Gdy odchodziła, usłyszała motyw muzyczny z „Mission impossble”. Jak się okazało, był to dzwonek komórki Draculi.
Odebrał telefon.
- Witaj, Pierre. Faktycznie, to dziś! Wypadło mi z głowy. Wiem, oczywiście, że nie powinno – syknął, wyraźnie na siebie wściekły. – Już jadę – westchnął ciężko, rozłączając się.
- Coś się stało? – Madeleine spojrzała na niego z nieukrywaną ciekawością. – Nie wyglądasz na kogoś, kto ma komórkę. – dodała.
Roześmiał się głośno.
- Pozory mylą – odparł – i, choć prawdą jest, że urodziłem się bardzo dawno, nadążam za dzisiejszymi trendami. Jestem kompozytorem i mam dziś koncert w filharmonii, na który nie zdążę, jeśli się nie pośpieszę. – wyjaśnił
- O której ten koncert?
- O osiemnastej. Zostało mi niewiele czasu. – Przeczesał włosy palcami. – Będę zmuszony wezwać taksówkę. – Wykręcił numer i zamówił taryfę.
Madeleine utkwiła wzrok w drzewie znajdującym się za plecami Draculi. Mężczyzna coraz mocniej intrygował. Ciekawa była jego kompozycji, tak więc z chęcią obejrzałaby ten występ.
- Chciałabyś posłuchać mojej muzyki? – Czytał jej w myślach.
- Tak. – Uśmiechnęła się po raz pierwszy od dłuższego czasu – Ale, zaraz! – zawołała. – Nie mam przecież odpowiedniego stroju.
- Wprost przeciwnie – zaoponował – wyglądasz idealnie.
- Sukienka jest odpowiednia, jednak… sandały stanowczo do filharmonii nie pasują. Poczekaj chwilę. Zaraz wracam.
Pobiegła do mieszkania i założyła czarne, eleganckie buty na obcasach. Dobrała do nich szarą torebkę i pośpiesznie wrzuciła tam kosmetyki, by móc poprawić makijaż w taksówce.
Wyszła z bloku akurat w chwili, gdy pojawiła taryfa. Dracula szarmancko otworzył drzwi samochodu.
Jechali w milczeniu. Głowę Madeleine rozsadzało tysiące pytań. Kim tak naprawdę on jest? Dlaczego się nią zainteresował? Czy, w tym co mówi, jest choć odrobina prawdy?
Wkrótce jej oczom ukazała się filharmonia. Nigdy nie była miłośniczką muzyki poważnej, tak więc rzadko tam bywała. Potężny gmach zapierał dech w piersiach.
Dracula przystanął i wystawił ramię.
- Pozwolisz? – spojrzał z iskrą w oku.
Ujęła ramię.
Gdy tylko przekroczyli próg budynku, podbiegł do nich szpakowaty, elegancki mężczyzna.
- Witam, witam serdecznie, panie Draculo! – głos człowieka zdradzał podekscytowanie – Jesteśmy naprawdę zaszczyceni, że gościmy pana w naszej filharmonii. Niezwykle cieszymy się z pańskiego przybycia. – Uścisnęli sobie dłonie.
- Dziękuję za zaproszenie. Dawno już nie byłem w Paryżu. – Uśmiechnął się Dracula – Gdyby był pan uprzejmy zaprowadzić panią do loży głównej… - Wskazał na zarumienioną i zdziwioną Madeleine.
- Ależ naturalnie – mężczyzna zareagował szybko – proszę za mną.
Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Nie sądziła, że jej towarzysz jest tak znany. W oczach starszego pana dostrzegła podziw i uznanie dla dokonań muzyka.
Dotarła w końcu na balkon i zajęła jedno z miejsc. Gdy spoczęła na fotelu, wstrzymała oddech z wrażenia. Sala skąpana była w złocie i czerwonym aksamicie. W powietrzu unosił się koktajl drogich perfum. Sala w bardzo krótkim czasie wypełniła się po brzegi.
Madeleine zwątpiła w realność dzisiejszego dnia. Wszystkie wydarzenia wydawały się nieautentyczne. Nie sądziła, że spędzi ten wieczór w filharmonii, czekając na koncert człowieka, który wyznał jej miłość bezpośrednio po poznaniu się.
Burza oklasków wyrwała ją z zamyślenia. Na scenie pojawił się bohater wieczoru. Rozwichrzona wcześniej fryzura, była teraz nienaganna, poprzedni strój zmienił na czarny, klasyczny garnitur, który wieńczyła długa, czerwona peleryna.
Madeleine po raz kolejny przeszył prąd. W Draculi było coś nienaturalnego. Coś mistycznie dalekiego, nieco wrogiego. Wyglądał jakby…powstał z martwych. To by tłumaczyło tę nienaturalną bladość i przenikliwy chłód dłoni…
„Przestań, twoje myśli są niedorzeczne. Jest to po prostu cudzoziemski ekscentryk, intrygujący dziwak, który roztacza wokół siebie aurę tajemniczości. Nie popadaj w paranoję.” – Upominała się w duchu.
Kompozytor majestatycznie ukłonił się publiczności i zasiadł do instrumentu. Gdy rozległy się pierwsze jego dźwięki, Madeleine poczuła dreszcze. Melodia była melancholijna, pełna pasji, emocji.
Wzruszyła się. Utwór ten wydał jej się tak bliski, tak wiele przynosił… wspomnień? Jakich wspomnień? Przecież słyszała go po raz pierwszy w życiu!
Przed oczami wyobraźni ukazał się nagle zadbany, rozległy ogród pełen roślin. Ujrzała w nim siebie odzianą w zieloną, dworską suknię z głębokim dekoltem. Usłyszała za plecami czuły, kochający głos.
- Witaj, Mino.
Odwróciła się i ujrzała Draculę. Wpadli sobie w ramiona i połączyli w długim pocałunku.
- Jak dobrze, że wróciłeś, jak dobrze – wyszeptała, chowając się w męskich ramionach
Madeleine wydała z siebie cichy krzyk. Po plecach spływał pot, ciało drżało, myśli wirowały. Podniosła się z miejsca i ruszyła do wyjścia.
Gdy znalazła się na korytarzu, opadła ciężko na stojące tam krzesło.
„Co się ze mną dzieje? Czyżbym powtarzała rodzinny schemat?” - zastanawiała się gorączkowo.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
martawiktoria · dnia 03.05.2011 12:28 · Czytań: 954 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: