Jesteśmy wszyscy uszkodzeni. Cholerni damaged people. Nasze serca są takie wyszczerbione. Nasze emocje kierują naszym życiem w nieodpowiednich momentach. Chcemy tylko znaleźć się w ramionach drugiego człowieka, poczuć smak jego ust, rozkoszować się zapachem. Tylko tyle, aż tyle, w naszym egoistycznym dążeniu do autodestrukcji. Wrodzonej samozagłady.
Żyjemy stawiając czoła problemom, pokonujemy nasze trudności i tylko to pozwala nam istnieć. Codzienne oddychanie opiera się na radzeniu z kłopotami.
Bez nich nasze życie byłoby puste.
Dzieciństwo, które utraciliśmy jeszcze będąc dziećmi, śni nam się po nocach. W tych chwilach, tak rzadkich, kiedy jesteśmy jednością i stajemy się naszymi przeciwieństwami, jesteśmy całkiem autentyczni. Mamy wymówki, żeby nie pokazać co naprawdę czujemy z wyjątkiem tamtych chwil. Tak rzadkich i ulotnych.
Utraciliśmy niewinność zanim jeszcze pojęliśmy jej znaczenie.
Oklepane banały, historie na jedną noc. To nasza codzienność. Instynkty na co dzień wygasłe i wypalone budzą się, gdy świat zyskuje inne barwy, gdy nadchodzi noc i nic nie liczy się prócz bliskości innych ciał.
Władzę nad nami przejmuje życie, tak brutalne i proste. Próbujemy je komplikować, by mieć wymówkę by żyć.
Nie możemy postępować prosto, bo to by odebrało nam sens. Zabijało powoli jak trucizna w naszych żyłach, rozprzestrzeniająca się powoli i po cichu.
Nasze związki opierają się na problemach. Jesteśmy jak kukiełki, marionetki o wyszczerbionych sercach. Oddychamy powoli rozkoszując się dymem. Spalone mosty za nami zawsze się tlą gdzieś głęboko. Nie mamy w sobie tyle odwagi by zalać je wodą. Ugasić na dobre.
Zatracając człowieczeństwo, zdejmujemy maski, przestajemy udawać. Ogień trawiący nasze dusze, spala nasze ciała. Powoduje, że jak ślepcy, po omacku szukamy siebie i dotyku tej drugiej osoby. Bez słów, bez wyjaśnień, na chwilę.
Porzucamy potem siebie nawzajem i nas samych.
Druga osoba jest jak oddech, jak powietrze, po zbyt długim przebywaniu pod wodą. Pozwala odzyskać tlen na chwilę, zatrzymać pion, nadaje sens.
Rodzi problemy, komplikuje życie, mąci w głowie.
Wspomnienia które pozostają, pozwolą żyć jeszcze przez jakiś czas.
Niczym narkomani pragniemy naszej heroiny, nie po to, żeby przekonać się jak dobrze smakuje, ale po to, by móc normalnie żyć po jej skosztowaniu. By znaleźć powód, aby następnym razem jej nie odmówić.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
grejfrutowa · dnia 12.04.2011 07:20 · Czytań: 730 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: