Prawdziwa miłość - andro
Proza » Miniatura » Prawdziwa miłość
A A A
Tekst polecany przez redakcję.
Edycja: 1 czerwca 2012

__________________________
Wasinka



Miasteczko samarytańskie było tak małe, że zmieściło się na półce z książkami. Umościło się gdzieś pomiędzy Biblią a „Zbrodnią i karą” – uroczy grajdołek. Pierwszy, którego spotkałem miał na głowie zieloną czapkę z daszkiem – wiadomo: Samarytanin.
- A! – Zagaił dyplomatycznie odgarniając z czoła nić pajęczyny. – Prorok!
- Niezupełnie – mruknąłem, lustrując marność i oznaki zupełnego upadku.
- Szkoda – zasmucił się. – Czekamy, czekamy… Powiadam ci, już nie tak, jak dawniej twardnieją skorupy na orzechach. To od tego czekania. A ty? Szukasz czegoś?
- Miłości – odparłem najprościej, licząc, że mnie zrozumie. – Prawdziwej – dodałem dla pełnej jasności.
- A! – Wykrzyknął, kiwając głową. Jednocześnie jednak drapał brodę w zakłopotaniu. – Coś tam słyszałem. Pradziad mój opowiadał, że kiedyś, dawno wspiął się tu do nas po kablu wędrowiec. Jeden jedyny, jaki przybył z tamtej strony, z Otchłani.
Zamyślił się na chwilę, jego oczy zmatowiały, a dłoń zamarła w gęstwinie brody.
- I co? – Przerwałem jego zadumę.
- Taaak – podjął. – On, ten człowiek z Otchłani śpiewał na okrągło pieśni o miłości, a jedna była o śmierci. Tę tylko raz zaśpiewał, a potem odszedł. I wszyscy czuli się tak, jakby sto strasznych pieśni usłyszeli, a miłą sercu jedną zaledwie.
- A tam? – Spytałem. – W dół, po kablu szli?
Samarytanin pokiwał zielonym daszkiem czapki.
- Nikt nie wrócił.

Ciemność mieszała się z tęczą w oszalałej trąbie powietrznej. Wirujące stada autobusów miejskich ogłuszały mnie dźwiękami klaksonów, anioły z papieru ściernego uderzały skrzydłami w moją twarz. Dłonie, zaciśnięte kurczowo na kablu, paliły żywym ogniem, czas rzucał się jak epileptyk z jednego fikcyjnego kąta w drugi.
Nie pamiętam wszystkiego – tylko fragmenty piosenek, twarze, dreszcze, jakiegoś ptaka z robakiem w dziobie.
Potem spadłem na skraj welurowej sofy i natychmiast oblepiła mnie warstwa kurzu. Roztocza przylgnęły do mnie erotycznymi przyssawkami z taką siłą jak imadła do warsztatów ślusarskich. Otrzepawszy się z grubsza, ruszyłem przez czarną pustynię w stronę majaczącego w oddali zagajnika. Okazał się gajem migdałowcowym.
Pod jednym z drzew wymiotował młody blondyn. Kiedy skończył, otarł usta wierzchem dłoni i spojrzał w moim kierunku wzrokiem pachnącym whisky.
- Dzień dobry! – Powiedział, zrobiwszy kilka chwiejnych kroków. – Przepraszam. Jestem Lens – wyciągnął dłoń, którą wcześniej wytarł usta, po czym natychmiast cofnął ją. – Przepraszam – powtórzył. – Pan z daleka?
- Z Polski – odparłem.
- Ach! – Kiwnął głową udając, że doskonale wie, gdzie jest Polska. – A co pana do nas sprowadza?
- Szukam prawdziwej miłości.
- Kobiety? – Ożywił się i mętność jego wzroku zniknęła.
- Nie wiem.
Potarł skronie opuszkami palców, jakby chciał pobudzić swój zmęczony intelekt.
- Była tu jedna wspaniała dziewczyna, wie pan? Miała na imię Lalka. Tylko, że ja tego nie dostrzegałem.
- Czego? – Zapytałem rzeczowo. – Tego, że była? Czy, że ma na imię Lalka?
- Nie. Że jest cudowna. A teraz już za późno. Nie ma jej.
- Umarła?
- Gorzej. Mieszka gdzieś na Kwarcowych Tratwach. Podobno ma tam dwa dęby.
- To chyba lepiej, niż gdyby była martwa, prawda? – Zdziwiłem się. – Możesz ją przecież odnaleźć.
- Myśli pan, że chciałaby spojrzeć na mnie? Teraz, kiedy ma dwa dęby? Ha, ha, ha!
- Mówisz, jakby dwa drzewa mogły zastąpić człowieka. Naprawdę tak sądzisz? Uważasz, że nie brakuje jej absolutnie niczego, bo ma co roku tonę żołędzi?
- Nie wiem – zastanawiał się przez chwilę ściskając palcami podbródek. – A może… Tylko, czy ona nie pomyśli sobie… - Wyprostował się nagle, najwyraźniej podejmując jakąś nagłą decyzję. – A czy pan nie wybiera się tam czasami? No, bo gdzież szukać tej prawdziwej miłości, jeśli nie na Kwarcowych Tratwach? Mówią, że tam wszyscy są szczęśliwi!
- Spróbuję – przytaknąłem, będąc ciekawy, jaka to decyzja dojrzała w jego przetrzeźwiałym umyśle. – Pochodzę, popytam.
- To niech ją pan znajdzie, proszę! – spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. – To nie będzie trudne, ma przecież dwa dęby. Lalka, pamięta pan? I niech pan ją spyta… Niech pan spyta…
- Czy jej niczego nie brakuje?
Pokiwał głową i uśmiechnął się smutno.
Wiedział, że zapytam ją o coś zupełnie innego. O wiatr, proste melodie i czekanie.

Drogę wskazał mi stary mężczyzna z kozą uwiązaną na powrozie. Człowiek i zwierzę stali na poboczu suchej piaszczystej drogi, lecz mimo bezruchu, sprawiali wrażenie jakby każde z nich podążało w przeciwnym kierunku. Postronek naprężał się rytmicznie przy każdym kiwnięciu rogatej głowy, a starzec mamrotał pod nosem coś o braku różnic pomiędzy kozami i osłami.
- Dzień dobry! Daleko jeszcze do Kwarcowych Tratew?
- A to zależy – odpowiedział enigmatycznie. – Od człowieka, wie pan. Jednemu bliżej, niż mu się wydaje, a inny całe życie będzie szedł i nie dotrze. Dla niektórych to tylko miejsce, ale bywa, że miejsca stają się stanem świadomości. Rozumie pan? Trzeba umieć z tym żyć, pan by potrafił?
- Nie wiem – odparłem szczerze.
- To ja nie powiem, czy daleko, czy blisko, bo też nie wiem – uśmiechnął się, ukazując bezzębne dziąsła. – Ale tędy – wskazał palcem kierunek, w którym napinał się sznur zakończony kozą.
- Nie chce iść? – Wskazałem ruchem podbródka uparte zwierzę.
- Chce. Ale drogę to serce jej dyktuje. Zakochała się w jednym capie, tam – na Kwarcowych Tratwach.
- Koza? Zakochała się?
- Tak. A pan też sądzi, że miłość to tylko dla ludzi? Wszyscy powariowaliście. Śmierć i choroby równo byście dzielili, a miłość dla siebie tylko. Wie pan co? Ja bym nawet nie był przeciwny temu – niechby tam sobie ją wzięli całą, za karę. Tę plagę egipską, zarazę, Gomorę! Nie wystygłby mi obiad przez tę kozę przynajmniej! – Szarpnął powróz i zwierzę z ociąganiem, powoli, jak mleczny futrzany parowóz, ruszyło za nim.
- A tej miłości, tej plagi, zarazy, ale prawdziwej, to nie wie pan gdzie szukać? – Rzuciłem jeszcze za nim z nadzieją.
- Mandaryna! – krzyknął przez ramię. – Mandaryna pytać! Tam, tam! – Pokiwał zakrzywionym paluchem w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą ciągnęło serce kozy.

Jakieś trzynaście lat przeciskałem się przez brudną rurę odkurzacza. Może to było dwadzieścia pięć minut, trudno wyczuć. Tak czy inaczej dziadek nic o niej nie wspominał, a była brudna, ciasna i ciemna. Tylko gdzieniegdzie napotykałem pęknięcia przepuszczające do wewnątrz światło o różnym kolorze i natężeniu. Przez niektóre z nich udało mi się zerknąć na zewnątrz i za każdym razem widziałem dziwne rzeczy. Ludzi wygrzebujących się z mułu, pełzających pokracznie po pustej plaży w stronę automatycznych drzwi supermarketu. Perony pełne wychudzonych pingwinów, czekających widocznie już bardzo długo na jakieś pociągi. Płonące latawce trzymane na sznurkach przez smutne dzieci w przeciwgazowych maskach. Skąd wiem, że były smutne? Śmierdziało od nich rozpaczą. W tych miejscach najtrudniej było przejść, ostra woń padliny zatykała nozdrza, szczypała w oczy. Charcząc i plując wypadłem na świeże powietrze po drugiej stronie rury, umorusany jak nieboskie stworzenie.
- W co się bawimy? – Zapytał facet w prążkowanym garniturze lustrując mnie kpiarskim wzrokiem. Siedział w fotelu z białej wikliny przy stoliku ocienionym parasolem z reklamowym napisem i palił cygaro.
- Słucham? – Nie bardzo zrozumiałem co miał na myśli.
- Psychicznym pan kradnie? – Podniósł do ust szklaneczkę i umoczył sumiaste wąsy w jej zawartości, po czym buchnął obłokiem dymu jak budzący się wulkan.
- Nie rozumiem.
- Sny, sny – wskazał cygarem wylot rury i uśmiechnął się pobłażliwie. – Też żeś pan sobie drogę wybrał, ha! Siadaj pan! - Machnął podbródkiem w stronę drugiego fotela. – Szklaneczkę na drżenie atomów? Wie pan: implozja z eksplozją dają w sumie dziewiczy poranek. Niby takie nic, a ileż to trzeba energii zużyć, psia krew!
- A tak, tak. – Usiadłem, czując, że cząsteczkom mojego organizmu rzeczywiście przyda się coś na znieruchomienie. – Pan tu pilnuje? – Spytałem naiwnie nie wiedząc właściwie co mógłbym powiedzieć innego.
- Hahaha! – Jego pokaźny brzuch zatrząsł się od rubasznego śmiechu. – A jakże tego pilnować? Tych strzępów chorych jaźni, ochłapów zagruzowanych świadomości? Nie, miły panie! Co to, to nie! Za nic w świecie! To już sam wolałbym być snem wariata, to znacznie bezpieczniejsze niż stanie na straży takiego snu.
- Bezpieczniejsze?
- No tak. A pan chciałby pilnować smoka, czy być smokiem?
- Cóż, jeśli stawia pan sprawę w ten sposób…
- Niczego nie stawiam! Oprócz szklaneczki calvadosu. Trochę kwaśne świństwo, ale czego się nie robi dla statyki. No! Na zdrowie! – Osuszył szkło jednym haustem, wytarł wąsy wierzchem dłoni i wypuścił następną chmurę białego dymu z cygara. – Cóż pan tam znalazł? Było co na ząb dzisiaj?
- Nie bardzo – trunek faktycznie był cierpki i nagromadzona pod językiem ślina utrudniała mi mówienie. – Właściwie wszystko było krańcowo odmienne od tego, czego szukam. Tak mi się wydaje.
- A czego pan szuka?
- Prawdziwej miłości.
- Ha! Toś pan trafił, rzeczywiście! Chociaż właściwie - dlaczego nie? Miłość i Chaos to spokrewnione istoty, a może nawet bliźnięta, kto wie?
- Pewien człowiek, którego spotkałem po drodze powiedział, że mam zapytać Mandaryna.
- A to słusznie! Słusznie powiedział. Tylko będziesz pan musiał przeleźć na drugą stronę lustra, a na Alicję to mi pan nie wyglądasz. No, polejemy bo nam protony powariują.
- Przez lustro, tak? – Spytałem podejrzliwie, gdyż facet zaczął sprawiać na mnie wrażenie fantasty, a co najmniej ekscentrycznego bajkopisarza, w dodatku będącego w stanie natchnienia o zapachu kwaśnych jabłek. – Gdzieś na Kwarcowych Tratwach?
- Myślisz pan, że kładę panu farsz do dupy, jak indykowi? A tu się już nie świętuje niepodległości, chyba że w dzień zmarłych. Zobaczysz pan lustro, to wal pan na drugą stronę. Mandaryn powie panu, gdzie ta prawdziwa samotność się czai.
- Miłość – sprostowałem. – Prawdziwa miłość, nie samotność.
- Przecież to to samo – zatrzepotał dłonią błyskając złotym sygnetem, który po chwili zniknął w kolejnej chmurze dymu. – Coś panu opowiem. Kiedy miałem kilkanaście lat, bawiłem się często z moim kuzynem. Jego pokój znajdował się na poddaszu i był bardzo mały. Mieściło się w nim tylko łóżko, biblioteczka i biurko z krzesłem, a mimo to właśnie tam wszyscy domownicy znosili rano swoją pościel – pierzyny, kołdry i poduszki. Łatwiej było im rzucić to wszystko na jego łóżko niż trudzić się chowaniem tych pieleszy do szaf i skrzyń wersalek. Zwykle powstawała tego spora sterta i aż się prosiła, żeby wymyślić jakąś zabawę. Jeden z nas kładł się na prześcieradle, a drugi nakrywał go tymi wszystkimi poduchami i pierzynami. Kiedy skończył, dawał mu znak, dotykając pozostawionej na zewnątrz dłoni. Zadaniem tego pod spodem było wydzierać się w niebogłosy, nie wolno mu było szczędzić sił. Potem ten na górze zdejmował z niego wszystkie bety i rozpoczynał się dialog, który zawsze brzmiał tak samo:
„- Krzyczałeś z całej siły?
- No, najgłośniej jak umiem. A co było tutaj słychać?
- Tylko takie bzzzz… Jakby mucha brzęczała.”
I wtedy śmialiśmy się z tego, wie pan? Wydawało nam się, że to jest cholernie śmieszne. – Przechylił szklaneczkę wypijając swój calvados i stawiając tym samym kropkę na koniec historii.
- Dlaczego mi pan o tym opowiedział? – spytałem.
- Dlaczego? Bo wydaje mi się, że wszyscy ciągle bawimy się z moim kuzynem. Pan, ja, oni – zatoczył dłonią niewyraźny krąg. – Przez całe życie, bezustannie. I zawsze on jest tym na górze. Mój kuzyn, wie pan.

Dom Lalki stał na wzgórzu. Okna zwisały mu jak piersi starej kobiety, a dym z komina snuł się z podkulonym ogonem po matowych dachówkach. Na werandzie znalazłem dwa zdechłe koty. Jeden, pręgowany, chyba utopił się w misce wody – tam znajdowała się jego głowa. Uszka sterczały mu jakby słyszał moje kroki i myślał, że jestem wielką tłustą myszą. Drugi powiesił się na sznurowadle, powiewy wiatru wyłuskiwały pojedyncze kłaki z jego burego futra. Przypominał z daleka bambusowe dzwonki Feng–Shui ale moim zdaniem słabo harmonizował przestrzeń ograniczoną dwoma potężnymi dębami.
Przy drzwiach nie było przycisku, pociąganie za ogon kociego wisielca też nie wywołało żadnego dźwięku, zapukałem więc w szybkę zdobioną malowanymi różami. Natychmiast rozpadła się na kawałki, które z brzękiem wpadły do wnętrza domu. Potem znów zapadła cisza. Nacisnąłem klamkę, okazało się, że drzwi nie są zamknięte.
Lalka siedziała w półmroku i w szlafroku ślicznie usmarowanym keczupem i poplamionym kawą. To były wspomnienia – teraźniejszość rysowała się przed nią kształtem butelki na blacie okrągłego stołu. W popielniczce stos niedopałków o wychudzonych ciałach, zwłoki krótkich przyjemności. Nad kominkiem zegar z kukułką, martwy – wskazówki pokazywały jedenastą jedenaście. Lalka podniosła głowę i utkwiła we mnie mętny wzrok, była pijana i zobojętniała. Nie zdziwił jej widok nieznajomego w jej domu.
- „Co z wami?” – Pomyślałem. – „Nakradliście wariatom snów?”
- To ty, Cyrkiel? – Zmrużyła oczy i odgarnęła z czoła kosmyk dłonią uzbrojoną w papierosa. Swąd przypalonych włosów pasował do barwy jej głosu. – Spierdalaj stary, dzisiaj jak zwykle, wiesz? Nic nie mam dla ciebie, nic a nic. Możesz sobie otwierać te swoje kieszenie jak trąby powietrzne, ja już nie mam nawet litości dla ciebie – pociągnęła łyk słomkowego alkoholu i odstawiła butelkę z trzaskiem, który szerzej otworzył jej oczy.
- A, to nie ty jednak… Pan od Cyrkla? – Wycelowała we mnie pomarańczowy żar rozmazując w przestrzeni siną smużkę dymu.
- Nie. Z Polski. Ale byłem po drodze w gaju migdałowcowym i spotkałem tam Lensa. Prosił żeby panią pozdrowić.
- Lens, Lens – wymamrotała smutno i skinięciem głowy zwróciła uwagę na kominek. – Jeszcze się tli. Pan dorzuci i trochę rozdmucha.
Zabrałem się skwapliwie do rozniecania ognia ale moje wysiłki spełzły na niczym.
- Zgasło? – Lalka ze zrozumieniem pokiwała głową i zgniotła niedopałek w popielniczce. – Zawsze gaśnie. Jak coś się tli i nie podmucha pan, to zgaśnie. A jak podmuchać za mocno, to też zgaśnie. Ot masz, człowieku: od sztuki dmuchania czasami całe życie zależy. Lens, Lens… Trzeźwy był?
- Częściowo. On tęskni, wie pani?
- Za mną? – Źrenice Lalki wypełniły małe iskierki, a dłoń zamarła w połowie drogi do butelki.
- Tak. Bo czasem bywa, że tęskni się najbardziej za tym, czego obecność była zaledwie oczywista, a przez to złudna i obojętna.
- Co jeszcze powiedział? – Przerwała mi.
- Że jest pani cudowna.
Lalka podniosła głowę i przyjrzała mi się z wielką uwagą, a na jej zmęczonej pijanej twarzy pojawiło się coś na kształt bladego uśmiechu. Wstała odsuwając z hałasem krzesło.
- Przepraszam pana, muszę się odświeżyć i przebrać – powiedziała i wyszła z pokoju.
Nie było jej kilkanaście minut, wróciła z mokrymi włosami, ubrana w śliczną sukienkę koloru wiosennego nieba. Była zupełnie inną kobietą niż ta, którą zastałem przy stole. Wiedziałem, że nie sprawiła tego bynajmniej kąpiel ani ubranie.
- Muszę iść – stwierdziła krótko. – Przepraszam, że tak nagle ale już dosyć czasu przelałam przez tę szklankę – pokazała palcem szkło na blacie. – Nawet nie zdążyliśmy się poznać. Jestem Lalka – podała mi dłoń.
- Jazon. Idzie pani do niego? – Zadałem niepotrzebne pytanie wychodząc razem z nią na ganek.
Pokiwała głową z uśmiechem i zbiegła ze schodków.
- A gdzie znajdę Mandaryna? – Zawołałem nim zdążyła ruszyć ścieżką na zboczu wzgórza.
- Mandaryna? Po co ci on?
- Podobno wie, gdzie szukać prawdziwej miłości.
- Hahaha! Myślę, że niepotrzebny ci Mandaryn. Może trzeba od niej uciec żeby ją znaleźć? A może trzeba uciec od Mandaryna właśnie? Bo cóż ma mądrość do miłości? Hahaha! – Pobiegła ze śmiechem w dół migając błękitem sukienki i złotem uleczonej duszy.


Stałem jeszcze długo na ganku domu Lalki, wsłuchiwałem się w szum dębowych liści i odległe trzaski Kwarcowych Tratew. Wreszcie dostrzegłem coś dziwnego: na ścianie, pomiędzy oknami wisiało wielkie lustro w drewnianych ramach. Pierwszym odruchem był krok w jego kierunku ale nie wykonałem drugiego. Przystanąłem. Wiedziałem, że muszę wracać, że moja wędrówka nie ma już sensu. Powlokłem się ścieżką w stronę, gdzie zniknęła Lalka. W ślad za mną podreptały dwa zmartwychwstałe koty.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
andro · dnia 01.03.2011 21:00 · Czytań: 3274 · Średnia ocena: 4,57 · Komentarzy: 27
Komentarze
Usunięty dnia 01.03.2011 21:36 Ocena: Świetne!
No nie no... Nowy system wrzucania jest bez sensu! I teraz albo nie będę spała, bo się będę zastanawiać, o czym jest ten tekst, albo zawale noc, bo będę siedzieć i go czytać... :|
andro dnia 01.03.2011 21:38
ale o so chozi? :confused:
Usunięty dnia 01.03.2011 21:46 Ocena: Świetne!
O nic o nic, spokojnie :) I nie przeszkadzaj w lekturze :]
Usunięty dnia 01.03.2011 22:08 Ocena: Świetne!
Od czego by tu zacząć? Może najpierw minusy.

W pewnym momencie czytania zaczęłam się zastanawiać, czy by nie przestać Cię lubić, bo po raz pierwszy komuś udało się rozśmieszyć mnie martwym kotem. I to tyle o minusach.

Kurczę, Andro... Ja nawet nie wiem, czy jest sens pisać komentarz do tego tekstu. Jest po prostu niesamowity. Wymaga najwyższego skupienia, które, o dziwo, przychodzi bez problemu (a ja mam z tym straszne problemy zazwyczaj). Każde słowo ma smak. A nawet kilka, zależnie, pod jakim kątem na nie spojrzeć. I smakowały mi bajecznie. Na pewno będę czytać ten tekst jeszcze nie raz.

Chyba właśnie zacząłeś być moim idolem :)
wodniczka dnia 01.03.2011 22:50 Ocena: Świetne!
Witaj
Zaczytałam się. Tak płynnego tekstu długo nie czytałam. Płynie sie po nim jak po tafli morza zachwycając się kolejnymi widokami. Jestem pod dużym wrażeniem Twoich umiejętności i wyobrażni, którą przelewasz tak dobraną metaforyką, że braknie słów. Bardzo podoba mi się takie pisanie i takie tworzenie przestrzeni - tym tekstem trafiłeś w mój gust.
Pozdrawiam serdecznie!
gresud dnia 02.03.2011 08:56
Przeczytałem i sam nie wiem co otym mysleć. Jedno jest pewne - jeżeli o mnie chodzi, to tekst zamieszał mi w głowie jak przedwojenny urzędnik gminny niepiśmiennemu chłopu. Jak mi się rozjaśni, to dodam ocenę.
SzalonaJulka dnia 02.03.2011 11:51
- "Zadaniem tego pod spodem było wydzierać się w niebo głosy," - wniebogłosy

- "Lalka siedziała w półmroku i w szlafroku ślicznie usmarowanym keczupem i poplamionym kawą." - w półmroku i w szlafroku, rym, śmiesznie brzmi, celowo? w każdym razie jedno i z tego zdania bym wywaliła

- "Nic nie mam dla ciebie, nic a nic. Możesz sobie otwierać te swoje kieszenie jak trąby powietrzne, ja już nie mam nawet litości dla ciebie"


Oj, Andro, tak mnie od początku wmurowało, bo kiedyś napisałam opowiadanie pod identycznym tytułem (prawda, nie jest wyszukany) i też było o poszukiwaniu/braku tej, co w tytule, choć w zupełnie innym ujęciu.

A do tego Twojego tekstu (jak i do niektórych innych) zapewne będę wracać i może się jeszcze odezwę, jeśli mi coś sensownego do głowy wpadnie (czytaj: trafi się ślepej kurze ziarno).

No szacun, o!
zajacanka dnia 02.03.2011 14:38
Przeczytalam wieczorem, a teraz wracam. Nie zeby snily mi sie po nocy Kwarcowe Tratwy, ale przyznaje, ze niezly klimat jest w Twoim opowiadaniu. Troche bajki, nierealnosci, surrealizmu i stare jak swiat poszukiwanie odpowiedzi na nurtujace pytanie. Podoba mi sie bardzo:)
Pozdrawiam
theMarshall dnia 02.03.2011 16:27 Ocena: Bardzo dobre
Osobiście nie jestem entuzjastą tak surrealistycznych i metaforycznych tekstów, ale Twoje ratuje się głębią przekazu. Widać, że masz coś do powiedzenia, szkoda tylko, że w tak kolorowej i bajkowej oprawie.
W kwestii poprawności niewiele Ci mogę pomóc. Nie jestem polonistą. Nic mi nie zgrzytnęło, wiec raczej jest dobrze. Kilka akapitów czytałem po dwa razy, ale to wina zbyt ciężkiego formatu Twojego opowiadania.
Twórz dalej tak głęboko ale z bardziej przyziemną fabułą. Pozdrawiam
Usunięty dnia 02.03.2011 18:10
Jest w tym teście trochę perełek językowych:
Cytat:
już nie tak, jak dawniej twardnieją skorupy na orzechach
dym z komina snuł się z podkulonym ogonem po matowych dachówkach
stos niedopałków - zwłoki krótkich przyjemności.
Szklaneczkę na drżenie atomów

Jest tez pewna maniera, która mniej mi sie podoba stosowana w nadmiarze:
Cytat:
wskazał palcem kierunek
Wskazałem ruchem podbródka
Ale drogę to serce jej wskazuje.
wskazówki wskazywały
wskazała ruchem brody kominek.
Machnął podbródkiem
machnął dłonią błyskając złotym sygnetem

nie chodzi mi nawet o powtarzalność słów, ale o to, że dialog jest zbyt często uzupełniany gestami wskazywania lub machania.
Oceniając filozofię zawartą w utworze, uważam, że nie jest zbyt odkrywcza, ale taką być nie musi. Ważne, że jest, choć miejscami bardzo zagmatwana.
Pozdrawiam
andro dnia 02.03.2011 19:30
Dziękuję wszystkim za przeczytanie i cenne uwagi
- Julka - wniebogłosy poprawione. Szlafrok i półmrok muszą zostać, przywiązałem się do nich ;). Co do powtórzenie "dla ciebie" - nie mam na razie pomysłu jak to zmienić żeby nadal miało taki sens ale lepiej brzmiało. Może tymczasem zwalmy nieforemność tej wypowiedzi na Lalkę, która jest w tym momencie pijana...

- Oke - no wiesz? Właśnie zacząłem być twoim idolem? Myślałem, że od dawna nim jestem.

- wodniczka - jeśli trafiło w twój gust to fajnie - zapraszam do archiwum, jest tam jeszcze parę podobnych bohomazów...

- gresud - niech ci się rozjaśnia na spokojnie... - ocena nie jest najważniejsza. Grunt, że coś tam ci zamieszało. Bo chyba o to właśnie chodzi w pisaniu wypocinek.

- zajacanka - napisz, kurdę, kiedyś, że ci się nie podoba :)

- theMarshall - wiesz, nie może być wszystko z przyziemną fabułą. To tak jakby zawsze na obiad były ziemniaki. A gdyby takie coś powiedział ktoś Lemowi i on by sobie wziął tę uwagę do serca? Zobacz ile byśmy stracili :D

- blaszka - trochę pozmieniałem, jakieś wskazywania i machnięcia. Dzięki za wyłapanie tego. Jeśli chodzi o filozofię zawartą w utworze to mogę tylko powiedzieć: ale o so chozi? :confused::D

A tak na koniec: gdyby ktoś chciał przeczytać kilka słów o Lalce napisanych dawno temu to tutaj: http://www.portal-pisarski.pl/readarticle.php?article_id=13329

Pozdrawiam wszystkich.
Usunięty dnia 02.03.2011 19:34 Ocena: Świetne!
Ale teraz oficjalnie jesteś na równi z Burym :D

(Tylko mu nie mów, bo jeszcze mnie zwolni... :uhoh: )
zajacanka dnia 02.03.2011 22:35
andro, jesli kiedys cos mi sie nie spodoba, dowiesz sie o tym jako pierwszy;)
a autolink do wczesniejszej Lalki - ciekawy. Moze to jakos spiac tytulem?
Wasinka dnia 03.03.2011 09:52
Przyjemny klimat nadrealny. Jakby błądziło się po nieznanej krainie, a równocześnie wewnątrz bohatera. Pokazałeś prawdy znane, jednak w taki sposób, że patrzy się na nie od nowa, świeżym okiem. Ciekawe postaci stają na ścieżce podczas tej wędrówki, które na swój sposób wskazują drogę. Interesujące skojarzenia, ładna historia, humorem podszyte fragmenty... Z chęcią śniłam ów sen.

Czasem tylko mam wrażenie zbytniego dopowiedzenia, podkreślam jednak, że to subiektywne odczucie. Na przykład:
Mandaryn powie panu, gdzie ta prawdziwa samotność się czai.
- Miłość – sprostowałem. – Prawdziwa miłość, nie samotność.
- Przecież to to samo – zatrzepotał (tutaj np. napisałabym coś w stylu "No przecież mówię", a nie tak wprost, że samotność i miłość to jest to samo, według niego)

albo:

Hahaha! Myślę, że niepotrzebny ci Mandaryn. Może trzeba od niej uciec żeby ją znaleźć? A może trzeba uciec od Mandaryna właśnie? Bo cóż ma mądrość do miłości? Hahaha! - za długo, skróciłabym, poprzestawiała... (np. Hahaha! Może trzeba od niej uciec żeby ją znaleźć? Niepotrzebny ci Mandaryn. Bo cóż ma mądrość do miłości? Hahaha!).

I to dopowiedzenie zdaje mi się zbędne: Wiedziałem, że muszę wracać, że moja wędrówka nie ma już sensu.

Wybacz, że tak się wtrącam okropnie, ale to jedynie moje czytelnicze wrażenie. Te zdania przeciążają tekst, który fruwa gdzieś w podświadomości przecież... A to mi się właśnie podoba. Potrafisz "osaczyć" (w pozytywnym znaczeniu) czytelnika atmosferą opowieści.

Maluchy:
nie wystygł by - nie wystygłby
nie boskie - nieboskie
Ja(k) coś się tli
Powlokłem się w ścieżką w stronę - któreś "w" jest nieproszone..

Aha, na początku masz "zmieściło się na półce z książkami. Umościło się" - nieco wpada na siebie zmieściło się/umościło się

Przykład powtarzanego błędu:
A tak, tak (.) – (U)siadłem (,) czując, że cząsteczkom
W co się bawimy? – (z)apytał facet w prążkowanym garniturze (,) lustrując mnie
czyli wypowiedź i interpunkcja ;-)

Pozdrawiam słonecznie.
andro dnia 03.03.2011 21:00
Wasinko - dziękuję za poświęcenie czasu i uwagi temu tekstowi. Doceniam Twoją wnikliwość i opinię. Poprawiłem oczywiście "maluchy", zaraz pomyślę nad "zmieściło się". Nie za bardzo tylko mogę nadążyć za błędami wypowiedzi. Ktoś mi kiedyś tłumaczył (właśnie tu, na PP), że po znaku interpunkcyjnym i myślniku ma być wielka litera. Natomiast ów znak umieszczamy tam, gdzie kończy się zdanie wypowiadane przez bohatera... Nie jest tak? Bo się trochę pogubiłem.

Co do dopowiedzeń - niech tak na razie zostanie... :)

Jeszcze raz dzięki za tak obszerny komentarz.
bosski_diabel dnia 03.03.2011 21:15
nie jestem znawcą prozy oceniam ją pod kątem czy podoba mi się temat i zawarta treść, tekst ma w sobie dużą dozę surrealizmu i sporo metafor wypełnony głębią przekazu. Widać, że masz coś do powiedzenia, oprawa całości bajkowa.
Ja dotarłem, przeczytałem i nie żałuję, pozdrawiam.
Wasinka dnia 03.03.2011 21:47
Ech, przyczepiłam się tych dopowiedzeń, bo to tak jest, jak mi się tekst podoba... Za bardzo wnikam... Ale to Twoje wyobrażenie, a ja z chęcią w nim się zatopiłam.

Co do dialogów... chodzi o to, że jeśli narracja nie wiąże się bezpośrednio z wypowiedzią, to stawiamy po wypowiedzi kropkę, a po myślniku rozpoczynamy wielką literą. Gdy narracja jest niejako kontynuacją wypowiedzi, bo wyjaśnia, kto mówi, wówczas mamy do czynienia z jednym zdaniem i kropkę stawiamy dopiero na końcu całości.
Ale nie brzmi to może zbyt jasno, więc podam Ci link, w którym są przykłady i ich wyjaśnienie:
http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html
Czasem są sytuacje, w których autor musi zdecydować, ale to już inna bajka ;-)

Pozdrawiam księżycowo.
Jack the Nipper dnia 06.03.2011 14:37
Bardzo ciekawy tekst. Pewnie nie połapałem sie dokladnie w symbolach. Nie podejrzewam, że szczegóły dobieraleś przypadkowo, każdy został uzyty świadomie, ale jakiś tam obraz sensu ogólnego sobie zbudowałem.
I jest to obraz bardzo pozytywny.
A nawiązując do jednego zdania, na które szczególnie zwróciłem uwagę, ze miłość i samotność to to samo, to jakże żałuję, ze ten wątek nie doczekał się kontynuacji. Prawdziwa miłość jest doskonale samotna, bo jest miłościa do siebie samego. Tylko wtedy jest pełna i bezwarunkowa.
andro dnia 06.03.2011 17:21
Jack - dzięki za odwiedziny. Wiesz, ten wątek, o którym wspomniałeś właśnie doczekał się kontynuacji... w Twoim komentarzu ;) Mam również nadzieję, że ten, jak również inne symbole, wątki i jak je tam zwał wywołają jakąś tam kontynuację myślową w głowach ewentualnych czytelników...
PetiteSorciere dnia 06.03.2011 22:11 Ocena: Bardzo dobre
Niesamowite...
Po przeczytaniu opowiadań w tym stylu, odnoszę wrażenie, że pisanie lepiej pozostawić tym, którzy mają do tego talent. Tylko pozazdrościć zdolności. I pogratulować, oczywiście.
Izolda dnia 06.03.2011 22:38
Ajajaj, ja dziś wlazłwszy, zapomniawszy, że przeczytawszy, a tu już do spadnięcia się zabiera, więc dobrze, że sobie prypomniawszy.

Zanim doszłam do końca, w miejscu gdzie mnie natchnęło, że to C.D. cofnęłam się do Lalki, potem powróciłam. Stąd wiem, że w jednym masz kwarcowe tratwy małymi, a w drugim dużymi.
No jakżeby, jakże, oczywiście bardzo, bardzo i najtrudniej pisać komentarze do tego, co się podoba.
Jak coś schałturzysz to przyłożę się bardziej. A dziś: miło było, dużo zostało i oby w ten sam deseń nadal. :)
Eugeniusz Znaczygienek dnia 08.03.2011 00:10 Ocena: Świetne!
andro, jesteś w formie! "Lalka z dziupli" zawsze mi się najbardziej podobała, więc to nawiązanie do mnie trafia. Może jakiś tryptyk ci wyjdzie?
andro dnia 11.03.2011 16:30
Petite - talent to taka dziwnie niepoliczalna rzecz - w przeciwieństwie do pracy...:)

Izoldo - rzeczywiście: tu z wielkich, tam z małych... I co tu zrobić? Zmienić tam czy tu? A może zostawić i w razie czego tłumaczyć się, że tratwy urosły? :)

Eugeniusz - masz rację: to jest bardziej nawiązanie niż ciąg dalszy...
Eugeniusz Znaczygienek dnia 12.03.2011 21:21 Ocena: Świetne!
żeby za słodko nie było, do poprawy:
"Wyprostował się nagle, najwyraźniej podejmując jakąś nagłą decyzję" (nagle nagłą)
Do poprawy są też wielkie litery po myślnikach kończących wypowiedzi, np: "– Pan tu pilnuje? – Spytałem..." Wasinka podała ci link, może pomoże.
Szwankuje też interpunkcja.
Wkrótce opowiadanie pojawi się u mnie z "oprawą wizualną" :)
JOLA S. dnia 21.09.2016 09:35 Ocena: Świetne!
Cześć, co tu dużo gadać, znakomite!
Pozdrawiam :)
Niczyja dnia 22.09.2016 20:27 Ocena: Bardzo dobre
andro,
Po porannym czytaniu musiałam do Ciebie wrócić. Po prostu musiałam.
I widzisz co się porobiło? Ty zjechałeś moje "Kapcie", ja zareagowałam ekspresyjnie. Potem zajrzałam do Ciebie i już zostanę. Przypadek? Zrządzenie losu? Nieważne... cieszę się, że poznałam Twoje pióro:)

Jest niesamowite, inne, nieprzewidywalne. Takie tak lubię. Powyższy tekst jest zupełnie nieziemski, takiego nigdy jeszcze nie czytałam, choć sam tytuł banalny. Zawiera wiele ukrytych znaczeń, z których nie wszystkie zrozumiałam, ale zgarnę dla siebie kilka mądrości, choć niby tak oczywistych, jednak przedstawionych i wplecionych cudownie w dziwną fabułę. Pokręconą jak świński ogon, to było chyba u Marqueza, i dlatego tak fajną.

Teksty zazwyczaj drukuję, czytam i wyrzucam.
Te wyjątkowe zostawiam z moimi podkreśleniami ważności.
U Ciebie naliczyłam ich osiem! Świetny wynik!

Pozdrawiam za wszystko,
Niczyja
andro dnia 23.09.2016 08:37
Dziękuję za wizytę w skromnych progach.
Cieszy mnie, że się Ci podobało.
Nie "zjechałem" Twoich "Kapci" - tylko wyraziłem swoją opinię ;) I przyznałem, że pomysł jest, tylko forma wymaga dopracowania... Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty