Czarny doktor 1/2 - TomaszObluda
Proza » Historie z dreszczykiem » Czarny doktor 1/2
A A A
Prolog
Nowicki zbudził się w środku nocy. Był mokry od potu i przerażony. Nie pamiętał snu, ale to musiał być koszmar. Obrócił głowę w lewą stronę, jakby chciał kogoś zobaczyć, ale w łóżku był sam. Już zapomniał, że nie są razem. Przecież Alicja go opuściła. Tak, to było odpowiednie słowo. Lubił tak określać jej zniknięcie. Opuściła go. To było uspakajające. Westchnął głęboko i poszedł do kuchni. Wiedział, że tej nocy już nie zaśnie.

Plany

Marek gadał jak najęty, ale Tomek już przestał zauważać obecność kolegi. Kiedy tylko na końcu korytarza dostrzegł Martę, zapomniał o wszystkim innym. Nawet nie zdawał sobie sprawy ze swojego zachowania, po prostu ostentacyjnie się na nią gapił. Dosiadła się do koleżanek z roku, dwa stoliki dalej. Tomek bezwiednie przechylił głowę, żeby lepiej ją widzieć. Długie czarne włosy, duże piersi i gładka oliwkowa skóra, kontrastująca z zielenią oczu – marzenie. Nagle zirytowany Marek pstryknął palcami tuż przy jego uchu.
- Słoniu, kurde! Słuchasz mnie czy nie? – zapytał poirytowany blondyn.
Tylko Marek zwracał się do Tomka w ten sposób. Inni używali tego określenia po kryjomu, gdyż przezwisko wiązało się z ogromnymi gabarytami chłopaka. Słoniu powoli obrócił głowę w stronę kolegi.
- Zamyśliłem się, ale jak znam życie, nie mówiłeś nic mądrego?
- Słoniu, jak znam życie, gapiłeś się na długie nogi Martusi. Seksowna laseczka, ale wiesz, że to nie nasza liga. No, może moja, ale ty zapomnij.
- Spieprzaj Marek, nic bym od niej nie chciał. To kretynka. Może i piękna, ale kretynka.
Marek zmierzył go spojrzeniem swoich dużych niebieskich oczu i wymownie westchnął.
- Kretynka, ale na pieska bym ją wziął. No, to by było piękne – teatralnie spojrzał w sufit, udając, że rozmyśla.
Tomek śmiejąc się dał mu kuksańca w rękę.
- Ty, Casanova, zapomniałeś, że masz dziewczynę.
- Racja. Muszę zagadać z Kingą. Ja, Martusia i Kinga – zabawa w pyszne trójkąciki.
- Jesteś chory, człowieku.
- No tak. Kurwa, ale za to mnie lubisz! – wrzasnął, aż wszyscy wokół obrócili się w jego stronę. Marek zaczerwienił się jak burak, choć w rzeczywistości lubił być w centrum uwagi.
Jeszcze raz przedstawił Tomkowi swój projekt dotyczący imprezy integracyjnej. Słoniu z Markiem znali się od pierwszej klasy liceum i razem trafili na studia. Marek jako dusza towarzystwa nie mógł przeboleć, że minął cały październik beż żadnej imprezy, na której jego rok mógłby się dobrze poznać. Planował więc, a był dobrym organizatorem, czego nie można było powiedzieć o Tomku.

- Piękna ta pana studentka, doktorze – zauważył profesor Koprowski.
- Która, profesorze? – Wysoki, długowłosy brunet o niemal czarnych oczach spojrzał pytająco na kolegę.
- Tak czarnulka o duuuużych oczach. – Profesor wykonał wymowny gest.
Doktor Nowicki skrzywił usta ni to w uśmiechu, ni w pogardzie.
- Panna Marta Grigorian? Rzeczywiście urodziwa dziewczyna, nie zwróciłem wcześniej na nią uwagi. Nie wykazuje się nadzwyczajną wiedzą czy inteligencją.
- Oj, doktorze, widzę w pana oczach ogniki, coś pan tu kręci – drażnił się Koprowski.
- Jeśli już gawędzimy szczerze, panie profesorze, to muszę stwierdzić, że bardziej od dziewczynek interesują mnie kobiety.
- Oj doktorze, mnie także, mnie także. – Ryczał ze śmiechu korpulentny profesor.

- No dobra, Kinga, pogadaj jeszcze z Martą Grigorianową i będziemy mieli pełną ekipę – poprosił Marek.
Kinga skrzywiła swoje wąskie, różowe usta.
- Chcesz ją zaprosić? Przecież to idiotka! Jej mózg znajduje się w cyckach – stwierdziła kwaśno.
- Kochanie, twoim piersiom też niczego nie brakuje, a poza tym, nie wypada udawać, że nie jest na naszym roku.
Kinga dała Markowi szturchańca.
- Nie porównuj nas. Może chcesz ją zaprosić, bo ci się podoba?
- Nie mi.
- A komu? – zapytała unosząc brwi. Jej ciemne tęczówki zwężały się - zaciekawił ją.
Marek uśmiechnął się tylko.
- Kochanie, proszę, zdradź mi tę tajemnicę.
- Jak już robisz oczy kota ze Shreka, nie mam wyboru. Tomek na nią leci.
- Żartujesz?! Taki mądry chłopak.
- No wiesz, jest facetem. – Mrugnął wymownie.
- Jasne, wy wszyscy jesteście tacy sami. Ale Tomek nie ma u niej szans. Widziałeś jak się zachowuje na zajęciach Nowickiego. Myśli, że doktor postawi jej piątkę za krótką spódniczkę.
- Tak, ale Nowicki nie jest dłużny. Też z nią flirtuje. Obrzydliwy staruch.
- Nie jest taki stary, poza tym jest bardzo przystojny – odparła Kinga. – Jednak gust ma zdecydowanie wypaczony, ślini się jak jakiś erotoman.
- Doktor się zakochał – zarechotał Marek.
- I ty chcesz ją zaprosić? – wróciła do tematu.
- Słuchaj, wiem, że Tomek nie ma u niej szans i dlatego chciałbym, aby zobaczył, jaka jest w rzeczywistości. Żeby ją odmitologizował. Niech przestanie myśleć o tej kretynce, a skupi się na bardziej wartościowych dziewczynach, które widzą coś więcej niż grubość portfela, wpływy czy muskularne ciało.
- Przekonałeś mnie, kochanie. Jesteś dobrym przyjacielem i za to też cię kocham – cmoknęła go w nos, a po chwili utonęli w namiętnym pocałunku.

- To w sumie ile będzie osób? – zapytał Łukasz.
Był bratankiem właściciela domu, w którym, oprócz Marka, wynajmowało pokoje kilkoro studentów. Łukasz w imieniu wujka zarządzał posesją, a że słynął z luźnego podejścia do życia, współlokatorzy nie musieli się martwić brakiem miejsca do imprezowania. W nadchodzący weekend wszyscy mieszkańcy, prócz Marka i Łukasza, wyjeżdżali z miasta. Gospodarz bez problemu się zgodził, aby Marek mógł zorganizować integrację pierwszego roku socjologii, zakrapianą znaczną ilością alkoholu oraz okraszoną dymem marihuany.

Marek przez chwilę patrzył przez okno. Liczył w myślach. Siedzieli w rozległej kuchni i kończyli spaghetti. Kiedy Kinga nie wpadała z wizytą, koledzy często gotowali razem. To nie była przyjaźń taka jak z Tomkiem, z Łukaszem łączyła ich specyficzna więź. Właściwie to nic nadzwyczajnego, po prostu byli do siebie bardzo podobni. Za wielkim kuchennym oknem, skierowanym na park, spacerował mężczyzna z psem. Spoglądał przez moment w ich stronę, lecz po chwili ruszył przed siebie.
- Razem z nami, chyba dwanaście – odpowiedział wreszcie.
- Chyba?
- No tak. Wiesz, nie zabroniłem nikomu przychodzić z osobą towarzyszącą. Jak ktoś ma faceta czy laskę to niech wpada. Wolałbym, aby dziewczyny były same, ale nie chcę wprowadzać rygorów.
- No w sumie – zgodził się Łukasz. – A jakieś fajne szmulki będą? Tylko samotne, zastrzegam.
- Będą. A jedna taka, że się cały oślinisz, gdy ją zobaczysz.
- No co ty?
Marek uśmiechnął się szeroko.
- Człowieku, jest piękna. I jest sama. Taka suczka, niezbyt mądra, no wiesz? Wiesz, o co chodzi?
Błyszczące oczy Łukasza dawały do zrozumienia, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co mówi Marek. Czasem rozumieli się bez słów.
- Podoba się Tomkowi, dlatego ją zapraszam.
- To co? Nie będę mógł się do niej zabrać?
- Wręcz przeciwnie. Nie od razu, ale możesz startować. Chcę, aby Tomek zobaczył, jaka to głupia szmata i przestał sobie nią zaprzątać głowę.
- Czaję. To się będę starał podwójnie, zwłaszcza, że głupie szmaty to mój typ. – Łukasz zarechotał niczym hiena. Nikt już nie pamiętał czy zawsze się tak śmiał, czy był to wynik palenia marihuany.
Wessał z talerza ostatnią nitkę makaronu i zapytał:
- A nikt do niej nie startuje z tych, którzy będą? Nie lubię współzawodnictwa.
- Wiem stary – Marek klepnął go w ramię. – Jest taki jeden.
- A będzie na imprezie? – Skrzywił się Łukasz.
- Nie, to nasz wykładowca. Mamy doktora, który się na nią napalił i myśli, że nikt tego nie widzi.
- A ona? – Zaciekawił się Łukasz. Przysunął się do Marka na odległość kilkunastu centymetrów.
- Ona? Kręci go jak swojego pieska. Jest w tym dobra. Niby nic, a daje mu wyraźne znaki, doktorek pewnie ma ciasno w gaciach. Taka lolitka uczelniana. Zna się na tym sporcie.
Kumple zaśmiali się złośliwie.

Historia doktora

Jak zwykle w piątkowy wieczór, Paweł Nowicki wrócił do swojego obszernego mieszkania, rzucił płaszcz na kanapę i poszedł do kuchni przygotować kolację kotu. Musiał się nim opiekować sam. Kiedy cztery lata temu zniknęła Alicja, żona doktora, wszystkie obowiązki domowe spoczęły na jego barkach. Z czasem się przyzwyczaił i radził sobie dobrze, ale nie przyszło mu to łatwo. Alicja była prawdziwą panią domu, wyręczała męża we wszystkim, nie pracowała zawodowo, więc poświęciła się rodzinie, a właściwie Pawłowi. Nie mogli mieć dzieci, mimo to chciała za wszelką cenę stworzyć szczęśliwy dom. Zaczęło się od kota.

Później było coraz gorzej. Alicja szalała. Pozornie zachowywała się normalnie. Ich wspólni znajomi, a właściwie znajomi Pawła -ona swoich nie miała - byli zachwyceni. Dom lśnił, wystrój urządzała z linijką i kątomierzem, gotowała nieziemsko i na stole zawsze była co najmniej jedna nowa potrawa. Niestety Nowicki nie mógł tego wytrzymać. Alicja traktowała męża jak element ich idealnego stadła. Starała się ze wszystkich sił ustawiać go według wzoru, który miała w głowie. Z czasem Paweł zaczął wymykać się z domu. Nie lubił tłumów, nie lubił alkoholu, uciekał więc w świat książek. Spędzał czas w największej szczecińskiej bibliotece.

Któregoś dnia – nie wiedział, dlaczego – postanowił poczytać o magii. Coś go podkusiło, chociaż nigdy nie interesował się tym tematem. Podczas którejś z bibliotecznych sesji, przeglądając jedną z pozycji, nagle zobaczył stojącego nad sobą mężczyznę. Nie słyszał, kiedy tamten podszedł, co go wcale nie zdziwiło, gdyż był zatopiony w lekturze, a może w myślach o swoim małżeństwie? Nie potrafił sobie przypomnieć. Odkrycie obserwatora całkowicie go rozkojarzyło. Wysoki chudy brunet uśmiechnął się nieznacznie. Mężczyzna wskazał ręką krzesło obok, a doktor wbrew sobie zgodził się, aby nieznajomy usiadł.
- Zauważyłem, że mamy podobne zainteresowania – zagadnął chudzielec.
- Nie, ja tylko tak czytam – zaprzeczył Nowicki i poczuł złość. Dlaczego, na Boga, rozmawia z tym facetem? Powinien poprosić go, aby się odczepił.
- A jednak – to nie pierwsza pana książka z tej dziedziny. Szuka pan jakiegoś zaklęcia?
Doktor zaśmiał się nerwowo.
- Słucham?
- Pytam, czy nie potrzebuje pan zaklęcia? Nie ma pan żadnego kłopotu? Takiego, który trzeba by usunąć? Jakiegoś złośliwego, marudnego kłopotu – zachichotał cicho. – Może ma pan jakiś problem? Wie pan, bo te książki to amatorszczyzna. Tu niczego pan nie znajdzie.
Doktor przez chwilę z uwagą przyglądał się chudzielcowi. Chciał zakończyć tę dziwną rozmowę, ale coś mu mówiło, że nie powinien. Coś w głowie powtarzało, że należałoby się dowiedzieć jak najwięcej, że ten facet zna rozwiązanie jego problemu. Nie, nie problemu – problemów. Przecież żaden kłopot nie jest jakimś niezależnym bytem ani nie jest osobą.
- Pan zna takie miejsce, gdzie można znaleźć odpowiedzi... – przerwał, nie chciał tego mówić.
- Ależ oczywiście, znam takie miejsce. Nie będzie pan zawiedziony, będzie pan mile zaskoczony. – Zaśmiał się, a jego śmiech przypominał krakanie wrony. Mężczyzna wstał i poprosił Nowickiego, aby poszedł za nim. Doktor jak zahipnotyzowany usłuchał chudzielca.

Weszli do brudnej kamienicy, w bramie było czuć mocz i papierosy. To miejsce nie podobało się Nowickiemu, ale z jakiegoś powodu ufał mężczyźnie, czuł się przy nim bezpieczny. Kiedy zobaczył odrapane drzwi mieszkania, do którego go prowadził, zwątpił przez chwilę. Gdy jednak weszli do środka, zyskał pewność. Znalazł człowieka, który jest lekiem na każdy jego kłopot, cudotwórcę, świętego. Czuł wiarę i radość.
Mieszkanie było dziwnie przestronne. Patrząc z zewnątrz na rozstaw okien i zważywszy na to, że na piętrze znajdowały się trzy mieszkania, trudno było uwierzyć, że można zmieścić tam tak ogromny apartament, a im głębiej Nowicki wchodził, tym lokum zdawało się większe. Przeszli przez długi ciemny korytarz, pozbawiony ozdób czy jakichkolwiek innych charakterystycznych elementów i znaleźli się w rozległym salonie. Sufit znajdował się na wysokości około trzech metrów, a pomieszczenie miało, jak mógł sądzić doktor, około trzydziestu metrów kwadratowych. Na ścianach wisiały czarne kandelabry zdobne w motywy roślinne. Długie świece dawały niewielki, lecz wystarczający blask, by móc się wszystkiemu dobrze przyjrzeć. Pomieszczenie było urządzone w secesyjnym stylu. Doktor nie potrafił powstrzymać zdziwienia. Z roziskrzonymi oczami i szeroko otwartymi ustami rozglądał się dokoła.
- I jak się panu podoba mój pałac? – zachichotał gospodarz.
- Onieśmielający – westchnął doktor. – Ale jak, jak... ?
- Jak to możliwe? Wszystko jest możliwe, panie Nowicki. Wszystko, czego pan pragnie, może się stać realnym.
Doktor nie pytał już mężczyzny, skąd zna jego nazwisko – uwierzył. Ten człowiek był kimś wyjątkowym, kimś więcej.
- A teraz proszę posłuchać, doktorze, znam pana problemy, wiem jak się nazywa ten największy. Wiem co teraz robi, jak pana on, właściwie ona, złości. Czas coś z tym zrobić, prawda? Doktorze?
Nowicki niepewnie kiwnął głową.
- Doktorze! – krzyczał chudzielec. W jego krzyku nie było gniewu czy nacisku. Zwracał się do Nowickiego jak zatroskany człowiek, który chce wyrwać z otępienia swego przyjaciela. – Doktorze, czy chce pan coś z nią z robić? Czy chce pan się nią zająć? Mam pomóc?
- Tak. Tak! – Przełamał się wreszcie. – Chcę się nią zająć!
- Dobrze – szepnął do ucha Nowickiemu. – Zrobimy tak...

Obudził się z ogromnym bólem głowy. Miał najzwyklejszego kaca. Leżał w stercie gazet i innych śmieci, w jakiejś opuszczonej melinie. Pomieszczenie pozbawione było okien i jakichkolwiek mebli, a w powietrzu unosił się duszący smród zwierzęcych oraz ludzkich ekskrementów i Bóg wie, czego jeszcze. Wstał, starając się zachować równowagę. Nie pamiętał nic z poprzedniej nocy. Był w bibliotece, poznał jakiegoś mężczyznę, rozmawiali chwilę. O czym? Nie wiedział. Sprawdził kieszenie. Portfel był na swoim miejscu, nic z niego nie zginęło. Przejrzał zawartość telefonu, miał kilka nieodebranych połączeń. Dzwoniła Alicja. Nie zdziwił się, musiała się martwić całą noc. Oby tylko nie dzwoniła na policję - pomyślał. Wybrał jej numer. W słuchawce usłyszał histeryczny szloch, później wyrzuty. Wreszcie dała mu okazję się wytłumaczyć. Zełgał, że spotkał dawnego znajomego, mieli iść tylko na jednego drinka, ale przedobrzyli, film mu się urwał. Przepraszał, prosił o wybaczenie, kłamał jak najęty.
- Dobrze, kochanie, wracaj już do domu – wreszcie westchnęła zrezygnowana.
Przez jakiś czas mieli ciche dni, jednak z czasem mu wybaczyła. Niestety jej szaleństwo narastało. Wyszukiwała najdrobniejszych śladów kurzu, nieporządku, braku chorobliwego ładu, który stworzyła. Potrafiła zauważyć najmniejszą zmianę, źle ułożoną serwetkę, przesunięty wazon, krzesło czy pilot nie na swoim miejscu. Wtedy z głębokim westchnieniem pełnym irytacji naprawiała szkodę, której mógł dokonać tylko Paweł. Alicja wszystko odkładała na jedynie właściwe miejsce. Nie zwracała mu uwagi, nie mówiła nic, ale jej mina, ruchy, były wystarczającą naganą. Nowicki popadał w obłęd, a właściwie czuł, że to żona wciąga go we własną obsesję. Kiedy zaczynał już tracić kontrolę nad sobą, znalazł rozwiązanie. Właściwie to znalazł pomiętą, brudną karteczkę w kieszeni płaszcza.
Tyle razy wkładał do niej portfel, telefon, klucze i ani razu nie wyczuł tego świstka papieru, ale gdy ją teraz wyciągnął i rozwinął, wiedział, od kogo pochodzi. Czytając zawartość kartki, przypomniał sobie o wszystkim. Dostał ją od chudzielca, a właściwie hrabiego Kazimierza Płonnickiego, bo tak kazał się nazywać jego tajemniczy znajomy. Na kartce znajdował się napis złożony z liter, a może znaków alfabetu, którego Nowicki nigdy dotąd nie widział, a przynajmniej nie przypominał sobie, aby miał z nim styczność. Istotne jednak było to, że kartka spełniła swoje zadanie. Odzyskał pamięć.
Przypomniał sobie jak stał w ogromnym salonie u Płonnickiego, a ten opowiadał o tym, jak wielką posiada moc, czego jest wstanie dokonać. Mówił o przekroczonych granicach i możliwościach, które może przed nim otworzyć.
- Rozwiążę każdy twój problem – tłumaczył. – Ale musisz we mnie uwierzyć, musisz mi się oddać. Jako mój uczeń i poddany otrzymasz blask, część mocy. Nie obiecuję ci królestwa czy boskości – nie od razu, przyjacielu. Obiecuję możliwości i naukę. Wszystko będzie w twoich rękach, ale musisz się pokłonić, poprosić.
Nowicki przypomniał sobie, co wtedy czuł, stojąc obok hrabiego w świetle świec, gdy słuchał jego zapewnień. To był strach, obawa przed niezrozumiałym, ale także nadzieja i siła, potencjalna władza, jaką miał na wyciągnięcie ręki. Kiedy już miał ją pochwycić, gdy w myślach klęczał u stóp nauczyciela, Płonnicki rzekł:
- Nie teraz, doktorze. Ta noc nie będzie twoim odrodzeniem. Wydaję ci się, że podjąłeś decyzję, ale wciąż się wahasz. Aby zostać moim uczniem, musisz każdą częścią swojego ciała, każdą komórką tego pragnąć. Wtedy ziszczą się twoje marzenia. – Zachichotał złowieszczo. – Jeszcze nie nadszedł czas zmiany. Tej nocy napijesz się z pucharu władzy, poznasz namiastkę rozkoszy, która przysługuje półbogom i zapomnisz.
W ręku Płonnickiego pojawił się wielki, srebrny puchar. Nowicki nie zauważył w jaki sposób naczynie znalazło się w dłoni mistrza, jednak przysiągłby, że jeszcze kilka sekund wcześniej miał wolne ręce, a pucharu nie było nigdzie w pobliżu. Gdy mistrz się napił, przekazał naczynie doktorowi. Nowickiego przeszedł dreszcz. Mieszanka podniecenia i niepewności sprawiła, że jego ciało zadrżało. Pociągnął łyk gęstego, bordowego napoju i zapłakał. Łzy ciekły z oczu wykładowcy, ponieważ zadawał sobie sprawę, że następnego dnia nie będzie pamiętał rozkoszy, jaką odczuwał w tym momencie, że będzie musiał czekać, nie wiadomo jak długo, na kolejne wezwanie mistrza. Płyn spływał ogniem w gardle doktora, a mimo to nie parzył, wypełniał organizm ciepłem i światłem. Nie widział tego blasku, ale miał pewność, że gdyby jego skóra była przeźroczysta, lśniłby niczym słońce.

Ocknął się ze wspomnień. W dłoni wciąż miętosił kartkę. Teraz był przekonany, że chcę zostać uczniem maga. Nie wiedział jak wezwać Płonnickiego, jak go zawiadomić o swojej decyzji, ale przeczuwał, że mistrz da mu znak. Był niemal pewien, że wszystko rozegra się tak, jak powinno. Wierzył, miał nadzieję i kochał. Jeżeli nie samego mistrza, to moc, którą czarownik reprezentował. Tę siłę, której cząstkę posiądzie, gdy tylko nauczyciel wyrazi na to zgodę. Czuł ulgę, mimo tego, że Alicja robiła się coraz bardziej nieznośna, wierzył bowiem w szczęśliwe rozwiązanie.

Pewnego dnia usłyszał w głowie głos: nakaz, aby rozpocząć modlitwę. Nigdy nie był zbyt religijny, a nim został magistrem, nie wierzył już wcale. Zapomniał o Bogu, o wierze, nie była mu potrzebna, a teraz głos oczekiwał modlitwy. Alicja była na zakupach, znów miała przywieźć masę wymyślnych produktów, dzięki którym ugotuje jakąś orientalną potrawę. Nowicki wszedł do sypialni, padł na kolana i zaczął szeptać. Zwracał się do mocy, do mistrza, do magii, która przenika świat. Nie miał pojęcia, dlaczego wypowiadał takie a nie inne słowa, skąd wiedział, co i jak mówić. To jednak nie miało znaczenia, istotne było, że słowa wydostawały się z jego ust wartkim strumieniem i niosły siłę. Wreszcie stracił przytomność.

Gdy się ocknął, dochodziła pierwsza. Alicji nie było w domu. Przeszukał mieszkanie, lecz nie znalazł żadnego śladu, który wskazywałby na jej obecność, nie wróciła ze sklepu. Zadzwonił do kilku bliższych znajomych, pytając o żonę. Mimo późnej pory, czuł, że powinien działać w ten sposób. Przed południem zadzwonił na policję. Funkcjonariusze starali się uspokoić Nowickiego, ale nie dawał za wygraną, zachowywał się jak prawdziwy, zdenerwowany mąż. Wiedział, że to słuszna reakcja. Moc go prowadziła. Wreszcie obiecali niezwłocznie wszcząć poszukiwania. Doktor jednak zdawał sobie sprawę, że nie odnajdą Alicji. Zniknęła tak, jak zapewniał mistrz. Problem przestał istnieć.

Teraz, po czterech latach, czasami żałował, że sam sobie nie poradził, że oddał Płonnickiemu własną duszę, ale było za późno. Mistrz nie nauczył go zbyt wiele, raptem kilku zaklęć przydatnych w codziennym życiu. Kazał cierpliwie czekać, aż nadejdzie odpowiednia chwila. Pojawi się ofiara, która przypieczętuje los Nowickiego. Czuł, że wreszcie nadarzyła się okazja. Spotkał dziewczynę, której pożądał, pragnął posiąść jej ciało i umysł. Domyślał się, że mistrz zapragnie właśnie tej ofiary. Nie chciał się dzielić, ale nie miał wyboru.

Impreza

I got my head checked
By a jumbo jet
It wasn't easy
But nothing is
No


Song 2 zespołu Blur ryczał z głośników wierzy Marka, gdy Tomek przekraczał próg domu Łukasza. W środku już było kilka osób. Pili, ale to był dopiero początek, jeszcze wszyscy byli w miarę trzeźwi, niewielu nabrało chęci do imprezowania – rozkręcali się. Łukasz wypalił lufkę marihuany, ale alkoholu jeszcze nie tknął. Miał plan. Czekał na Martę. Tomek przywitał się z gospodarzem, później z resztą gości, na koniec podszedł do Kingi i Marka.
- Zapowiada się ciekawie. – Uścisnął dłoń koledze.
- O tak, ten wieczór będzie niezapomniany – przepowiedział Marek.

Początek października przyniósł ciepłą noc. Łukasz na tarasie przed kuchnią, dyskutował z Krzyśkiem, największym pijakiem na pierwszym roku socjologii i Marleną, jego nieodłączną koleżanką. Już na samym początku rozszyfrował ich relacje. Krzysiek był zakochany po uszy, w niezbyt pięknej, jak zdawało się gospodarzowi, koleżance, natomiast ona, jak to w przypadku dziewczyn jej pokroju, marząc o księciu z bajki, starała się trzymać przy sobie wiernego i uległego giermka. Co do tego Łukasz przyznawał jej rację. Lepszy rydz niż nic – uśmiechnął się do siebie.
- Pulp Fiction to dobry film, ale to nie jest poważne kino – tłumaczyła. - Forest Gump, Rain Man...
- Marlena – przerwał jej Łukasz śmiejąc się głośno. – Co ty opowiadasz? Porównujesz zupełnie inne filmy. Zaraz ci to wytłumaczę na przykładzie.
Ktoś zapukał w okno, odwrócili głowy. Za szybą stał Marek i uśmiechał się szeroko. Kiwnął głową na Łukasza, a ten ukłonił się przed Krzyśkiem i Marleną.
- Przepraszam państwa, ale pojawił się kolejny gość, muszę czynić honory gospodarza. Obiecuję jednak powrócić, aby dokończyć tę fascynującą rozmowę – skłamał.

Nie miał zamiaru więcej dyskutować z tą nudną parą, teraz miał lepsze zajęcie. Pojawiła się Marta Grigorian, rozpoczęła się właściwa część zabawy.
Kinga zaprowadziła ją do piwnicy, tam bowiem odbywała się główna część imprezy. Na dole znajdowały się trzy pokoje i łazienka, goście okupywali korytarz i największe pomieszczenie, pozostałe pokoje były puste.
Marta miała na sobie krótką spódniczkę, ledwo zakrywającą kolana i długie białe podkolanówki, wyraźnie kontrastujące z czerwienią trampek. Odważnie odsłonięty dekolt podkreślał opaleniznę.
Gospodarz uśmiechnął się i podbiegł do dziewczyn.
- Witam nowego gościa. Jestem Łukasz.
Podała mu dłoń. Na plecy i czoło wystąpiły mu kropelki potu. Ta dziewczyna posiada jakiś magnetyzm – pomyślał.

Weszli do głównego pokoju, kiedy tylko dostrzegł ich Tomek zrobił się czerwony jak burak. Na szczęście było ciemno i nikt nie widział jego reakcji. Poza nim w pokoju było jeszcze osiem osób. Trzech chłopaków i pięć dziewczyn. Reakcja na gościa była wymowna. Kobiety krzywiły się udając grzeczność, mężczyźni starali się zapanować nad swoimi oczami. Wszyscy faceci jej pragnęli, lecz zdawali sobie sprawę, że żaden z nich nie ma u niej najmniejszych szans. Mylili się jednak i tylko Łukasz wiedział jak jest w rzeczywistości.

Marta lubiła seks. Jednak nie sypiała z każdym, trzeba było wykazać inicjatywę, zainteresować ją sobą. Nie miała ochoty spać z pierwszym lepszym przystojniakiem. Dla Marty nie wygląd był najważniejszy. Znała wartość swojego ciała i potrafiła w odpowiedni sposób ukazywać jego walory. Odziedziczyła tę umiejętność po przodkach, ale ciągle uczyła się mężczyzn i ich pragnień. Wielu miało ją za idiotkę, a ona zdawała sobie z tego sprawę. Lecz Marta, odkąd sięgała pamięcią, po prostu kalkulowała. W pewnym okresie doszła do wniosku, że bardziej opłaca się rozwijać talent uwodzicielki, niż przesiadywać nad książkami. Wybrała pewną drogę i na razie wszystko układało się tak jak chciała. Była zadowolona z życia, a tylko tego pragnęła – pełnego, prostego zadowolenia.
Tomek nie robił nic aby zbliżyć się do Marty. Pił i obserwował, podobnie jak Łukasz. Z tym, że gospodarz kontrolował spożycie alkoholu. Cierpliwie czekał na ofiarę. Około godziny dwudziestej trzeciej Krzysiek był już tak pijany, że przestał interesować się Marleną. Ta, wściekła, siedziała na kanapie, dyskutując zaciekle z Rafałem i Patrycją na temat przewagi demokratów nad republikanami w USA. Właściwie Marlena prowadziła monolog. Para bardziej zajęta była swoimi dłońmi niż amerykańską polityką. Patrycja miętosiła nerwowo dłoń Rafała i uśmiechała się, bezmyślnie potakując, Rafał zaś patrzył w ścianę i planował jak dobrać się do Patrycji.
Pijany w sztok Krzysiek nachalnie obłapiał tańczącą na stolę Martę. Tomek wypił kieliszek wódki, którą zapił piwem. Był sporych gabarytów, potrafił wlać w siebie znaczne ilości alkoholu, zwłaszcza gdy w trakcie picia jadł. Jadł i pił dużo, gdy się denerwował, a widząc zachowanie Marty, zalewała go krew. Grigorian zamiast unikać, odpychać pijanego Krzyśka, wisiała mu na szyi. Bawiła się nim, wiedziała, że tej nocy jej majtki ma szansę zobaczyć wyłącznie z daleka i tylko przypadkiem. Był zbyt pijany aby zapewnić jej dobrą zabawę, poza tym, był absolutnie nieciekawy. Inaczej prezentował się Tomek. Pragnął jej bardziej niż ktokolwiek w tym domu. Nie pociągał jej fizycznie, chociaż po kilku kieliszkach, była gotowa kochać się nawet z kimś tak grubym. Niestety Tomek był coraz bardziej pijany, więc stwierdziła, że zostawi go na inną okazję.
Pozostały trzy osoby. Robert, najprzystojniejszy chłopak w tym towarzystwie obserwowany ukradkiem przez wszystkie dziewczyny. Podobno miał kogoś, podobno była starsza o dziesięć lat, podobno był biseksualistą, podobno miał bardzo dużego. To były same domysły. Marcie wystarczyło, że nie faworyzował żadnej z dziewczyn, po prostu dobrze się bawił. Innym ciekawym celem wydawał się Marek, zakochany w swojej Kindze. Mogła przysiąc, czuła to, że jest gotów do zdrady. Tylko czy gra byłaby warta świeczki? Seks z Markiem, rozbicie związku, potwierdzenie swojej mocy nad mężczyznami kosztem zdobycia śmiertelnego wroga w postaci Kingi i być może nienawiści innych dziewczyn, może także Marka? Łukasz wydawał się idealny. Starał się ją uwieść. Myślał, że jest bardzo sprytny, postanowiła nie wyprowadzać go z błędu. Niech się wysili, niech kombinuje. Nim minie pierwsza, zrobi mu ustami dobrze, a później pójdą do łóżka i lepiej żeby był w dobrej formie, bo miała wielką ochotę zakończyć tę noc orgazmem.

Tomek przełknął kolejny łyk wódki. Nie zapił. W głowie mu szumiało, niepewnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Musiał się dostać do łazienki, czuł się nieźle, ale coś mu mówiło, że to nie potrawa długo. To, że nie był imprezowiczem, nie znaczyło, że nie był zaprawiony w piciu. Miał szczęście, łazienka była pusta.

Nowicki zjadł kolację i wszedł do sypialni. Rozsunął drzwi ogromnej szafy. Wyjął szary pokrowiec na garnitur, rozsunął go i spojrzał na zawartość. Czarny płaszcz z kapturem, zdobiony złotymi literami zapomnianego języka kusił go w niezrozumiały sposób. Nie, rozumiał to doskonale, to była najprawdziwsza magia z otchłani piekieł. Z miejsca, które nosiło różne nazwy, ale we wszystkich kulturach było domem najbardziej plugawych i złych istot. Jednak poza złem żyła tam ogromna moc. W dniu, w którym Nowicki po raz pierwszy pomodlił się do swojego obecnego mistrza, postawił krok, którego nie można było cofnąć.

Teraz stał nagi w łazience i golił swoje ciało. Przed rytuałem musiał się możliwie najdokładniej oczyścić. Później będzie się zastanawiał jak na uczelni wytłumaczyć, nie tyle łysą głowę, co wygolone brwi. Umył gładkie ciało, natarł się brzozowym olejkiem i stanął przed lustrem w sypialni. Przez jakiś czas kontemplował swój nowy wizerunek, aż nie zwolnił tętna i oddechu do minimum, po czym ubrał płaszcz.

W najmniejszym pokoju, który dawniej mieścił księgozbiór doktora oraz był jego miejscem pracy, nie było już żadnych mebli. Przeniósł je kilka dni wcześniej. Pozbył się także dywanu. Na podłodze stało dwanaście świec tworząc okrąg o średnicy około dwóch metrów. W centrum narysowany był pentagram, pozakreślany dziwnymi symbolami, rozłożonymi pozornie chaotycznie. Jednak wszystko miało sens, wszystko musiało się zgadzać co do centymetra.
Usiadł w kręgu i rozpoczął modlitwę. Na początku wypowiadał słowa po polsku. Prosił swojego mistrza o otwarcie oczu oraz uszu na tajemną, czarną moc. W pewnej chwili jego słowa zatraciły sens, zmieniły się w niezrozumiały bełkot, aż przeszły do języka martwych i złych. To były słowa podziemnych czeluści. Stracił świadomość, moc go przyjęła. Płomienie świec urosły do nieprawdopodobnych rozmiarów, niemożliwych dla prostej fizyki, ale to była magia, kpiąca z wszelkiej znanej ludzkości nauce. Zasady obowiązujące w krainie nieżywych nie podlegały prawom Newtona.

Nagle otworzył oczy. Stało się z nim coś dziwnego. Jakby zamknięto go w niezwykle ciasnym pomieszczeniu. Po chwili zrobiło się lżej. Nie miał kontroli nad swoim ciałem, praktycznie nic nie czuł. Był w jakimś ciemnym pokoju, widział czarno-biały obraz, który powoli nabierał ostrości i barw. Nagle zrozumiał. Znalazł się w obcym ciele, zaczął odczuwać emocje właściciela, jakieś fragmenty myśli. Ten ktoś – był prawie pewny, że to kobieta – był zły i pijany. Gniew aż trząsł jej duszą – była wściekła. Zaczęły docierać do niego dźwięki z zewnątrz. Grała muzyka – bardzo głośna i szybka. Nie znał tego utworu i po chwili przestał o nim myśleć, bo dostrzegł coś, co go zainteresowało. Kobieta w której był, co jakiś czas ukradkiem zerkała na piękną dziewczynę tańczącą na stole. To była Marta.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
TomaszObluda · dnia 17.02.2011 09:46 · Czytań: 1318 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 19
Komentarze
zawsze dnia 17.02.2011 14:10
Witam Pupilka;)
Wpadłam i mam kilka uwag:
Po pierwsze, w prologu jest ciut za dużo zaimków.
Cytat:
gdyż przezwisko, wiązało się z ogromnymi gabarytami chłopaka.
niepotrzebny przecinek
Cytat:
Marek zmierzył go spojrzeniem swoich dużych niebieskich oczu
spojrzenie dużych oczu? jakoś mi to nie brzmi
Cytat:
teatralnie spojrzał w sufit(,) udając, że rozmyśla.

Cytat:
- Jesteś chory(,) człowieku.

Cytat:
Słoniu z Markiem znali się od pierwszej klasy liceum i na studia trafili razem.
subiektywnie: Słoniu i Marek; szyk końcówki: trafili razem na studia
Cytat:
- Która(,) profesorze?

Cytat:
- Oj(,) doktorze,

Cytat:
- No dobra(,) Kinga,

Cytat:
Kochanie(,) proszę, zdradź mi tę tajemnicę.

Cytat:
aby zobaczył(,) jaka jest w rzeczywistości. Aby (/żeby) ją odmitologizował. Niech przestanie myśleć o tej kretynce, a skupi się na bardziej wartościowych dziewczynach, które widzą coś więcej niż grubość portfela, wpływy czy muskularne ciało.
- Przekonałeś(,) mnie kochanie.
w jednym z nawiasów moja propozycja uniknięcia powtórzenia
Cytat:
Wiesz(,) o co chodzi?

Cytat:
że doskonale zdawał sobie sprawę, z tego co mówi Marek.
przecinek jest w złym miejscu: że doskonale zdawał sobie sprawę z tego(,) co mówi Marek.
Cytat:
aby Tomek, zobaczył jaka to głupia szmata
znów w złym miejscu: aby Tomek zobaczył(,) jaka to głupia szmata
Cytat:
A nikt do niej nie startuje, z tych
subiektywnie: zbędny przecinek

Jeśli masz ochotę, wrócę z poprawkami dalszych części.

Samą treścią jestem zaintrygowana, podoba mi się Twój niezawoalowany sposób narracji. Zobaczymy, co dalej. Zaciekawiłeś mnie.
TomaszObluda dnia 17.02.2011 17:14
Już poprawiam i dziękuję serdecznie :)
Krystyna Habrat dnia 17.02.2011 18:21
Poczekaj. Ciesze się, że znowu Cię widzę. Przejrzałam tekst i będę to czytać sumiennie po kawałeczku. Warto. Później skomentuję. Dziś już oczy odmawiają posłuszeństwa. B)
czarodziejka dnia 17.02.2011 20:16
Zajrzałam gdyż to moje klimaty i nie żałuje. Tekst jest bardzo obrazowy, przyjemny w czytaniu, interesujący.
Najbardziej zaskoczyła mnie historia doktora, która odskakuje od rzeczywistości.
Zakończenie zmuszające do przeczytania kolejnej części. Ludzka ciekawość jest czasem przerażająca. :)
Nie mam oka do wyłapywania błędów, ale jeden fragment zakłócił mi czytanie.
Cytat:
klucze i ani razu nie wyczuł tego świstka papieru, a ale gdy ją teraz wyciągnął i rozwinął,
TomaszObluda dnia 17.02.2011 20:57
Dziękuję bardzo. :) Miło. I poprawiłem oczywiście, za to też dziękuję.
zawsze dnia 19.02.2011 14:44
To ja wpadłam z poprawkami kolejnego fragmentu.:)
Cytat:
Kiedy cztery lata temu, zniknęła Alicja
zbędny przecinek
Cytat:
Nie mogli mieć dzieci, mimo tego chciała
mimo to
Cytat:
Pozornie zachowywała się normalnie.
zrymowało Ci się
Cytat:
a właściwie znajomi Pawła (ona swoich nie miała) byli zachwyceni.
może to w nawiasie będzie ładniej wyglądało między myślnikami?
Cytat:
wystrój urządzała z linijką
"urządzać wystrój" jakoś mi nie brzmi
Cytat:
nie wiedział(,) dlaczego

Cytat:
Nie słyszał(,) kiedy tamten podszedł,

Cytat:
w bramie było czuć mocz i papierosy.
subiektywnie, szyk: w bramie czuć było mocz i papierosy
Cytat:
zachichotał gospodarz.
Zachichotał (choć nie jestem pewna)
Cytat:
jak ... ?
Zbędna pierwsza spacja.
Cytat:
- Dobrze – szepnął do ucha Nowickiemu. – Zrobimy tak.
sugeruję zakończyć wielokropkiem
Cytat:
Pomieszczenie było bez okien i jakichkolwiek mebli,
sugeruję: pozbawione było
Cytat:
Bóg wie(,) czego jeszcze.

Cytat:
- Dobrze(,) kochanie, wracaj już do domu

Cytat:
Paweł jeszcze kilkakrotnie przeprosił za swój wybryk, wreszcie mu wybaczyła.
To niemalże dosłowne powtórzenie sprzed dwóch zdań.
Cytat:
krzesło, czy pilot nie na swoim miejscu.
bez przecinka
Cytat:
wiedział(,) od kogo pochodzi.

Cytat:
Nie obiecuję ci królestwa, czy boskości
Bez przecinka
Cytat:
potencjalna władza, jaką miał na wyciągnięcie ręki.
a może "którą" zamiast "jaką"?
Cytat:
Mieszanka podniecenia i niepewności, sprawiła,
bez pierwszego przecinka
Cytat:
Teraz, był przekonany,
bez przecinka
Cytat:
Alicja robiła się coraz bardziej nieznośna, bowiem wierzył w szczęśliwe rozwiązanie.
wierzył bowiem
Cytat:
Pewnego dnia usłyszał w głowie głos, nakaz, aby rozpocząć modlitwę.
sugeruję zmianę interpunkcji: Pewnego dnia usłyszał w głowie głos: nakaz, aby rozpocząć modlitwę.
Cytat:
skąd wiedział(,) co i jak mówić.

Cytat:
Gdy się ocknął(,) dochodziła pierwsza.

Cytat:
Przeszukał mieszkanie, (lecz) nie znalazł żadnego śladu, który wskazywałby na jej obecność, (widocznie) nie wróciła ze sklepu.



Tomku, staram się pomóc dopieścić tekst, bo uważam, że jest tego wart. Większość moich uwag to czysta kosmetyka, bardzo dobrze się czyta. Wrócę z kolejnymi sugestiami, pozdrawiam.
TomaszObluda dnia 19.02.2011 14:50
Poprawię, ale trochę później. Dziękuję serdecznie.
TomaszObluda dnia 20.02.2011 12:20
Dzięki poprawiłem.
mariamagdalena dnia 20.02.2011 22:53
czytam czytam
trochę z uśmiechem, choć podpisane "horror"
ja chyba już tak mam że traktuję czasem rzeczy jak parodie, jakoś tak samoczynnie
znów zgrywamy się tematyką, więc mogę powiedzieć, że czytam z pewną przyjemnością
na razie jednak, choć styl i fabuła są dobre
wszystko trąci banałem, a jeśli chodzi o sceny ezoteryczne to nawet i naiwnością
w scenach erotycznych tekst wypada lepiej
jakkolwiek na razie zbyt wcześnie by ocenić co z tego będzie
jeśli są tylko dwie części, zastanawiam się jak szybko i zwięźle zakończysz te wątki
TomaszObluda dnia 20.02.2011 23:17
kurczę :D bo nie ma takiej kategorii jaka to jest. Slasher
To z dedykacją dla narzeczonej kumpla.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Slasher
To nie jest do końca na serio. Tzn akcja dzieje się na stancji, na której mieszkałem i serio jest problem z żoną doktora, znam takich ludzi. Reszta to prosta rozrywka. Skoro się przyjemnie czyta, to git!
Wasinka dnia 21.02.2011 09:06
Cóż, właściwie tekst odbieram podobnie do MM, więc nie będę powtarzać tego samego. Dodam tylko, że bohater główny - biust (czy też jego "pochodne" ) i kręcenie się akcji w zasadzie koło jednego, seksualnego tematu są dla mnie aż nazbyt tendencyjne. Jednakowoż wytłumaczyłeś swoje podejście powyżej, więc nie mam co kaprysić...
Grozy jeszcze nie poczułam, zajrzę więc do części kolejnej, może znajdę ;)
Pozdrowienia.
Krystyna Habrat dnia 21.02.2011 15:37
W twoim wykonaniu to nawet horror jest dla mnie do przyjęcia. Zainteresowałam się i czekam na drugą część. Czegoś można by tu ująć. (3-d) A więc dialogu, długości i dziewczyny-dziwki. Po zniwelowaniu trzeciego "d" (trochę zostaw) całość wyjdzie nie tak typowa. Ale zobaczymy co dalej.
TomaszObluda dnia 21.02.2011 18:40
Dziękuję serdecznie. No cóż ja piszę zazwyczaj to co sam lubię czytać i co mi sprawia przyjemność podczas pisania, to takie fajne :D Oczywiście, wiadomo, że nie jest napisane idealnie, bo gdybym pisał idealnie to bym miał sporo kasy z pisania, dlatego słucham z pokorą wszelkich uwag. Dziękuję :)
mariamagdalena dnia 21.02.2011 21:21
"Slasher (ang. slash – ciąć) – rodzaj horroru filmowego o charakterystycznej fabule, w której liczba bohaterów zmniejsza się w "dziwnych" okolicznościach." /Wikipedia/

pomijając "charakterystyczną fabułę":
no patrz, i tu się też zgadzamy w okresach twórczych
bo i u mnie "toćka w toćkę"
kolejni odpadają XD
TomaszObluda dnia 21.02.2011 21:34
Cytat:
pomijając "charlterystyczną fabułę:
no patrz, i tu się też zgadzamy w okresach twórczych
bo i u mnie "toćka w toćkę"
kolejni odpadają XD
:rol: Nie bardzo rozumiem :)
mariamagdalena dnia 21.02.2011 21:55
(...powiedz takiemu coś miłego a od razu popsuje... :gdera na ród męski: )

nic, Tomasz
tylko ostatnio kiedy ja pisałam o niedoszłym samobójcy
Ciebie też na to wzięło - choc całkiem inaczej
a teraz, kiedy zaczęłam odliczankę relacyjną(to za duże słowo?B))-ezoteryczną
znajduję ją u Ciebie - choć całkiem inną
i lubię to mimowolne nakładanie
:z polskiego na nasze:
TomaszObluda dnia 21.02.2011 22:12
aaaa :) to git. :)
zawsze dnia 24.02.2011 00:14
Z lekkim opóźnieniem, moje sugestie do ostatniego fragmentu:
Cytat:
Song 2 zespołu Blur ryczał
tytuł można by tak zamknąć w cudzysłowie
Cytat:
Pili, ale to był dopiero początek, jeszcze wszyscy byli w miarę trzeźwi, niewielu nabrało chęci do imprezowania
pogrubione się zrymowało
Cytat:
Krzysiek był zakochany po uszy, w niezbyt pięknej,
Zbędny pierwszy przecinek
Cytat:
przerwał jej Łukasz(,) śmiejąc się głośno

Cytat:
Pojawiła się Marta Grigorian, rozpoczęła się właściwa część zabawy.
2x się + część w tym i kolejnym zdaniu
Cytat:
Na dole znajdowały się trzy pokoje i łazienka, goście okupywali korytarz i największe pomieszczenie, pozostałe pokoje były puste.
okupowali; powtarzają się pokoje
Cytat:
Marta miała na sobie krótką spódniczkę, ledwo zakrywającą kolana
tak średnio więc na miejscu określenie "krótka"
Cytat:
Podała mu dłoń. Na plecy i czoło wystąpiły mu kropelki potu.
2x mu
Cytat:
Weszli do głównego pokoju,(.) (K)iedy tylko dostrzegł ich Tomek, zrobił się czerwony jak burak.

Cytat:
Kobiety krzywiły się(,) udając grzeczność,

Cytat:
tylko Łukasz wiedział(,) jak jest w rzeczywistości.

Na początku kolejnego akapitu powtarza się "jednak"
Cytat:
uwodzicielki, niż przesiadywać nad książkami.
bez przecinka
Cytat:
a razie wszystko układało się tak(,) jak chciała.

Cytat:
Tomek nie robił nic(,) aby zbliżyć się do Marty.

Cytat:
Ta, wściekła, siedziała na kanapie, dyskutując zaciekle z Rafałem i Patrycją na temat przewagi demokratów nad republikanami w USA. Właściwie Marlena prowadziła monolog. Para bardziej zajęta była swoimi dłońmi niż amerykańską polityką. Patrycja miętosiła nerwowo dłoń Rafała i uśmiechała się, bezmyślnie potakując, Rafał zaś patrzył w ścianę i planował jak dobrać się do Patrycji.
sporo tu powtórzeń imion, ciężko będzie z tego wybrnąć, ale naprawdę kole oczy
Cytat:
a widząc zachowanie Marty, zalewała go krew.
tracisz podmiot. sugeruję: kiedy widział...
Cytat:
Grigorian(,) zamiast unikać,
Cytat:
Był zbyt pijany(,) aby zapewnić jej dobrą zabawę,
Cytat:
najprzystojniejszy chłopak w tym towarzystwie(,) obserwowany ukradkiem przez wszystkie dziewczyny

Cytat:
zrobi mu ustami dobrze,
sugeruję zmianę szyku: zrobi mu dobrze ustami
Cytat:
lepiej(,) żeby był w dobrej formie,

Graficznie zlewa się opis imprezy i sytuacji u Nowickiego.
Cytat:
zdobiony złotymi literami zapomnianego języka(,) kusił go w niezrozumiały sposób.

Cytat:
jak na uczelni wytłumaczyć, nie tyle łysą głowę,
bez pierwszego przecinka

I to tyle.:) Niedługo powinnam się ukazać kolejna część, czekam na nią.
Pozdrawiam.:)
SzalonaJulka dnia 28.02.2011 18:37
- "Płomienie świec urosły do nieprawdopodobnych rozmiarów, niemożliwych dla prostej fizyki, ale to była magia, kpiąca z wszelkiej znanej ludzkości nauce. Zasady obowiązujące w krainie nieżywych nie podlegały prawom Newtona." - czy Newton mówił coś o spalaniu? - serio - nie wiem, ale coś mi tu nie pasi

- "Jadł i pił dużo, gdy się denerwował, a widząc zachowanie Marty, zalewała go krew." - może - gdy widział...


Lubię Twoje "czytadła", to też jest fajne. Podoba mi się narracja i dwa splecione "plany akcji" - zaraz z przyjemnością polecę do cz.2

Może troszkę na minus "pałac" maga w małym mieszkanku, bo to zbyt dosłownie zajechało klasyką z "Mistrzem i Małgorzatą" na czele. Chyba, że zdarzy się jeszcze coś, co takie nawiązanie usprawiedliwi.

Pozdrówki
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty