Dzień był pochmurny. Chłopczyk siedział na tapczanie i nieruchomo wpatrywał się w ścianę, na której wisiał obraz Matki Boskiej. Obok przy kuchennym stole krzątała się matka. Spieszyła się, kończyła sałatkę na obiad. Drgnęła na dźwięk dzwonka u drzwi. Wytarłszy ręce o fartuch, podbiegła do wejścia. Nerwowo poprawiła włosy splecione w krótki warkocz.
- Dlaczego tak późno przyszłaś?
- Lepiej zapal światło! - Stara kobieta wgramoliła się do środka. Przechodzony czarny płaszcz kontrastował z jej trupio bladą twarzą. Oparła ręce na biodrach i spojrzała z niechęcią na córkę.
- Jak ty się odzywasz do matki? Poskarżę się Tomciowi! Już on ci wybije z głowy...te eskapady do parku!
- Żałuję, że o wszystkim ci opowiedziałem! I tak nikt ci nie uwierzy!
- Jolu, nie podnoś głosu, to moje mieszkanie! Daj mi dwadzieścia złotych, muszę leki wykupić! - babka rozsiadła się w kuchni. - Masz wrócić za godzinę! Umówiłam się na kawę u Sabinki!
Córka zacisnęła usta i wysupłała z portmonetki jedyny banknot.
Odkąd w jej życiu pojawił się Tomek, sąsiad z klatki obok, Jola nie bała się już matki, czuła się pewniej. Ale Tomcio często przychodził pijany z kolegami do domu, by świętować udane transakcje. Całe dnie spędzał poza domem, handlował używanymi samochodami. Spokój, to jednak za duże słowo, kiedy przysypiała, budził ją byle szelest. Od pierwszej kłótni, jakieś pięć lat temu, gdy była w dziewiątym miesiącu ciąży, Tomcio pobił ją tak skutecznie aż trafiła do szpitala, ale dziecka nie uratowano. Pamiętała, jak stała z praniem w ręku w drzwiach balkonowych, gdy mąż wrócił do domu i zapytał o obiad. Wściekł się. Nie słuchał jej tłumaczeń, ani skamlenia, by jej nie bił. Kiedy skończył, zapowiedział: „Następnym razem wyjebię przez okno!".
„Muszę uciec! Muszę się schować! Co złego zrobiłam?" - myślała.
Jak robił awantury, toczył pianę z ust. Nikt mu nie podskoczył. Nawet, jak raz podczas libacji zgasił papierosa we włosach żony, koledzy nie protestowali.
Sąsiedzi bali się z Tomaszem zadzierać, po tym jak ten emeryt spod dwunastki doniósł na Policję i nazajutrz został dotkliwie pobity przez nieznanych sprawców.
Jola pospiesznie ubrała się i podeszła do dziecka.
- Jasiu, mamusia musi wyjść na godzinkę, dobrze?
- Dobrze. - Chłopczyk nie okazał cienia zainteresowania.
Ulica przywitała ją gwarem przechodniów. Nagły podmuch wiatru zadarł jej sukienkę, odsłaniając całkiem zgrabne uda. Grupka wyrostków zagwizdała, wymieniwszy miedzy sobą niewybredne uwagi.
Przyspieszyła kroku. Zmierzała w kierunku osiedlowego skweru. Niewielki park świecił o tej porze pustkami. Z daleka dostrzegła znajomą rozłożystą kępę krzaków, wielkością dorównującą dorosłemu człowiekowi. Zatrzymała się przed zaroślami, ale tylko na moment. Nabrała głęboki haust powietrza i zdecydowanym ruchem przekroczyła zieloną granicę. Zarośla zatrzepotały liśćmi, jakby szykowały się do długiego lotu.
- Karolinko, gdzie jesteś, córeczko?
- Tutaj mamusiu!
- Och, nareszcie, mój ty aniołku, stęskniłam się za tobą, wiesz? - Kobieta delikatnie pogłaskała pięcioletnia dziewczynkę po głowie, ucałowała i mocno przytuliła.
- Mamusiu, zobacz! To jest Krzyś!
- Witaj Krzysiu!
- On jest taki milutki! Dzisiaj go znalazłam w plastikowym worku, na naszym śmietniku!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
baazyl · dnia 09.04.2011 20:08 · Czytań: 1373 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 13
Inne artykuły tego autora: