Przywabił mnie tytuł - Wiolin!
Dzięki za temat.
Domniemywam, że jesteś obserwatorem.
Wychodząc z założenia że, aby coś zyskać, trzeba najpierw stracić - tu cytuję (chyba jednak nie dosłownie) uznanego poetę po kilku szklankach niewątpliwie parzącego napoju, rozumiem julandę, wspominającą profesora. Skądinąd wiem o wielu niezgodnych z etykietą zachowaniach sławnych, nie tylko poetów, "będących pod alkoholem". Lecz nie w tym rzecz.
Choroba samotności, wrażliwości, niespełnienia, poszukiwania, wiecznej tułaczki w odnajdywaniu sensu, przydarza się ludzkości od czasu spreparowania owego "diablo". Czasem również trafiająca się bez wyraźnego wydawałoby się powodu. Choroba cywilizacji?
Może uderzyć w każdego, obojętnie gdzie umiejscowionego w czasie i przestrzeni.
Na początku, być może bywa inspirująca, na przykład w twórczych poczynaniach , na końcu zawsze jest cierpieniem.
Delikwent zakleszczony w okowach mechanizmów wyklutych w mózgu, jest bezwolny.
Rzeczywiście może odwiedzać kilka knajp, gdy nadal ma pieniądze, bajdurzyć o żonie, jeśli jeszcze jej nie utracił, pić do lustra, gdy w ogóle gdzieś mieszka.
W wierszu mówisz chyba, o jakimś pijaku, który jest na początku drogi do uzależnienia.
Alkoholikowi przypisujesz całą winę. W tle wyeksponowałeś cierpienie rodziny, zadawanie bólu bliskim. Przekazywanie bólu, jest częścią cierpienia posiadanego w nadmiarze przez uzależnionych.
"Nie możesz dawać czegoś, czego nie posiadasz.." - działa, tak urządzona jest natura.
Okrutny temat ująłeś poetycko.
Niezwykle trudny kawałek życia, dlatego ciężko ukazać prawdę o nim, w dodatku wierszem. W tej chwili problematyka uzależnień, jest słabo opanowana przez medycynę. Wspomnę również o społecznym niezrozumieniu problemu.
Konkurs z motywem AA - jestem za..
Pozdrawiam ciepło..
al