Tu - powiadają - miały miejsce pierwsze drzewa.
Chowaliśmy się za nimi, próbując je objąć - pomagając sobie wspólnotą rąk, artykulacji. I czarnych fortepianów, które akompaniowały ślepym śpiewakom i blond potańcówkom, z jednym okiem zakrytym jakby na zachętę - to niemożliwe.
Hamaki z lian, splecione w obronie przed gryzoniami, co i rusz zdawały się łamać i wyginać karki, pod ciężarem ciał pokrewnych, ciał niezapieczętowanych. Ciał złych na obnoszenie się z wartościami i zasadami współpracy - It's impossible.
Z czasem nawet najśmielsze oddania się sobie, okazuje się psychodeliczne w swoim świszczeniu. Z czasem prototyp bliskości, który miał nas konfrontować rzeczywiście, ucieka razem z grupką najwytrwalszych, przez druty kolczaste, kanały ściekowe, bądź dziurę w ścianie wyrytą młoteczkiem do obróbki kamieni szlachetnych - to za długo.
Czasem wystarczy mieć jakąś wtykę, bądź najzwyczajniej być prądotwórczym. Mówić:
- Ty jesteś moją Karmą, a ja Twoim Karmnikiem. . Przeznaczone nam będzie umierać razem.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
liliium · dnia 06.04.2011 22:13 · Czytań: 1086 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 14
Inne artykuły tego autora: