Przerwałam myśl. Opowiastka nabrała tempa, które spowodowało, że zbiegłam na tuzin nieplanowanych wątków. Mój statek widmo, ze mną-kapitanem zmyślania historyjek, zacumował w dobrze mi znanym porcie Tawerna. Dałam ponieść się gadulstwu i poczułam bolesny szczękościsk. Tymczasem światła sąsiedniej sali zgasły. Gdy spojrzałam na moją współlokatorkę, pomyślałam, że jest piękną kobietą: dziką i zwinną, niczym czarna pantera. Jej szmaragdowe oczy i czarne jak smoła włosy, poraziły swą cudownością niejednego mężczyznę. Mimo to, nadal jest sama. Siedzi naprzeciwko mnie i sennie wspiera się łapkami.
- Nie zanudziłam cię? Ta historyjka chyba była trochę za długa – spytałam zażenowana.
- Trochę zanudziłaś. Dzisiaj wszystko, co jest za długie staje się nużące, wręcz niemodne. Za długie książki, za długie filmy, za długie kazania. Jestem już zmęczona, pójdziemy do akademika? - Ziewnęła.
- Chodźmy.
Przed zaśnięciem, obserwując śpiącą na sąsiednim łóżku czarną panterę, zaklętą w dziewczynę, przywołałam wspomnienia o podróżach, które wspólnie zrealizowałyśmy. Sierpniowy czas pognał nas w ciasny pokój z telewizorem w hotelu Lwów. Zanurzyłyśmy się w tnącej jak sztylety, zimnej wodzie Bałtyku na Kłajpedzie. Wypiłyśmy butelkę wina w Bordeaux, zjadłyśmy parę kromek chleba z przecierem pomidorowym pod pałacem papieskim w Avignon, kupiłyśmy kilka pocztówek w Wiedniu i nie zapłaciłyśmy za nocleg na polu namiotowym gdzieś pomiędzy Frankfurtem a Mannheim. Urzeczywistniłyśmy milionowy ułamek globtroterskich pragnień, ale była to wciąż tylko mikroskopijna kropla w oceanie naszych marzeń.
Bezsenność zaatakowała mój system nerwowy. Dręczy mnie intensywność pytania: "Co zrobić ze swoją przyszłością?" Leżę wyprostowana, jak dobrze naciągnięta struna. Nie potrafię nic wymyślić. Pustka!
Usiłując rozprostować lewą nogę, ze smutkiem stwierdzam, że moje stopy są sklejone ciemną papką betonu, dłonie zaś poskręcane grubymi łańcuchami. Z języka zostały mi suche wióry mięsa, którymi się żywię, a gdy poruszam nozdrzami doznaję odczucia, że tylko zapach spalonych trzewi ma rację bytu. Okaleczona, stoję na baczność pośrodku suchej pustyni, a słońce powoli wypala moją ochronną sierść.
Lekko uderzam się w lewy policzek. To tylko moja fantazja, znów zaczęła wojenną kampanię przeciwko mnie. Kładę się z powrotem do łóżka i zasypiam.
W tą noc śni mi się stary Raczyński. Ma rumianą, posiekaną zmarszczkami twarz, a jego sylwetkę pokrywa kopieniak uszyty z lazurowej karazji. Drepcze w miejscu w wędkarskich butach i kieruje mnie wzrokiem w stronę zagadkowej rzeźby ryby. Jest długa na trzy metry, błękitnoniebiesko - biała z bursztynowym okiem. Nigdy jej nie widziałam, nie kojarzę też portowego miasta rozwidlającego się za plecami pana Raczyńskiego. Osłupiałam.
- Gdzie pan jest, panie Raczyński? Czy chce mi pan coś powiedzieć? - zapytałam drżącym głosem.
Odpowiedział mi głuchym milczeniem - niemocą wydobycia dźwięku z krtani. Sen urywa się, a ja wstaję, by napić się wody z kranu.
Następny tydzień poświęcam na poszukiwania tajemniczej ryby. Przetrząsam strony internetowe, książki, encyklopedie. Znajduję niewiele: hebanową rybkę z południowej Tanzanii, posąg ryby z głową lwa w Singapurze, Syrenę z Kopenhagi, dwa srebrzyste łososie w Gdyni... Powoli przestaję wierzyć w to, że moje poszukiwania mają jakikolwiek sens. Zaczynam klepać się po głowie i niespodziewanie doznaję olśnienia: Olga!
Łamigłówka została rozszyfrowana. Przypominam sobie, że pewnego czerwcowego dnia spotkałam Olgę na uczelni. Była pełna entuzjazmu, ponieważ po ukończeniu studiów zamierzała wyjechać na zieloną wyspę. Pomimo, że nie wiedziała, czy znajdzie tam pracę i mieszkanie, kupiła bilet na samolot. Pokazała mi zdjęcia, które wtedy przyniosła ze sobą. Miasto nie wyglądało zbyt ciekawie. Szary port, ceglane kamienice, stare mosty i… rzeźba ryby!
Chwytam za słuchawkę telefonu i dzwonię do Olgi. Pożyczam pieniądze. Pakuję do plecaka śpiwór, słownik języka angielskiego, parę ubrań i paszport.
cdn:)
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Adela · dnia 02.03.2011 10:24 · Czytań: 902 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: