Basia - część 4 - Bajdurzysta
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Basia - część 4
A A A
Osiągnęła etap, w którym widok jego twarzy - pochmurnej, nabrzmiałej gniewem, czy też zasępionej - z podłużnymi bruzdami myśli odciśniętymi na czole - był po prostu zbyteczny. Nie musiała angażować oczu w rozwiązanie zagadki ojcowskiego humoru. Od tego miała uszy.
Siedząc w składziku, wklejając się w plątaninę kabli, rur i osnutych pajęczą siecią rupieciarnię najróżniejszych domowych urządzeń, słuchała. Bo cóż innego mogła zrobić?
- Łazienka - skamlanie czegoś, co z pewnością dobywało się z wnętrza mózgu, denerwowało ją. Głos. A raczej głosy domagały się zmiany decyzji, zrewidowania poglądów, opuszczenia kryjówki. Z początku tylko postękiwały, cicho, nienachalnie; to, co jednak z pozoru wydawało się być możliwym do zniesienia, z czasem - a zwykle już po kilku minutach - przeradzało się w istną burzę, ciskającą piorunami i zawodzącą huraganowym wiatrem. Burzę panosząca się w jej czaszce.
*
Kciuki wcisnęła głęboko w uszy, schyliła plecy, spróbowała wtulić łepetynę w kościste wzgórza kolan, gdy wtem rozległ się trzask. Zamarła. Czy to stopą zawadziła o metalowe wiadro, w którym bez końca chlupotała mętna breja, czy też łokciem ożywiła truchło odkurzacza? Nie wiedziała. I, mówiąc całkiem szczerze, wcale nie miała ochoty badać źródła powstałego hałasu. Ojciec zastygł w kuchni; wydarzenie jakże ważne, powód z pewnością wystarczający do tego, by zarzucić kolejną próbę zdławienia głosów. Porzuciła więc ów zamiar, ponownie nadstawiając uszy. Nasłuchiwanie stało się bowiem priorytetem.
Pił mleko. Słyszała szmer zasysanego wydętymi wargami płynu. Kartonik, gnieciony prawicą, przyciskał do mięsistych ust. Siorbał stojąc w kuchni; palce lewej ręki zamknął w stalowym uścisku, dusząc krawędź drzwiczek lodówki, a tuż za nim, w tej samej kuchni, panował chaos.
Lało.
Wielkie niczym ziarna grochu krople bębniły o podłogę i meble. Linoleum, zdeptane i podziurawione, nie nadążało w odbieraniu wody, a kuchenka, której lata świetności bezpowrotnie minęły z chwilą wyrwania zawiasu, dokonała ostatniego świadomego czynu, aktu samozagłady. Drugi z zawiasów poluzował się i w końcu puścił. Drzwi, z owalną szybką pośrodku zawisły na chwilę w powietrzu, jakby niespodziewany dar wolności wprowadził je w osłupienie, po czym gruchnęły o podłoże z przeszywającym hukiem i brzdękiem.
*
On jednak pił. Ssał, przełykając głośno kolejne fale lodowatego płynu. Zdawało się, iż wielkie cielsko tego człowieka nie zareaguję na jesienną słotę wdzierającą się do jego własnego domu. I nie zareagowało, bynajmniej nie na deszcz, ani też na spiętrzoną falę powstałą po spotkaniu podłogi i odseparowanego fragmentu kuchenki. Nie można mu było jednak zarzucić kompletnej głuchoty. Powolność i niezdarność, na jakie wskazywać by mogła utuczona stertami schabowych i litrami piwska figura, również nie pasowały do tego, co stało się w następnej sekundzie. Usłyszał ją. Trzask poruszonego stopą metalu i chlupot ohydnej cieczy przelewającej się przez zardzewiały brzeg wiadra - bo przy drugim szturchnięciu Basia już wiedziała, że źródłem hałasu raczej na pewno nie był odkurzacz - zwróciły jego uwagę. Odkrył kryjówkę córki.
Cisnął wymęczony kartonik w odmęty zapchanej lodówki. Cofnął dane palcom lewej ręki polecenie ściskania drzwiczek, po czym, celnym kopniakiem na nowo zwarł jej podwoje.
Z manierą sadysty podciągnął rękawy, szarpnął skrajem swetra, na którym perliły się jeszcze niezaschnięte krople mleka, by w końcu zabrać się za uwalnianie pasa spod jarzma niezliczonych szlówek swoich dżinsów. Rola ojca, jakże przyjemna rola!
Nie było sensu dłużej kryć się w zakamarkach składziku. Wejście zastawiła. Czym jednak była sterta kartonów wypchanych znoszonymi ciuchami, czym parciana siatka - oparta o drzwi - a zwykle rozstawiana wiosną nad kiełkującymi właśnie roślinkami, czym były wszystkie te bzdury, w obliczu palącej furii i dzikiego gniewu stukilogramowego mężczyzny? Nie miała szans w konfrontacji z tatusiem i dobrze o tym wiedziała. Ucieczka także nie wchodziła w grę, pozostało tylko jedno - trwanie. Innymi słowy: zacisnąć zęby, wypiąć tyłek, paznokcie wbić w skórę okalającą nieposłuszne usta i trwać, trwać, trwać! Nim sroga ręka dzierżąca nabijany ćwiekami pas nie opadnie z sił, nim fala gęstego potu cieknąca po ojcowskiej skroni nie zaleje prosiakowatych ślepi, nim...
Tak brzmiał stosowany przez nią przepis. Instrukcja obsługi, a dokładnie opanowania własnego bólu, za którego okazanie spotkać ją mogła kara jeszcze sroższa. Andrzej nie lubił przecież mazgajenia. Nie przepadał za łzami, nie tolerował zawodzeń i lamentów, wzdrygał się słysząc jęki i pochlipywanie; mierziły go w końcu dusze, zamknięte w swych skarlałych ciałach, nieustannie wzbudzające litość, bez końca wykorzystujące bezdenną studnię rodzicielskich uczuć; bachory uważające się za sam pępek świata.
Basia była takim właśnie balastem, utrapieniem; co prawda, łzy nie ciekły po jej brodzie i policzkach każdego dnia, a z nosa wcale nie płynęła struga Niagary, była jednak dzieckiem. Jego dzieckiem, jego córką, a to w zupełności wystarczyło, by ją znienawidził.
*
Czekała. W stercie niesprawnych urządzeń, z kubłami i wiadrami rozstawionymi dookoła i setką innych drobiazgów, których drżący płomyk świecy, tańczący na knocie, nie wydobywał z mroku zagraconego składziku. Czekała, z głową wepchniętą między kolana i kciukami wciśniętymi w uszy. Szept w głowie dziewczynki stał się jazgotem, irytującym i zmuszającym umysł do uwagi; nie był jednak krzykiem, jeszcze nie. Ten bowiem stłamsiłby wszystkie inne dźwięki, również i ten najważniejszy, ojcowski. Odgłos jego kroków potężniał; rozwścieczone cielsko waliło buciorami w zalane linoleum, by w chwilę później wkroczyć na korytarz. Już niemal dusił plastykową klamkę, prawie wyważał drzwi, już czuła zapach jego potu i rwący ból krwawiących pośladków, swoich pośladków. Bestia nacierała.
- Dziesięć sekund - pomyślała Basia, pozwalając kurtynie powiek zsunąć się na oczy. - Ostatnie dziesięć sekund. - Zza rzęs wychynęła pierwsza kropla, a w chwilę później kolejne. Mazgaiła się, a to kosztować ją mogło dodatkowych piętnaście uderzeń. Miała tego świadomość. Sama świadomość jednak nie wystarczyła; tama w oczodołach pękła, a rozpędzonego żywiołu łez nie można już było cofnąć. Niemożliwym okazało się również zespolenie gardła i przerwanie ogłuszającego płaczu. Chlipanie przybrało na sile, a widmo piętnastu ciosów pasem zmieniło się w obietnicę trzydziestu.
*
Drzwi zadygotały. Parciana siatka odskoczyła nieznacznie, by w następnej sekundzie wrócić na łono kupy kartonów. Uderzał barkiem. Słyszała chrzęst pracujących kości, sploty nabrzmiałych mięśni wyrzynały się przez skórę, a obfity arbuz ojcowskiego brzucha dygotał poruszany śmiechem. I on ryczał. Nie strach jednak ożywił jego gardło, lecz radość. Rozpostarta przed oczyma mężczyzny perspektywa fizycznej uciechy, wyżycia się, sprawienia bólu, wprowadziła go w iście szampański nastrój. Krzyk Basi zmienił się tymczasem w litanię próśb, w ciąg obietnic wypluwanych z natężeniem maszynowego karabinu. Łkała, przesuwając drobne ciało ku wyłomowi w ścianie, podrzucając z półek szmaty, koce, narzuty, owijając się śmierdzącymi materiałami, próbując odgrodzić tyłek, nogi, plecy, głowę od karcącej dłoni ojca. A wszystko to ze złudną nadzieją uniknięcia losu, na który i tak była skazana. Sekundy płynęły. Zostało sześć, pięć, cztery... Nadciągał koniec... gdy wtem ucichły...
W innej sytuacji zapewne ucieszyłaby się niezmiernie. Odeszły. Głosy, warczące, wściekłe psy, toczące zażarty bój o choć odrobinę uwagi ze strony mózgu dziewczynki, teraz zamilkły. - Jakby ktoś zgasił świecę - pomyślała. Nie tę przyklejoną do wieczka słoika, igrającą z ciemnościami skrytki; z sykiem, żywota dokonał płomyk tkwiący w jej wnętrzu. Gdzieś w sercu albo też w duszy, płomyk nadziei, wiary. Poczuła, że wraz z dymem uleciały głosy, lecz nie tylko one - świadomość, którą z całych sił starała się utrzymać na wodzy, również odmówiła posłuszeństwa. Płachta ciszy wyścieliła umysł dziecka, a zapłakane oczy osnuła mgła. Przytomność traciła jednak wolno, na tyle wolno, by móc zarejestrować jeszcze kilka obrazów. Kilka fotografii uchwyconych między kolejnymi plaśnięciami coraz cięższych powiek.
*
Drzwi ustąpiły, owładnięty żądzą mordu ojciec wkroczył do kryjówki, owłosione łapska wystrzeliły ku stogowi koców i narzut, pod którym spoczywało ciało Basi, nieopisana radość gościła na jego ustach, a piana pełzła po brodzie. Tyle zauważyła. To, co natomiast zdarzyło się później: cielsko Andrzeja poleciało do tyłu, jakby przywołane szarpnięciem niewidzialnego lassa; z hukiem uderzyło w ścianę korytarza, po czym bezwładnie osunęło się na posadzkę; a wszystko to dokonane, przez nieokreśloną postać lub istotę, która nie zdecydowała się pokazać - te informacje, niemal zwarte już oczy dziewczynki jedynie zapisały. Trafiły do ukrytej gdzieś w głębi jej czaszki komory, skąd wyciągnąć je mogła dopiero po przebudzeniu.
Powieki w końcu opadły; zakopane pod stertą szmat ciało osunęło się w próżnię snu. Rzeczywistość przestała mieć jakiekolwiek znaczenie, nastał mrok, nastała cisza.

Choć liczyła jedynie na kilka chwil spokoju, w trakcie których mogłaby uporządkować bałagan tych wszystkich wydarzeń, ranek zakpił sobie z niej srogo. Sprowadził gościa, nieoczekiwanego i raczej kłopotliwego. Otworzyła oczy. Z prawdziwą satysfakcją stwierdziła, że leży w swoim łóżku, w sypialni; otulona szczelnie kołdrą, z ukochanym misiem przy boku. Była siódma rano, a przez firanę przesiąkały promienie słońca. Czuła się rześko, zdrowo, przynajmniej do czasu, aż nie podniosła się na tyle, by móc wzrokiem omieść resztę pokoju. Wtedy to właśnie dokonała kolejnych spostrzeżeń: ojca bardzo boli głowa i chyba nie przestanie go boleć już nigdy oraz: koleżanki wcale nie sprofanowały ciała jej matki - przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim się tego spodziewała.
Siedziała niedaleko, we własnej osobie, całkiem żywa. Matka. Co prawda, brakowało jej lewej ręki, a palce prawej były dziwacznie spłaszczone, tak jakby przygniótł je olbrzymi ciężar; zniknęły również wargi. Uśmiechnęła się demonicznie, obnażając zarówno szereg białych perełek, jak i różowawe dziąsła; bańki śliny błyszczały na siekaczach. Z dekoltu sukienki, obszytego pasem cekinów, groźnie łypały krople zastygłej krwi, a nieco niżej, materiał okrywający brzuch i kolana przyozdobiły resztki wymiocin. Matka śmierdziała cmentarną glebą, zresztą grudy ziemi czerniały na całym jej ciele.
*
Basia nie miała wątpliwości, co do tego, że gość siedzi. Nie myliła się również w kwestii podnóżka, na którym starsza kobieta rozgościła się z widoczną uciechą. Znała to wzgórze tłuszczu, dwa wielkie balerony ograniczone z jednej strony kapciami, a z drugiej mizernym kroczem, które raz jeden wywiązało się z powierzonego mu przez Matkę Naturę zadania. W końcu, nieobcy był jej widok owłosionych łapsk - przed paroma zaledwie godzinami ściskających kartonik z mlekiem, a później skórzany pas - teraz jednak rozrzuconych smętnie na pstrokatym dywanie. Matka siedziała na Andrzeju, szczerzyła zęby w uśmiechu, a między ocalałymi, acz uszkodzonymi palcami, tkwiła rączka szpadla. Szpadla, którego ostrze wbiła głęboko w czaszkę swojego męża.
- Będzie go bolała głowa - pomyślała dziewczynka, odrzucając skraj kołdry - I dobrze mu tak.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Bajdurzysta · dnia 16.02.2011 20:08 · Czytań: 1563 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 20
Komentarze
Bajdurzysta dnia 19.02.2011 12:57
Jeju... niech się ktoś ulituję.:(
Adela dnia 19.02.2011 15:11
Bajdurzysto, nie czytałam poprzednich części, więc i dzisiejsza moja lektura jest trochę wyrwana z kontekstu. No, ale widzę tu bardzo obrazowy styl, ciekawe opisy. Musiałabym się dowiedzieć więcej, kto to Basia, dlaczego zły ojciec, powrócę do innych części:). Czasami miałam trudność ze zrozumieniem tekstu np.

"Zdawało się, iż wielkie tego cielsko człowieka nie zareaguję na jesienną słotę wdzierającą się do jego własnego domu".

Pozdrawiam serdecznie,
A.
Bajdurzysta dnia 19.02.2011 16:40
Dzięki wielkie Adelo... to opowiadanie to jak na razie strzępki myśli, które mają mi samemu pomóc dowiedzieć się o czym tak naprawdę traktuje ta historia. :) Gdy już zdobędę tę wiedzę, wszystko stanie się składne i konsekwentne (taką przynajmniej mam nadzieje).

W każdym razie dziękuje za przeczytanie i za ulitowanie sie nade mną:)
Pozdrawiam
Bajdurzysta dnia 19.02.2011 16:43
A jeśli chodzi o przytoczony przez Ciebie fragment... hmm trochę mi palce zaszalały na klawiaturze:)

Chodziło o to, że ojciec nie reaguje na deszcz, który przez rozbite okno wkrada się do wnętrza domu.

:)
Jonasz dnia 19.02.2011 19:26 Ocena: Świetne!
Bajdurzysto, przeczytałam wszystkie części Basi. Lektura trzymała mnie w napięciu. Bohaterka katowana przez ojca, przez koleżanki, samotna, zamknięta w swoim świecie. W świetny sposób ukazałeś jej psychologię, mechanizmy działania bohaterów. Pozdrawiam:)
Bajdurzysta dnia 19.02.2011 19:34
Jej... dziękuje.
Staram się, staram, ale ta dziewczynka ciągle mnie wodzi za nos:)
Pracuję nad tym opowiadaniem już dwa lata i jak na razie nie czuję się na siłach, by je skończyć.
Wszystko jest takie chaotyczne, fragmentaryczne, ale i bohaterka specyficzna, więc jedno z drugim jakoś współgra:)
Bardzo dziękuje za lekturę i poświęcenie czasu, Twoje słowa bardzo wiele dla mnie znaczą:)

Pozdrawiam

P.S. W poczekalni czeka kolejna część:D
Jonasz dnia 19.02.2011 20:01 Ocena: Świetne!
Kiedy czytałam wszystkie części, nie odniosłam wrażenia, że panuje w nich chaos. Zapewne powiążesz części, w finale wszystko znajdzie swoje wytłumaczenie. W umiejętny sposób ukazujesz najmroczniejsze strony ludzkiej osobowości. Ojciec zwyrodnialec. Wizja matki pozbawionej wszelkich hamulców, zasad moralnych. Dziecko ogarnięte lękiem spycha do podświadomości swój koszmar, ale nie sposób uciec przed koszmarem...
Jonasz dnia 19.02.2011 20:11 Ocena: Świetne!
Wyobraźnia podpowiada tej małej makabryczne rozwiązania. Najwyraźniej nie może sobie poradzić z tym, co przeżywa. To przecież tylko dziecko i to, co ją spotyka, zdecydowanie ją przerasta. Bardzo dobrze to ukazałeś.
Bajdurzysta dnia 19.02.2011 20:24
Masz rację z podświadomością... chciałem by spora część akcji miała otoczkę snu, jakiejś nierealności, by czytelnik mógł przypuszczać, że podświadomość Basi, a w jeszcze większej mierze jej wyobraźnia ma pewien wpływ na opisywane wydarzenia.
Nie wszystko bowiem, co Basia opisze musi mieć swoje potwierdzenie w realnym życiu...

Lubie mroczne klimaty. Wydaje mi się, że ukazując bardziej codzienne relacje panujące między ludźmi wpadam w ckliwy ton. Przemawiając ustami Basi jestem chyba bardziej szczery.
Raz jeszcze dziękuje.
Aż nie mogę się doczekać, kiedy piąta część opowiadania pojawi się na portalu:)

A i jeszcze jedno. Czasem się zastanawiam czy to na pewno normalne:), ale zdecydowanie wolę opisywać świat z perspektywy dziewczyny, albo też kobiety... chyba to kwestia mojej wrażliwości. Albo też mamusia miała mieć jeszcze jedną córeczkę:) hehe

Pozdrawiam
Bajdurzysta dnia 19.02.2011 20:34
Jeju... nie spodziewałem się takiego zainteresowanie, szczególnie nie z Twojej strony. Bardzo mnie ono cieszy.

Świat to w końcu bestia zębata, która kąsa i gryzie... jak to ładnie stwierdził kiedyś Stephen King. A świat Basi, szczególnie z powodu jej wrażliwości jest szczególnie potworny.

Może nie widać tego we fragmentach ale wprowadziłem mały zabieg stylistyczny: podzieliłem całość na fragmenty z narracją trzecioosobową i fragmenty z narracją pamiętnikarską.

Wydaje mi się, ze te części tekstu, w których pozwalam Basi przemówić osobiście są zdecydowanie lepsze. Możesz podzielić się ze mną refleksją na ten temat? Jeżeli oczywiście masz jeszcze ochotę na obcowanie z tym moim ,,makabrycznym światem"
Jonasz dnia 19.02.2011 20:44 Ocena: Świetne!
Dlaczego nie miałabym zainteresować się tego rodzaju tekstem. Wymieszanie dwóch różnych narracji jest dobrym zabiegiem. Świat ukazany z perspektywy bohaterów pozwala wniknąć w ich psychikę. Dzięki temu pokazałeś w pierwszej części, jakimi kategoriami myśli woźny. Potem udało ci się dać obraz popieprzonego ojca, który znajduje przyjemność w zadawaniu cierpienia córce. I wreszcie projekcja mysli Basi, która tak naprawde nie wie, co się z nią dzieje. Jedno uczucie, które cały czas jej towarzyszy to strach. Kto by nie chciał pozbyć się go za wszelką cenę?
Adela dnia 20.02.2011 11:31
Witaj Bajdurzysto. Przeczytałam Twój dialog z Jonasz:). Czyli "Basia" to opowieść bardzo smutna, przygnębiająca. Tematyka trudna do dobrego, literackiego zrealizowania, bo ciężko przedstawić psychologiczny obraz katowanego dziecka. Zapewne zdajesz sobie sprawę, że czytelnicy tego typu opowieści też będą specyficzni, bo nie każdy skusi się na obcowanie z takimi potwornościami. Myślę, że rozumiesz co mam na myśli:)Trzymam kciuki za tworzenie świata Basi.
Pozdrawiam serdecznie,
A
Bajdurzysta dnia 20.02.2011 11:59
Lubię wyzwania... a ten projekt dostarcza ich całe mnóstwo.
Szczerze mówiąc nie piszę i nigdy nie chciałem pisać dla czytelniczego poklasu... marzy mi się stworzenie świata spójnego, zamieszkanego przez twory mojej wyobraźni, które będą uosobieniem wszystkiego tego, co kotłuje w mojej chorej mózgownicy:)

A jeśli już znajdzie się ktoś chętny do wniknięcia w tę rzeczywistość... zaproszę go w podróż po zakątkach ludzkich emocji.

Nim jednak będę w stanie w pełni zrealizować te, trzeba przyznać strasznie ambitne plany, musi upłynąć jeszcze wiele lat, wiele książek musi zostać przeczytanych, wiele wydarzeń musi zostać przeżytych...

Potworności... hmm. Ja po prostu tak postrzegam świat. Ale ma to także swoje dobre strony: trudniej zranić kogoś, kto dostrzega zagrożenie.

Pozdrawiam i dziękuje za trzymanie kciuków:)
Jonasz dnia 20.02.2011 12:35 Ocena: Świetne!
Myślę, że u większości ludzi można odnaleźć fascynację mrocznymi tajnikami ludzkiej psychiki. Wielu ludzi skrywa w sobie lęki, nie przyznaje się do nich publicznie. Według największych mistyków tego świata, to właśnie strach i miłość rządzą nami. Wiele wnosi Freudowska psychoanaliza.
Bajdurzysto, masz we mnie "specyficznego" czytelnika "Basi".
Bajdurzysta dnia 20.02.2011 12:58
W imieniu Basi, dziękuje:)

Freudowska psychoanaliza kojarzy mi się z Coco Chanel i Fridą Kahlo... obie panie żyły w czasach wielkiej popularności tych teorii.
I obie starały się zrozumieć własne wnętrza:)

O tym, że zarówno strach, jak i miłość dyktują ludzkie zachowanie chyba nikogo nie trzeba przekonywać.:) Mistycy mają rację:)
Jonasz dnia 20.02.2011 13:29 Ocena: Świetne!
Są takie momenty, kiedy ukazujesz świat widziany oczami bohatera i nie jesteś konsekwentny w oddawaniu sposobu myślenia tego człowieka. Andrzej wydaje się być degeneratem, który posługuje się prymitywnymi skojarzeniami, jego potrzeby ograniczają się do tych najważniejszych - fizjologicznych, tymczasem wkładasz w jego mysli tego typu słowa: "Basia była takim właśnie balastem, utrapieniem; co prawda, łzy nie ciekły po jej brodzie i policzkach każdego dnia, a z nosa wcale nie płynęła struga Niagary, była jednak dzieckiem. Jego dzieckiem, jego córką, a to w zupełności wystarczyło, by ją znienawidził." On tak myśli... prawda? Jakoś to mi nie pasuje do jego psychiki. On chyba nie porównałby łez do "strug Niagary", on buzi Basi (znienawidzonej) nie okresliłby mianem "policzków i brody". Bajdurzysto, nie wiem, czy mam rację, może to tylko takie moje wrażenie, a może coś w tym jest?
Bajdurzysta dnia 20.02.2011 16:17
Niestety nie tylko wrażenie... czasem mam problem z konsekwentnością w ukazywaniu poszczególnych bohaterów. Ale zlustruje wszystkie części Basi pod tym właśnie kątem i może nieco uporządkuje ten psychologiczny bałagan.
Wasinka dnia 20.02.2011 19:04
Jestem zatem. Przeczytałam całość i muszę szczerze napisać, że... cóż... jestem pod wrażeniem. Historia, jakich wiele przecież (dodam, że niestety, często się takowe zdarzają - w sensie zdumiewających relacji między ludźmi i ich zależności, a potem makabrycznych konsekwencji), a jednak okazało się, że to wcale nie musi być miniusem. Zaplątałam się w głowach bohaterów, szczególnie w Basinej, w której emocje szarpią się, usypiają na chwilę, by znowu budzić się z pełną siłą, w mackach lęku, porażającego strachu, opętańczych niepokojów. Zdaje się być na granicy postradania zmysłów, w uścisku porażających odczuć i impulsów traci kontrolę i jasność obrazu. Wędrowałam ścieżkami jej bólu i gniewu, jej strachu i otępienia...
A zaczynało się tak spokojnie... Sprawa w sądzie, jakich wiele, choć tu już dziwne skojarzenia przykuwają uwagę czytelnika.
Konsekwencja w ukazywaniu bohaterów jest bardzo ważna tutaj, więc warto jej się przyjrzeć rzeczywiście. Bardziej uproszczony język narratora można nieco przeciwstawić urojeniom i emocjom, jakie towarzyszą Basi czy też myślom i odczuciom reszty bohaterów. Czuć wtedy, jakby błądziło się po czyimś umyśle czy duszy i wraz z nią pokonywało każdy etap przeżyć. Długie, pełne obrazów zdania świetnie współgrają z tym, co dzieje się we wnętrzu człowieka, szczególnie tak balansującego na granicy rozsądku i urojeń... snu i jawy.
Opisujesz bardzo sugestywnie, ale tym bardziej trzeba uważać, żeby odopwiednio podejść do każdego bohatera, by każdy stał się w swej wewnętrznej charakterystyce, połączonej z zewnętrzną, wiarygodny.
Czekam na kolejną część.
Pozdrawiam wieczornie.
Bajdurzysta dnia 20.02.2011 19:23
Droga Wasinko:)
Bardzo dziękuje za konstruktywny komentarz. Twoje słowa dodają mi skrzydeł, a jednocześnie nakazują zachować ostrożność i rozsądek w tym szaleństwie jakim czasem bywa pisanie.

Kolejny fragment oczekuje w poczekalni już piąty dzień... może jutro wreszcie ktoś się nad nim ulituje:)
Adela dnia 20.02.2011 20:38
Bajdurzysto, nie pozostaje mi nic innego jak Ci kibicować:):):).
Pięknie napisałeś!!!: "marzy mi się stworzenie świata spójnego, zamieszkanego przez twory mojej wyobraźni, które będą uosobieniem wszystkiego tego, co kotłuje w mojej chorej mózgownicy".
Pozdrawiam,
A.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty