Obudził mnie głos Kuby, rozmawiającego z kimś:
- Więc co mam z nią zrobić? Przecież się tu wykrwawi!
Nie mogłam w to uwierzyć. Otwarłam oczy i rzeczywiście - przed nim, na blacie stołu siedział Dżi:
- Zostaw ją tutaj. Dojdzie do siebie. Przecież ci opowiadała. Zawsze z tego wychodziła. A jeśli jesteś taki dobry, jak ona twierdzi, że jesteś...
Kuba był wściekły. Słyszałam to w jego głosie, bo twarz niewiele wyrażała.
- Co mogę? Zrobię wszystko! Przekonałeś mnie! Ona jest z bajki, tak? Jak mam ją uratować? Gwiazdkę z nieba przynieść? Smoka pokonać? Zeżreć barana wypełnionego siarką?
Dżi wyraźnie z niego kpił:
- To może później... Nie unoś się tak, bo ją obudzisz. Wiesz, że ona je koty? Zabij jednego, żeby mogła się wzmocnić.
Kuba odwrócił się i zobaczył, że nie śpię. Spytałam:
- Gdzie mały?
Mężczyzna podniósł dziecko i podał mi je. Od razu przystawiłam noworodka do piersi i poczułam spokój. Szepnęłam:
- Już mi go nie zabieraj... Dobrze?
Kuba miał łzy w oczach:
- Jasne. Jest też twój. To ty go uratowałaś.
Nie potrzebowałam już żadnego kota. Nie byłam głodna, nic mnie nie bolało, a im dłużej maluch ssał, tym większe siły we mnie wpływały.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
soczewica · dnia 10.04.2011 10:26 · Czytań: 1411 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: