Bard - Kardemine
A A A


Dzień był wietrzny i zimny. Śnieg stopniał już kilka dni temu, pozostawiając nagie pola pokryte wyblakłą, długą trawą. Dziś jednak, jakby przypomniał sobie o długiej nieobecności i zaczął sypać gęsto wielkimi, białymi płatami.

Drzwi otworzyły się nagle, gwałtownie i z rozmachem. Kalma nawet nie zwróciła na to uwagi. Tylko jej ojciec Acras Acrasson w taki sposób oznajmiał powrót. W kurzawie, jaka panowała na zewnątrz, jego duża postać była nieco rozmazana. Najpierw ukazała się krzaczasta ruda broda, pokryta płatkami śniegu, potem wielka, futrzana czapa, zakrywająca pokrytą bliznami łysą głowę. Mimo podeszłego wieku, Acrasson był człowiekiem o wielkim wzroście i o równie wielkiej tuszy. To akurat było dziedziczne. Wszyscy jego synowie i córki byli wysocy i tędzy. Co jak co, ale dzieci miał udane. Przynajmniej z postury. Stanąwszy teraz w drzwiach, zasłonił całą przestrzeń za sobą. Przetarł jasne, wyblakłe oczy i ryknął:

- Szykować mi tu gościnę i miód! W szczególności miód! Bóg pobłogosławił gośćmi!

Za plecami Acras Acrassona kuliły się dwie męskie postacie. Stary zaszurał butami, zamachał zapraszająco czerwonymi rękami i wprowadził gości do izby.

Kalma zmieszała się bardzo. Zaczerwieniona uciekła do drugiej izby. Jej strachliwość sprawiała, że wciąż nie mogła się przyzwyczaić do obcych ludzi, którzy nader często przesiadywali u jej towarzyskiego ojca.

Matka Romohonka Acrasson, niska, pulchna kobieta, zagoniła ją i jej trzy siostry do szykowania wieczerzy. Starsza pani była podenerwowana, bo miodu było podejrzanie mało, a izba, w której siedzieli przybysze zagracona i brudna. Swoje rozdrażnienie wyładowywała na córkach, pomstując na ich lenistwo i niedbałość.

Dziewczęta uwijały się szybko, nasłuchując tubalnych okrzyków ojca, śmiechów braci i przytłumionych głosów nieznajomych.

Matka do posługi wysłała dwie starsze córki. Kappa i Jutta podążyły do izby z jedzeniem, a ona sama, jako gospodyni wzięła ze sobą wielki dzban z miodem. Po chwili dziewczęta przybiegły zarumienione i chichoczące.

- Kalma! To są bardowie! Bardowie, słyszysz? - podskoczyła radośnie Jutta.

- Nie obaj tylko jeden - Kappa trąciła ją łokciem. - Tylko ten jasny to bard.

- A mniejsza z tym. Wieki nie słyszałam prawdziwego barda. A jacy młodzi i urodziwi!

- Uspokój się. Nie są znów tacy piękni.

- Jakby ojciec poprosił, to może by coś zagrali - mówiła dalej Jutta, nie zważając na uśmiechającą się pod nosem Kappę. - Jakąś skoczną piosenkę.

- I tak zagrają - odparła Kappa, biorąc kolejne półmiski z mięsem. - Choćby z grzeczności. Jak bard to wiadomo, że nie wyjdzie dopóki nie zagra i nie zaśpiewa.

Zabrały półmiski i wyszły ponownie. Kalma zbliżyła się do ściany, próbując coś usłyszeć. Odskoczyła jak oparzona, gdy w drzwiach pojawiła się matka.

- Idź po wodę. Ci ludzie zatrzymają się na noc. Że też akurat do nas ich licho ściągnęło - gderała cicho.

Żeby wydostać się z drewnianym wiadrem na zewnątrz, trzeba było przejść przez główną izbę w domu. Na samą myśl o tym, że gdy tam wejdzie, to ci obcy ludzie będą na nią patrzeć, zrobiło jej się słabo. Ale nie było rady. Musiała wypełnić polecenie. Narzuciła na siebie kożuch, chwyciła wiadro i przekroczyła próg izby. W pomieszczeniu było gorąco i gwarno. Hałas czynili głównie jej ojciec i bracia. Czuła wyraźny zapach miodu, mięsa i męskiego potu. Przemykając pod ścianą spuściła oczy i tylko przelotnie spojrzała w stronę przybyłych. Dostrzegła, że oni też na nią patrzą. Speszyła się. Wychodząc, usłyszała słowa ojca, odpowiadającego zapewne na pytanie jednego z gości:

- O tak! Córek to mi Bóg nie poskąpił. Mam ich cztery! Jedna już wydana, trzy jeszcze z nami! Może któryś jest zainteresowany? Z chęcią oddam!

Znalazłszy się na zewnątrz, odetchnęła i wystawiła twarz na wiatr, by ją trochę ochłodzić. Idąc do studni, myślała o tym, co zobaczyła. Mężczyźni byli raczej młodzi. Jeden miał ciemne włosy, drugi był całkiem jasny. Ten ciemniejszy miał na twarzy wyraźne blizny.

Gdyby byli to starsi wojowie albo ubodzy, to wiedziałaby jak się zachować i nie wstydziłaby się tak. Pierwszym okazałaby szacunek, a drugim troskę. Przy ludziach młodych, silnych i zdrowych czuła się niezręcznie. A w szczególności, gdy byli to mężczyźni.

Napełniła wiadro i choć zrobiło się zimno, wcale nie śpieszyła się z powrotem. Gdy wreszcie dotarła do drzwi, uchyliła je prędko i, rozlewając dookoła wodę, najszybciej jak się dało dobrnęła do izby kuchennej. Siedząc w niej słyszała, jak bard zaczął grać na tin whistle. Piszczałki wydobywały skoczną melodię, której do wtóru przytupywano i klaskano.

Kalma i jej siostry, nie mając już nic do roboty, siedziały na podłodze, słuchając następujących po sobie melodii. Po jakimś czasie w drzwiach pojawiła się okrągła twarz ich brata. Amaethon wyszczerzył zęby i powiedział:

- Ojciec każe wam przyjść do głównej izby. Bard będzie śpiewał.

Jutta, aż podskoczyła z radości.

- Już myślałam, że cały wieczór tu przesiedzimy!

Poprawiły spódnice i włosy. Z braku lusterka same sobie były zwierciadłami. Popytały się czy nie są brudne, pooglądały nawzajem. Zadowolone z efektu, gęsiego weszły do zadymionej izby.

- Ha, i są moje dzieweczki! Myślałyście pewnie, żem o was zapomniał. A nie zapomniał, nie zapomniał! Wam też będzie dane posłuchać tak wprawnego w swojej sztuce pieśniarza, jakim jest Llyonaew Sindahal - I żeby okazać grzeczność drugiemu gościowi, dodał. - A także usłyszeć gry Daffyda Kekrissona, wojownika grającego na bodhranie. Co trzeba przyznać, nie zdarza się często.

Obaj wspomniani mężczyźni ukłonili się uprzejmie gospodarzowi i uśmiechnęli do dziewcząt. Jasnowłosy ciepło, ciemnowłosy wstrzemięźliwie.

Bardem okazał się jasnowłosy Llyonaew Sindahal. Wyciągnął buzuki. Pochylił twarz nad instrumentem w kształcie gruszki. Popłynęła gwałtowna, mocna wojenna melodia wzmocniona dźwiękami wydobywającymi się z bodhrana Daffyda Kekrikssona. Po chwili wzniósł się zaskakująco niski, męski głos barda. Kalma widziała jak pieśniarz umysłem odpływa w nieznane im rejony.

Llyonaew Sindahal był wysokim, szczupłym człowiekiem. Uwagę zwracały długie, proste i bardzo jasne włosy, których część wiązał z tyłu, reszta natomiast opadała mu na pierś i plecy. Jego twarzy była pociągła, poważna i jakoś dziwnie delikatna. Po lewej stronie od brwi do ucha ciągnęła mu się biała, wyraźna blizna. Brwi miał niskie i ciemniejsze od włosów. Cienki nos był lekko wypukły a usta blade, w kolorze skóry. Oczy głęboko osadzone, jasnoniebieskie, ale nie wyblakłe. Podobał się Kalmie. Nie mogła oderwać oczu w szczególności od jego dłoni trzymających gryf i szarpiących struny instrumentu. Miał długie smukłe palce, zaczerwienione przy kostkach i paznokciach.

Daffyd Kekrison był barczysty i tylko nieznacznie niższy. Twarz miał mimo zimy ciemną i ogorzałą. Jasnobrązowe włosy o rdzawym odcieniu okalały mu twarz i zakrywały uszy. Brwi były szerokie, oczy ciemne i jakby senne. Szereg mniejszych i większych blizn mówił, jaką profesją się para. Blizny, kilkudniowy zarost i zmęczony wzrok dodawały mu powagi i siły, którą towarzyszący mu bard posiadał jedynie w swoim głosie. Uderzając w bęben, nie zatracał się w muzyce. Nie czuł jej tak, jak jego towarzysz. Twarz miał przytomną, a zmęczone oczy wszystko dokładnie obserwowały.

Bard śpiewał o dawnej wojnie i jej bohaterach. O odwadze, szaleństwie i ekstazie, jaką dawało zwycięstwo. O dawnych ludziach i ich czynach, które nie mają już dziś racji bytu. Śpiewając, trzymał głowę nisko nachyloną nad buzuki, jakby słuchał głosu instrumentu i powtarzał zebranym to, co usłyszał. Kołysał rytmicznie ciałem, przytupywał nogą.

Gdy skończył pieśń, aby zaczerpnąć oddechu i napić się miodu, stary Acrasson zawołał:

- Pięknie panie bardzie, bardzo pięknie!- I, uśmiechnąwszy się łobuzersko rzekł - A może by tak jakąś smutną balladę o miłowaniu, dla mojej Kalmy? Dziewuszka okrutnie rozkochana jest w smętnych pieśniach.

Kalma zapłonęła rumieńcem i skuliła się pod ścianą. Ach, ten ojciec! Specjalnie to zrobił, żeby ją zawstydzić.

Bard powiódł pytającym wzrokiem po dziewczętach. A ojciec rozbawiony skrępowaniem Kalmy, wskazał mu córkę. Llyonaew Sindahal popatrzył na nią przez chwilę, po czym skłonił się dwornie, przykładając opuszki palców do czoła. Kalma zarumieniła się jeszcze bardziej. Mężczyzna zastanawiał się chwilę. Po chwili uderzył w struny i popłynęła pieśń. O miłości.

Już pierwsze dźwięki sprawiły, że Kalma przestała tak bardzo myśleć o zawstydzeniu. Otworzyła szeroko oczy i zastygła w bezruchu, starając się wychwycić każde najdrobniejsze drżenie jego głosu, każdą najmniejszą zmianę melodii. Czegoś tak pięknego nigdy wcześniej nie słyszała. Chciała, żeby ta melodia trwała wiecznie, jeśli nie dłużej. Ale jeszcze nie przegrzmiały ostatnie dźwięki, gdy ojciec zakrzyknął:

- Coś skocznego panie bardzie, potańcujmy! – zerwał się z miejsca, chwycił Juttę i zaczął się z nią obracać, ku uciesze dziewczyny. Po chwili do tych pląsów dołączyły jej siostry i bracia. Skoczna muzyka po tym, co Kalma usłyszała, drażniła jej ucho. Wymknęła się do izby, gdzie głosy były przytłumione. Położyła się, przykryła skórą. Nie spała, próbując jeszcze raz w myślach odtworzyć brzmienie głosu barda i melodię jego pieśni. Cichutko sobie wciąż powtarzała, jakby nie mogąc w to uwierzyć:

- Zaśpiewał tylko dla mnie, specjalnie dla mnie!

W końcu zmorzył ją sen.
Poranne krzątanie matki zbudziło ją wcześnie rano. Znowu została wysłana po wodę. W izbie nie było barda i jego towarzysza. Matka jednak szykowała obfity poranny posiłek, więc Kalma wiedziała, że jeszcze nie odeszli. Czuła dziwne, przyjemne podekscytowanie, jakby bard dopuścił ją do tajemnicy, której nikt inny nie zna. Nucąc wciąż wczorajszą melodię, doszła do studni. Napełniła wiadro. Wracając do chaty, uważnie patrzyła pod nogi. Dlatego nie od razu zauważyła barda, który stał przed domem ze srebrną czarką. Upił z niej trochę wody, podniósł naczynie wysoko i wylał to, co pozostało na ziemię, oddając cześć nowemu dniu i słońcu. Znów onieśmielona poznała, że był poganinem. Zrobiło jej się smutno. Ale zaraz o tym zapomniała, gdyż zauważył ją i uśmiechnął się, przykładając dłoń do czoła.

- Kalma, prawda?- zapytał bardzo cicho.

Kiwnęła głową i po krótkim wahaniu rzekła:

- Pięknie śpiewaliście wczoraj.

Ukłonił się.

- Muszę przyznać, że już dawno u nikogo nie musia…nie śpiewałem aż tyle i tak długo. Dziś już chyba nie dam rady. Za dużo miodu, za mało ćwiczeń ostatnimi czasy. Mam nadzieję, że waści ojciec daruje mi i dziś już nie zechce słuchać pieśni.

Kalma zawstydziła się za ojca. Zauważył to widocznie i powiedział:

- Acras Acrasson to prawy, przyjazny człowiek. Przyjął nas pod swój dach, choć nie jesteśmy chrześcijaninami.

Milczeli chwilę.

- Jak zakończyła się ta smutna historia, o której śpiewaliście wczoraj?

- Tak samo smutno jak się zaczęła.

- Więc proszę nie mówić. Sama ułożę sobie koniec. Szczęśliwy.

- Nie wątpię, że będzie on o wiele ciekawszy niż pierwotna wersja - powiedział całkiem poważnie. Uśmiechnęła się i, spuściwszy głowę minęła go, wchodząc do domu.

Na szczęście ojciec nie nagabywał już gościa o nowe pieśni. Widać było, że wczoraj wypił dużo, bardzo dużo miodu. Podczas porannego posiłku rozmawiano mało.
A potem wędrowcy podziękowali i odeszli. Rodzina Acrassona wyszła przed dom, by popatrzeć jak ich szare sylwetki znikają w kurzawie drobnego, gęstego śniegu.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kardemine · dnia 02.03.2011 10:25 · Czytań: 1525 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 10
Komentarze
Adela dnia 02.03.2011 18:54
Ładnie i lekko opisana historia. Sprawdzałam, czy jest informacja, że to część pierwsza, ale wychodzi na to, że nie. Więc nie wiem, jak do tego tekstu "podejść". Bard odwiedził rodzinny dom Acrasa Acrassona, pośpiewał w domu gospodarza, swym śpiewem zachwycił Kalmę - córkę Acrasa, a na następny dzień wyjechał. No nie wiem, chyba ciąg dalszy by się prosił.
Pozdrawiam wieczorowo
A.
Kardemine dnia 02.03.2011 22:46
Dziekuję bardzo za przeczytanie i komentarz.
W rzeczy samej, nie ma dalszego ciągu. Ten tekst miał być taki, jak go określiłaś: ładny i lekki. Nic ponad to:)))Taki obrazek.

Jest to pierwszy tekst, który napisałam pod wpływem muzyki.

Usłyszałam mianowicie ten utwór:

http://www.youtube.com/watch?v=hfUJ36qi8Tw

Wyobraziłam sobie człowieka, do którego mógł należec tak wspaniały głos. I chciałam utrwalić jego istnienie w jakiejś krótkiej historyjce. Nawet tak prostej.
To jest właśnie radość z samego pisania(^_^)
Adela dnia 02.03.2011 23:31
Muzyka i głos - cudowne, cudowne. Twój test dzięki tym dźwiękom zyskał inny wymiar:).
Pozdrawiam,
A.
Kardemine dnia 03.03.2011 00:14
Od razu inny wymiar, prawda(^_^)

Boreash, to świetna, polska kapela grająca celtycką muzykę.

A przy okazji, pieśń wojenna, którą chciał ojciec Kalmy brzmi tak:

http://www.youtube.com/watch?v=27PFuhM90zw

Odzdrawiam:D
Wasinka dnia 03.03.2011 10:34
Czytałam już wcześniej, ale nie nadążam z komentarzami jakoś. Czas mknie, nie pytając, czy mi takie tempo odpowiada ;-)
Teraz znowu przeczytałam, ale przy dźwiękach muzyki. Lubię...

Technicznie:

Na przykładzie fragmentu: mały problem z zaimkami, tym bardziej że się powtarzają również takie same koło siebie:

Dziś jednak, jakby przypomniał sobie o swej nieobecności i zaczął sypać gęsto wielkimi, białymi płatami. Nie spodziewano się gości. Drzwi otworzyły się nagle, gwałtownie i z rozmachem. Kalma nawet się nie odwróciła. Tylko jej ojciec Acras Acrasson w taki sposób oznajmiał swój powrót. W kurzawie, jaka panowała na zewnątrz, jego duża postać była nieco rozmazana. Najpierw ukazała się ośnieżona, ruda broda. Nieco później pojawiła się wielka, futrzana czapa, zakrywająca pokrytą bliznami łysą głowę. Mimo podeszłego wieku, Acrasson był człowiekiem o wielkim wzroście i o równie wielkiej tuszy. To akurat było dziedziczne w jego rodzinie. Wszyscy jego synowie i córki byli wysocy i tędzy.

powtórzenia nie tylko zaimków, np:

Matka do posługi wysłała dwie starsze córki. Kappa i Jutta podążyły do izby z jedzeniem, a matka jako

Ten ciemniejszy miał na twarzy wyraźne blizny. Nie była z tego zadowolona. - wygląda, jakby była niezadowolona z jego blizn

Popytały się czy nie są brudne, pooglądały się nawzajem - a tu wystarczy wyrzucić drugie "się"

Przyjrzyj się obrazkowi pod kątem zaimków (dałam tylko przykłady) i powtórzeń (na przykład podczas opisów zdarza Ci się nadużywać "miał" ).

Aha, we fragmencie o zawstydzeniu Kalmy jakoś tak niespójnie przeszło ono do rozkoszowania się (przydałoby się coś pomiędzy... ze wstyd umilkł pod wpływem pieśni i dlatego mogła się rozkoszować).

Interpunkcja się czasem rozpląsała.

Sympatyczna migawka. Wniosłaś klimat wraz z bardem, ciepłą chatą, muzyką. Skoro to tekst wyrosły z radości pisania i obudzony piosenką, to nie mam się co czepiać motywów powstania czy głębszych (ukrytych) sensów. Bo ładny to obrazek, a i spięty "całościową klamrą" (bard się pojawił, potem odszedł...) A czytało mi się przyjemnie, więc odchodzę zadowolona.

Każdy Twój tekst jest inny, budujesz zupełnie rożne nastroje. A stworzenie odpowiedniej atmosfery to wskazana bardzo umiejętność ;-)

Pozdrawiam słonecznie.
Usunięty dnia 03.03.2011 19:26 Ocena: Bardzo dobre
Nim doczytałam do końca, a więc i zanim poznałam komentarze, pomyślałam sobie, oto opowieść o muzyce. Jestem mało "muzyczna", tzn. rzadko coś mi gra, preferuję ciszę, co nie znaczy, że w ogóle niczego nie słucham, zdarza mi się -:). Umiem rozpoznać dobry utwór, nie tylko ten napisany nutami -:). Dla mnie jest to piękna całość. Pozdrawiam
Kardemine dnia 03.03.2011 22:17
Dziękuję za wszystkie komentarze!

Wasinka: dziekuję za wszystkie uwagi. Poprawię, co się da. Kłopoty z interpunkcją...no, zawsze je miałam:) Do dziś tego nie ogarniam:no:.
To prawda, że moje historyjki są różne. Ale to naturalne. Kiedy piszę coś w stylu 'Wenus', to muszę wejść w ten świat. Poczuć tą ciemność. Dlatego czasami potrzebuję wyjść na światło i napisać coś zupełnie innego. Myślę, że wiesz o co chodzi:)

amsa: dziękuję za komentarz:) Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie cieszy, że wyczułaś w nim jego muzyczność.
Usunięty dnia 04.03.2011 08:25 Ocena: Bardzo dobre
-:) dla mnie to podziękowanie to nagroda, nawet nie wiesz jak cenna -:). Pozdrawiam
Wasinka dnia 04.03.2011 08:51
A pewnie, że wiem, o co chodzi :)

Co do interpunkcji... podrzucam przykłady z imiesłowami przysłówkowymi; jedna zasada może się przytrzyma Ciebie na dłużej, jak tak pojedynczo wyłuskam ;)

odparła Kappa (,) biorąc kolejne półmiski

Kalma zbliżyła się do ściany (,) próbując coś usłyszeć

Wychodząc (,) usłyszała słowa ojca

Znalazłszy się na zewnątrz (,) odetchnęła

Idąc do studni (,) myślała o tym

i (,) rozlewając dookoła wodę, najszybciej

Siedząc w niej (,) słyszała, jak

Kalma i jej siostry (,) nie mając już nic do roboty, siedziały na podłodze (,) słuchając

Uderzając w bęben (,) nie zatracał się w muzyce

I (,) uśmiechnąwszy się łobuzersko (,) rzekł

Kalma zamknęła oczy (,) rozkoszując się pięknem

Nucąc wciąż wczorajszą melodię (,) doszła do studni

Uśmiechnęła się i (,) spuściwszy głowę (,) minęła go (,) wchodząc do domu.

Jak widzisz imiesłowy przysłówkowe kończą się na - ąc albo -łszy, -wszy i gdy się pojawią, warto myśleć o przecinku ;)

Pozdrawiam ze słońcem.
Kardemine dnia 07.03.2011 20:09
Wasinka dziekuję za wszystkie przykłady. Postaram się przetrzymać je w głowie i w najbliższym czasie przelać na papier:D.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty