ze starszymi ludźmi potrafiłam się dogadać.


Wieczorem po raz pierwszy od kilku tygodni dokładnie sprawdziłam swój plan zajęć i wpadłam w panikę. Miałam jeszcze dwa wykłady i egzaminy, po czym zaczynałam swoją pierwszą, ponad dwumiesięczną praktykę w szpitalu. Oczywiście wiedziałam, że to nadchodzi.

Tylko że kiedy po raz ostatni o tym myślałam, nie przyszło mi do głowy, że nie będziemy mogli z Krisem wyjść nawet na piwo, ze strachu przed sobą nawzajem. Co oznaczało, że najprawdopodobniej nie zobaczymy się przed jakieś dziesięć tygodni. Dla mnie - równowartość wieczności.

Uczelnia załatwiała nam mundurki, mama kupowała mi buty i specjalny zegarek do przypinania na piersi, a ja w myślach żegnałam się z Krisem. Jakkolwiek melodramatycznie by to nie zabrzmiało, chyba na dobre.

Do tej pory często do siebie pisaliśmy, czy to smsy czy wiadomości przez Internet. Istniały one jednak jako dodatek do tego, co zdążyliśmy powiedzieć sobie w ciągu dnia. Głównie w czasie weekendów, kiedy on zazwyczaj pracował, więc i tak nie moglibyśmy się spotkać. Na facebooku gadaliśmy nocami, kiedy oboje nie mieliśmy nic lepszego do roboty. Smsy służyły jako łódź ratunkowa - kiedy o czymś zapomnieliśmy albo czegoś na gwałt potrzebowaliśmy. Nie potrafiłam sobie wyobrazić naszej znajomości utrzymywanej tylko za pomocą słowa pisanego.

Byłam ciekawa jego reakcji, kiedy się zorientuje albo kiedy mu powiem, bo wiedziałam, że nie wybiega myślą aż tak daleko naprzód. Ba, nigdy nawet nie myślał o następnym wykładzie. Jeśli mieliśmy coś do zrobienia, materiały do przyniesienia, z rozpędu drukowałam już dwie kopie: dla siebie i dla niego. Jego reakcja, zawsze zdumienie i szczera radość, za każdym razem wywoływała u mnie uśmiech. Ten sam, który tak lubił.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 11.01.2011 10:02 · Czytań: 733 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Elwira dnia 11.01.2011 10:28
Końcówka zapowiada zmianę biegu wydarzeń i czekam na nią z niecierpliwością. Czekam na jakieś bum, które wyciągnie tekst s[pośród odmętu powszechności. Cóż, nadal traktują go jak fikcję, tak jest mi łatwiej cokolwiek skomentować.
Tutaj nic nie dziania ciąg dalszy i wcale mi się on nie podoba.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty