Piekłoniebo - Eferelin Rand
A A A
1. Agnieszka

- Pa!
- Pa! - Agnieszka pożegnała się z koleżanką, wsiadła do windy i zjechała na dół.
Wyszła z bloku i znalazła się w samym sercu posępnego blokowiska. Na zewnątrz zapadł już zmrok. Podczas pogaduszek zupełnie straciła poczucie czasu. Przez moment zastanawiała się nad wezwaniem taksówki, ale szybki przegląd w myślach jej skromnego budżetu od razu przegnał tę myśl.
Rozejrzała się dokoła. Ulica wyglądała na opustoszałą. Sama nie wiedziała czy to dobrze, czy źle. Ruszyła szybkim krokiem w kierunku najbliższego przystanku, żeby załapać się jeszcze na jakiś autobus. Nie żywiła na to wielkich nadziei, ale perspektywa miłego, oświetlonego wnętrza pojazdu wydała jej się na tyle kusząca, że postanowiła spróbować. Szła, wybijając głośno rytm swoich kroków i przeklinając się w myślach za ubranie szpilek. Na szczęście nikogo nie było w zasięgu wzroku.

Agnieszka nie zauważyła dwóch cieni, które w pewnym momencie oderwały się od ściany i ruszyły za nią. Zdała sobie sprawę, że jest śledzona dopiero po paru minutach, kiedy zanotowała nową melodię, odbijającą się echem na pustej ulicy. Spojrzała przez ramię i zobaczyła dwóch młodych mężczyzn, podążających za nią w odległości około piętnastu metrów. Na widok bluz z kapturem i spodni od dresu jej serce zabiło szybciej. Przyspieszyła kroku i skręciła za najbliższy róg. Wiedziała, że jej reakcja jest niczym nieuzasadniona, ale zareagowała odruchowo, zgodnie z przekonaniem wynikającym z głęboko zakorzenionej społecznej psychozy.

Zboczyła z obranej trasy i zaczęła kluczyć między blokami, ale mimo że szła coraz szybciej, odległość pomiędzy nią a nieznajomymi wcale się nie zmniejszała. Ogarnął ją strach, a niesforne myśli nasuwały uporczywie obrazy gorejących, pożądliwych spojrzeń. W jednej chwili przypomniała sobie wszystkie historie o napadach, które kończyły się gwałtem lub jeszcze gorzej.

Dlaczego nie wzięłam taksówki?
Pytanie nawet w myślach zabrzmiało żałośnie. Kiedy nagle zobaczyła pomiędzy drzewami rozświetloną witrynę sklepu całodobowego, a w nim kręcących się ludzi, odetchnęła głośno, a w kącikach oczu zakręciły się jej łzy ulgi. Nie namyślając się wiele, popędziła do środka.
Słodki głos dzwonka oznajmił jej wejście. Kilka głów obróciło się w jej stronę, ale każdy z powrotem zajął się własnymi sprawami. Sprzedawca uniósł tylko znużony wzrok znad gazety i zaraz ponownie zagłębił się w artykuł. Sześcioro nieznajomych osób, ale Agnieszka poczuła do nich niewypowiedzianą wdzięczność po prostu za to, że znaleźli się właśnie tutaj i w tej chwili. Co by nie mówić, instynkt stadny człowieka nie zmienił się ani trochę mimo upływu wieków.
Chwyciła koszyk i zagłębiła się pomiędzy półki, starając się mieć dobry widok na szybę wychodzącą na ulicę. Dwaj mężczyźni nie weszli za nią. Przeszli obok sklepu, nie poświęcając temu, co działo się w środku, nawet jednego spojrzenia. Agnieszka poczuła się strasznie głupio, że tak spanikowała. Wszystkie jej lęki ulotniły się w mgnieniu oka. Dla pewności przeczekała jeszcze parę minut i wyszła na zewnątrz.

Z zadowoleniem stwierdziła, że po niedoszłych prześladowcach nie ma śladu. Żwawo ruszyła przed siebie. W myślach już widziała reakcję swojej współlokatorki, kiedy opowie jej całą historię. Dominika stwierdzi, że Agnieszka jest panikarą i że jak zwykle przesadnie zareagowała. Tak, po powrocie zafunduje sobie wielki kubek gorącej czekolady i nawet sarkastyczny ton przyjaciółki nie będzie jej przeszkadzał. Ta myśl sprawiła, że uśmiechnęła się i rozluźniła.

Jedno męskie kaszlnięcie wystarczyło, by dobry nastrój ulotnił się. Na widok dwóch mężczyzn w dresach ogarnęło ją przerażenie. Już się nie kryli i teraz wpatrywali się w nią otwarcie. Odwróciła wzrok, spuściła głowę i przyspieszyła. Gorączkowo zaczęła przerzucać rzeczy w torebce. Szukała gazu pieprzowego, który kupiła przed paru laty, ale na szczęście do tej pory nigdy nie musiała z niego korzystać.

O Boże, o Boże, o Boże. Co oni mi zrobią? Boże, proszę nie pozwól, żeby coś mi zrobili! - pomyślała błagalnie.

Nie zerkała za siebie. Nie chciała w żaden sposób ich prowokować. Z desperacją rozglądała się za to na boki w poszukiwaniu kogokolwiek. Zastanawiała się, czy nie zacząć krzyczeć. To mogłoby spłoszyć prześladowców. Lub ich rozwścieczyć. Bała się zaryzykować. Kiedy kroki za nią wyraźnie zbliżyły się, zaczęła uciekać. Mężczyźni natychmiast ruszyli w pogoń.
Cholerne szpilki! Wszystko przez nie. Dopadli ją po niespełna dwudziestu metrach i wciągnęli do zaciemnionego zaułka. Wielka dłoń zakryła jej usta.
- Nie waż się drgnąć, suko! I nie próbuj krzyczeć! - warknął jeden z napastników.
- Zabawimy się. Co ty na to? - spytał drugi. Na szyi czuła jego gorący oddech. Kiedy ścisnął jej prawą pierś, pisnęła cichutko.

O Jezu, proszę, niech to się okaże tylko snem. To się nie może dziać naprawdę! Mamusiu! Mamusiu, boję się!

Jeszcze nigdy nie była tak przerażona. Zachowała jednak przytomność umysłu. W końcu wymacała kształt pojemnika z gazem. Pojawiła się nikła iskierka nadziei, że wyjdzie z tego cało. Napastnicy na szczęście zupełnie nie zwrócili uwagi na jej poczynania. Zebrała resztki odwagi i jednym ruchem wyjęła gaz i psiknęła prosto w twarz obmacującego ją mężczyzny.
- Ty pierdolona suko! - zawył. Na oślep złapał Agnieszkę i zaczął uderzać nią o ścianę. - Głupia pindo, zapłacisz mi za to! - ryczał.
Gdy jej głowa uderzyła o mur po raz pierwszy, zobaczyła mroczki przed oczami.
Po drugim uderzeniu poczuła ciepło rozlewające się po karku i zobaczyła, jak oczy drugiego z napastników rozszerzają się ze strachu.
Po trzecim wszystko zaszło mgłą.
Po czwartym była już tylko ciemność.

***


Kiedy otworzyła oczy, ujrzała nad sobą przepiękne błękitne niebo. Zaraz potem wróciło czucie w jej ciele i zdała sobie sprawę, że leży na chłodnym kamieniu. Podniosła się na łokciach i rozejrzała.
Okazało się, że leży na prostokątnej platformie, długiej na dziesięć metrów i szerokiej na pięć. Platformę ze wszystkich stron otaczał ocean. Ocean, jakiego Agnieszka nigdy nie widziała. Żadnych fal, żadnego szumu. Tafla wody sprawiała wrażenie idealnie spokojnej. Nie dostrzegła na jej powierzchni ani jednej zmarszczki. Odbijało się w niej całe niebo, przez co można było odnieść wrażenie, że platforma unosi się w powietrzu.

Ciekawe, co by się stało, gdybym wzburzyła wodę?

Ledwie to pomyślała, gdy nagle upadł obok niej kamień.
- Proszę, nie krępuj się - odezwał się męski głos.
Obróciła się i zobaczyła stojącego nad nią wysokiego i bardzo szczupłego mężczyznę o alabastrowej skórze, złocistych oczach i blond włosach. Miał na sobie biały garnitur i białą koszulę, a do tego krawat dobrany pod kolor oczu.
- Ludzie, co z wami nie tak? - mruknął, a na jego twarzy pojawiła się irytacja. - Kiedy tylko widzicie idealną równowagę, od razu macie ochotę ją zburzyć. I to każdy. Bez wyjątku.
Agnieszka zaczerwieniła się.
- Przepraszam, kim pan jest? - spytała.
- Mam na imię Janus - przedstawił się. Imię zabrzmiało dziwnie znajomo, ale za nic nie potrafiła sobie przypomnieć dlaczego. - Pewnie zastanawiasz się, gdzie jesteś i co tutaj robisz? - wyciągnął rękę, uśmiechając się.
Z jakichś powodów ten uśmiech wydał jej się dwulicowy, ale po chwili wahania przyjęła zaoferowaną dłoń. Mężczyzna podniósł ją bez najmniejszego wysiłku. Jak na takie chuchro był niesamowicie silny.
- Najpierw zła wiadomość. Umarłaś - powiedział, a Agnieszka jak przez mgłę przypomniała sobie wydarzenia minionej nocy. Spokój, z jakim przyjęła tę informację, zadziwił ją samą. - To miejsce - mężczyzna zatoczył dłonią krąg - nazywane jest Przejściem lub Przystanią. Stąd wyruszysz do miejsca swojego przeznaczenia.
- Przecież tu nic nie ma. Jesteśmy odcięci - zaprotestowała.
- Doprawdy? - Janus mrugnął do niej i wskazał na coś za jej plecami.
Obróciła się i zobaczyła przed sobą drewniane drzwi, na których widoczna była jakaś inskrypcja.
- Co to znaczy? - wskazała na napis.
- To twoje prawdziwe imię.
- Jak ono brzmi?
- To nie ma najmniejszego znaczenia, moja droga. I tak nie potrafiłabyś go wymówić. Natomiast bardzo istotne jest to, co znajduje się za drzwiami. A mianowicie - nagroda. W głosowaniu, w którym wziąłem udział tylko ja, postanowiłem, że nie zasłużyłaś na wieczne potępienie.
Kiedy wspomniał o potępieniu przez jego oblicze przemknął cień. Agnieszce zdawało się, że dostrzegła zarys drugiej twarzy, ale tak złowrogiej i przerażającej, że odruchowo cofnęła się o krok.
- Co to za nagroda?
- W nagrodę otrzymujesz cały świat.
- Co takiego? - popatrzyła na Janusa z osłupieniem.
- Wiem, że może się to wydawać dziwne, ale jestem przekonany, że ci się spodoba. Jak dotąd nikt się skarżył ani nie zgłaszał reklamacji. Możesz mi wierzyć. Dysponuję w tej materii dość sporym doświadczeniem.
- Myślałam, że pójdę do Raju lub coś w tym stylu...
- To właśnie coś w stylu Raju - odparł i otworzył jej drzwi.
- Jesteś aniołem? - spytała, stojąc w progu.
Janus zmarszczył brwi gniewnie.
- A czy wyglądam na anioła? - rzucił ze złością.
- Nie, chyba nie.
- No właśnie, więc raczej nim nie jestem, prawda? - momentalnie się rozpogodził. - Miłej zabawy.
Agnieszka przeszła przez drzwi i zniknęła.

Janus odczekał chwilę i zamknął przejście. Spojrzał na leżący nieopodal kamień. Nie rzuciła go. Nigdy tego nie robili. Kiedy pojawiał się i przyłapywał ich, czerwienili się i udawali, że nic się nie stało. Gdyby tylko wiedzieli...
Pokręcił głową. Minęło tyle czasu, a oni wciąż są dziećmi. Tylko dziećmi.

2. Krzysiek

- Ty pierdolona suko! - zawył Krzysiek. Na oślep złapał dziewczynę i uderzył nią o ścianę. Potem znowu i jeszcze raz. - Głupia pindo, zapłacisz mi za to! - ryknął.
Oczy piekły go straszliwie, a gardło i nos płonęły żywym ogniem. Usłyszał ciche westchnienie swego towarzysza, a potem oddalające się kroki.
Co za tchórzliwa cipa, pomyślał. Powinienem był wyruchać najpierw jego. Poczuł, że dziewczyna przestała się ruszać. Pewnie krowa straciła przytomność. Kto by pomyślał, że nosi ze sobą gaz.
Kiedy odzyskał wzrok, napotkał spojrzenie pustych, martwych oczu. Odskoczył z krzykiem. O kurwa! Dotknął szyi dziewczyny, ale nie wyczuł pulsu. Kurwa, kurwa, kurwa! Rozejrzał się w panice, ale na szczęście nikogo nie było w pobliżu. Po chwili namysłu podniósł zwłoki i wrzucił do stojącego nieopodal kontenera na śmieci. Uważał przy tym, żeby nie pobrudzić się krwią.
Przez moment zastanawiał się, czy nie zawiadomić psów, ale ostatecznie rozmyślił się. Był przecież winny jak cholera! Nie miał najmniejszego zamiaru spędzić reszty życia w pierdlu.
- Ale się popierdoliło - mruknął.
Wszystko przez tę sukę! Nie powinna go prowokować. Gdyby tylko się nie stawiała, to nic by się nie stało. Pinda.
Sprawdził, czy ulica jest pusta i pobiegł do domu.


Przez następny tydzień nie wychodził praktycznie z mieszkania. Nie odbierał telefonów, nie przyjmował gości i przez cały czas czekał, aż rozlegnie się złowrogi dzwonek, oznaczający koniec dotychczasowego życia. Przez okno widział wozy policyjne i mnóstwo kręcących się po okolicy mundurowych, ale do jego drzwi nie zapukali.
Minęło siedem nerwowych dni i nic się nie stało. Potem nadszedł kolejny tydzień. I jeszcze jeden. Tygodnie przerodziły się w miesiące. Krzysiek powrócił do dawnego życia, ale wiele razy w nocy budził się przekonany, że słyszy odgłos wyłamywanych drzwi. Po pół roku o sprawie wszyscy zapomnieli.
Parę lat później ożenił się z kobietą, której nie kochał. Spłodził trójkę bachorów, które nic a nic go nie obchodziły. Nigdy nie pracował w jednej firmie dłużej niż dwa miesiące. Łapał się dorywczych zajęć, przeważnie jako pracownik fizyczny. Wracał do domu zmęczony i zły. Nie bił żony ani dzieci, choć ręka wiele razy go świerzbiła. Za to pił. Piło dużo i praktycznie bez przerwy. W końcu jego wątroba nie wytrzymała. Podczas operacji wystąpiły komplikacje, z którymi lekarze sobie nie poradzili.

Krzysiek zmarł w wieku czterdziestu trzech lat na stole operacyjnym.

***


Obudziło go zimno. Otworzył oczy i ujrzał szare niebo rozciągające się aż po horyzont. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że patrzy na obraz odbity w nieskazitelnej powierzchni wody. Od patrzenia na surrealistyczny krajobraz momentalnie rozbolała go głowa. Podniósł się i podszedł do krawędzi platformy, aby zburzyć ten nieznośny porządek.
- Śmiało. Nie krepuj się - odezwał się nagle głos. Na jego dźwięk Krzyśkowi zjeżyły się włoski na karku. Było w nim coś takiego... oślizłego.
Obrócił się gwałtownie i ujrzał stojącego nieopodal mężczyznę. A raczej coś, co udawało człowieka. Nieznajomy miał na sobie czarny garnitur, czarną koszulę i jasny, żółty krawat. Wpatrywał się w niego dziwnymi, złotymi oczami, które otaczały ciemne obwódki. Krzysiek mógłby przysiąc, że widzi w nich głód.
- Mam na imię Janus - przedstawił się wyciągając dłoń. Przy tym ruchu kości i mięsnie pod ubraniem przemieściły się w zupełnie niemożliwy sposób. Kiedy uśmiechnął się, coś przemknęło pod bladą jak papier skórą twarzy.
Krzysiek odskoczył z krzykiem. Czuł nieopisaną grozę. Jeszcze nigdy się tak nie bał.
- Kim... kim jesteś? - zdołał wyjąkać.
- To nie powinno cię interesować - odparł mężczyzna, podchodząc bliżej. Każde wypowiadane przez niego słowo było jak lodowaty dreszcz pełznący wzdłuż kręgosłupa. - Bardziej istotne jest to, kim ty jesteś. A jesteś trupem. Umarłeś, a moim zadaniem jest przeprowadzić cię dalej - wskazał na drzwi, które pojawiły się znikąd.
- To znaczy dokąd? - zrobiłby wszystko, byle znaleźć się jak najdalej od tego stwora.
- To niespodzianka - Janus otworzył przejście i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Bardzo, bardzo ostre zęby. - No chyba, że masz ochotę zostać tu ze mną, ale aż tak to chyba nie nabroiłeś, prawda?
Krzysiek nie miał pojęcia, o czym tamten mówi i nie miał najmniejszej ochoty się o tym przekonać. Parę kroków, które musiał zrobić, żeby przejść obok stwora, były najtrudniejszymi w jego życiu. W końcu znalazł się w drzwiach.
- Powodzenia! - Janus klepnął go w plecy na odchodnym.

Dwulicowy drań, pomyślał Krzysiek, kiedy biała twarz zniknęła za zamykającymi się drzwiami. Gdyby zastanowił się chwilę, odkryłby, że nigdy wcześniej nie użył tego sformułowania.


3. Piekłoniebo

Zaczęło się od drobiazgu, tak jak zazwyczaj zaczynają się wszystkie rzeczy.
Po przejściu przez drzwi Agnieszka znalazła się w świecie identycznym z tym, który zostawiła. Z tą różnicą, że czuła się inaczej. Świat należał do niej. Wiedziała to i ta wiedza napawała ją przerażeniem. Czuła każdy atom otaczającej rzeczywistości, jakby był częścią jej ciała i zupełnie nie miała pojęcia, co robić dalej.

Zawsze była z gruntu nieśmiałą osobą i choć przez lata pracowała nad sobą, to nigdy do końca nie pokonała cechy, którą uważała za swoją największą słabość. Poza tym, bała się odpowiedzialności. Unikała jej, jak tylko mogła. A teraz, gdy stała pośrodku ulicy i patrzyła na zatrzymanych w czasie ludzi, czuła na barkach odpowiedzialność za cały świat. Na samą myśl chciało jej się płakać.

W końcu pozwoliła, aby czas ruszył. Świat ożył, a ona, z braku lepszego pomysłu, włączyła się w nurt ludzi i kontynuowała dotychczasowe życie. Nadal pracowała w gimnazjum ucząc angielskiego, a wieczory spędzała oglądając telenowele. Niezobowiązująco spotykała się od czasu do czasu z kolegą z pracy. Czasem uprawiali seks, ale nigdy nie zadowalał jej w pełni. Brnęła przez dni, otoczona znajomymi twarzami i choć wiedziała, że mogłaby to zmienić jedną myślą, nie robiła tego. Bała się. Bała się zmian i idących za nimi konsekwencji.
Zaczęło się od drobiazgu i nie obyło się bez ingerencji przypadku.

Agnieszka przygotowywała się do randki. Siedziała przy lustrze i robiła sobie makijaż. Kątem oka zerkała co jakiś czas na ekran telewizora. Akurat leciała reklama nowego tuszu do rzęs. Z żalem pomyślała, że przydałby się jej tego wieczoru. Dała się ponieść wyobraźni i nim się zorientowała, kosmetyk już leżał przed nią. Najpierw bardzo się przestraszyła, ale kiedy po chwili okazało się, że świat nadal stoi w posadach, uspokoiła się trochę. Zaryzykowała i stworzyła jeszcze jedną rzecz. Znów nic złego się nie stało.

Po tygodniu chodziła już w najlepszych ciuchach, używała najlepszych kosmetyków i zarabiała trzy razy więcej.
Po dwóch tygodniach zaczęła kontrolować innych ludzi.
Nie minął miesiąc, kiedy po raz pierwszy zabiła. Potem oczywiście wskrzesiła nieszczęśnika.
Po dwóch miesiącach umiała obywać się bez ciała i robiła to coraz częściej.
Odwiedzała miejsca i epoki, które zawsze chciała zobaczyć. Spała ze sławami, z mężczyznami i kobietami. Rządziła państwami. Wywoływała wojny i je kończyła. Mordowała ludzkość lub ją ratowała. Imała się najróżniejszych zajęć. Była dniem, nocą, słońcem, gwiazdami, życiem, śmiercią. Robiła rzeczy, o których wcześniej bałaby się nawet pomyśleć i doskonale się przy tym bawiła.

Przez jakiś czas to wystarczało. W końcu jednak euforia minęła i zastąpiła ją przygnębiająca monotonia. Agnieszka zrozumiała, że włada światem pozbawionym życia, że jest panią teatru kukiełek. Całe stworzenie było podporządkowane jej woli i jeśli niczego w danej chwili od niego nie wymagała, to rzeczywistość stawała w miejscu. Ludzie zamierali, a w ich głowach nie pojawiała się żadna samodzielna myśl. Dopóki nie pociągnęła za sznurki, trwali bez ruchu jak bezwolne marionetki.

Zmiana nadeszła niespodziewanie.
Świadomość Agnieszki leniwie unosiła się w próżni, kiedy stało się coś niesłychanego. Poczuła rozdarcie w rzeczywistości, przez które przedostało się coś spoza jej świata. Intruz. Natychmiast przeniosła się w miejsce, gdzie pojawił się przybysz.

***


Po przejściu przez drzwi Krzysiek stanął pośrodku pustej ulicy. Okolica wydała mu się znajoma. Przeszedł parę kroków i nagle przypomniał sobie. To w tym miejscu przed laty zabił tę dziewczynę. Zalała go fala wspomnień. Chłód nocy, zapach jeszcze gorącej krwi i gorzka woń śmierci. W jednej chwili znów stał się młodzieńcem. Ogarnął go strach. Coś się zbliżało. Coś złowrogiego.
Zanim zdążył uciec, pojawiła się. Od razu poznał twarz, która nawiedzała go snach. Z tym, że znów była żywa. Oczy dziewczyny rozszerzyły się i zrozumiał, że ona też go poznała. Chciał coś powiedzieć, ale zatkała dłońmi uszy i wrzasnęła przeraźliwie, a świat rozsypał się na kawałki.

***


Krzysiek siedział w kącie ciemnej piwnicy i z niepokojem spoglądał na dziurę w przeciwległej ścianie. Jego ciałem raz po raz wstrząsały dreszcze. Był całkiem nagi i zupełnie sam. Czuł, jak rany się zabliźniają. W myślach błagał, aby goiły się wolniej. Wiedział, że w momencie, gdy będzie całkiem zdrów, coś przyjdzie do niego.
Ostatnio były to wielkie dżdżownice, o cielskach grubych jak noga mężczyzny. Pokrywał je ohydny śluz, który sprawiał, że skóra się rozpuszczała a wnętrzności gotowały wewnątrz ciała. Z pozbawionych jakichkolwiek cech pysków wyłaziły mniejsze osobniki i wchodziły mu do ust, do nosa, do uszu, nawet w odbyt. Kiedy czuł ich wijącą się obecność w sobie, był na granicy postradania zmysłów.
Zrozumiał jednak, że pozbawiono go łaski obłędu i śmierci. Choć tracił ciało, miał cały czas świadomość tego, co się z nim działo. Tkanki za każdym razem regenerowały się i odradzał się, gotów na przyjęcie kolejnej porcji cierpienia.
Z przerażeniem patrzył, jak ostatnie zadrapanie na dłoni zasklepia się. W tej samej chwili coś zaczęło skrobać w podłogę od spodu. Odgłos nieubłaganie zbliżał się do dziury w ścianie. Wydawało mu się, że słyszy odgłos tysięcy maszerujących nóżek. Podciągnął nogi do siebie i objął je ramionami.
- Przepraszam - zaszlochał, kiedy rzeka chitynowych pancerzyków zaczęła wlewać się do pomieszczenia. - Tak bardzo przepraszam!
Nikt mu nie odpowiedział.

***


Agnieszka z ciekawością przyglądała się mężczyźnie. Zemsta dała jej dużo satysfakcji, ale zrozumiała też, że jej zadanie nie ogranicza się tylko do tego. Chodziło o wymierzenie kary oraz o odkupienie. Potępieni musieli odpokutować za swe winy, odnaleźć w sobie szczery żal za wyrządzone zło.

Gdy odkryła tę prawdę, wyczuła pojawiających się w jej świecie kolejnych grzeszników. Teraz należeli do niej. Będzie musiała się nimi zająć i sprawić, by pożałowali, a potem, w odległej przyszłości, dać im nowe życie w zupełnie nowym świecie. Będzie ich nagradzać i karać. I będzie obserwować. Ta rola bardzo jej się spodobała. Z radością skierowała swoją świadomość ku nowoprzybyłym. Zasmakowała czegoś wspaniałego i wiedziała już, że to nigdy jej się nie znudzi.

Zanim wyruszyła, do głowy przyszła jej pewna myśl. Pomyślała, że może kiedyś, bardzo dawno temu, Bóg umarł. I gdy przekroczył drzwi, to znalazł się w świecie, który zwiemy Ziemią.

Tomasz Zawada
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Eferelin Rand · dnia 04.05.2011 07:22 · Czytań: 1386 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Komentarze
Eferelin Rand dnia 04.05.2011 07:57
Trochę horroru, trochę fantastyki. Życzę przyjemnej lektury.

Pozdrawiam.
czarodziejka dnia 04.05.2011 09:02
Cytat:
Zboczyła z obranej trasy i zaczęła kluczyć między blokami, ale nieznajomi wciąż podążali za nią. Co więcej, mimo że szła coraz szybciej, odległość pomiędzy nią a mężczyznami wcale się nie zmniejszała. Ogarnął strach, a niesforne myśli nasuwały uporczywie obrazy wpatrzonych w nią gorejących, pożądliwych oczu.

Cytat:
Kiedy kroki za nią wyraźnie zbliżyły się, zaczęła uciekać. Mężczyźni natychmiast pobiegli za nią


- Takich przykładów jest więcej. Wydaje mi się, że tyle zaimków nie jest potrzebnych, chwilami to aż irytuje,

Cytat:
To mogłoby spłoszyć prześladowców. Lub ich rozwścieczyć.


- Chyba jako jedno zdanie wyglądałoby lepiej

To tak na szybkiego wytknęłam.

Jeśli chodzi o treść podoba mi się. Cięgle się coś dzieje, nie ma nużących opisów, jedynie akcja trochę za szybko się posuwa, ale to zrozumiałe w pisaniu internetowym.
pozdrawiam:)
Eferelin Rand dnia 04.05.2011 09:28
Dzięki za uwagi. Rzeczywiście we wskazanym fragmencie rozpleniła się straszna zaimkoza. Zaaplikowałem już lekarstwo.
Usunięty dnia 04.05.2011 11:13
Cytat:
Przez moment zastanawiała się nad wezwaniem taksówki, ale szybki przegląd w myślach jej skromnego budżetu od razu przegnał tę myśl.

po co przeglądała myśli swojego skromnego budżetu? i dwa razy myśl się powtarza

Cytat:
Ulica wyglądała na opustoszałą. Sama nie wiedziała czy to dobrze, czy źle.

ulica nie wiedziała?

Cytat:
Przeszli obok sklepu, nie poświęcając temu, co działo się w środku, nawet jednego spojrzenia. Agnieszka poczuła się strasznie głupio, że tak spanikowała. Wszystkie jej lęki ulotniły się w mgnieniu oka.

i tak przez cały tekst :)

Stylistycznie gorzej niż w poprzednim tekście. Przede wszystkim sięjaczka. I momentami za bardzo szkolnie lub niegramatycznie.

Sama historia... Hmmm... Bywało, że się dłużyła. Pomysł trochę mi znajomy, bo też kiedyś się zastanawiałam nad ideą "piekłonieba". Tu wypada ciekawie, ale bez rewelacji. Horroru to też za dużo tu nie ma. Najbardziej podobał mi się przedostatni fragment, ten o karze. W porównaniu do reszty tekstu jest naprawdę soczysty :)
Usunięty dnia 04.05.2011 12:20
Tekst długi,ale z zainteresowaniem przeczytałam do końca. Jest parę niejasności, szczególnie dotyczących postaci Janusa. Pozostałe watki ładnie powiązane.
Pozdrawiam.
Eferelin Rand dnia 04.05.2011 18:07
Dziękuję za komentarze. Tekst pochodzi sprzed paru lat, więc stylistycznie jest na pewno słabszy niż "Gdy nastał raj", ale czytałem go już tyle razy, że błędów, nawet oczywistych, już po prostu nie widzę. Dlatego wasze uwagi są tym bardziej cenne.

@Oke_Mani - jeśli chodzi o soczystość i horror, to mam tekst, który jest bardzo mocny i brutalny, ale nie wiem, czy na ten portal można takie wstawiać (punkt 2.5.4. Regulaminu).

Pozdrawiam.
Usunięty dnia 04.05.2011 21:16
Różne były już wrzucane, najwyżej nikt go nie przeczyta ;) Ale np. surfaceofthesun na brak czytelników nie narzekał :)
Wasinka dnia 04.05.2011 21:24
A co stało się z tym drugim, który uciekł? ;-)
Czytałam z zainteresowaniem, opowieść nie nużyła, choć nie powaliła też na kolana. Pomysł ciekawy, płynnie też dość piszesz, więc gładko się biegło przez tekst.

Takie uwagi techniczne małe (przykładowe) :

Wiedziała, że jej reakcja jest niczym nieuzasadniona, ale zareagowała odruchowo - wpada na siebie

zgodnie z przekonaniem wynikającym z głęboko zakorzenionej społecznej psychozy - może zgrabniej by było w bardziej prosty sposób? Np. zgodnie z głęboko zakorzenioną w niej społeczną psychozą

Czasem można "się" troszkę przetrzebić, przykład fragmentu:

w nim kręcących się ludzi, odetchnęła głośno, a w kącikach oczu zakręciły się jej łzy ulgi. Nie namyślając się wiele, popędziła do środka.
Słodki głos dzwonka oznajmił jej wejście. Kilka głów obróciło się w jej stronę, ale każdy z powrotem zajął się własnymi sprawami. Sprzedawca uniósł tylko znużony wzrok znad gazety i zaraz ponownie zagłębił się w artykuł. Sześcioro nieznajomych osób, ale Agnieszka poczuła do nich niewypowiedzianą wdzięczność po prostu za to, że znaleźli się właśnie tutaj i w tej chwili. Co by nie mówić, instynkt stadny człowieka nie zmienił się ani trochę

Czasami używasz zwrotów, które wytrącają z klimatu przez nieadekwatność do sytuacji (to wrażenie subiektywne), np. "niesforne myśli" czy "nie zerkała", "pisnęła cichutko" jakoś mi nie pasują do chwil pełnych napięcia

Boże, proszę(,) pozwól

Zebrała resztki odwagi i jednym ruchem wyjęła gaz i psiknęła prosto w twarz obmacującego ją mężczyzny. - tutaj, zamiast pierwszego "i", dałabym przecinek

leży na chłodnym kamieniu. / Okazało się, że leży - jednak wpada na siebie to powtórzenie

pracowała w gimnazjum(,) ucząc angielskiego, a wieczory spędzała(,) oglądając

skóra się rozpuszczała(,) a wnętrzności gotowały

na odchodnym - na odchodne

nowoprzybyłym - nowo przybyłym


A co do zamieszczania tutaj "mocniejszych" kawałków - możesz spróbować, niejeden tutaj taki się pojawiał. Najwyżej admini nie przepuszczą, w co wątpię raczej.

Przyjemniastego wieczoru.

PS. Spojrzałam teraz na kategorię. Ech, pod horror to bym tego nie podciągnęła. Ale ja jakoś kategoriami się nie przejmuję. Co widać (nie patrzę, co czytam ;-)).
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty