Usunięty dnia 09.03.2011 21:16
Siedzę dziś sobie z tym wierszem już kilka godzin i odpływam myślami. Próbuję oswoić, ale on chyba nie pozwoli na to nigdy. Gdzieś mnie wiedzie w ślepe zaułki, prowadzi na rozdroża. I nie mam już do niego siły, bo nie chce dać spokoju. Musiałam go sobie druknąć, żeby mieć w zasięgu wzroku. Żeby poczuć miękkość koca i móc spoglądać przez szerokie okna. Odkryłam w wierszu takie moje małe solaris, deja vu i powrót do przyszłości. Ostatnie cztery wersy chyba najbardziej mi przywaliły po łbie. Zresztą całość, obrazy zestawione z sobą w taki sposób, że człowiek błądzi po różnych kontynentach i krajobrazach. Tancerze na pustyni i tajskie dziewczyny. Różnego rodzaju fale i pasma. Wspominanie. Dotykanie gwiazd. Kamyki i muszle znad morza. Piasek. Jednym słowem podróż. Niekoniecznie piękna, niekoniecznie dobra, ale jednak podróż.
Nawet nie chce mi się doszukiwać do czego można by się przyczepić, przepraszam. Zresztą chyba nawet nie znalazłabym niczego. Odnoszę wrażenie (wy)ważenia każdego słowa, treści, tak żeby było w sam raz. Bardzo się zaczytałam. I to jeszcze nie koniec oswajania, mam wrażenie. Dziękuję za tę możliwość.
Pozdrowienia