Effie Ryann-Mohr, Czarny Płomień cz.5 - Elatha
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Effie Ryann-Mohr, Czarny Płomień cz.5
A A A
Kilkanaście minut później potężna eksplozja wstrząsa okolicą. Słup czarnego dymu i ognia rozdziera błękit nieba, który zajął miejsce porannych chmur. Fredrik i Samuel zbierają wszystkie ubrania, jakie mamy na sobie i wrzucają je do płonącego domu. Miecze tkwią w rozpalonym przed Edana i Lenna ognisku. Philippe pilnuje dwóch nagich wampirzyc. Ja też godzę się z faktem, że jestem bez ubrania, mimo obecności Strażników. Wiem jednak, że w tym domu wszystko było przeklęte. Nawet kurz i pajęczyny. Teraz czeka nas jakaś specjalna kąpiel, o której wspomniał Lenn.
- Sir Mac Clamer zaraz tu będzie – Lenn niszczy swój telefon tuż po rozmowie ze starym wampirem. Wpatruje się w płonący dom, żeby mnie nie krępować. – Przywiezie wszystko, co potrzebujemy do oczyszczenia się.
- Dobrze, że już nie pada – Edan spogląda w górę.
- Kiedy tu szliśmy lało jak z cebra, a teraz mamy błękitne niebo – mówię cicho sama do siebie.
- Effie? – Samuel dotyka mojego ramienia. – Odniosłaś jakieś rany? Sophie cię nie zraniła?
- Nie zdążyła – posyłam Cassowi spojrzenie pełne wdzięczności. – Philippe drugi raz uratował mi dzisiaj życie.
- Dobrze, ale mimo to pozwól mi się obejrzeć – prosi.
Kiwam głową. Pozostali podchodzą do Philippa. Nie patrzą w naszą stronę. Samuel uśmiecha się i z wielką delikatnością muska palcami moją twarz. Przeszywa mnie dreszcz.
- Nasze ciała są zimne – wyjaśnia. – Wybacz.
- Nie szkodzi – szepczę i gładzę z czułością jego dłoń. – Dziękuję za wszystko.
- Effie, jesteś jedną z nas – spogląda mi oczy, a ja tonę w oceanie przeżytych przez niego chwil.
- Tyle emocji – myślę nie mając zamiaru mówić tego na głos, a mimo to słowa cicho płyną z moich ust. Dotykam policzka Samuela. – Tyle wydarzeń. Jestem nikim przy tobie.
- Jesteś dla nas światłem – niespodziewanie całuje mnie w usta i nic więcej nie mówiąc wraca do szukania na moim ciele jakichkolwiek śladów zranienia.

Sir Gilleabart Mac Clamer nie przyjeżdża sam. Dwaj pomocnicy szybko zdejmują coś z terenowego samochodu.
- Opowiecie mi wszystko później – mówi spokojnie, choć jego spojrzenie przeczy temu. Zwłaszcza, gdy dostrzega dwie wampirzyce. – Zabrałem tylko szlafroki. Nie chciałem tracić czasu na szukanie odpowiedniej garderoby.
- Dobrze – Samuel pytająco spogląda na Lenna, który błyskawicznie stawia niewielki namiot. – Effie, pójdziecie z Lennem pierwsi.
Kiwam głową, a chwilę później Lenn prowadzi mnie w stronę namiotu, który jak się okazuje jest polową kabiną prysznicową. Nad naszymi głowami wiszą dwie czasze z dziurkami, z których coś ma popłynąć. Pytanie tylko: co?
- Weźmiemy zwykły prysznic? – pyta, rozglądając się wokół. – Nie ma żadnego mydła?
- Effie, mydło nam nie pomoże – uśmiecha się łagodnie. – Zwykła woda też niewiele zdziała, ale poświęcona i wzbogacona specjalnymi składnikami owszem.
- Woda święcona? – posyłam mu zdziwione spojrzenie i nagle czuję zimny strumień spływający po moim ciele. – Nie można było jej podgrzać?
- Niestety nie – uśmiecha się przepraszająco. – Nie bój się, nie zaszkodzi ci. Nam też. Wampiry nie wyrzekły się wiary. Przynajmniej niektóre.
- Zaskakujecie mnie cały czas – mruczę dokładnie myjąc włosy. – Lenn?
- Słucham – wampir błyskawicznie zmywa z siebie wszystko i teraz stoi bokiem do mnie.
- Czy odczuwacie strach?
- Tak. Oczywiście, że tak – odpowiada zerkając w moją stronę, ale zaraz odwraca wzrok. – Dlaczego pytasz?
- Nie dostrzegam go u was – mówię kończąc toaletę. – Wszystkie inne emocje tak, ale nie strach.
- Może u nas wyraża się on poprzez niepokój. Na przykład o twoje bezpieczeństwo? Ono jest dla nas najważniejsze.
- No tak – wzdycham. – Dostarczam wam wielu wrażeń.
Zakręcam kurek i schodzę z drewnianego podestu. Nie zachowuję jednak ostrożności stając na śliskim brezencie. Gdyby nie szybka pomoc wampira, który łapie mnie w talii i przytrzymuje, upadłabym po raz kolejny tego dnia.
- Jestem niezdarą – szepczę wtulając się w jego tors. Mam ochotę się rozpłakać. – Po co wam taka Strażniczka?
- Jesteś po prostu zmęczona nadmiarem wydarzeń i emocji – Lenn gładzi moje mokre włosy nie wypuszczając mnie z mocnego objęcia. – Nie martw się. Pomożemy ci.
- Powiedz mi, proszę – mam pewność, że Lenn Amargein będzie ze mną całkiem szczery. – Próbowaliście mnie zauroczyć, żebym była uległa i z każdym z was zawarła bliską znajomość?
- Nie – odpowiada szczerze patrząc mi w oczy. – Nie próbowaliśmy, ponieważ to nie zadziałałoby na ciebie. Zresztą, co to za przyjemność obcować z kimś, kto nie jest świadomy swoich reakcji? Chcemy żebyś zapragnęła tego sama.
- To się dzieje, Lenn – to odkrycie wstrząsa mną do głębi. – Teraz...
Wampir nic nie mówiąc mocniej mnie przytula. Czuję się bezpiecznie w jego ramionach, choć chłód ogarnia moje ciało.

Kiedy opuszczamy polową łaźnię dostajemy szlafroki i drewniane klapki. Jestem pewna, że i to spalimy, jak tylko wrócimy do Strażnicy. Pozostali także wchodzą do namiotu dwójkami. Fredrik zaciąga tam Sophie nie zważając na jej protesty. Madeleine wchodzi posłusznie z Samuelem. Philippe i Edan najszybciej biorą prysznic. Niemal wszystko, co zostało przyniesione przed dom Ferrisa zostało spalone, łącznie z namiotem.

Wracamy samochodami do Strażnicy. Przed domem zrzucamy ubrania, które znowu trafiają na wcześniej przygotowany stos. Zanim wejdę do domu musze przejść naga obok zatroskanej cioci Edwiny i wściekłego Alexa. Mój pokój został posprzątany. Ktoś z szacunkiem ułożył miecze na łóżku. Nie opieram się pokusie zmycia z siebie niewidzialnego brudu i wchodzę po raz kolejny pod prysznic. Gorąca woda rozgrzewa mnie, ale teraz odczuwam większe zmęczenie i ból. Od rana przybyło mi kilka sporych siniaków na całym ciele.

Kwadrans później siedzę w salonie popijając rozgrzewającą herbatę, którą przygotowała ciocia Edwina. Nawet Strażnicy i dwie wampirzyce piją ją bez sprzeciwu. Alex Piera się o parapet okna wychodzącego na ogród i przypatruje się uważnie każdemu z osobna.
- A teraz chciałbym usłyszeć o wszystkim, co się dzisiaj zdarzyło – sir Mac Clamer posyła wymowne spojrzenie dwóm wampirzycom. – Sophie, Madeleine, macie coś do powiedzenia?
- Nie – Sophie cały czas siedzi skulona wbijając wzrok w podłogę. Nie patrzy na nikogo. Może fakt, że obok znajduje się Fredrik tak na nią działa?
- Madeleine? – sir Gill łagodnie patrzy w jej stronę. – Chciałabyś coś dodać?
- Przepraszam... – wampirzyca odzywa się cicho, ale wszyscy doskonale ją słyszą. – Nie powinnyśmy były tam wchodzić...
- Rzeczywiście, nie powinniście – powtarza wampir. – Wiedziałyście, że dom jest przeklęty i wszystko, co się w nim znajduje także. Jednak złamałyście zakaz. Czego tam szukałyście?
- Sophie chciała znaleźć...
Wampirzyca nie kończy, bo skulona dotąd Sophie próbuje rzucić się na przyjaciółkę i rozszarpać ją na strzępy. Fredrik pewnie chwyta ją za ręce i osadza ponownie na kanapie. Sir Mac Clamer bezgłośnie przywołuje Lenna, który podchodzi do Sophie i szybko robi jej zastrzyk w szyję. Wampirzyca po krótkiej szamotaninie osuwa się na oparcie nie dając oznak życia. Patrzę na to zaniepokojona. Uświadamiam sobie, że nie mam szans, by wygrać z nimi. Nawet dysponując mocą. W każdej chwili mogą siłą zmusić mnie do przymierza, albo po prostu zabić. Alexander wyczuwa mój strach, bo staje za mną. Jestem mu wdzięczna za tę troskę. Za to Strażnicy z wyraźną niechęcią spoglądają na niego. Chyba czują się urażeni. Ignoruję to. Chcę żyć.
- Co z nią będzie? – odzywa się Madeleine tak przerażonym głosem, że dreszcze przebiegają po moim ciele. – Zabijecie ją?
- A znasz jakiś inny sposób oprócz Czarnego Płomienia, by zabić wampira? - warczy Fredrik. – Możemy jeszcze spróbować rozerwać ją granatem, albo zostawić na poligonie atomowym.
- To, co się z nią stanie? – zabieram głos. – Jest niebezpieczna, ale sądzę, że tak zadziałało na nią to miejsce i kontakt z medalionem Ferrisa.
- Sophie miewa zwariowane pomysły, ale nie zabiłaby nikogo – druga wampirzyca szuka we mnie wsparcia, jednak w tej kwestii nie mam już takiej pewności.
- Nie byłbym tego taki pewien – wtrąca Philippe upewniając mnie w słuszności podejrzeń. – Słyszeliśmy waszą rozmowę nad stawem podczas przyjęcia. Chciałyście wypić jej krew, choć wiedziałyście kim jest.
- Tak było, to prawda, ale bardziej chciałyśmy ją przestraszyć – dziewczyna próbuje się tłumaczyć. – Potem to ona z nas zakpiła rzucając jakiś czar.
- Broniłam się przed wami – mówię spokojnie nie wyjaśniając, że nie był to czar. – Na szczęście nic się nie stało. Chcę wiedzieć, co zrobicie z Sophie?
- Tak ci na niej zależy? – Fredrik posyła mi perfidne spojrzenie. – Może zostaniecie przyjaciółkami?
- Wątpię – rzucam jadowicie. – Nie potrzebuję w swoim otoczeniu kolejnej żmii. Ty mi wystarczysz.
- Effie! – ciocia Edwina nie wytrzymuje i spogląda na mnie ze zgrozą w oczach. – Opanuj emocje. Złość w niczym nie pomoże.
- Effie mówi to, co myśli, – Fredrik chyba czuje się urażony moimi słowami, bo w kącikach jego oczu dostrzegam iskierki furii – chociaż nie zawsze.
- Zarzucasz jej kłamstwa, wampirze? – niespodziewanie wtrąca się Alex, co nie jest najlepszym posunięciem. Trudno. – Przez tyle lat ukrywaliście przed nią prawdę!
- Ta sprawa w ogóle cię nie dotyczy, człowieku – Fredrik wstaje i teraz dostrzegam, że góruje nad Alexem o dobre dziesięć centymetrów. – Nie wiem, co właściwie tutaj robisz.
- Fredriku, gdybyś zapomniał Alexander jest moim asystentem – wtrąca ciotka nie chcąc dopuścić do zaognienia sytuacji. – Alex, usiądź proszę.
- Dziękuję, Edwino, wolę stać – mój były chłopak nawet nie drgnie. – Na wszelki wypadek osłonię szyję Effie przed niespodziewanym atakiem.
- Zapominasz się! – Fredrik podchodzi bliżej nas. – Effie nie jest już twoja. Teraz jest Strażniczką z woli jej przodka.
- Najpierw jestem człowiekiem, potem Strażniczką – prycham oburzona. – Obaj odbiegacie od głównego tematu. A po za tym nie będziecie się szarpać o mnie! Nie jestem waszą zabawką!
- Effie, posłuchaj mnie przez moment – Alexander dotyka mojego ramienia ciepłą dłonią. – Nigdy nie byłaś dla mnie zabawką. Edwina ci to wszystko wytłumaczy. Jest nam obojgu to winna. Pamiętaj, że zawsze chciałem dla ciebie dobrze. A oni... – wskazuje na czujne wampiry, które słuchają w milczeniu. – Oni zwyczajnie cię wykorzystają. Będziesz tylko ich marionetką. Kim innym może być człowiek dla niemal nieśmiertelnego i niezniszczalnego wampira? Nigdy nie będzie mu równy, nigdy go nie pokona, nie zadowoli. Edwino, proszę poszukaj sobie innego asystenta. Nie wracam na uczelnię. Zaraz wylatuję z Wyndham.
- Alexandrze... – ciocia Edwina chce coś powiedzieć, ale mężczyzna już opuszcza salon.
Słowa, które padły z ust Alexa całkowicie burzą mój wewnętrzny spokój. Nie zdążyłam nawet go zatrzymać. Strach na dobre rozgościł się we mnie. Na dodatek ciocia Edwina jest z tym powiązana. Jednak teraz postanawiam dalej grać rolę, którą stworzyły dla mnie wampiry. Nie mam wyjścia, jeśli pragnę przeżyć. Czuję, jak pętla zdarzeń zaczyna się wokół mnie zaciskać.
- Edwino, później porozmawiasz z Effie – sir Gill wyczuwa niepokój ciotki, ale nie pozwala jej zareagować. Drażni mnie. – Zajmijmy się wreszcie tym, co najistotniejsze. Samuelu, proszę opowiedz mi o wszystkim.

Godzinę później, gdy Samuel kończy swoje opowiadanie, a mnie dokładnie przepytano z moich działań, atmosfera robi się jeszcze bardziej napięta. Madeleine kazano iść do domu w towarzystwie dwóch nieznanych mi wampirów. Od tej chwili ma być bacznie obserwowana przez wszystkich mieszkańców, a zwłaszcza sir Gilleabarta. Sophie natomiast wyniesiono w bezpieczne miejsce, gdzie dojdzie do siebie pod czujną opieką. Również i nią stary wampir zamierza się zająć.
Dla nas, Strażników oczywiste jest, że musimy stanąć do walki z Czarnym Płomieniem, ale nie na terenie miasta. Postanawiamy przejść przez Przełęcz Sutherland i dalej przez Góry Tremaine, by tam poszukać źródła zła. Według mnie mamy kilka dni na przygotowanie się do podróży i zawarcie przymierza. Ciocia Edwina i sir Mac Clamer stale mi o tym przypominają. Pomijam to milczeniem. Stary wampir ponownie obiecuje mi, że ciocia opuści Wyndham, jak tylko będzie to możliwe. Sądząc po ich minach oboje są z tego bardzo niezadowoleni. Kiedy spotkanie staje się mniej oficjalne, proszę ciocię o chwilę rozmowy. Idzie za mną do sypialni, ale robi to niechętnie.

Ciocia Edwina siada w fotelu przy oknie. Wnikliwie obserwuje mnie zachowując milczenie. W jej oczach nie dostrzegam dawnego ciepła. A ja poprzez swoje spojrzenie i uśmiech obdarzam ją wszystkimi dobrymi uczuciami, jakie do niej żywię. To ona od wielu lat zastępuje mi rodziców. Wiele mnie nauczyła i nawet to, że zataiła przede mną fakt istnienia Ferrisa Ryana i jego woli nie zmienił moich uczuć do niej. Teraz jednak boję się tego, co mi powie. Alex swoimi słowami zasiał we mnie niepokój, który utkwił zbyt głęboko, by o nim zapomnieć.
- Ciociu, chcę ci powiedzieć, że nie mam żalu do ciebie – zaczynam, gdy siadam na brzegu łóżka. – Nie jestem zła o to, że dopiero teraz dowiedziałam się o swoim przodku i jego woli, nie dziwi mnie twoja przyjaźń z sir Gillem, nie szokują, aż tak bardzo wampiry. Nawet przymierze z nimi i bycie Strażniczką akceptuję.
- Ale? – spojrzenie cioci nic nie wyraża. – Jest coś jeszcze, prawda?
- Tak, słowa Alexandra – mój spokój jest pozorny. Muszę poznać prawdę. – Według niego powinnaś mi coś wyjaśnić.
- Powinnam – spogląda za okno, gdzie mrok wkracza już do ogrodu. – Jednak za to, co powiem możesz mnie znienawidzić.
- Za co, ciociu?
- To ja doprowadziłam do tego, że zostawiłaś Alexandra.
- Słucham? – wprawia mnie tym w osłupienie. – Niby jak?
- Kazałam mu przetestować twoją cierpliwość – wyjawia z trudem. – Alexander z mojego polecenia miał rozkochać cię w sobie, a potem zniszczyć to uczucie...
Tego się nie spodziewałam. Moje serce ściska niewyobrażalny żal. Przypominam sobie, jakim cudownym partnerem był Alex na początku związku. Wiązałam z nim plany na przyszłość, ale potem nagle wszystko się zmieniło. Długo znosiłam upokorzenia i wybryki, aż w końcu odeszłam. Teraz ciocia uświadomiła mi, że było to zaplanowane! Potworny ból rozsadza mi głowę, a świadomość odebranej szansy bezlitośnie kłuje. Mam wrażenie, że zemdleję. Chcę pobiec na lądowisko i zatrzymać Alexa, ale wiem, że już odleciał. Zostawił mnie samą z wampirami, które tylko pragną przymierza. Czuję obrzydzenie. Wściekłość wypala wszystkie dobre uczucia. Jednak nie daję po sobie nic poznać. Nawet jedna łza nie spływa po moim policzku.
- Dlaczego to zrobiłaś? – pytam chłodno.
- Jakiś czas temu dostałam wiadomość od sir Gilla. Wiedziałam, że musimy rozpocząć przygotowania do wyjazdu, a twój związek z Alexandrem stawał się bardzo poważny. To była przeszkoda, którą należało zlikwidować. Nie mogliście być razem. Dlatego to zaplanowałam i zmusiłam go do porzucenia cię – w jej głosie pobrzmiewa skrucha, ale nie daję się nabrać. Ona nie żałuje tego, co zrobiła.
- Jak?
- Powiedziałam mu, że robisz za jego plecami złe rzeczy – widzę, że drży i bawi się palcami. – Myślał, że go zdradzasz.
- Uwierzył? – zaciskam pięści. – Powinien przyjść do mnie i zapytać, jak jest naprawdę!
- Pokazałam mu zdjęcia...
- Jakie zdjęcia?
- Spreparowane – bąka niepewnie. - Wybacz Effie, ale musiałam tak postąpić! Wola Ferrisa była ważniejsza, niż twój związek z Alexandrem. Nie podlegało to żadnej dyskusji. Tak musiało się stać, a ja musiałam to zrobić.
- Nie było ci mnie żal?
- Myślałam, że zwariuję widząc twój smutek i rozgoryczenie, ale przetrwałam to dla ciebie! – ciocia próbuje mnie objąć, ale nie pozwalam jej się zbliżyć do siebie. – Zrobiłabym to jednak ponownie. Nasze przetrwanie jest ważniejsze niż uczucia.
- Ciociu, chcę zostać sama – szepczę zdruzgotana. – Życzę ci spokojnej podróży do domu. Sir Gilleabart obiecał mi, że odeśle cię, gdy zrobi się niebezpiecznie. Ten moment już nastąpił. I nie martw się. Poradzę sobie z tym całym emocjonalnym bałaganem, jaki mi stworzyłaś. Nie przyniosę nikomu wstydu, ale nigdy więcej nie wracaj już do tego tematu. Nigdy.
- Przykro mi tego słuchać – podchodzi do drzwi i odwraca się jeszcze w moją stronę. – Powodzenia, kochanie. Szczęście wam się przyda. Będę czekała na dobre wieści.
- Zadzwonię – zapewniam ją.
Gdy tylko słyszę trzask zamykanych drzwi rzucam się na łóżko wciskając twarz w poduszkę. Zaraz jednak zrywam się i sięgam po telefon komórkowy, który zawsze kładę przy łóżku. Wybieram połączenie do Alexa, ale słyszę, że numer nie istnieje. Nie wierzę i jeszcze kilkanaście razy próbuję dodzwonić się do niego. Bez skutku. Nie wiem, co to wszystko znaczy. Dzwonię do mieszkania Alexa, ale sytuacja się powtarza. Próbuję skontaktować się z jego znajomymi. Ich numery są wyłączone, a na uczelni nikt nie odbiera. Do ciotki Edwiny nie mam zamiaru zwrócić się o pomoc. I tak by mi nie pomogła. Opadam na łóżko i biorę do ręki broń, którą zostawił mój były chłopak. Od dzisiaj nie zamierzam się z nią rozstawać. Staje się dla mnie bardzo cenna.

Alexander Bryce mimo zdenerwowania unieważnia wszystkie swoje kontakty. Effie nie może do niego dotrzeć. Najważniejsze dla niego jest jej bezpieczeństwo. Sprawdza dane na ekranie przenośnego komputera. Mała kropka nieruchomo tkwi w jednym miejscu, co oznacza, że broń nadal jest w sypialni Effie. Alex zostawił jej pistolet nie tylko z troski. Jeszcze w Strażnicy zamontował w nim nadajnik. Wie, gdzie w danej chwili przebywa dziewczyna. Oczywiście, pod warunkiem, że ma broń przy sobie. Nie sądzi, żeby ktokolwiek domyślił się, że ją śledzi. Liczy, że rano dotrze już do swojej bazy. Tam czeka go mnóstwo pracy. Musi przygotować siebie i swoją drużynę do nowego zadania. Nie zamierza zostawić Effie na pastwę wampirów, mimo, iż nie czuje do nich niechęci. Tym razem jednak uważa, że wplątanie niczego nieświadomej dziewczyny, w coś tak niebezpiecznego jest niedopuszczalne. Nawet, jeśli ma jakieś zdolności paranormalne nie oznacza to, że poradzi sobie z czymś tak złym jak Czarny Płomień. Sam również ma pewność, że ludzie nie zwyciężą w walce z nim, dlatego obiekt od dawna jest tylko obserwowany. Teraz uznaje, że należy podjąć dodatkowe działania militarne. W końcu od lat jest specjalnym agentem pracującym dla rządu, specem od wszelkiej broni i zjawisk tak nieprawdopodobnie niebezpiecznych, że aż absurdalnych. A posada asystenta znanej badaczki kultur tylko pomagała mu w pracy. Cenne informacje uzyskiwał z pierwszej ręki.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Elatha · dnia 18.04.2011 20:03 · Czytań: 848 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 3
Komentarze
Usunięty dnia 21.04.2011 23:47 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo mi się podobało. Jak podejrzewałam, Alex okazał się nie taki, jak go Waszmość chciała namalować. Co mnie cieszy, bo Alexy muszą być ok., jako, że sentyment mam do imienia - syn Aleksander. W ogóle rozdział mi się podoba. Muszę przyznać, że czasami gubię się w stylistyce, ale to nie znaczy, że tak jest źle. Ja mam po prostu inny :smilewinkgrin: Będę czekać na następne, a ciotka Edwina mi podpadła... Pozdrawiam ciepło. B)
Elatha dnia 22.04.2011 11:21
Dziękuję za tak miłe słowa :).

Bardzo lubię postać Alexa. To bardzo zaskakujący mężczyzna :D.
Ciocia Edwina też posiada swój urok B).

Pozdrawiam wiosennie :).
MaximumRide dnia 31.07.2011 14:50
,,Zanim wejdę do domu musze przejść,,

muszę

,,Alex Piera się o parapet okna,,

opiera

Gdyby nie to, że wiem co było dalej to zapewne była bym zaskoczona i zaintrygowana tym, kim jest Alex.
Bardzo ciekawie.
No lecę dalej...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty