Te wtrącenia kojarzące mi się z poezją pasują tu jak ulał
Sprawdzałem długość tekstu i nieopatrznie zerknąłem na koment Ginger - słowo świnka tam wyłuskałem
Cóż, to nic takiego ;P
Valdens - popieram Cię z tymi półtuszami, jeść trzeba.
Dużych świń nie zabijałem, choć przez dwa miesiące pracowałem w chlewni duńskiej. Kolega strzelał do tych najbardziej chorych. Ja przełamałem się i zabijałem te małe chore. Chwyta się za tylne nogi i uderza głową o beton. Takie na amu to nie wiem dokładnie, wiem, że trzeba mieć pewną rękę
A kuraki - nigdy siekierą. Jak po likwidacji kur - po łapance z 7-8 tys kur na sprzedaż, bo trzeba było nowe wpuścić później - zostało kilkaset na drugi dzień nie nagonionych. No to flaszka, bo tak czekać na zmrok to ciężko bez niczego - i weszliśmy - część wybita kijami, dobre przyłożenie a głowa odleci, część drut o nogę, inne od razu łapanie w rękę. I szyję w dwa palce, i kręconko kurą, aż się w szyi przerwie
Lub łeb w dłoni zostaje.
No cóż, nie takie to straszne, jak już człowiek się za to weźmie. Siekierką nie próbowałem.
Cóż, Ginger, ale to nie oznacza, że jestem potworem