Krzyk o północy - fragment: "Każdy goni za swym niespełnieniem" (1) - Krystyna Habrat
Proza » Obyczajowe » Krzyk o północy - fragment: "Każdy goni za swym niespełnieniem" (1)
A A A
Od autora: To fragment powieści KRZYK O PÓŁNOCY, wydanej w krakowskiej oficynie MINIATURA.

XVI KAŻDY GONI ZA SWYM NIESPEŁNIENIEM
Tak, to jednak to... Maria na próżno odpycha od siebie tę myśl, ale w końcu musi przyznać, że to nie ucho, nie oko, ale ból połowy głowy pulsuje poprzez nerw trójdzielny „trigeminus” od chorego zęba. Znowu. Już drugi raz. Odbiera to za każdym razem, jak ironiczną zemstę porzuconego męża, dentysty. On często używał tego terminu: trigeminus. Niełatwo to zapomnieć.
Przy nim przez tyle lat nie miała problemów z zębami. Patrzyła z góry na wyczekujących pokornie pod jego gabinetem. Tym razem sama musi poszukać stomatologa. Byle nie tam, gdzie by pytano o Henryka.
Już raz taki jeden o brwiach jak dwa snopy, ostukując bolącego zęba, pochylony nad jej rozdziawionymi ustami, zdziwił się, czemu to przyszła do niego, przecież mąż... Nagle połapał się, że coś nie tak. Może dotarły do niego plotki? Spróbował zagłuszyć wszystko warkotem wiertarki. Przepraszał, plątał się, a ona nie mogła nic powiedzieć, mając otwarte usta i pełne narzędzi dentystycznych. Okazało się, że znał ją. Był kiedyś jej przedstawiony. Poznał ją dziś od razu. Jej uroda rzucała się w oczy. Taką twarz się pamięta. Tylko, co to się stało? Rzucił natrętnie i zaraz zamachał ręką, jakby próbował zetrzeć nietaktowne pytanie szmatą.
Od tego wydarzenia bała się znaleźć w tak niezręcznej sytuacji. Zresztą bez sensu było marnować czas w jakiejś poczekalni, kiedy akurat tego dnia mógł przyjść niespodzianie Szymon. Ale i to musi znieść, gdy chce mieć... mieć właściwie co?
Przyciskając dłonią napuchnięty policzek przy bolącym zębie, Maria zaczęła wspominać, jak to wszystko się potoczyło.

„On nie jest dla ciebie” - przestrzegali ją rodzice 20 lat temu. "Przeszkadza ci w nauce a matura za pasem”.
Pomimo napomnień, wymówek, gróźb, uparcie wymykała się na spotkania z poznanym na kółku plastycznym Szymonem, studentem ASP, o czarnych kręconych kędziorach, które przy każdym ruchu się rozwiewały. Nikt w jej otoczeniu takich włosów nie miał. Wszyscy inni strzygli się krótko. Całkiem bez polotu. Ze spotkań z Szymonem wracała roześmiana, z błyszczącymi oczami, jakby sięgnęła głową nieba. Tylko jej oceny szkolne bardzo się pogorszyły. Więc rodzina tym okrutniej obdzierała Szymona z wszelkich zalet.Do akcji włączały się ciocie, kuzynki, nawet wujowie. Nazywali go: "świszczypała", co na pewno, jak to artysta, lubi sobie popić i nigdzie miejsca nie zagrzeje. Oparcia w nim nie znajdzie! I niech nie idzie w jego ślady na ASP! Lepiej by wybrała jakieś praktyczne studia. Ot, choćby prawo.
Na takie pouczenia kurczyła się w sobie, milkła. Przecież jej ręka musiała bez przerwy coś szkicować. Bez pędzla czy chociażby ołówka czuła się osierocona i niespokojna. Zaczęła nerwowo chwytać się innych czynności, byle nie rysowania. Ucichła i skupiła się na podręcznikach. Wcześniej miała pewność, że wszystko się jej uda. Zda maturę i zostanie przyjęta na ASP, jak Szymon. Ale przez wymówki rodziny jej radość stawała się zwarzona, niczym wiosenne kwiaty po przymrozku.
Krótko przed maturą przestano ten temat wałkować. Czuła jedynie ciężar dezaprobaty, czający się za uporczywym milczeniem całej rodziny. To coś niewyrażone słowami stawiało wszelkie jej postanowienia pod znakiem zapytania, bo jak bez rozmów mogła swych racji bronić.
Maturę zdała bez problemu, ale przedstawiony komisji z ASP jej dorobek plastyczny nie zrobił wrażenia. Do egzaminów na prawo przystąpiła już bez wiary w swe poczynania. Nie dostała się i tu. Co gorsza, Szymon bardzo przygnębiony, orzekł, że to wszystko przez niego i gdzieś się zawieruszył. Najpierw wyruszył na plener malarski. Długo nie dawał znaku życia, podczas gdy ona po nieudanym starcie na studia straciła do siebie cały szacunek. Czyżby mieli rację - zastanawiała się bez końca - nie traktując serio jej malowania? Czemu nie przysiadła fałdów, by powiodło się na drugim kierunku? Jaka była zadufana w siebie!
Straciła nagle grunt pod nogami i zabrakło jej odwagi poszukiwać Szymona. Miała mu za złe, że albo kłamał, albo się nie poznał na jej poczynaniach artystycznych. Chwalił jej obrazy, a one do kitu! Byli wprawdzie tacy, jak nauczyciel z kółka plastycznego, co próbowali podtrzymać w niej zapał twórczy. Namawiali do ponownej próby, ale ona raz na zawsze postanowiła odciąć się od podobnych zamierzeń, w których klęska aż tak dotkliwa. Podjęła pierwszą lepszą pracę w biurze.
Karała tak sama siebie za złudzenia. Odtąd omijać będzie - postanowiła - wszelkie pułapki, gdzie możliwe niespełnienie. Wystarczy nie chcieć za wiele, nie chcieć niczego, a jakoś obejdzie się bez frustracji niespełnienia.
Czując się kompletnym zerem, dała w końcu posłuch zachwytom rodziny dla Henryka. Był nią ponoć oczarowany. Zgodziła się poznać go bliżej. Łaknęła czyjegoś zainteresowania, aprobaty.
Henryk, był to starszawy - jej się wtedy wydawało, że bardzo stary - dentysta. Miał gdzieś pod trzydziestkę.
Kilka miesięcy wcześniej posadzono ich obok siebie na imieninach cioci Wandzi Początkowo rozmawiała z nim pełna oporów, naburmuszona. Wyczuła chytre knowania rodzinki, aby ich skojarzyć. Nieraz obserwowała podobne zabiegi wokół panien na wydaniu. To wzbudzało jej odrazę. A teraz tamte dziewczyny, jak jej kuzynka Róża, szczęśliwe w swych stadłach, czy nie, ją z kolei w podobne sieci wplątywały. Każda przecież powinna znaleźć takie szczęście, uszczęśliwić kogoś i całą oczekującą tego rodzinę. Po namyśle więc zgodziła się na oficjalną wizytę Henryka w ich domu.
Wkrótce stał się tu częstym gościem. Rodzice witali go z hałaśliwym entuzjazmem. Ona długo, jak tylko mogła, wymykała się na ten czas do koleżanki, Reginy. Żeby nie siedzieć przy starym, grubym, dentyście! Uprzejmie się uśmiechać. Starać się mu podobać. Miała nadzieję, że usłyszy od Reginy coś o Szymonie zanim będzie zmuszona podjąć jakąś decyzję. Czuła, że to nieuchronne. Niestety jej pytania - takie nie wprost, zakamuflowane, pełne aluzji - pozostawały niezaspokojone. Regina nie chciała się niczego domyślić. Inne koleżanki również nabrały wody w usta. Czyżby rzeczywiście nikt nic o Szymonie nie wiedział? Zmowa milczenia wyglądała podejrzanie. Pytać dalej - nie śmiała.
Henryk z każdą kolejną wizytą coraz wygodniej rozsiadał się na ich kanapie i spoglądał na nią okiem zdobywcy, jakby już ją miał a jeszcze oceniał. Doprowadzało ją to do pasji. W końcu zaczęło bawić, że dojrzały, szanowany mężczyzna obdarza uwagą takie beztalencie, co nawet na studia się nie dostało.
Pewnego razu zawitał do nich z wizytą stryj Seweryn. Zawsze się go bała, bo traktował wszystkich z ironicznym despotyzmem i tym trzymał całą rodzinę w ręku. Tym razem, mrużąc oczy, oznajmił uroczyście rodzicom, że pochwala wybór Marii, bo Henryk to dobra partia.
- Ja nic nie wybieram! - krzyknęła Maria.
Stryj udał, że nie słyszy.To, co raz powiedział było święte.
Odtąd cała rodzina zaczęła objawiać wobec niej wzmożoną sympatię. No bo, skoro sam stryj tak orzekł? Przestali ją traktować jak nastolatkę. Mówili miłe rzeczy, zapytywali o zdanie. Raz i drugi padło, czy szykuje już wyprawę. Najpierw syczała przez zaciśnięte zęby, że to staroświeckie i prowincjonalne. Nie ustępowali. „Pamiętaj o nas, kiedy zostaniesz panią doktorową”. Śmiała się:
- Na razie ani pan doktor mnie nie chce, ani ja jego!
- On chce. Tylko ty musisz być bardziej miła - oznajmiła matka.
- Nigdy!! On jest jak wytarty gąbką! Brwi mu nie widać, bo jasne. Ani oczu. Szary, rozmazany, jakby niedokończony w rysunku. Należałoby go dorzeźbić! Domalować! Do tego gruby!
Chichot, obecnej przy rozmowie ciotki, otrzeźwił ją. Zawstydziła się swego wybuchu. Niepotrzebnie nawiązała do malarskiego aspektu sprawy. Musi takie skojarzenia wytępić w sobie do końca.
Powoli przystawała, by Henryk pomógł jej odbudować świat, zawalony po nieudanym starcie na studia, utracie wiary w talent i czymś jeszcze, o czym nie chciała myśleć.
Tego, co jeszcze bolało, nie chciała dopowiadać. Nawet sobie samej. Przecież Szymon był wyraźnie pod jej wrażeniem. Tylko było jeszcze przedwcześnie określać to do końca. Ale dlaczego zapadł się pod ziemię?
Powoli jego obraz z rozwianymi, falującymi włosami bladł. Potakiwała skwapliwie poślubionemu na koniec Henrykowi, kiedy wyrażał się - nie wiadomo czemu - kpiąco o artystach. Może mówił tak, bo wiedział coś o Szymonie i był zazdrosny? Bała się dopytywać. Wolała swój młodzieńczy ideał wykreślić z pamięci.
Przystała na uporządkowany świat, wymierzany ilością pacjentów i zębów. W takim świecie nie było pułapek, gdzie groziło jej niezdanie egzaminu, czy jakiekolwiek inne niespełnienie. Chodziła ulicami, trzymając Henryka pod ramię, z dumnie uniesioną głową. Wszyscy się im nisko kłaniali. Henryk był tak szczęśliwy, że specjalnie dla niej kupił czerwonego Wartburga, jaki ją wcześniej zachwycił. Tylko do tego koloru nie pasowały żółte sukienki. Szymon takie lubił, bo wydobywały jej urodę subtelnej brunetki jak ze starogreckich waz. Ale to już było nieważne.
Obcięła włosy, zrobiła ondulację według ostatniej mody i weszła w erę garsonek i kostiumów w spokojnym kolorze beżu. Stała się stateczną mężatką i obnosiła się z tym godnie.W bezpiecznej przystani bez zagrożeń zapomniała o niemądrych sentymentach .
Dopiero niedawno, gdy jej jedynaczka - Irmina, szykowała się do matury, ktoś przypomniał, ile w takim okresie Maria sprawiała kłopotów. Na szczęście dzięki ich trzeźwym posunięciom jest dziś szczęśliwa.
Tajemnica, niczym zbyt długo dmuchany balon, wreszcie pękła. Z ociąganiem, ale i z dumą, wyjawiono teraz, że to stryj Seweryn poprosił Szymona, by dał jej spokój. Przecież artysta nie zapewni stabilizacji. Niepoważny młodzik szybko dał za wygraną. Dzięki temu ma dziś szanowanego męża, pozycję, dostatek. Uratowali ją od tamtej dziecinady.

Nazajutrz Maria, siedząc w obcej poczekalni nieznanego jeszcze dentysty, raz jeszcze rozpamiętuje tamte wydarzenia. Tuli dłonią policzek a ząb ćmi niemiłosiernie. Poczekalnię, długi korytarz z szeregiem drzwi i ciemnych krzeseł zalega mrok. Sylwetki ludzi, jak cienie, przesuwają się w kolejce i zamierają. Jest coś podobnego na jakimś obrazie, lecz nie pamięta, czyim: człowiek za człowiekiem znieruchomiały w rzędzie krzeseł. Całe lata małżeństwa obnosiła się z wrogością do sztuk plastycznych. Miała ku temu niejeden powód. Zwykle najzagorzalszy zwolennik , gdy mu się w tym nie powiedzie, staje się tego najzagorzalszym przeciwnikiem, pełnym zapiekłej urazy. Tak właśnie było z nią. Dobry gust plastyczny przejawiała na każdym kroku. W urządzeniu mieszkania, w dobieraniu strojów. Tylko nie pozwoliła, by Henryk lokował oszczędności w dzieła sztuki. Na ich ścianach nie zawisł żaden obraz z Desy. Nie wspomogli nikogo z lokalnych artystów.
W końcu robiła to też dla Henryka. Minęły czasy, gdy wzdrygała się na jego widok, bo wydawał się nijaki, niby wytarty gąbką, małomówny, powściągliwy i przesadnie uprzejmy, jakby bał się być innym. Okazało się, że wcale nie jest gruby, ale postawny, że grywa na rozmaitych instrumentach, od organek, fletu po fortepian, po amatorsku acz z niemałym wdziękiem. Potrafi być duszą towarzystwa. Taki z cicha pęk, co z kamienną twarzą wymyśla kawały. Maria nie może zaprzeczyć, było jej z nim dobrze. I nic by się nie zmieniło, gdyby trzymano język za zębami.

Zaczęła kilka miesięcy temu Róża - starsza kuzynka. Przeżywała akurat boleśnie klimakterium, do tego wyskoki męża. Co gorsza ich rozpieszczonemu synowi nie wiodło się w życiu, a wcześniej w nauce. Kiedy Maria zbyt długo rozwodziła się o sukcesach w szkole swej córki, Róża przerwała ze złym błyskiem w oku.
- No widzisz sama. Mieliśmy rację odciągając cię od tamtego przystojniaczka, artysty.
Maria drgnęła zaskoczona, a Róża dodała z mściwą satysfakcją:
- Powinnaś wreszcie podziękować stryjowi Sewerynowi. I nam wszystkim. Tyle było kłopotu, żeby wybić ci z głowy tamtą głupią miłość. Szymon był przystojny, owszem, niebywale przystojny i zdolny... ale co tam...
Ostatnie słowa rzuciła wyraźnie dla wywołania w Marii żalu. Zawstydzona tym uzupełniła:
- On podobno już drugi raz się rozwodzi. Rzeczywiście świszczypała z niego.
Musiano teraz do końca wyjawić Marii, jak się rzecz miała, co powiedział mu stryj Seweryn i dlaczego? Wyjawiano to po trosze z obawą, a po trosze z dumą, że ustrzeżono ją od tamtej miłości.
Zabolały Marię słowa tak jednoznacznie określające tamto zapomniane, ledwo uchwytne wzruszenie sprzed lat. Bardzo zabolały. Sama przed sobą bała się wtedy nazywać to miłością. Teraz mocno ją zraniono. Odezwało się jej dawno uśpione, sentymentalne serce, niczym popsuty zegar, który po dotknięciu nieoczekiwanie zaczyna bić godzinę. Słyszała, że kobiety czterdziestoletnie miewają podobne porywy, usiłują jeszcze raz jeden zerwać się do lotu zanim będzie na wszystko za późno. Ona właśnie dobiegała czterdziestki.

Odszukała Szymona telefonicznie i zdziwiona, że takie to proste, umówiła się z nim w kawiarni. Przez te lata widziała go kilka razy, ale nigdy z tak bliska. Przytył, włosy -te dawne loki - trochę mu zrzedły. Przyprószyły je na skroniach siwe nitki. A jednak to był cały on. Odnajdywała jego dawny urok, gesty, spojrzenie, zapatrzone w nią ze smutkiem. Boże! Jakie to cudowne!
Od wstępu spytała go rzeczowo, czy to prawda, że przed laty wtrącił się w ich sprawy stryj Seweryn. Potwierdził, to on go od niej odsunął, strasząc, że przez niego nie zda matury, nie dostanie się na studia. Wtedy krzyknęła:
- Za szybko zrezygnowałeś!
- Chyba oboje za szybko - odparł z rezygnacją. - Maja, długo śledziłem twoje kroki. Czemuś nie ponowiła starań na ASP? Czemuś tak szybko wyszła za mąż? Ja przy tobie byłbym kimś innym...
- Podobno masz już drugą żonę.
- Nie, ciągle pierwszą...
- A twój talent?
- Zostałem prozaicznym projektantem form przemysłowych. Czasem tylko rysuję karykatury do gazet.
- Szkoda... Już muszę iść - mówiła i nie wstawała z krzesła. - Dobrze, że wyjaśniłeś tamto. Tyle lat myślałam, że to twoja wina. Wykreśliłam cię z mych myśli. Byłeś moim niespełnieniem... Teraz żadne niespełnienie mi już nie zagraża, bo o niczym od dawna nie marzę. Żyję spokojnie. Ten spokój to chyba szczęście.
Pożegnali się trochę speszeni. Dopiero wieczorem uświadomiła sobie, że spokój jej został zburzony. Widocznie do życia potrzebne jakieś niespełnienie. Nie wystarczy mieć wszystko. Trzeba jeszcze gonić za czymś niemożliwym.
Kiedy w kilka dni po spotkaniu w kawiarni Szymon pod byle pretekstem zadzwonił onieśmielony, w jednej chwili podjęła decyzję. Rzuciła wszystko! I teraz sama w wynajmowanym mieszkanku czeka każdego dnia, każdej chwili, na niego!
KRYSTYNA HABRAT
(fragment  powieści KRZYK O PÓŁNOCY)

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krystyna Habrat · dnia 08.03.2011 20:28 · Czytań: 1281 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 11
Komentarze
czarodziejka dnia 09.03.2011 09:54
łał... tekst przeczytałam jednym tchem, pochłoną mnie całkowicie. Poruszyłaś wiele istotnych rzeczy - rezygnacja, tęsknota, swatanie (dość powszechne). A także pytanie "co by było gdyby...?"
Wspaniały kawałek prozy.
Czekam na ciąg dalszy.
pozdrawiam:)
Krzysztof Suchomski dnia 09.03.2011 17:00
Proza dojrzała, jak dobre wino. Nic, tylko smakować. I wyłapywać takie wisienki:
Cytat:
Widocznie do życia potrzebne jakieś niespełnienie. Nie wystarczy mieć wszystko. Trzeba jeszcze gonić za czymś niemożliwym.

Sama prawda. Pozdrawiam, Krysiu.
szara eminencja dnia 10.03.2011 16:55
Cytat:
ból połowy głowy pulsuje poprzez nerw trójdzielny „trigeminus” od chorego zęba

przez

Cytat:
o brwiach jak dwa snopy

jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić ;)

Cytat:
Poznał ją dziś od razu.

dziś - niepotrzebne, i tak wiadomo kiedy

Cytat:
„On jest nie dla ciebie”

On nie jest dla ciebie

Cytat:
a przez wymówki rodziny radość stawała się zwarzona, niczym przedwczesne kwiaty wiosenne po przymrozku.

zwarzony, zwarzyć się - też o humorze, nastroju (złym)
zdanie do przebudowy

Cytat:
Zbita z tropu straciła odwagę poszukiwać Szymona.

zbić z tropu - rozkojarzyć, zdekoncentrować, rozstroić
trochę to nie pasuje

Cytat:
w których klęska aż tak dotkliwa.

Jest, była czy będzie dotkliwa?

Cytat:
gdzie możliwe niespełnienie

j.w.

Cytat:
możliwe niespełnienie. Wystarczy nie chcieć za wiele, wystarczy nie chcieć niczego, a jakoś obejdzie się bez frustracji niespełnienia.

za dużo tego "niespełnienia"

Cytat:
takie nie wprost, zakamuflowane,

powtórzenie... to jest to samo

Cytat:
jakby już ją miał a jeszcze szafował

Nie rozumiem. Czym szafował?

Cytat:
Bała się pytać, czy wie co o Szymonie.

Kto? Henryk?

Cytat:
czerwonego Wartburga

wartburg - z małej, w tym wypadku to nie jest nazwa własna

Cytat:
weszła w erę garsonek i kostiumów w uspokojonym kolorze beż

- weszła w erę spokojnych, beżowych garsonek i kostiumów
- weszła w beżową erę garsonek i kostiumów
- weszła w erę garsonek i kostiumów uspokojonego beżu

Cytat:
mężatka.( )W bezpiecznej
jedynaczka( )- Irmina

- odstęp

Cytat:
desinteressement

desinteressement'em

Poza tym, jak można się obnosić brakiem zainteresowania do czegoś? ;)

Cytat:
Od wstępu zapytała go rzeczowo

Na wstępie [...]

Ogólnie - na razie takie sobie, poczekam na ciąg dalszy :)

pozdrawiam
mandragoraa dnia 10.03.2011 18:22
Czytało się jednym tchem. Wiele zdań, które dają do myślenia. Po części każdy z nas jest lub bywa podobny do głównej bohaterki.
Pozdrawiam serdecznie.
Wasinka dnia 10.03.2011 18:58
To, co piszesz, nie nuży. I tyle prawdy, i mądrego spojrzenia w środku.
Mam nadzieję, że wydasz już niedługo "Krzyk..." i będę mogła zanurzyć się w świecie bohaterów, słysząc szelest przewracanych kartek i czując zapach książki.
Pozdrawiam ciepło.
Usunięty dnia 10.03.2011 20:00
Ja mam problem z identyfikacją narratora w tej książce. W poprzednich rozdziałach wczułam się w myśli prostej kobiety ze wsi. Tutaj... sama nie wiem. Powtórki się zdarzają. Jestem głupia i nie jestem ideałem, ale może byś mnie uświadomiła. Niby zmysł obserwacyjny widzę masz dobry, i ten realizm super, ale ja nie wiem kto do mnie mówi. Kilka słów na wysokim poziomie, że muszę szukać w słowniku, a spora część - "prosta". Nie wiem:uhoh:
Pozdrawiam
Krystyna Habrat dnia 10.03.2011 22:04
Dziękuję wszystkim za komentarze. Pozostawiam niektóre powtórzenia, choć wiem, że to stylistycznie niewłaściwie, ale taka zbitka bywa czasem konieczna psychologicznie.
Ardo, nie mów nigdy o sobie źle. Przystałam na Twoją sugestię, żeby zaznaczyć częściej, że to Maria myśli, ale nie jestem przekonana i znów przerobiłam. Bo jeśli na początku jest, że to rozmyślania i wspomnienia Marii, to powinno być dalej : jej, nią, o niej itd, żeby nagle nie stawała się w swych myślach dla samej siebie osobą trzecią, czyli Marią. Z drugiej strony, jeśli czytelnik gubi się, o kogo chodzi, to trzeba przypomnieć, że o Marię. Może ktoś mi tu coś podpowie.
Ten wątek opowiada o Marii, a poprzednie
- o dziennikarce po rozwodzie (Wykreślani, Tam gdzie panoszy się rozwojnik-dusiciel...)
- oraz o rodzinie Waldowieckiego i jego matki ze wsi.
Wszyscy są mieszkańcami jednego wieżowca, gdzie po nocach straszą jakieś dziwne hałasy.
Wasinko, całości pt "Krzyk o północy" chyba już nie wydam, bo z wiekiem robię się skąpa. A nie przypuszczam, żeby jeszcze były takie oficyny, które wydają coś za darmo. Ten, co kiedyś chciał, splajtował. Dlatego nie mam serca, by dopieszczać ten tekst. Ale dziękuję za wszystkie sugestie i wnikliwą korektę. Cd już w poczekalni.
Bardzki dnia 11.03.2011 20:59
Jak zwykle czyta się świetnie . Tak mnie wciągnęło, że nawet nie wiem kiedy skończyłem. Jedynie zbyt szybka zmiana na samym końcu trochę wytrąciła mnie z pantałyka, ale z drugiej strony, decyzja podjęta w jednej chwili musi być szybka.

pozdrawiam:)
Szuirad dnia 15.03.2011 11:13
Witaj

Nie wiem co dokladnie zmienilaś po powyższych komentarzach, ale osobiście nie mialem zadnych problemow z uchwyceniem kto akurat sie wypowiada, mysli, wyraża

Teraz z innej strony:) Jak zwykle bohaterowie nakresleni żywo, naturalnie, w kilku zdaniach, jak wytrawny rysownik w kilku kreskach, pokazujesz jakąś stronę człowieka, jego decyzjami, myslami, posunięciami charakteryzujesz. To nie jest nachalny prosty opis, to jest swietnie ukazana dusza dziewczyny/kobiety poparty konkretną wiedzą o luidzkiej psyche.
Przyznaję, że szybko "złapalem", ze musi dojść do ponownego spotkania Marii i szymona, ale absulutnie to nie przeszkadza, a wręcz daję nadzieję na zaspokojnie wzbudzonej ciekawości co tak naprawdę stało sie z Szymonem

No i główna myśl - niespełnienie - motor do dzialania świetnie ujęte

A w kontekście wczesniejszych tekstów z tej serii, może nie tyle samych tekstow co bohaterów - dokladnie widać, ze nia ma czarno białych obrazkow, że odcienie szarości i bieli przenikają sie stale, zmieniaja w czasie i w zależności od kata patrzenia
I to jest niesamowita pożywka dla piszącego
idę do kolejnych części

pozdrawiam
Krystyna Habrat dnia 28.03.2011 13:34
Dziękuję bardzo. Jestem Wam wszystkim wdzięczna.
OWSIANKO dnia 28.03.2011 15:01
Droga Krystynko!

Nielichy kawał psychologicznej prozy. Czytam i czytam Twoje teksty i z zazdrości nerwowo obgryzam palce.

Konsekwencja zaniku wiary w siebie: „Przystała na uporządkowany świat, wymierzany ilością pacjentów i zębów.” I myślopociecha: „do życia potrzebne jakieś niespełnienie”. Oby tym niespełnieniem nie okazał się…Szymon. (wybacz, ale mam dzisiaj wiosenny napad sceptycyzmu)

pozdrowienia
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty