Empire, cz.8. Stary Raczyński nie żyje - Adela
Proza » Miniatura » Empire, cz.8. Stary Raczyński nie żyje
A A A
Festyn trwał nadal. Przez pijackie śpiewy od czasu do czasu, przebijał się krzyk sołtysa, który karcił niepełnoletnią młodzież za spożywanie piwa. Ogon komety przeciął niebo na pół i ze wszystkich stron otoczyła mnie woń intensywnej, konwaliowej nuty zapachowej perfum „Pani Walewska”.
- Cześć, kotku - Gośka bez wątpienia przedrzeźniała moją nową fryzurę.
- Gośka! Bardzo się cieszę, że cię widzę! Co ty tu robisz? Myślałam, że pojechałaś odwiedzić ciotkę.
- Zrezygnowałam z wyjazdu. Nie mogłam przegapić takiej uroczystości. - Dziarskim ruchem ręki wskazała na górali, grających na scenie. - Poza tym, przecież mówiłaś mi, że wybierasz się na festyn. - Uściskała mnie, a ja zatopiłam się w jej ramionach.

Nasze spotkania są jak widok pierwszego przebiśniegu po mroźnej zimie. Razem z Gośką usmażyłam tysiące naleśników, omawiając przy tym każdy szczegół z naszego życia (a raczej to Gośka usmażyła, ja pomagałam jej robić ciasto). Od dzieciństwa jest moją najlepszą przyjaciółką. Złociste warkocze pól, wydeptane trawy boiska, mieszczącego się za kościołem i kamienisty brzeg Piszonu zbliżyły nas do siebie na tyle, że w swoim towarzystwie czułyśmy się najlepiej.

Węzeł naszej przyjaźni zacieśniła muzyka.
Uczyłyśmy się gry na skrzypcach u pewnej starszej damy - niegdyś sławnej wiolinistki, która była szczególnie brzydką kobietą. Jej nienaturalnie wypukłe kości policzkowe i trzy brodawki na nosie nie tylko przerażały mieszkańców wsi, ale budziły także respekt. Nikt o zdrowych zmysłach nie śmiał powiedzieć złego słowa na jej temat. Pani nauczycielka mieszkała w domku tporośniętym ni to mchem, ni to liśćmi. Ta mała rezydencja była enklawą dostojności. Gdy przekraczałyśmy próg salonu, naszym oczom objawiał się gigantyczny, dębowy kredens z rzeźbionymi po bokach kolumnami, który zajmował większą część pokoju. Pani nauczycielka bez trudu sięgała do półek, wbudowanych w wyższą część kredensu, gdzie za kryształowymi drzwiczkami piętrzyły się nieuporządkowane nutowe zapisy gam, menuetów, sonat. Wyciągała pożółkłe kartki i z namaszczeniem kładła je na żelaznym pulpicie. Wybijane w takt cztery czwarte słowa: „ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć”, spędzały nam sen z powiek. Ignorując bezsenne noce, postanowiłyśmy ujarzmić dzikie klucze wiolinowe. Na początku nie było to łatwe. Gdy ocierałyśmy smyczkiem o żelazne druty, muzyka skrzypcowej duszy przypominała wariacje staropolskich lamentów. Nie poddawałyśmy się i wytrwale piłowałyśmy wyczerpane struny. Po kilku latach ciężkiej pracy, której namacalnym dowodem stały się fioletowe opuszki naszych palców, instrumenty wydały prostą i śliczną melodię. Wtedy stała się rzecz straszna: Czarny futerał na naszych oczach zaczął przybierać kształt trumienki dla noworodka, a chudy smyczek - narzędzia, które noworodka zabija. Przerażone, rzuciłyśmy skrzypce w kąt.

Gośka ma pogodny wyraz twarzy. Widocznie festyn wprawił ją w dobry nastrój. Jest to jedna z nielicznych okazji, oprócz niedzielnej mszy, gdy w tym samym miejscu zbiera się komplet mieszkańców wsi. Siadamy na bocznych schodach remizy strażackiej, a ceremoniał wspólnych plotek zaczynamy od omówienia spraw dotyczących mężczyzn. Mój chłopak marzy o tym, aby zostać filozofem z prawdziwego zdarzenia.
- On kocha Kanta i Arystotelesa, a nie mnie! – kwituję.
- A mój chce się ze mną ożenić… - Gośka ciężko wzdycha.
Zadajemy sobie cztery istotne pytania: „Kiedy? Jak? Dlaczego? W jakim celu?” i wystarcza nam godzina, byśmy z czystą myślą przycupnęły na skraju wymyślonego wspólnie wniosku: jesteśmy zbyt młode na spędzanie wolnego czasu z chłopakiem-filozofem, na ożenek również. Po zamknięciu intymnych tematów natychmiast wkraczamy w ulubioną mantrę informacyjną: śluby, ciąże, pogrzeby.
- Czy wiesz, że zmarł stary Raczyński? - spytała Gośka.
- Nie… A kiedy?
- Wczoraj.

Stary Raczyński był już stary w czasach mojego dzieciństwa. Myślę, że on już urodził się w podeszłym wieku; z małym garbem na lewej łopatce, w sweterku w śmieszne wzorki, z siatką zmarszczek na twarzy, i tą drugą - siatką na ryby. Sędziwy Raczyński był absolwentem starej szkoły, która nauczyła go kłaniać się wszystkim do pasa i odpowiadać: „Dzień Dobry”, ściągać czapkę z głowy przed kapliczką i wrzucać węgiel do pieca w naszej szkole. W jego kotłowni chłopcy z szóstej klasy znajdywali schronienie. Co tam robili? Nie wiem. Nasz szkolny palacz był bezdzietnym kawalerem, a ojcowskie instynkty zaspokajał, zabierając chłopaków na ryby. Nie pił, nie szlajał się, nie przeklinał i pewnie nawet nie kłamał, chwaląc się wielkością okonia, którego schwytał poprzedniego dnia. Pan Raczyński z pewnością przekroczył wyższy pułap odczuwania szczęścia. Swoją mądrością przestąpił granicę wszelkich filozofii. Zachodzę w głowę, jakiego użył sposobu? Spędził ponad pół wieku w roboczych rękawiczkach, z twarzą umorusaną od węgla, w dymie, smrodzie, ciasnocie, ze zgrają dzieciaków, wybuchającą nieznośnym wrzaskiem w kotle bijatyki, a on zawsze był tym samym, szczerze uśmiechniętym, starym Raczyńskim.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Adela · dnia 23.02.2011 20:07 · Czytań: 983 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 10
Komentarze
Bajdurzysta dnia 24.02.2011 18:59
Witaj Adelo:)
Coś Ty nam dzisiaj wysmażyła?

Tekst ma swoje plusy.
Jest bardzo przejrzysty i wiarygodny. Opis nauki gry na skrzypcach udał Ci się wyśmienicie. Szczególnie ostatnie metafory: trumny i przedmiotu zabijającego dzieci. Co prawda nie do końca rozumiem ich znaczenie, ale pracuję nad tym:)

Są jednak minusy:
Psiapsiółkowe relacje znużyły mnie... choć nakreśliłaś je wiarygodnie:) Po za tym postać starego Raczyńskiego jest jakby wyrwana z kontekstu. Nie dostrzegam powiązań między ostatnią partią tekstu, a wcześniejszymi.

Ogólnie tekst mi się podoba, jak każdy napisany przez Ciebie:)
Pozdrawiam:)
zawsze dnia 24.02.2011 21:28
Troszeczkę wariują przecinki (wskazać?), co nie przeszkadza jednak w lekkim, płynnym odbiorze tekstu. Tylko że równie szybko, jak wpada w oko i ucho, z niego ucieka... Chyba nie czytałam poprzednich części.
Zabrakło mi mocnej pointy, jakiegoś bach pod koniec, czegoś, co w przypadku miniatur jest czymś bardzo pożądanym.
Pozdrawiam
Adela dnia 24.02.2011 23:03
Bajdurzysto, dziękuję za dobre słowo:). Masz rację, psiapsiółkowe relacje mogą znużyć, szczególnie mężczyznę:).
Zawsze, bardzo proszę o uwagi:)Z przecinkami jestem na minusie:)z góry bardzo dziękuję:)

Raczyński pojawia się nagle, to prawda, ale ten wątek ma swoją kontynuację i właśnie nie wiem, czy to dobry pomysł, aby teksty, które posyłam miały taki styl „powiązania się” ze sobą. Przesyłam w miarę kolejno opowiadania i miniatury ze zbioru „Empire”, który otwiera się opowiadaniem „Urodziny”- bohaterka w symbolicznym dniu 30-stych urodzin zapada się w fotel i zaczyna powracać do przeszłości: życie w Belfaście (Złodziej listów, Pokój numer 29, Klub Empire), następnie wspomina sen, który pozwolił jej przenieść się do krainy dzieciństwa (Sen). Po przebudzeniu bohaterka znajduje się w akademiku, w którym przeżyła 5 lat (Pokój numer 402 dwa świerszcze). Kontynuacją opowiadania "Pokój numer 402..." jest "Przypowiastka z Tawerny", czyli opowieść przy piwku:)o tym, że bohaterka od dziecka miała skłonności do bajania, stwarzania nieprawdziwych opowieści. Miniatura „Stary Raczyński nie żyje” jest kontynuacją „Przypowiastki z Tawerny”. Następnie, postać starego Raczyńskiego miałaby się pojawić w kolejnej miniaturze, w której stary Raczyński przyśni się bohaterce jako symbol, nakłaniający do poznania czegoś nieznajomego, zagadkowego, godnego odkrycia. Tym „czymś” okaże się Irlandia. Ciągu dalszego opowieści nie chciałabym zdradzać. Z jednej strony zastanawiam się, czy takie „opowiastkowe” skakanie ma sens, a z drugiej myślę, że sens tych tekstów nabiera głębszego dna, kiedy nie są oddzielone...hmm. Mam nadzieję, że nie jest to „wielki zakrętas” i proszę o krytykę.
Pozdrawiam,
A.
zawsze dnia 25.02.2011 17:06
Może więc warto nadać cyklowi wspólny tytuł, który ułatwiłby identyfikację fragmentów?

Sugestie:
Cytat:
Przez pijackie śpiewy, od czasu do czasu,
bez pierwszego przecinka - to zabieg czysto kosmetyczny, zapobiega pocięciu zdania
Cytat:
- Cześć (,)kotku

Cytat:
- dziarskim ruchem ręki wskazała na górali(,) grających na scenie(.)

Cytat:
Poza tym(, przecież) mówiłaś mi,
Cytat:
ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć,
warto tę mantrę zamknąć w cudzysłowie
Cytat:
Po kilku latach ciężkiej pracy (której namacalnym dowodem stały się fioletowe opuszki naszych palców),
nawias z powodzeniem można zastąpić przecinkami
Cytat:
Wtedy stała się rzecz straszna. Czarny futerał na naszych oczach zaczął przybierać kształt trumienki dla noworodka, a chudy smyczek - narzędzia, które noworodka zabija. Przerażone, rzuciłyśmy skrzypce w kąt.
może zamiast pierwszej kropki, dwukropek?
Cytat:
Jest to jedna z nielicznych okazji (oprócz niedzielnej mszy), gdy w tym samym miejscu zbiera się komplet mieszkańców wsi.
z nawiasem to samo, co wcześniej
Cytat:
kiedy? jak? Dlaczego? W jakim celu?
jest tu pewna nieścisłość, dotycząca małych i wielkich liter, znów przydałyby się cudzysłowy
Cytat:
jesteśmy zbyt młode na spędzanie wolnego czasu z chłopakiem filozofem
chłopakiem-filozofem
Cytat:
- Czy wiesz, że zmarł stary Raczyński?- spytała Gośka.
zabrakło spacji po pytajniku
Cytat:
Zachodzę (w) głowę, jakiego użył sposobu?

Cytat:
w roboczych rękawiczkach(,) z umorusaną od węgla twarzą,
brakujący przecinek + zmiana szyku: z twarzą umorusaną od węgla

To tyle tego, co wyłapałam. Pozdrawiam.
Wasinka dnia 25.02.2011 21:10
Czyta się płynnie i przyjemnie.
Pozwolę sobie na podkreślenie:
"Nasze spotkania są jak widok pierwszego przebiśniegu po mroźnej zimie." - bardzo mi się spodobało; takie smaczki nadają klimatu Twoim opowieściom między innymi (ale o tym już Ci wspominałam);
"Czarny futerał na naszych oczach zaczął przybierać kształt trumienki dla noworodka, a chudy smyczek - narzędzia, które noworodka zabija. Przerażone, rzuciłyśmy skrzypce w kąt." - a to mnie zaintrygowało (tym bardziej że zaistniało po udanym wygraniu melodii akurat), oczekiwałam nawet kontynuacji...
Historia Raczyńskiego wydała mi się jakby urwana, jednak wyjaśniłaś, że będzie nawiązanie znowu, więc się nie przyczepiam.
Nie zaglądałam uważniej, co Zawsze wyłapała, ale byłoby na początku, więc: zaimki małą literą (Bardzo się cieszę, że Cię widzę!)
i tutaj:
- Zrezygnowałam z wyjazdu. Nie mogłam przecież przegapić takiej uroczystości (.) - (D)ziarskim ruchem ręki wskazała na górali grających na scenie (.) - Poza tym mówiłaś mi, że wybierasz się na festyn (.) - (U)ściskała mnie, a ja zatopiłam się w jej ramionach.

Pozdrawiam z księżycem za pazuchą :)
Adela dnia 25.02.2011 21:20
Zawsze, bardzo dziękuję za przecinkowe, stylistyczne wskazówki:) Bardzo sobie to cenię i dziękuję za lekturę.Opowiadaniom i miniaturom nadałam jeden wspólny tytuł.
Wasinko, dziękuję za wyłapanie kolejnych błędów:) i za ciepłe słowo.

Pozdrawiam serdecznie,
A.
Adela dnia 25.02.2011 21:29
Wasinko. Co to skrzypiec - chciałam opisać to, że człowiek pracuje nad czymś wiele lat, a kiedy już jest blisko celu, gdy "to coś"zaczyna mu się udawać, to niekoniecznie kontynuje to zajęcie, równie dobrze może je porzucić. Jest wielu takich właśnie "muzykantów", którzy dobrych kilka lat poświęcili na to, aby nauczyć się grać na intrumencie, a potem zarzucili tą "czynność":)
Wasinka dnia 25.02.2011 21:40
Tak też pomyślałam... ale... moja wyobraźnia galopowała dalej... Ciekawy motyw bowiem :)
Adela dnia 26.02.2011 10:01
Wasinko.
Dziękuję za lekturę. Przesyłam słoneczny uśmiech, dziś w Pradze zagościło słońce.
pozdrawiam,
A.
Usunięty dnia 11.04.2011 18:44
Dzięki za ten tekst, podsunę go synowi, któremu ostatnio zamarzyło się grać na skrzypcach...:uhoh: Z każdym kolejnym odcinkiem Twoich wspomnień, dochodzę do wniosku, że urywki retrospekcji warte byłyby obrazów, etiud nawet... Masz specyficzny (bardzo mi się to podoba) sposób komenowania rzeczywistości. Pozdrawiam kolejny już raz dzisiaj, pewnie nie ostatni:smilewinkgrin:
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:76
Najnowszy:pica-pioa