Wszyscy znacie historię Kaina i Abla? Tylko się wam tak wydaje.
Pan Bóg wygnał Ewę i Adama z raju (czyt. Przypowieść o powstaniu świata). Będąc już na miejscu Ewa poczęła najpierw Kaina, a później jego brata Abla. Obaj synowie od małego mieli różne zainteresowania i choć podobni do siebie z wyglądu, usposobienie mieli całkiem odmienne. Kain kochał przyrodę. Uwielbiał godzinami leżeć na łące i wsłuchiwać się w szum traw. Był dzieckiem spokojnym, uduchowionym i lubił czytać książki. Abel natomiast był bardziej energiczny. Wszędzie go było pełno, trudno mu było skupić się na jednej czynności, broił i był strasznie ciekawski.
Gdy bracia dorastali, Adam szybko zauważył, jak można umiejętności i cechy charakteru swoich synów, wykorzystać do prac domowych. Abel więc musiał zajmować się w obejściu całą gromadką zwierząt domowych. Wypasał kozy i owce, doił krowy, rwał zielone królikom, zbierał kurom jajka, czyścił świńskie zagrody, obdzierał lisy ze skóry. Natłok obowiązków powodował, że Abel w ciągu dnia, przez wszystkie pory roku nie miał prawie chwili wolnej. Nocami natomiast padał wyczerpany na łożu i spał jak zabity. Kain zajmował się pracami rolnymi. Miał naprawdę świetną rękę do upraw. Plony z jego roli były zawsze bardzo obfite. Kain również ciężko pracował, jednak w odróżnieniu od brata mógł zimą odpoczywać, gdy pod cienką warstwą śniegu, na swoją kolej czekały nasiona zbóż. Kain wtedy dużo rozmyślał, a że nie był głupim chłopcem, jego myśli często sięgały spraw , z których Pan Bóg nie zawsze był zadowolony.
Pewnego wrześniowego popołudnia, chłopcy, zgodnie z tradycją dożynek, poszli na wzgórze złożyć Panu Bogu ofiarę z najcenniejszych produktów, które udało im się tego lata wytworzyć. Abel przyprowadził wspaniały okaz byka rozpłodowego, a Kain ogromny snop pszenicy, w którym kłosy aż uginały się od ciężaru ziaren. Pan Bóg zstąpił z niebios, wejrzał na ofiarę Abla i aż zatrwożył się z zachwytu.
- Ablu, drogie dziecko, takich byczków to nawet u mnie w raju nie ma. Jak udało ci się wyhodować takie cudo? – rzekł Bóg do zlęknionego chłopca.
- Panie Boże. Ciężka praca i Twa łaskawość – to dzięki nim udaje się mi osiągać takie rezultaty.
Pan Bóg pokiwał głową z zazdrością. Po raz pierwszy w swojej nieskończonej bytności poczuł to dziwne uczucie. Znał je z teorii, bo to w końcu on wyposażył w je ludzi zsyłając ich na ziemię, natomiast nie przypuszczał, że kiedykolwiek i jemu będzie dane go doświadczyć.
- Panie, spójrz i na mój owoc ciężkiej pra… - zaczął nieśmiało mówić Kain, ale Pan Bóg był tak zaskoczony nową sytuacją własnej duchowości, że w ogóle nie zwracał na niego uwagi.
Bóg podszedł do Abla i objął ramieniem. Z podziwem spoglądając na wspaniały okaz byczka wyciągnął z kieszenie grom z jasnego nieba i szybkim ruchem dłoni wbił go w serce Abla. Chłopiec padł martwy.
Przerażony Kain zdążył jedynie wydać z siebie krótki, pojękliwy okrzyk i padł przed Bogiem na kolana.
- Panie mój, cóżeś Ty uczynił ?
Pan Bóg spojrzał na Kaina oraz na martwe ciało jego brata. Zdziwiony swoim zachowaniem schował grom i chwilę się zastanowił.
- Przepraszam Kainie. Trochę mnie poniosło – Bóg otarł kropelki potu z czoła – Musimy jakoś to załatwić. Nie może być tak, że ja łaskawy, litościwy, miłosierny i nieskończenie dobry, zabijam Abla z zazdrości o głupiego byczka. Musimy coś wymyśleć.
Kain zatrwożony podniósł wzrok. Przez głowę przebiegła mu myśl, że Bóg będzie się i jego chciał pozbyć, jako jedynego świadka tego potwornego zdarzenia.
- Przestań Kainie. Nawet tak nie myśl – przerwał rozważania chłopca wszechwiedzący Bóg. – Mówię ci, że to wypadek. Nie zabijam ludzi, ot tak, dla rozrywki. Sytuacja jest trudna. Biorąc pod uwagę fakt, że to dopiero początek ludzkości, nie mogę jawić się wam jako zwykły okrutnik i morderca, bo niczym się bym nie różnił np. od tych patałachów z Olimpu.
Podszedł do Kaina i uniósł go z kolan.
- Powiemy, że to ty zrobiłeś.
- Ja? – wykrzyknął zaskoczony.
- No tak. Wymyślimy zaraz jakąś historię, że wiesz, poszliście składać ofiary, Abel miał fajniejszą, więc z zazdrości go zadźgałeś. Motyw jest, narzędzie zbrodni zaraz się znajdzie, a i fakt morderstwa z zawiści psychologicznie będzie dość uzasadniony. Co ty na to Kainie? Zgadzasz się?
- Panie mój wszechmocny. Jak mógłbym się sprzeciwiać? Weź jednak pod uwagę, że biorąc na siebie winę, tak naprawdę skazuję się na śmierć z rąk innych ludzi.
- O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie!.
Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka. *
Kain jednak nadal miał minę ponurą.
- Kain, o co ci jeszcze chodzi? – rzekł Bóg drapiąc się po brodzie.
- A bo wiesz Panie mój, obawiam się, że jeśli nawet teraz będę w stanie dla ciebie trzymać się tej kłamliwej wersji to i tak, gdzieś za jakiś czas, mogę pęknąć. Martwi mnie ponadto los moich biednych rodziców. Wydaje mi się, że potrzebuję większych gwarancji od ciebie, niż jedynie to znamię, tak abym język umiał powstrzymać od paplania.
- Kainie, znaj mą dobroć. Wymagam od ciebie wiele, ale wiesz przecież, że ja mogę wszystko. Proś o co tylko chcesz, a będzie spełnione.
Kain zamyślił się chwilę, po czym wyprostował zgarbione do tej pory plecy i podszedł do Pana Boga.
- Po pierwsze musisz dać moim rodzicom innego syna, w zamian za utratę Abla. Ja, biorąc po uwagę, że obarczenie winą za śmierć Abla będzie pociągało za sobą straszne konsekwencje nie tylko dla mnie, ale i dla moich potomków, potrzebuję gwarancji bezpieczeństwa dla całej mojej rodziny, aż do końca tego świata. – Kain przerwał na chwilę i spojrzał na oblicze Pana, by wyczuć, czy nie przeszarżował w oczekiwaniach.
- Dobrze Kainie. Załatwię to wszystko. Obiecuję ci, że za jakiś czas tylko twoi przodkowie będą zaludniać tę krainę. Niechaj będzie to cena za to, że pomożesz mi zachować twarz wszechdobrego i miłosiernego Boga. Pamiętaj jednak, piśniesz jedno słowo, a poznasz złość moją przeogromną.
- Dobrze Panie. Niech się stanie wola twoja.
Pan Bóg pobłogosławił Kaina zwiewnym ruchem ręki i wrócił do niebios.
Później działo się tak, jak ustalili tego feralnego dnia. Kain został obarczony winą za śmierć Abla. Adamowi i Ewie urodził się w rekompensacie kolejny syn, Set. Natomiast Kain odszedł od swojej rodziny i założył własną.
Kain zbliżył się do swej żony, a ona poczęła i urodziła Henocha. Gdy Kain zbudował miasto, nazwał je imieniem swego syna: Henoch.
Henoch był ojcem Irada, Irad ojcem Mechujaela, a Mechujael ojcem Metuszaela, Metuszael zaś Lameka.
Lamek wziął sobie dwie żony. Imię jednej było Ada, a drugiej - Silla. Ada urodziła Jabala; on to był praojcem mieszkających pod namiotami i pasterzy. Brat jego nazywał się Jubal; od niego to pochodzą wszyscy grający na cytrze i na flecie. Silla - ona też urodziła Tubal-Kaina; był on kowalem, porządzającym wszelkie narzędzia z brązu i z żelaza. Siostrą Tubal-Kaina była Naama.
Lamek rzekł do swych żon, Ady i Silli:
«Słuchajcie, co wam powiem, żony Lameka.
Nastawcie ucha na moje słowa:
Gotów jestem zabić człowieka dorosłego, jeśli on mnie zrani, i dziecko - jeśli mi zrobi siniec!
Jeżeli Kain miał być pomszczony siedmiokrotnie, to Lamek siedemdziesiąt siedem razy!» *
Co do ostatniej obietnicy Pana Boga, warto w tej historii wspomnieć jeszcze jeden cytat z Biblii.
Gdy Lamek miał sto osiemdziesiąt dwa lata, urodził mu się syn. A dając mu imię Noe, powiedział: «Ten niechaj nam będzie pociechą w naszej pracy i trudzie rąk naszych na ziemi, którą Pan przeklął» *
Alę tę historię już przecież znacie.
Przynajmniej tak się wam wydaje.
*http://www.biblia.pl/rozdzial.php?id=4
*Ibidem.
*http://www.biblia.pl/rozdzial.php?id=5
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Abakarow · dnia 13.03.2011 12:47 · Czytań: 5127 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: