Kroplą deszczu narysuję świat jej smutnej miłości
Była tak dzielna, tak piękna, tak fascynująca,
w kolorowej sukni z kwiatkiem we włosach biegała po łące,
szczęście swe rysowała ruchem swej ręki,
w promieniach słońca tańczyła jak zaklęta,
w jej oczach tlił się diamentu blask przepiękny,
Gdy życie
Siedziała wpatrzona w dal, smutek gościł na jej twarzy, promień słońca delikatnie rozświetlał jej oczy, wiatr ocierał łzy spływające po policzku.
Życie toczyło się tak jak zwykle, a ona siedziała w kafejce, przy wiklinowym stoliku pod białym parasolem. Bardzo samotna, tak mocno zraniona, patrzyła w dal.
Na stoliku filiżanka gorącej kawy, kawałek napoczętej szarlotki, którą zamówiła. Dziś jednak nawet tak słodkie śniadanie nie poprawi jej humoru.
Zuza, siedziała jak co dzień przed pracą w kawiarni na słodkim śniadaniu, jednak dziś jest inaczej, niby ta sama czynność, ale ona jest inna, już nie wesoła, nie taka piękna, straciła siły, chęci do życia.
Właśnie dziś zdała sobie sprawę, iż nic już nie będzie dla niej takie samo.
Jej najskrytsze marzenie się nie ziści, jej sens życia stanął pod znakiem zapytania, milion pytań, przeplatanych łzami, wiruje jej w głowie, dlaczego tak jest, dlaczego to właśnie ją spotkało, co zrobiła źle, dlaczego, dlaczego, jak ma teraz żyć.
Tak dla siebie, dla ukochanego męża.
Zuza była mężatką od kilku lat, miała męża Alana, bez którego nie wyobrażała sobie życia. Nie miał on łatwego charakteru, można powiedzieć iż był to mężczyzna wyjątkowy pod każdym względem. Wiedziała, że bardzo ją kocha i zrobi dla niej wszystko. Dlatego tym bardziej nie mogła pojąć dlaczego im się to przydarzyło.
Ból goszczący w jej sercu jest tak silny, że nie może oddychać, ciężar niespełnionych nadziei przygniata jej umysł, nie pozwala myśleć o niczym innym niż o utracie, końcu. Walczy ze swą bezsilnością.
W jednej chwili poczuła się taka pusta, taka bezwartościowa.
Mamuś, mamuś usłyszała, jej wzrok skierował się na małą kilkuletnią dziewczynkę, która ciągnęła ją za sukienkę, była śliczna, cudowna, śniada jak ona, oczka jak dwie czekoladki, włoski jak małe sprężynki ,stała tak obok i patrzyła na nią.
Zuza, poczuła nie wiarygodny ból w sercu, łzy kapały jej strumieniami, mimo to uśmiechnęła się do dziewczynki i delikatnym gestem ręki dotykając jej policzka powiedziała:
„twoja mama jest tu obok kochanie”,
dziewczynka odpowiedziała z uśmiechem:
„ pszeplaszam”
i poszła w kierunku swej mamy.
Zuza została sama ze swymi myślami i bólem.
Kiedyś też chciała mieć taką małą córeczkę, synka.
Oczyma swej wyobraźni widziała jak rosną, jak spędzają czas, wakacje, jak wspólnie w trójkę, czwórkę organizują biwak, śpią w namiotach u jej mamy na podwórku, jedzą ziemniaki z ogniska. Dziś już wie że to był tylko piękny sen z którego została brutalnie wybudzona.
Myślała jak mam żyć, oddychać, cieszyć się, po co, dlaczego, kim jestem, dla kogo jestem, tysiące pytań krążyło w jej głowie każdego bezsensownego dnia, jednak każde z nich pozostawało bez odpowiedzi.
Ból przeszywał ją na wskroś, ranił, spychał w ciemność, pozbawiał wszelkiej nadziei na lepsze dni. Mijały dni a ona tkwiła w tym samym miejscu z tymi samymi emocjami, każdego dnia jak automat wstawała, robiła wszystko co powinna była wykonać.
Kiedy przychodziła noc była w pewnym sensie wolna od udawania że wszystko jest ok. Kładąc się spać, serce biło na myśl o nim o niej, jej małym skarbie, kochanym maleństwie które otuli swą miłością szczerą i bezgraniczną. Urządzi pokoik dziecinny, tak śliczny, aby jej maleństwu nigdy niczego nie zabrakło. Oczyma swej wyobraźni wiedziała jak jest w nim z nim, tuli go do swego serca, śpiewa szeptem kołysankę.
Kiedy nastawał ranek i budził ja okropny dźwięk budzika, otwierała oczy, łzy płynęły jej po policzku nie chciała aby ją ktokolwiek budził z tego przepięknego snu.
Jedna myśl dawała jej siłę, iż w nocy w tym śnie znowu będzie z nim, tak chciała aby dzień zabrano zostawiając jej noc.
Na prośbę męża poszła do lekarza aby ją zrozumiał i pomógł dalej żyć. Jednak, po kilku wizytach, długich rozmowach, ból się nie zmniejszał był taki sam. Bijąc pięściami swego męża krzyczała: „ nie umiem pogodzić się z tym nie rozumiesz, nie będziemy mieli dzieci nigdy, nigdy, nigdy”
Dostała tabletki, które miały zabić w niej jej emocje łykała je każdego dnia, wmawiała sobie i innym że jest ok, bywały dni że uśmiechała się. Jednak gdy słyszała: „ Ania jest w ciąży, Laura urodziła, Julia ma bliźniaki…”, świat dla niej kończył się.
Traciła siły które zyskiwała dzięki tabletkom. Tłumaczyła sobie przecież to normalne muszę nauczyć się z tym żyć, ale to tylko banał w który miała uwierzyć dla rodziny, męża przyjaciół.
Była z tym sama, czuła kończący się świat, nie akceptowała takiej samej siebie, bez dziecka.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
MagiaT · dnia 30.03.2011 20:09 · Czytań: 974 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: