Jedną z dróg do posiadania stada jest założenie rodziny. Naprawdę próbowałam stworzyć pełną, wtedy utrzymanie jej spadłoby na nas obydwoje. Miałam pecha.
Z zazdrością przyglądałam się Sąsiadom Z Dołu - do nich przyjeżdżało dwanaścioro potomstwa - sześć kobiet i sześciu mężczyzn. Powoli uczyłam się rozróżniać, które są rodzonymi pociechami, a które to partnerzy ich dzieci. Ze wszystkich najbardziej lubiłam zwariowaną Martę. Jako jedyna miała jasne włosy i tendencje do mieszania się w cudze sprawy. Sąsiadka kiedyś powiedziała, że najmłodsza z trzech dziewczyn odziedziczyła po rodzicach najlepsze cechy.
Wszystko wydawało mi się proste. Naprawdę czułam potrzebę bycia z kimś. Pierwszy facet, który się nawinął, był jednym z moich klientów. Dobry "w te klocki", tak mi się wtedy wydawało, na pewno zdrowy, z oceną tego nie miałam problemów. Niegłupi, ale...
Nie wytrzymał. Kiedy "spieniłam się" z okazji pełni Księżyca, uciekł. Na szczęście przez drzwi, które się automatycznie zatrzasnęły, kiedy zostały poddane zbyt dużej sile. Wiedziałam, że nie wróci, to znaczy zrozumiałam, jak mi przeszło. Nigdy więcej go nie zobaczyłam. Nie mam pojęcia, czy go fizycznie skrzywdziłam, czy tylko przestraszyłam.
Drugiego na ten trudny czas wyekspedytowałam do rodziny. Miał żonę i dzieci, a kiedy pełnia minęła, zniknął z mojego życia. Przyszedł jednak się pożegnać. Powiedział, że zrozumiał dzięki mnie ogrom miłości do nich i takiego domu chce. Podejrzewam, że dotarło do niego to, że jestem nie tylko jego kochanką, którą łatwo kupić, ale prostytutką. Mi też kiedyś mówił, że mnie kocha. Zresztą - może po prostu dołowało go ponure wnętrze mojego mieszkania.
Kiedy odszedł, wyłam. Wydawał mi się taki pełen ciepła, normalny, zwyczajny, męski. Pocięłam sobie palce, tylko koniuszki, bo przecież nie chciałam umierać, ale nienawidziłam tego zdrowego ciała, które wabiło nieodpowiednich mężczyzn.
Trzeci... Młodziutki, miał chyba z dwadzieścia lat. Dobrze było razem, dopóki nie zaczął prób zdominowania mnie. Najpierw przestała mu odpowiadać moja praca, twierdził, że chce mnie tylko dla siebie. Ucieszyłam się, bo myślałam, że on zacznie zarabiać. Niestety, chłopakowi zależało tylko na fakcie posiadania. Nie, żebym rzuciła pracę, ale żebym ją zmieniła. Na jaką? Nie wiem. Nic nie umiałam robić.
Pozwoliłam, żeby mnie zapłodnił i wyrzuciłam z mieszkania.
Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego moja ciąża nie potrafi przekroczyć magicznego półrocza. Ostatnie dziecko przeżyło dwa dni. Dwa cudowne dni, podczas których doznałam tyle szczęścia, że gdy rankiem trzeciego obudził mnie chłód jego ciałka, myślałam, że sama umrę. Wcześniejsze dzieci zagrzebywałam w lesie. Były podobne do piesków. Ten był bardziej ludzki. Miał płaską twarzyczkę, a ogonek całkiem króciutki. Cały pokryty był delikatnym puszkiem. Kiedy go zakopałam, postanowiłam już więcej się nie starać.
W pobliskim markecie kupiłam butelkę jakiegoś świństwa, po nim straciłam przytomność, obudziłam się w smrodzie, brudna od wymiocin.
Straciłam dzieci sześć razy. Zawsze przy granicy sześciu miesięcy. Pierwsze zaskoczyło mnie w domu. Wyniosłam je i zakopałam. Drugie - podczas pełni, nie znalazłam go. Obawiam się, że je zjadłam, bo przecież nie wchłonęłam z powrotem. Dwa następne przewidziałam wcześniej, umiałam już rozpoznać bóle nie do zatrzymania, pękanie własnego ciała, uciekłam w to ustronne miejsce i zakopywałam. Przedostatni poród odebrali jacyś ludzie, wylądowałam w szpitalu, powiedzieli, że poroniłam. Omijali mnie łukiem, dziwnie patrzyli, badali setki razy. Czułam się jak jakiś wybryk natury, choć przecież jestem ich tworem, podobnym do nich i jednocześnie do psów. Nie potrafili tego pojąć. Dziecka mi nie pokazali. Pewnie myśleli, że się go przestraszę. Nie prosiłam.
Wyszłam na własne życzenie, trzy dni przed pełnią. Co z tych poporodowych dni pamiętam? Bóle brzucha, jakby wszystko wracało na swoje miejsce w zbyt szybkim tempie. Pokarm kapiący z piersi i to, że je rozdrapywałam do krwi, żeby sobie ulżyć. Pomagało, jeśli odpowiednio głęboko wdarłam się pazurami.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
soczewica · dnia 06.02.2011 12:32 · Czytań: 1319 · Średnia ocena: 3,75 · Komentarzy: 16
Inne artykuły tego autora: