(Bajka)
Spotkałam dziś żuczka w ogrodzie,
szedł pewnie poszukać jedzenia.
Nie lubił on chodzić po wodzie,
a tu trach, zsunęła się ziemia.
Przed żuczkiem stanęła kałuża,
jak zwykle po słotnej pogodzie,
a żuczek skrzydełka wydłuża,
nie lubi on chodzić po wodzie.
Co robić pomyślał – o Boże!
Jak ja się z topieli wywinę?
Za wielkie jest dla mnie to morze,
gdzie znaleźć choć jakąś łupinę?
Wtem mrówki topielca dojrzały
i z tratwą już śpieszą co siły,
choć żuczek był wcale niemały,
na tratwę go jakoś wtoczyły.
Dziękuję, powiedział szczęśliwy.
Nie gadaj ty tyle, nie gadaj.
Los często na wskroś jest złośliwy
z pułapki w pułapkę się wpada.
Spiżarnia już pusta jest prawie,
a w tobie też siły niewiele,
logiczny jest sens w tej zabawie,
byś nam był i ty przyjacielem.
I po co ratować mi życie?
Żeby je odebrać po chwili?
Tu sensu się nie dopatrzycie,
choćbyście przez lupę patrzyli.
Lecz strach zawsze wielkie ma oczy
i często ratunek doradza,
choć mało mu duch nie wyskoczy,
udaje że mrówkom dogadza.
Nasz żuczek z martwego wnet ożył
nim mrówki do brzegu dobiły,
wyschnięte skrzydełka rozłożył
i w słońce uleciał co siły.
Nie trzeba być wcale mocarzem,
lecz rozum zamienić na siłę,
i gdy się pułapka przydarzy,
skorzystać z mądrali pomyłek.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Julka · dnia 08.04.2011 05:03 · Czytań: 1248 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: