Obca cz. 44 [Zielona Wyspa] - lina_91
Proza » Obyczajowe » Obca cz. 44 [Zielona Wyspa]
A A A
Byłam zmęczona, zwyczajnie wykończona: treningami, pracą, zawieszeniem, w jakim żyliśmy z Krisem. Którejś soboty po prostu pękłam. Zawsze byłam śpiochem, ale tamtego dnia nie zwlokłam się z łóżka przed piętnastą. Włóczyłam się po domu, przekładając ubrania, zmywając, byle tylko zająć czymś ręce. Dla takiego samego powodu wysłałam lekkiego, banalnego smsa do Krisa. Odpowiedź przyszła po dwóch godzinach.

''Jesteś zajęta? Mogę do ciebie zadzwonić?''

Wytrzeszczyłam oczy na swoją komórkę, bo Kris doskonale wiedział, że nienawidzę rozmawiać przez telefon.

''Po co chcesz do mnie dzwonić?''

''Chcę z kimś porozmawiać.''

To już mnie zaniepokoiło.

''Nie jestem zajęta, ale wiesz, że rozmowa nie jest moją mocną stroną.''

Nacisnęłam przycisk wyślij i dosłownie trzy sekundy później zabrzmiała irytująca melodyjka mojego telefonu.

- Wszystko w porządku? - rzuciłam do słuchawki, zanim jeszcze zdążył coś powiedzieć.

- Tak. Właśnie zerwałem z Zoe, stoję na przystanku obładowany torbami jak wielbłąd i...

- Co?! - przerwałam mu tak głośno, że za ścianą zapadła gwałtowna cisza: siostrzyczka zaczęła podsłuchiwać. -Coś ty powiedział?

- Zerwałem z Zoe.

Nie wiem, czy chciał jeszcze coś dodać, czy moja gwałtowna reakcja go zaskoczyła, ale chwilowo zapadła cisza. W głowie miałam pustkę. Wyobrażałam sobie ten moment wiele razy. Fakt, zazwyczaj jako rozmowę prosto w oczy. Teraz jednak, kiedy ta chwila nadeszła, zwyczajnie mnie zamurowało. Nigdy nie wierzyłam, że to zrobi, nie chciałam wierzyć.

- Przykro mi - powiedziałam miękko. Jego głos był stłumiony, posłał znajomą falę poczucia winy przez moje ciało.

Powinnam mieć więcej siły, powinnam od niego odejść, nie utrudniać mu życia, zwłaszcza że robiłam to dla siebie, z czysto egoistycznych pobudek, z niechęci do samotności.

- Niepotrzebnie. To był już najwyższy czas, po prostu nie lubię sprawiać przykrości ludziom... Wiesz o tym.

- Wiem - wymamrotałam. -Mogę coś dla ciebie zrobić?

- Nie - w jego głosie wyczułam cień uśmiechu. -Ale dziękuję.

Wpadłam w szok: rozmawialiśmy ponad sześć minut, ale kiedy się rozłączyłam, w głowie miałam pustkę. Kołotało mi się w niej tylko jedno zdanie: zerwałem z Zoe.

Przez kilka godzin kręciłam się po domu, sama całkiem nie wiedząc, co robię. Wiedziałam, że mówił prawdę, nie kłamałby na ten temat, ale chyba do końca nie wierzyłam. Obudziła mnie dopiero wiadomość od Zoe.

''Cześć, Kris pewnie ci już powiedział, że zerwaliśmy i to z twojego powodu! Chce ciebie tak jak ty jego, żadne z was nie myśli o innych! Oboje jesteście samolubni, żałośni i siebie warci! Nie powinniście chodzić po tej ziemi!''

Na ułamek sekundy mnie zamurowało.

''Zoe, nigdy go nie prosiłam, żeby z tobą zerwał. Nigdy nie chciał cię zranić i to dlatego próbowaliśmy zerwać kontakty. Możesz się wściekać, ale wiem że nie chciał cię skrzywdzić i to też nie było moją intencją.''

''Nie wierzę ci. Jak długo pieprzyliście za moimi plecami?''

''Oszalałaś?! Pocałowaliśmy się, w grudniu! Zaraz potem powiedział mi, że wybiera ciebie! Dlatego przestaliśmy wychodzić razem...''

''Wiedziałaś, że jest ze mną, a mimo to ciągle do niego smsowałaś, jak dziś rano! Jesteś zwykłą zdzirą!''

Zaczęłam się zastanawiać, co na to odpisać, ale Zoe się wylogowała. Po chwilowym wybudzeniu przyszło otępienie, jakbym dostała w twarz. Jej atak specjalnie mnie nie zaskoczył - wiedziała dość, żeby obwiniać mnie o rozpad swojego związku. Co jednak mnie uderzyło - to fakt, że miała rację. Być może nie do takiego stopnia, ale miała. Byłam samolubna. Nigdy nie chciałam jej zranić, ale wiedząc, co się dzieje z Krisem, wiedząc że moja ciągła obecność wszystko komplikuje, powinnam była się wycofać. Nie zrobiłam tego.

Kilka dni wcześniej zgodziłam się spotkać ze Stuartem w pubie w niedzielny wieczór, który stał się już naszą małą tradycją. Teraz naszła mnie przemożna ochota, żeby odwołać spotkanie. Bo w tym momencie - wiedząc, że Kris jest teoretycznie wolny, na wyciągnięcie ręki - każde słowo, pocałunek i dotyk, którym obdarowałabym Stuarta, byłoby kłamstwem.

Sama nie wiem, co mnie powstrzymało - duma, wyrachowanie, czy może resztki zdrowego rozsądku? Nie mogłam oczekiwać, że zaraz po rozstaniu z dziewczyną Kris zwróci się do mnie. Kto wie, może w ogóle tego nie zrobi. A jednak wyszłam z domu z postanowieniem oznajmienia Stuartowi, że nie mogę się z nim więcej spotykać.

Silnej woli wystarczyło mi na godzinę. Zobaczyłam jego twarz, ciepły uśmiech, dziwnie zimne oczy tego samego koloru co moje i zrozumiałam, że wplątałam się w jeszcze większą kabałę. Byli przecież przyjaciółmi. Jeśli zerwę ze Stuartem - choć zerwanie to za duże słowo na to, co nas łączyło - i zwrócę się do Krisa, on z pewnością się o tym dowie: od znajomych, obsługi pubu, gdzie obaj byli częstymi gośćmi, czy też zwyczajnie zobaczy nas na ulicy.

Po dwóch godzinach cywilizowanej rozmowy przysunęliśmy się do siebie. Całowaliśmy się na sofie, kiedy Stuart zaklął pod nosem, oglądając się na siedzącą za nami dziewczynę. Odruchowo odsunęłam się od niego. Przysięgał wprawdzie, że nie spotyka się z nikim, ale wolałam nie ryzykować.

- Co jest?

- Dawno ona tu siedzi?

- Nie wiem, bo co?

- Lisa. Kiedyś z nią pracowałem. Jak nas zobaczy, będę musiał zacząć show. Dwoje ludzi, którzy nigdy więcej się nie zobaczą, ale trzeba ich grzecznie przedstawić. Idiotyzm.

Parsknęłam cichym śmiechem. Pub powoli się zaludniał, żeby uciec przed tłumem, postanowiliśmy przesiąść się pod ścianę.

- Stuart!

On przekręcił oczami, ja zacisnęłam usta, żeby nie parsknąć śmiechem. Sącząc swoje piwo, patrzyłam, jak Lisa prawie rzuca mu się na szyję, ściska, wypytuje.

- A to twoja dziewczyna?

- Tak - odpowiedział z rozpędu.

Zdrętwiałam. Mechanicznie uścisnęłam rękę Lisy. Wiedziałam, że - rany boskie, miałam nadzieję, że - nic to nie znaczyło. Powiedzieć "dziewczyna" było łatwiej niż wyjaśnić, dlaczego obściskiwaliśmy się na kanapie. A jednak to słowo posłało prawie elektryczny wstrząs wzdłuż mojego ciała.

Usiedliśmy przy czteroosobowym stole. Nastrój namiętności już uleciał. Jednym haustem opróżniłam swój kufel, patrząc jak Stuart odbiera telefon.

- Kris zaraz tu będzie - oznajmił spokojnie, chowając komórkę.

Wszystkie mięśnie w moim ciele napięły się jak postronki. Tak gwałtownie, że aż zabolało. Stuart - uprzejmie przeprosiwszy - powędrował do toalety. Rzuciłam się na swój telefon.

''Przychodzisz dzisiaj do pubu?''

''Tak. Dlaczego?''

''Chyba powinniśmy porozmawiać. Nie chcę okłamywać Stuarta, a ciągnięcie tego dalej może tylko kogoś zranić.''

''Co mu powiedziałaś?''

''Nic. W tym rzecz. Ale jeśli pociągnę to dalej, będę kłamać.''

''Więc może się z nim tyle nie całuj. Sam nie wiem. Tylko proszę, nie zrań go i nie wskazuj na mnie.''

- Wiesz, że Kris zerwał z dziewczyną?

Gwałtownie odłożyłam komórkę i w milczeniu pokiwałam głową. Zaczęłam się zastanawiać, jakie mam szanse na ucieczkę z pubu przed przyjściem Krisa. Nie chciałam, żeby zobaczył mnie ze Stuartem, nie teraz.

- Usłyszałem o tym wczoraj, ale jakoś nie uwierzyłem. Dopiero zobaczyłem na facebooku... - spojrzał przelotnie w moją twarz. Nie mógł to być zachęcając widok, bo momentalnie zmienił kierunek rozmowy. -Wszystko się ułoży.

- Im? - spytałam głucho. Pokiwał głową. Ja pokręciłam swoją.

- Nie sądzę.

- Tak źle? - wytrzeszczył na mnie oczy, ale jego głos był znudzony.

- Uhm - wymamrotałam. To była moja szansa; idealny moment, żeby mu powiedzieć...

- Czołem! - momentalnie zalała mnie fala ulgi i strachu jednocześnie. Kris usiadł obok Stuarta, ledwo na mnie spojrzawszy. Sama zresztą bałam się podnieść na niego wzrok. Tylko pół uchem słuchałam ich rozmowy, z trudem zresztą nadążając.

- Lina, dobrze się czujesz?

Pokiwałam głową, szczelniej opatulając się swoją bluzą. Oczy Krisa były ciepłe, bardzo ciepłe i nagle bardzo zmartwione. Jakby opadły wszystkie zasłony, każde kłamstwo pomiędzy nami. Nagie.

- Chcesz coś do picia? - głos Stuarta wdarł się między nas.

Nie planowałam już pić, ale wiedziałam, że muszę się czymś zająć, żeby wysiedzieć w tym towarzystwie. Potaknęłam.

- Na pewno wszystko w porządku? - Kris odczekał, aż Stuart zniknął z naszego pola widzenia i delikatnie dotknął mojej dłoni leżacej na stoliku. Zadrżałam.

- Tak - powiedziałam, wbijając wzrok w brudny blat. Kris ścisnął moje palce; znał mnie dość, by wiedzieć, że kłamię. Westchnęłam ciężko. -To pytanie, jakiego nigdy nie planowałam zadać, ale muszę wiedzieć. Nie będę okłamywać Stuarta.

- Pytaj.

- Chcesz... spróbować?

- Co? - nie spuszczał ze mnie wzroku, ale to mogło znaczyć dosłownie wszystko.

- Umawiać się ze mną? - wykrztusiłam z trudem. Cholera, czemu to musiało tak idiotycznie brzmieć?

Powiedział coś, ale jego odpowiedzi nie zrozumiałam. Po raz pierwszy od miesięcy jego słowa nie miały dla mnie żadnego znaczenia. Główny sens jednak do mnie dotarł: tak.

Jego ręka drgnęła, jakby chciał ją cofnąć, ale nie mógł się do tego zmusić. Błyskawicznie zabrałam swoją, tuż zanim Stuart wrócił do stolika.

Jak minęła kolejna godzina, nie miałam pojęcia. Słuchałam ich rozmów, machnięciem ręki ignorując ich zmartwione pytania: byłam na tyle skręcona, że nawet Stuart się zaniepokoił. Wyszliśmy razem, ja z jednym pytaniem, tłukącym mi się po głowie: jak, do cholery, mam się pożegnać ze Stuartem?

Tym razem los mi sprzyjał. Ściskałam dłoń Krisa, kiedy nadjechał mój autobus. Czasu starczyło mi tylko na pomachanie do Stuarta.

Kolejny tydzień był jedną wielką plamą. Samokontroli wystarczyło nam - mi i Krisowi - na jeden dzień. Po raz pierwszy wyszliśmy razem w poniedziałek. Potem spotykaliśmy się już codziennie, zawsze przedłużając moment rozstania, jakby chcąc nadrobić stracony czas. Stuart w tym czasie dwa razy zaprosił mnie na randkę, ale wymyślałam kolejne wymówki. Wiedziałam już, że muszę się z nim pożegnać, ale nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów. Zerwanie byłoby wystarczająco nieprzyjemne, ale ja uparcie szukałam sposobu na rozstanie bez wypowiadania imienia Krisa. Nie chciałam, żeby dwaj przyjaciele zaczęli walczyć z mojego powodu. Nie potrafiłam jednak niczego wymyśleć. Nie chciałam go okłamywać, zwłaszcza że prawda szybko wyszłaby na wierzch.

W poniedziałek Kris zaciągnął mnie do Pear, żebym mogła ostatecznie się rozmówić ze Stuartem. Ten jednak cały wieczór konsekwentnie mnie ignorował - najpierw oglądając mecz swojej drużyny, potem sącząc kolejne piwa i rozmawiając z każdym, tylko nie ze mną. Gdyby nie dziwne uczucie, że coś jest nie tak, odetchnęłabym z ulgą - jeśli się mną znudził, tym lepiej dla nas obojga. Nie mieliśmy szansy porozmawiać, cały czas otoczeni rozgadanym tłumem. Dygocząc z nerwów, powędrowałam tamtego wieczoru do domu.

Następnego dnia, wciąż z pustką w głowie, zgodziłam się umówić ze Stuartem - w założeniu po raz ostatni.
Minęły dwie godziny, zanim w końcu odważyłam się zacząć. Stuart przestał bowiem mnie ignorować, ba, spławił wszystkich, żebyśmy zostali sami. Nie dotykał mnie, ale sam fakt już o czymś świadczył.

- O co chodziło z tym twoim ignorowaniem mnie wczoraj?

- Kris mi coś powiedział w zeszłą niedzielę. Postanowiłem więc grać cywilizowanego.

- To nie było granie cywilizowanego, to było zwyczajnie niegrzeczne - zaprotestowałam. -Co ci powiedział Kris? - moje serce zabiło niespokojnie, wiedząc dobrze, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa.

- Że lubisz go bardziej ode mnie.

Mało się nie zakrztusiłam własną śliną.

- Jeśli chcesz być z nim, idź. Śmiało.

- Poczekaj, poczekaj - zaprotestowałam, choć czułam, że nie powinnam. Odezwała się we mnie kobieca próżność. -Kris ci coś powiedział, więc każesz mi się odpieprzyć?

- Nie! Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Mówię tylko, że jeśli on chce cię, a ty chcesz jego, nie będę wam stał na przeszkodzie. Cholera, to brzmi poważniej niż miało brzmieć.

Westchnęłam ciężko, odwracając wzrok.

- Ewelina? - Stuart jako jedyny nie mógł zapamiętać powszechnie używanego skrótu ''Lina'' i upierał się przy moim prawdziwym imieniu.

- Nie chciałam robić z tego grobowej rozmowy.

- Ani ja. Tu się zgadzamy. Przynajmniej doszliśmy do tego.

- Ale przyszłam tu dziś, żeby ci powiedzieć, że spotykam się z kimś, więc nie... nie mogę już umawiać się z tobą - wyrzuciłam z siebie

- Ale nie z Krisem? - spytał spokojnie. Nie zmienił nawet wyrazu twarzy; było za ciemno, żebym zobaczyła jego oczy.

- Stuart... - zaczęłam, nie mając zielonego pojęcia jak dokończyć. Właśnie tego pragnęłam uniknąć.

- Daj spokój, powiedz mi. Mam prawo wiedzieć.

Omal nie przekręciłam oczami. Owszem, miał prawo wiedzieć, dla kogo go wystawiałam, ale wolałabym jednak, żeby się na nie nie powoływał.

- Tak, spotykam się z Krisem - powiedziałam równo.

- Jak długo?

- Od kiedy zerwał ze swoją dziewczyną. A w zasadzie od poniedziałku po tamtej niedzieli.

- Teraz chcę go zabić - wyrzucił z siebie gwałtownie, zaciskając na ułamek sekundy pięści. Zrobiłam krok w tył, unosząc lekko obie ręce: odruchy po wielu treningach i czasie, jaki spędziłam wśród ludzi, którzy dobrze wiedzieli, jak używać swojej siły. -Teraz chciałbym go zabić - powtórzył, już spokojniej. Spojrzał na mnie, na moją zmartwiałą twarz, obronną postawę i rozluźnił się. -Nie jestem diabłem tasmańskim - powiedział z naciskiem. -Uspokój się. Nic mu nie zrobię.

- Stuart...

- Mogłaś mi powiedzieć wcześniej.

- Spławiałam cię przez zeszły tydzień, bo nie wiedziałam, jak to zrobić. Nie chciałam wplątywać w to Krisa - przyznałam.

- Sam się w to wplątał. Tamtej niedzieli. Takiego tekstu nie puszcza się kumplowi bez powodu.

- Fakt - przyznałam. -Nie chciałam cię okłamywać, ale nie chcę też, żebyście zaczęli walczyć z tego powodu.

- Może to dla wszystkich wyjdzie na dobre - powiedział. Prawie by mnie nabrał, ale zobaczyłam, jak wychyla pół litra piwa naraz i ściął mnie mróz.

- Stuart... - gdybym nie była tak zdenerwowana, pewnie przewróciłabym oczami.

- Nie, poważnie. Zaopiekuje się tobą lepiej niż ja. Jest w tym dobry. Poza tym jest kilka spraw w moim życiu, które w tym momencie uniemożliwiają mi poważny związek. Gdybym miał się z kimś wiązać, pewnie byłabyś to ty, ale w tej chwili nie mogę.

Byłam zwyczajnie zszokowana. W milczeniu patrzyłam, jak zamawia kolejne piwo.

- Mógłbym teraz zdzwonić się z Zoe i wypieprzyć ją do nieprzytomności - wymamrotał, bardziej chyba do siebie niż do mnie. Zacisnęłam zęby. Wiedziałam, że zraniona duma musi znaleźć jakieś ujście, więc nie planowałam mu przerywać, ale ta rozmowa szła w niebezpiecznym kierunku. -Ale tego nie zrobię - powiedział z naciskiem, patrząc mi poważnie w oczy.

Wzdrygnęłam się, jednocześnie przysuwając bliżej niego.

- Jesteś z nim szczęśliwa? - popatrzyłam na niego szerokootwartymi oczami. -Daj spokój, wszyscy jesteśmy dorośli, tak? Możemy porozmawiać. Jesteś?

- Chyba tak - wymamrotałam. Nie spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji.

- W porządku. Dwoje szczęśliwych ludzi przewyższa jedną osobę. Lepiej żebyś była z nim - i oboje szczęśliwi - niż żebyś była ze mną i nieszczęśliwa.

- Stuart, na litość boską...

- Jeśli... - zaczął i natychmiast się poprawił. -Jak rozstaniesz się z Krisem, zadzwoń do mnie.

Chciałam spytać, dlaczego z góry zakłada, że się rozstaniemy, ale wolałam nie brnąć w to dalej.

- Żebyś mógł mnie spławić? - spytałam z nieśmiałym uśmiechem. Stuart pokręcił głową, śmiertelnie poważny.

- Nie miałem zamiaru w żadnym momencie cię spławić. To TY mnie spławiasz.

Zacisnęłam usta i odwróciłam wzrok. Miał przecież rację.

- Jesteście do siebie podobni. Masz z nim więcej wspólnego niż ze mną.

- Tego nie wiem - przeciągnęłam. -Nie znam cię tak dobrze.

- A czyja to wina? - odpalił natychmiast. Skuliłam się. -To było nie fair - przyznał. -Ale nic na to nie poradzę. Odzywa się moje ego.

- To nic - pokręciłam głową.

- Poproszę cię tylko o jedno. Jeśli będziesz wychodzić z Krisem, daj mi znać. Albo idźcie gdzie indziej. Nie każcie mi was oglądać. Tylko o tyle was proszę.

- W porządku. Jasne.

- Mogę cię o coś spytać?

- Pytaj - mruknęłam z rezygnacją.

- Dlaczego? Dlaczego on, nie ja? - to było zwykłe pytanie. Zadał je dość lekko, ale w jego głosie wyczułam jakąś rysę. Nawet nie załamanie, ale lekką zadrę.

Otworzyłam usta i zaraz je zamknęłam. To było dobre pytanie, ale odpowiedzi nie znałam. Przez kilka miesięcy byłam gotowa przysiąc, że nie kocham się w Krisie, ba, że w zasadzie nawet go nie chcę. W ciągu ostatnich tygodni to się zmieniło: napięcie między nami zdecydowanie wzrosło. A jednak odrzucanie Stuarta tylko dlatego, że Kris rozstał się ze swoją dziewczyną zakrawało na kpinę.

- Jeśli nie potrafisz ubrać tego w słowa, w porządku. Zapomnij.

To była jedna rzecz, którą kochałam w Stuarcie - jedno, co zdecydowanie różniło go od Krisa - kiedy zadawał pytanie, nie przyjmował z góry, że moim obowiązkiem jest mu odpowiedzieć.

- Nie wiem! Słowo daję, chciałabym... Ale nie wiem. Nie mam pojęcia.

- W porządku. Mogę ci coś powiedzieć? Albo nie, nieważne.

- Powiedz - przynagliłam. Wolałam, żeby się wygadał przede mną niż poszedł do Krisa.

- To głupie, wulgarne...

- Po prostu mi powiedz - przerwałam.

- Jeśli to Kris cię rozdziewiczy, pójdę się powiesić.

Na moment mnie zamurowało.

Przypomniałam sobie któreś nasze spotkanie w pubie i to pytanie, które wynikło właściwie z niczego: "Jesteś dziewicą?"

Obejmował mnie wtedy, więc musiał poczuć, jak zesztywniałam. Wysunęłam się z jego ramion i sięgnęłam po swoje piwo, żeby ukryć zmieszanie i złość.

- To osobiste pytanie, nie musisz odpowiadać - wycofał się i chyba właśnie dlatego powiedziałam mu prawdę.

- Tak.

Nie skomentował w żaden sposób: pokiwał tylko głową i z powrotem przygarnął mnie do siebie.

Popatrzyłam na niego teraz z lekkim osłupieniem. Na moich ustach wykwitł nerwowy uśmiech.

- Nie no, nie wyrwę sobie nawet włosa z nosa. Nic nie zrobię. Ale to zaboli.

- To tyle dla ciebie znaczyło? - przez moment pragnęłam, żeby potaknął. Wtedy mogłabym się na niego wściec i zapomnieć o całej sprawie.

Pokręcił wolno głową. Jego twarz przybierała dziwny, skamieniały wyraz. Nie wiedziałam jednak, ile z tego należało do emocji, a ile do alkoholu - pochłaniał kolejne piwa w takim tempie, że od samego patrzenia zakręciło mi się w głowie, chociaż sama umiałam pić dużo i szybko.

- Zależało mi. Myślisz, że gdyby chodziło mi tylko o seks, tak bym się tym przejął?

Spuściłam głowę i podniosłam ją dopiero kiedy odeszliśmy od baru i usiedliśmy na sofie - tym razem daleko od siebie, bojąc się nawet dotknąć. Założyłam - błąd numer jeden - że była to tylko zabawa. Oczywiście, dla niego nie pierwszorzędna - nie miałam zamiaru iść z nim do łóżka. Przyjmowałam, że każde nasze spotkanie może być ostatnie.

- Co chcesz, żebym powiedział? Że jestem rozczarowany, zawiedziony, oszukany, zdradzony? Tak, jestem. Rozczarowany i zawiedziony. Oszukany. Zdradzony.

Zacisnęłam palce na brzegu kanapy. Stuart nie podnosił już głosu, był opanowany. Mnie jednak przeszył dziwny, palący prąd: poczucie winy. Zwątpienie.

- Nieważne. Tą rozmowę powinienem odbyć z Krisem - powiedział cicho, a mnie przeszył lodowaty dreszcz. Zadygotałam.

To był mój kolejny błąd - chcąc się bawić, nie powinnam wybierać przyjaciela Krisa. Doskonale wiedziałam, że mój "związek" ze Stuartem musi się skończyć i to dość szybko - kiedy tylko jemu się znudzi obcałowywanie w pubie i zechce czegoś więcej. Nie przypuszczałam jednak, że w to równanie wpisze się także Kris. A już na pewno nie w takim stopniu - jako następca Stuarta.

- Nieważne. Ewelina? - poczekał, aż na niego spojrzę. -Jeśli czujesz się winna... Niepotrzebnie. Znaczy potrzebnie, bo namieszałaś, ale nie biczuj się. Nie wiemy, co się stanie, ale w życiu takie rzeczy się zdarzają. Już przez to przechodziłem. Jeśli coś, co powiedziałem, sprawiło, że poczułaś się źle, przepraszam.

Jęknęłam. Dziwny odgłos, coś pomiędzy stęknięciem a krzykiem.

- Przestań, dobrze?!

- Znasz mnie dość, by wiedzieć, że gadam, co myślę. Zanim pomyślę.

- I właśnie teraz to mnie martwi - wykrztusiłam. Ręce zaczynały mi drżeć. -Wszystko, co powiedziałeś, było...

- Rozsądne? - spytał z lekko kpiącym uśmiechem. Niewygodnie pokręciłam głową.

- Usprawiedliwione. Ludzkie.

- To cię dziwi?

- Nie udawaj, że jesteś bez skazy.

- Na ogół nie jestem - przyznał spokojnie. -Ale w tym równaniu... Tak.

Poprawiłam się niewygodnie na siedzeniu. Kanapa była za miękka, muzyka beznadziejna, w pubie zdecydowanie za ciemno. W dodatku zaczynała boleć mnie głowa. I chciało mi się płakać. Miał przecież rację.

Chociaż ani ja, ani Kris tego nie planowaliśmy, oboje go wystawiliśmy. A Stuart przyjął to poważnie, ale w miarę dobrze. Oczywiście, to mogło się zmienić, kiedy już wytrzeźwieje i dotrze do niego, co się stało, ale jednak...

- Zdajesz sobie sprawę, że kiedy dzisiaj się rozstaniemy, już nigdy mnie nie zobaczysz?

Zacisnęłam usta, bo od kilku dni zastanawiałam się, jakie mam szanse na to, żeby nie stracić kontaktu ze Stuartem. Lubiłam go, do diabła! Teraz jednak wydawało się to niewykonalne. Nie miałam zamiaru pakować się przed jego oczy z Krisem, a z kolei nie mogłam się umówić z nim sama - to zalatywałoby dwuznacznością. Może kiedyś, w przyszłości, kiedy emocje opadną...

- Tego nie wiesz - zaprotestowałam, ale bez żaru w głosie. -Ja też nie.

- Pocałujemy się na pożegnanie? Ostatni raz.

Nachylił się do mnie - wolno, jakby czekając sprzeciwu. Nie odsunęłam się. Jakie to miało teraz znaczenie?

To był dziwny pocałunek - jakbym przez ten tydzień zdążyła odwyknać od jego ust. A może po prostu on był bardziej pijany niż myślałam. Stuknęliśmy się zębami, straciliśmy równowagę i wpadliśmy na siebie. A jednak - spędziłam z nim dość czasu, żeby znać jego ruchy, dotyk. Zamknęłam oczy.

Cofnął się pierwszy, pocałował mnie w rękę. Obejrzał się tylko raz, uniósł dłoń do czoła, uchylając niewidzialnego kapelusza.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 26.04.2011 19:40 · Czytań: 1047 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
jabko dnia 26.04.2011 19:59
Hej:) Chciałam tylko powiedzieć, że cały czas czuję się wciągnięta w tą historię i czasem wchodzę na pp tylko po to, żeby zobaczyć, czy jest kolejny odcinek.

Pozdrawiam!
Elwira dnia 26.04.2011 20:20
Jeśli mam być szczera, to ten fragment wydaje mi się gorzej napisany. Zupełnie, jakby ciężar opowiadanych wydarzeń obciążył warsztat. Bardzo dużo niezgrabności stylistycznych.

Cytat:
Wpadłam w szok


można wpaść w szał, ale już być zszokowanym

Nie mniej jednak fragment ciekawy i dobrze rokujący w kolejnych częściach. Bo nie zostawia jasnego światełka na happy end, ale jednak daje jakąś niepewność.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty