Ci, których zdążyłem już przyzwyczaić, do swojej pogłębiającej się łysiny, łapią się za głowy za każdym razem, kiedy przechodząc obok mojego domu, widzą purpurowe pnącza, wspinające się wzdłuż obu balkonów.
A to przecież wcale nie tak specjalnie nagle uległem. Niespecjalnie poczęto mnie przy nudzeniu się i dźwiękach czarnych sabatów, czerwonych gitar i hey józef - jimmiego.
Fart sprawił, że znałem ich wszystkich z nazwiska, za co oni - pełni wdzięczności - opowiadali mi często o faktach niezaprzeczalnych. Czasem nawet zdawało mi się, czy wciąż zdaje, że prawdziwych rodziców, wypiera się dopiero po dwudziestce, kiedy nie chce się już rymować specjalnie, na siłę, na sztos.
Że ci prawdziwi milkną kiedy nie masz ochoty na rozmowę, albo wręcz przeciwnie - siadają oparci plecami o twoje plecy, podkulają nogi w kolanach, i wrzeszczą ci do ucha 'gdzie ty chłopie idziesz z tą giwerą'.
Spoglądasz wtedy przez ramię, upewniasz się, że nie spadniesz i zaczynasz nucić razem z nimi - najpierw cicho, potem z coraz większym przekonaniem o współzależności. Aż w końcu braknie ci tchu i umierasz.
***
Tym, których zdążyłem już przyzwyczaić, do swojej pogłębiającej się łysiny, obiecuję ściąć się dokładnie, rumieniąc przy każdym obnażeniu.
Purpurowiejąc.
Podziel się |
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
liliium · dnia 30.04.2011 23:07 · Czytań: 1133 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 21
Inne artykuły tego autora: