Mercy street, rue des Vosges,
Tatrzańska, Ogrodowa… Nowy Świat.
Ulice, uliczki, deptaki, aleje,
oraz bezimienne: ścieżki, dróżki, alejki.
Długie, szerokie, gładkie,
krótkie, wąskie, pełne kolein.
Te, na przykład włoskie:
są wąskie,
wtulone pomiędzy leniwe cedrowe żaluzje uśpionych domów,
w popołudniowej sjeście zapomniane na chwil kilka
przez turystów i innych, co gwarem swym parmezanowym
wzbijają po nich tumany suchego kurzu,
aż w końcu wieczór zleje się z zatoką, rybacy przybiją do brzegów,
śnieżne żagle opadną,
kelnerzy zmyją z wina szkło, a dzieci stopy brudne od zabaw,
wtedy i one do świtu umilkną.
A indyjskie:
szerokie,
wolne od straż krawężników, rozlewają się jak zapach hebanowych kadzideł
po wszystkich zakamarkach świadomości,
blade od muzyki, rumiane od tańców
nie śpią nigdy, choć w mozaice ryżu, kości słoniowych, opium...
i setek milionów buddyjskich świecideł,
wieją magiczno-alchemicznym oniryzmem.
Z kolei polskie:
i takie i takie, znaczy niektóre wąskie jak polne strumyki,
obszyte wokół łąkami mleczy, inne znów, szerokie jak Wisła, San, Odra -
rwiste od nurtu spiesznego pielgrzyma,
(budowane to znów burzone - utwardzane zaprawą systemów),
to znów melancholijne, choć nie jak u Dalego,
skąpane we łzach i uśmiechach, zresztą jak każde.
I inne jeszcze, choćby dla przykładu:
modne francuskie, czy te grzeszne, z krainy wiatraków.
Wszystkie podobne i różne,
a jednak co dzień, przyjmują na siebie ciężar ludzkiego bytu,
w ciszy,
bez jęków, czy spektakularnych protestów.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Conrad · dnia 25.01.2011 00:00 · Czytań: 823 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Inne artykuły tego autora: