Więzy - Izolda
Proza » Inne » Więzy
A A A
Złamane biodro pozmieniało wszystko w moim życiu. Musiałam pożegnać mieszkanie, znieść operację w szpitalu i, koniec końców, wylądowałam u Baśki, naszej najstarszej córki. Od razu pomyślałam, że czeka mnie horror, bo Baśka jest nadopiekuńcza. Będę musiała jeść zdrowe, niesmaczne posiłki, zapomnieć o papierosie do porannej kawy i nie pozwolą mi wstawać z łóżka. Unieruchomienie dla aktywnej osoby, jaką byłam przed feralnym upadkiem, jest niewyobrażalną porażką.
Najbardziej jednak martwiło, że Artka wyrzucili z pokoju, by mnie tam umieścić. Biedny, starszy wnuczek przeniósł się na materac do pokoju młodszego brata. Uwięzienie chorej babki w ciasnym mieszkaniu – przedni dowcip. Wyobrażałam sobie, że nikt mnie nigdy nie ruszy z uwitego gniazda, a tu masz, psikus losu: zabieganą staruszkę położył z połamanymi gnatami do łóżka. W tym całym galimatiasie przekonywałam Baśkę, żeby chociaż pozwoliła Artkowi przenieść komputer, ale ta była nieugięta.
- Mamo, to mu dobrze zrobi, niech trochę odpocznie od monitora, a ostatecznie będziesz miała towarzystwo, posiedzi z tobą.
Ze mną? Dobre sobie – myślałam. Raczej tylko obok mnie i to w poczuciu, że nie może nawet przy babce przekląć, grając w te wymagające skupienia gry.
A jednak nie doceniłam ani roztropnej, aczkolwiek trochę nudnej córki, ani solidnego wnuczka, studenta.
- Wie babcia, może to nie jest komfortowa sytuacja dla mnie i dla babci, ale jednak głupio byłoby, gdybym siedział tu z babcią, nie zamieniając ani słowa – przemawiał do mnie i spoglądał pilnie na ekran. – Dlatego postanowiłem przeprowadzać z babcią wywiad, o ile to babci nie zmęczy.
- Męczy mnie, kiedy powtarzasz co chwilę słowo „babcia”, jedno na początek wywiadu wystarczy, potem zwracaj się już do mnie bezpośrednio, bo mi w natłoku babć sens pytania umknie.
Tak zaczęła się nasza współpraca. Każdego wieczoru Artek rozpoczynał nasiadówki przed monitorem od rozmowy ze mną. A pytał o tak przeróżne sprawy, że w końcu nie wytrzymałam i też zaczęłam wypytywać:
- Czy ty, dziecko, masz zamiar zostać pisarzem?
- Po pierwsze, babciu, pisarzem już jestem. Po drugie - widzę tu bardzo wdzięczny obiekt do opisywania.
- A może to jakieś zadanie na uczelnię, które tak w pocie czoła musisz odrabiać?
- Nie, babciu, działam wyłącznie hobbistycznie – odpowiedział.
- Wiem! To matka wymyśliła, żebyś mi tak czas urozmaicał – nie ustępowałam.
- Właśnie mnie babcia obraziła, bo to wyłącznie moja inicjatywa. Zawsze uważałem, że mama powinna była wdać się w ciebie, a nie w dziadka, mielibyśmy o wiele łatwiejsze życie.
Uśmiechnęłam się w duchu i jednocześnie pobłogosławiłam moją obowiązkową, pracowitą, choć trochę sztywną córkę, gdyż dzięki niej dane mi zostało doświadczyć spotkań z wnukiem, który zaskakiwał bystrością umysłu i dojrzałością uczuć.
- Gdyby nie babcia, nie poznałbym wielu niuansów życia. Mama zawsze była taka praktyczna i do przesady sumienna, nie pokazałaby nam zapewne tej szalonej strony życia, o którą ty zadbałaś – powiedział, mrużąc do mnie oko. – Ładnie zadaję pytania, nie nadużywając słowa „babcia”?
- Bardzo pojętny z ciebie uczeń, Artku, mam nadzieję, że twój młodszy brat ma tyle samo oleju w głowie.
- Obawiam się, babciu, że bardziej wrodził się w ciebie, to pędziwiatr – mówił pobłażliwie. - Widziałaś go w ogóle, odkąd jesteś u nas?
Skinęłam jedynie głową. Nie mogłam przecież zdradzić Arturkowi słodkiego sekretu. Otóż, mój młodszy wnuk, maturzysta, nazwany Antonim na cześć dziadka, ani trochę swojego wielce prawego antenata nie przypominał. Antek to wypisz wymaluj jego postrzelona babka, czyli - nie mając powodów do przechwalania się – ja. Zatem co rano, gdy wszyscy znikali w pośpiechu, Antoni, który do ogólniaka widocznego z okien mieszkania miał tak zwany rzut beretem, częstował mnie filiżanką kawy i papierosem. Sam twierdził, że nie pali i wolałam wierzyć niż przeprowadzać nachalne śledztwo. Te codzienne dwadzieścia minut, kontemplowane razem przy potępianym przez Baśkę procederze, były jedynymi wspólnymi chwilami w ciągu dnia, jakie dawał mi Antoś. Czasem coś opowiadał, ale często po prostu wymienialiśmy uśmiechy. Jedno spojrzenie w błyszczące oczy wnuka mówiło mi, że rozumiemy się doskonale, a nasz sekret to ofiarowanie babce tego samego, czym było w dzieciństwie karmienie chłopaków, w ukryciu przed rygorystyczną Baśką, czekoladą i ciastem. Antek najzwyczajniej mnie rozpuszczał i doceniałam ten gest, choć pozornie był niewychowawczy, a może wręcz naganny. Ale wiadomo, jak to jest z pozorami - nie pokazują tego, co najistotniejsze. Od czasu do czasu Antoś mówił do mnie:
- Wiesz, babciu, pewnych spraw nigdy się nie zapomina.
I dobrze wiedziałam, które to nasze ciche sprawki wspomina ten łobuz.

Artur nadal przeprowadzał ze mną wywiady, spisując powoli historię rodziny, ale w jego życzliwości i wielkiej grzeczności wobec chorej babki nie dostrzegałam nic, co mogłoby dać nam poczucie takiej wspólnoty, jakiej doświadczałam co rano z szalonym Antosiem. I pewnie z takim przeświadczeniem o różnych natężeniach więzi pozostałabym na zawsze, gdyby nie zdarzenie, które kazało mi poważnie zastanowić się nad rolą krwi, płynącej w spokrewnionych żyłach.
Coraz częściej Artur przyprowadzał do swojego, a właściwie teraz naszego, pokoju dziewczynę o wdzięcznym imieniu Julianna. Siadał na fotelu przy biurku, a ona delikatnie zajmowała miejsce na brzegu łóżka. Z biegiem dni robiła to coraz pewniej i bliżej mnie. Ja zaś zaczęłam częściej udawać drzemkę, żeby ich nie krępować, gdy spacerowali po Internecie.
I pewnego dnia zdarzyło się to, co szalenie mnie zdumiało i dało na długo do myślenia. Studenci wpatrywali się, jak zawsze, w ekran komputera, a ja za zamkniętymi powiekami odtwarzałam moment, gdy pierwszy raz zobaczyłam małego Artka. Był bardzo apetycznym noworodkiem i pomyślałam, że dla przykładnej Baśki takie wzorcowe dziecko jest odpowiednią nagrodą. Zupełnie inne wrażenia miałam, gdy pokazali mi pierwszy raz Antosia, ale wtedy, dla odmiany, przyszło mi do głowy, że równowaga, istniejąca w przyrodzie, właśnie takimi wybrykami daje o sobie znać. Więc gdy tak leżałam, kontemplując wspomnienia związane z wnukami, nagle poczułam, jak ktoś delikatnie głaszcze mnie po przedramieniu. Uniosłam powoli jedną powiekę, ale nikogo obok ręki nie zauważyłam. Gdy ponownie poczułam dotyk i przyjemność, którą z niego czerpałam, nasiliła się, spojrzałam w kierunku zajętych sobą młodych. Julianna głaskała Artura od nadgarstka do łokcia. Zamknęłam znów powieki, a dłoń zatoczyła okręgi na moim policzku. Dyskretnie spojrzałam znów w kierunku dzieci i gdy zobaczyłam, że Julka gładzi w ten właśnie sposób twarz Artura, łza wymknęła się oku i potoczyła ścieżką pogłaskanego policzka. Przestałam sprawdzać ruchy Julianny i z przyjemnością oddałam się pieszczotom, które w niewytłumaczalny sposób z Artka spływały na mnie.

Tak oto najmocniej w moim życiu doświadczyłam więzów krwi, a złamane biodro pokolorowało mi jesień życia. Ubrało ją w barwy jeszcze piękniejsze niż te, w które przystrajają się drzewa w ciepłe październikowe popołudnia. Codziennie doświadczam, że dzięki unieruchomieniu ciała, zmysły potrafią odkrywać przede mną nowe światy. Pozostaje jeszcze pytanie: którego z wnuków jestem bliżej i jak to się stało, że nasze więzy są takie silne?
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Izolda · dnia 07.04.2011 20:03 · Czytań: 3607 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 22
Komentarze
julanda dnia 07.04.2011 20:52
:) Nic nigdy nie dzieje się bez celu, to nie jest nowe odkrycie, a może nawet nie odkrycie, to zapewne pewnik! Nie zaglądam często do prozy, nie wymówka zwana czasem , ale fakty, i gdybym nie dodała mojej Studni, nie zauważyłabym Twojego opowiadania. I masz, niesamowita lawina w głowie: obrazy przetasowane kolorem i światłocieniem zapomnianego. Chwilę temu chciałam napisać o kimś ważnym z mojego dzieciństwa. Babcie mieszkały daleko, a po sąsiedzku pewna strasza pani. Jako kilkuletnia dziewczynka byłam świadkiem jej upadku na śliskiej podłodze i dalszego życia z gwoździami w biodrze. Już do końca jej światem pozostał pokój i balkonik, który pomagał w mozolnym dotarciu do łazienki. To z nią zostawałam, gdy nie mogłam iść do przedszkola, zbudowała mi domek dla lalek, ubierałam jej choinkę na święta, a gdy już chodziłam do szkoły, przyprowadzałam koleżanki, robiłyśmy wywiady, chciałam napisać książkę o jej życiu, tyle było w nim ciekawego; przedwojenne bale u burmistrza, tragiczna śmierć jedynej córeczki... Widzisz, ta lawina wspomnień, to Twoje opowiadanie! Co było dalej... ostatni dzień, kiedy siedziałam przy jej łóżku, wiercąc się, że nie zdążę nauczyć się na klasówkę z fizyki, a ona do mnie mówiła spokojnym głosem: zostań dziecko, to takie mało ważne, takie mało ważne w życiu...
Izoldko, dzięki za te wspomnienia. Czuję się zobowiązana wpleść to w jakieś opowiadanie, jeśli to zrobię, nie pomyśl, że plagiat, to będzie moje życie. Pozdrawiam serdecznie!
Izolda dnia 07.04.2011 23:37
Julando – częstuj się motywem do woli, nie opatentowałam. Mnie za to przypomniałaś o Studni, może też ją odkurzę. Dzięki za wizytę, to ciekawe uruchomić czyjeś domino.:)
OWSIANKO dnia 08.04.2011 02:54
Izolda

Po przeczytaniu tego opowiadania mam w głowie jakieś obrazy i wzruszające przypomnienia, ale stać mnie teraz tylko na banalne stwierdzenie faktu: napisałaś dobry tekst-katalizator!

Pozdrawiam i proszę o więcej.
JaneE dnia 08.04.2011 11:24
Czytając, z każdym zdaniem robiło mi się coraz cieplej i przyjemniej.
Ta historia ogrzewa, jak koc, tyle że od środka.

Mnie też dopadła lawina wspomnień, dziękuję ci za tą chwilę spędzoną z babcią.
Szuirad dnia 08.04.2011 11:47
Witaj
Więzy krwi to mocna rzecz :)
Ciekawa byłaby rekacja wnuka, gdyby sie dowiedział, co babcia czuła, zwlaszcza ciąg dalszy , o ktorym juz nie napisalaś :)

A poważniej...
relacje między pokoleniami to naprawdę niedoceniania sprawa i raczej myślę, że więcej winy za to ponoszą ci młodsi, gnający gdzies przed siebie, próbujący zlapać swiat za gardło. To oni nie mają czasu, choć proporcje zaczynają się (i to w szybkim tempie) zmieniać. A stratę zauważymy dopiero, gdy kogoś zabraknie. Z drugiej strony bez otwarcia sie na młodszych kontakt sie nie pogłębi...
Nie znam przypadku wnuka, który "jarałby" z dziadkiem:) może jeszcze za mało widzialem, ale kierunek w jakim podąża świat sprawi, że nie będzie to jednostkowy przypadek.

Miło było przeczytać Twój tekst po długim czasie
pozdrawiam
Almari dnia 08.04.2011 12:07
Cytat:
zapomnieć o papierosie do porannej kawy i nie pozwolą mi wstawać z łóżka.


~ trochę mi ta l.mn. nie pasuję zważywszy, że wcześniej wspominasz tylko o Baśce.

Szuirad: Sądzę że wina leży po obu stronach. Generation gap nie da się przeskoczyć, co najwyżej jedna strona może bardziej zbliżyć się do drugiej, wtedy znajdują wspólny język.

Rzeczywiście mało jest takich relacji jak nam opisałaś, Izoldo. Znam właściwie dwa przypadki z mojego otoczenia, gdzie relacja pomiędzy babcią a wnukiem jest tak silna, że traktują siebie jak przyjaciół niemalże. Szkoda, że tak wiele nas odciąga od zacieśniania więzów.

Pozdrawiam.
czarodziejka dnia 08.04.2011 16:07
Bardzo obrazowy tekst. Udało ci się wprowadzić czytelnika do domu Baśki i sprawić aby poczuł więź rodzinną. Tylko pozazdrościć bohaterom :)
Tjereszkowa dnia 08.04.2011 16:19
Bardzo ciepły i jak dla mnie – symboliczny tekst. Czy tego chcemy czy nie, jesteśmy związani krwią, a to więzy nierozerwalne. Choć czasem się wydaje, że jesteśmy zupełnie inni niż rodzice/ dziadkowie, że się zupełnie nie rozumiemy, to geny dają o sobie znać w najbardziej nieprawdopodobnych momentach. Czytałam z przyjemnością. Pozdrawiam
zawsze dnia 08.04.2011 16:59
Końcówka wzbudziła we mnie to samo skojarzenie, co w Szuiradzie. Wydała mi się troszkę przekombinowana, być może zbędna - samo otulające ciepło opowieści jest wystarczające.
Pozdrawiam
Izolda dnia 08.04.2011 18:23
To dziś od tyłu. Podziękowania, rzecz jasna.
zawsze – otulające ciepło wyszło mi chyba tylko przy okazji, bo właściwie motorem opowieści była końcówka i to, kobieto małej wiary, wyjęta z życia, prawdziwego, nie zmyślonego, a Ty mi wkręcasz, że zbędna, bez niej reszta nie powstałaby wcale. Czy się to komuś podoba czy nie, talenty po wiedźmach się dziedziczy, w tym tkwi siła krwi, i czuję Tjereszkowa, że na sferę podskórną masz szeroko otwarte oczy, a że czytasz symbole też się cieszę.
czarodziejko – dziękuję za znak odwiedzin
Almari – miałam to szczęście mieć Babcię, która doskonale umiała skracać dystans, ale zgodzę się z Tobą jest to rzadki przywilej. Co do liczby mnogiej, to może mało czytelne, ale tam ukrywa się pominięty przez babcię zięć. Czy tak można przemycać informacje, czy to za głęboka dawka podtekstu?
Szu, ale jakie skojarzenia wywołała w Tobie końcówka, pod które podpisuje się zawsze, mówiąc, że do wycięcia? Że niby współczesny świat robi się coraz bardziej racjonalny i dla wnuka byłoby to śmieszne, więc musiałby uznać babkę za pomyloną? Hmm...
Jane E, Owsianko – cieszę się, że stara ekipa nadal czyta i komentuje.
Almari dnia 08.04.2011 18:31
Wszystko możesz robić, Izoldo. W końcu to twój tekst. Ja osobiście się pogubiłam i nie wiedziałam kto i zacz. Ale nie wpływa to jakoś bardzo na tekst, to tylko niuans, od ciebie zależy co z nim zrobisz :)

Pozdrawiam.
Wasinka dnia 08.04.2011 20:31
Zatopiłam się w klimacie tej opowieści, Izoldo, wręcz poczułam to, co łączy bohaterów. Pytanie, które zadajesz na końcu, wymaga refleksji i popatrzenia jeszcze raz w relacje babcia-wnuczkowie (więzy, które zespalają niezależnie od nas).
Ciekawy sposób znalazłaś na pokazanie, na jak różne sposoby można odczuwać więzy, jakie łączą nas z bliskimi, a iskierka delikatnej magii, która pojawiła się przy okazji, dodała melancholii i głębszej perspektywy.
Czytając, gdzieś wewnątrz odczuwa się ciepło i uświadomienie sobie tego, co wydawać by się mogło oczywiste, ale przecież tak często staje się odległe.
Historię tę czuje się od wewnątrz, można wykraść dla siebie głębszy sens i to, co niesie pod podszewką.
Pozdrawiam ciepło.
Izolda dnia 08.04.2011 21:38
Czasem, Almari, te niuanse najgorzej dają popalić.

Wasinko, dziewczyno. Ty to komntarze piszesz!. Można mieć wątpliwość, czy tekst się broni na taką ładną recenzję. Dziękuję.
zawsze dnia 08.04.2011 22:58
Izold, nigdy nie czułam się jakoś szczególnie nowoczesna, a jednak, w czarownice nie wierzę :] Cóż. Do mnie bardziej przemówiła "całość" niż "puenta", toteż chyba tylko w tym tkwi mój obecny grzech.
Pozdrowienia:)
Wasinka dnia 09.04.2011 09:22
Ech, Izoldo Skromnaduchem, ja nie mam tej wątpliwości.
Tylko poczytałabym dalej jeszcze...
Słonecznego dzionka.
Adela dnia 09.04.2011 20:17
Postrzelona babcia przypadła mi do gustu:) Końcówka trochę zakręcona, ale myślę, że na miejscu. Skoro babcia niezwykła to i dlaczego nie zakończyć właśnie w sposób niejednoznaczny, magiczny, dziwaczny.
Pozdrawiam,
A.
Elwira dnia 09.04.2011 20:37
Cytat:
kawy i nie pozwolą mi wstawać z łóżka. Unieruchomienie dla aktywnej i ruchliwej

spróbuj się pozbyć jednego i

Cytat:
upadkiem, to niewyobrażalna porażka.

nie lubię, kiedy to zastępuje deklinację, bardziej po polsku "jest niewyobrażalną porażką"

Cytat:
Otóż(,) mój młodszy wnuk


Cytat:
pali, i wolałam wierzyć, niż przeprowadzać

ja tam bym oba przecinki wywaliła, na co to tam?

Cytat:
nad rolą krwi(,) płynącej w spokrewnionych


Cytat:
ale wtedy(,) dla odmiany(,) przyszło


Cytat:
że równowaga(,) istniejąca w przyrodzie(,) właśnie takimi


Oby każda babcia miała takich właśnie wnuków. Bo w sumie dobre z nich chłopaki ;) Nie każdy zdobyłby się na chwilę siedzenie przy kawie ze staruszką i nie każdy ze spokojem oddałby jej swój pokój. Dobro dane zawsze wraca. I moim zdaniem o tym jest to opowiadanie. Że bez względu na to, co czujemy do osoby, jeśli damy jej tyle ciepła i serdeczności, ile tylko potrafimy, to wrócą one do nas pod taką albo inną postacią. Antoś dostał czekoladę i ciacha, a Artek? Może właśnie ciepło, którego gdxzieś tam w domu zabrakło.

Opowiadanie z mnogością interpretacji i dlatego bardzo ciekawe.
Pozdrawiam.
Szuirad dnia 10.04.2011 11:24
Hej

Odnośnie ostatniej sceny ( nawiasem mówiąc nie sugerowałem, że jest do wycięcia) absolutnie nie przeszło mi przez głowę, że byłoby to śmieszne, raczej ciekawe. Zwłaszcza, że była tam jeszcze Julianna. Śmieszność byłaby zbyt płytka. Przede wszystkim babcia robi wrażenie, że jest w stanie zachować zimną krew (znowu :) ) w kazdej sytuacji. Myślę, że i w tej wyszłaby zwycięsko. Gorzej z Artkiem i Julianną.
W każdym razie nie miałem na uwadze śmieszności czy szaleństwa Babci
pozdrawiam
Krystyna Habrat dnia 11.04.2011 11:23
Izoldo, pięknie piszesz, pięknie wprowadzasz nastrój i refleksje. Uwidocznienie więzów krwi - celnie ujęte, namacalnie i metaforycznie. Ale sama końcówka spowodowała mój niedosyt, że chodziło tylko o tyle. Może tak trzeba, skoro to właśnie zamierzałaś, ale rozbudziłaś apetyt na coś więcej.
Izolda dnia 11.04.2011 13:59
zawsze – między czarownicą a wiedźmą istnieje zasadnicza różnica, ale to temat na inną opowieść. Oby każdy grzeszył tak niewinnie.
Wasinko – będzie jeszcze
Adelo – cieszy, że Babcia jest git
Elwiro – jak mi miło, że Więzy wstrzeliły się w koniec Twojego odpoczynku, bo się mam znów nad czym zastanowić.
Szu – dziękuję, że doprecyzowałeś, bo ja chyba inaczej odczytałam Twój komentarz niż zawsze, stąd moje ciągnięcie za język.
Sokol – ugotuję coś więcej, tu byłam ograniczona trzema dozwolonymi stronami, więc z konieczności porcja wyszła mała.
Dziękuję wszystkim, że wciąż Wam się chce.
SzalonaJulka dnia 11.04.2011 15:54
Izold, tak mi przyszło do głowy, że moje siostry czasem się złoszczą, że aby dowiedzieć się czegoś o tajemnicach swoich dzieci muszą porozmawiać z naszą mamą. Bo to własnie ona jest przyjaciółką i powierniczką, której dzieciaki zwierzają się ze swoich kłopotów i zachwytów.
Babcia nie ma obowiązku wychowywania, może po prostu z radością, dumą i pewnym dystansem nabytym na życiowych zakrętach patrzeć na kolejne pokolenia.
I własnie to wyczytałam w Twoim tekście - rodzinne ciepło i życzliwość oddane bardzo celnie.
Buziak i już :)
Izolda dnia 12.04.2011 12:00
Serdeczne podziękowania.:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:76
Najnowszy:wrodinam