Zerkam na kobietę siedzącą naprzeciw i chociaż bardzo się staram powstrzymać wszystkie złe myśli, nie udaje mi się, a widok jest bardzo żałosny. Ledwo zdążyłam przebrnąć przez okropną twarz, gdy moje spojrzenie zostało przyłapane i uwięzione. Teraz już nijak się nie wywinę. Na dodatek wyszczerza żółte zęby w uśmiechu. Trwa to tylko marną chwilę, ale wyczuwam fałsz.
Pod niedbałym ubraniem kryje się obłe ciało. Paznokcie poobgryzane, włosy brudne i związane z tyłu w kucyk. Abnegacja z wyboru? Zdaje się, że tak. Wie, że lepiej nie próbować, nie udawać, że jest inna. Musiałaby włożyć ogromny wysiłek, by osiągnąć marny efekt. Przypomina sobie pewne zdarzenie z przeszłości. Zrobiła się na bóstwo. Odfajkowała wszystkie wymyślne zabiegi, które oferują ekskluzywne salony piękności. Od stóp do głów. Przez chwilę czuła się bosko, po prostu bosko. Przepełniona dumą obiecała już zawsze tak o siebie dbać. Kiedy mijała kilku nastolatków, jeden z nich szepnął: „Ale paskudne babsko”.
Poczucie śmieszności i żałości przepędziło dumę. Walnęła głową w mur. Dorosła kobieta nie powinna czymś takim zawracać sobie głowy, prawda? Prawda? Nawet nie mogła mieć pewności, że o niej rozmawiali. Jednak tego dnia zamiast na spacer, poszła do domu.
Nie potrafi wymazać tego wspomnienia z pamięci. Przeciwnie. Z biegiem czasu obraz staje się bardziej jaskrawy. Robi mi się jej szkoda, ale później przychodzi myśl, że może każdy ma tyle urody, talentu, intelektu ile potrafi udźwignąć. Nie ma co się roztkliwiać. Szkoda wielkich rzeczy dla maluczkich.
Podwija najpierw rękawy i pokazuje posiniaczone ręce. Okazuje się po chwili, że nogi nie wyglądają lepiej. Jest nawet kilka blizn. Potem następuje małe przedstawienie, ale zamykam oczy, nie chcę patrzeć. Łzy złości spływają po policzkach. Dlaczego to robi? Słyszę plaskanie, coś jakby klapsy. Oszpeca się jeszcze bardziej. W końcu dźwięk uderzeń ustępuje. Decyduję, że muszę zobaczyć, co się dzieje. Spotykam zaczerwienione i mokre spojrzenie. Przychodzi myśl, że bezsilna kobieta ogranicza siebie do kości i tego, co na nie naciągnięte. Zapomina, że jest coś więcej. Na ten banał budzi się bunt. Skąd pewność, że w środku nie ma szkaradnego odzwierciedlenia gęby i cielska? Że jedno nie przesiąkło drugim? Od dawna czuje się jak wyżarta skorupa.
Frustracja nie przemija, a człowiek przemija nieustannie. Do końca dni będzie przeźroczysta. Zejdzie z tego padołu równie pospolicie, jak żyła. Nie zostawi po sobie nic, poza aktem zgonu. A wszyscy pozostali żyli długo i szczęśliwie. Gdyby chociaż mogła wszystko z siebie wyrzucić. Zorganizować Hyde Park i się wypróżnić, bez żadnych zahamowań. Może wtedy mogłaby zapomnieć chociaż na chwilę.
Wstaję z brzegu wanny, podchodzę do lustra i patrzę jeszcze raz na swoje odbicie. Spuszczam głowę i wychodzę z łazienki.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
pisag · dnia 29.01.2011 17:07 · Czytań: 1020 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 21
Inne artykuły tego autora: