Upiór kontra ciamajda - Mic
Proza » Historie z dreszczykiem » Upiór kontra ciamajda
A A A
Rozdział 1


Komendant miejscowej policji darł się na funkcjonariusza Damiana:
- Ty idioto! Pozwoliłeś uciec złodziejowi i napastowałeś niewinną kobietę!
Rzeczywiście, godzinę wcześniej miał miejsce napad na jubilera. Damian był w pobliżu, więc od razu rzucił się do pościgu. Niestety, pomylił rabusia z pewną śpieszącą się do pracy kobietą. Nie była zadowolona, gdy rzucił się na nią i przygwoździł ją do ziemi. Zorientował się, że nie jest ona złodziejką dopiero, gdy wysypał zawartość jej torebki na ziemię.
- Ty skończony baranie! - kontynuował komendant. - Czy ty wiesz, że adwokat tej baby pozwał nas na dwadzieścia tysięcy?
- Jak to? - odezwał się w końcu Damian. - Przecież ją przeprosiłem.
- Nie odzywaj się! - komendant oparł się o fotel i wypuścił z ust potężny strumień powietrza. Pierwsza, najgorsza faza gniewu już minęła. - I co ja mam teraz z tobą zrobić? To nie twoja pierwsza wpadka. W ogóle nie masz sukcesów!
- Ale bardzo się staram - mruknął Damian.
- Chyba cię zwolnię - oznajmił komendant.
- Wolałbym nie.
- Dobra. Dam ci ostatnią szansę - wyjął z szuflady teczkę i rzucił ją na biurko. - To lista nowych spraw. Wybierz sobie jakąś łatwą.
Damian zaczął przeglądać zawartość teczki.
Zastanawiał się. Napad na bank? Nie, to zbyt trudne i niebezpieczne. Pobicie klauna? Nie, nie lubiał cyrku. Pogróżki wysyłany do właściciela średniowiecznego zamku? Byłoby świetnie pomieszkać trochę w takim klimatycznym miejscu.
- Biorę sprawę właściciela zamku - zdecydował.
- Powodzenia. Jak nawalisz, jesteś zwolniony.


Młody policjant wrócił do domu, spakował się i pożegnał z mamą. W podróż wyruszył służbowym radiowozem.
Jechał długo. Zamek tkwił na szczycie wzgórza. Miał potężne, ciemne mury i wiele wież. Za nim, w oddali zachodziło słońce, częściowo przykryte czarnymi chmurami.
Damian podszedł do masywnych drzwi frontowych, zakołatał cztery razy i czekał. Otworzyła mu młoda, ciemnowłosa służąca.
- Dzień dobry, panie policjancie - przywitała się.
Weszli do środka. Znaleźli się w dużym pomieszczeniu z dwoma parami schodów prowadzących na górę. Na ścianach wisiało wiele obrazów, głównie portretów.
- Proszę uważać - oznajmiła służąca. - Podłoga jest śliska. Sama wiele razy się tu wywaliłam. Niezdara ze mnie.
Ale Damian tak był pochłonięty podziwianiem wnętrza, że nie zwrócił uwagi na jej słowa. Chwilę później wywinął orła.


W salonie spotkał właściciela wraz z jego małżonką.
- Dzień dobry! Widzę, że nie oszczędzacie się w tej policji - powiedział właściciel widząc siniaka na twarzy Damiana.
- Tak. Dajemy z siebie wszystko - odpowiedział policjant.
- No. Cieszę się, że przysłali mi prawdziwego twardziela, a nie jakiegoś ciamajdę i maminsynka. Jestem Henryk. A to moja żona, Margarita.
Damian ucałował dłoń damy. Następnie usiadł na eleganckim, czerwonym fotelu, który wskazał mu Henryk. Cała trójka siedziała przy małym, okrągłym stoliku. Na chwilę zapanowała niezręczna cisza. Damian postanowił ją przerwać. Zwrócił się, więc do pani Margarity:
- Zawsze bardzo lubiłem margarynę. Nawet bardziej od masła.
Zaskoczona kobieta uśmiechnęła się nieznacznie. Była piękna. Falujące, złociste włosy opadały jej na ramiona. Swoimi błękitnymi oczami mogłaby zaczarować niejednego księcia.
- Widzę, że jest pan zmęczony - stwierdził Henryk. - O tych pogróżkach porozmawiamy po kolacji.
- Ach, tak - odrzekł szybko Damian. - Kolacje to moja specjalność.
- Gotuje pan? - zapytała Margarita.
- Nie, jem - odpowiedział.


Usiadł przy długim, elegancko nakrytym stole naprzeciwko pani Margarity. Po jej lewej spoczął Wiktor - syn właścicieli, typowy, rozczochrany chłopak w okularach. Henryk, jako głowa rodziny, usadowił się na środku.
- O! Idzie zupa! - spostrzegł Damian.
Rzeczywiście, służąca pchała wózek, na którym były miski pełne pysznej zupy. Niestety, wywaliła się. Wszystko się rozlało.
- Ela! - ryknął Henryk.
- Przepraszam! Zaraz to posprzątam.
- Nie! Najpierw przynieś kurczaka!
- Tak jest! - odpowiedziała i pospiesznie wróciła do kuchni.
Właściciel zwrócił się do swojego gościa:
- Bardzo przepraszam, panie Damianie. Zwolnię tą niezdarę.
- Nie! - wybuchnął policjant. Widząc zdziwienie na twarzach gospodarzy, uspokoił się. - To znaczy, proszę jej dać jeszcze kilka szans.
Ela wróciła po kilku chwilach, jednak bez kurczaka.
- Przykro mi. Spalił się - oznajmiła.
Wściekły Henryk kazał jej wynosić się do kuchni i nie pokazywać mu na oczy.
- I co my teraz będziemy jeść? - zapytała drżącym głosem, zmartwiona Margarita.
- Może mrożoną pizzę? - zaproponował Damian. - Mam cztery pudełka w radiowozie.


Niedługo potem wszyscy zajadali się pizzą. Rozmowa toczyła się w najlepsze:
- Nie wiedziałam, że takie pospolite danie może być tak pyszne - oznajmiła Margarita.
- Proszę spróbować hamburgera - powiedział Damian. - Na pewno też pani posmakuje.
Wiktor zmienił temat, pytając policjanta:
- Co ostatnio pan czytał?
- Instrukcję do pralki. A ty?
- Sagę o wampirach.
- Synu, czytasz stanowczo za dużo książek o tych straszydłach - odezwał się Henryk. - Lepiej weź przykład z pana Damiana i przeczytaj coś bardziej życiowego.


Po kolacji Henryk poprosił Damiana do salonu. Tam pokazał mu dwa listy z pogróżkami, które wcześniej otrzymał. Na obydwu widniały kolorowe literki, najprawdopodobniej powycinane z gazet. Treść pierwszego brzmiała:

„ Wynoś się z tego zamku, albo pożałujesz! “

A drugiego:

„ Jeśli nie odejdziesz, przyjdę. “

Obydwie wiadomości były podpisane tajemniczym pseudonimem „ Upiór “.
- Hmm. Nie wygląda mi to na nic groźnego - stwierdził Damian. - Pewnie robota jakiegoś zazdrosnego o zamek typka, ale na wszelki wypadek zostanę tu jeszcze przez parę dni.
- Świetnie. Z panem będziemy o wiele bezpieczniejsi.


Służąca odprowadziła Damiana do jego pokoju na piętrze.
- I jak się tu panu podoba? - zapytała.
- Jest super. Bardzo polubiłem Henryka i Margarynę. I Wiktora oczywiście też. Dobranoc, Elu! - powiedział i zniknął za drzwiami swojego pokoju.


Rozdział 2


Wczesnym rankiem Damiana obudziło mocne walenie w drzwi. Otworzył. Za progiem stała wyglądająca na nieźle przestraszoną, Ela. Wrzasnęła:
- Tragedia! Nie ma Margarity!
- Nie ma margaryny? To posmaruj chleb masłem. Ja zjem wszystko.
- Porwano żonę Henryka!
- A! O tą Margarynę chodzi! Już się ubieram i lecę!


Sypialni właścicieli zamku była strasznie zdemolowana. Prześcieradło wiło się jak wąż na podłodze. Przewrócona szafa i powywalane półki sprawiały wrażenie, jakby przed chwilą przez ten pokój przeszło małe tornado. Na ścianie widniał zielony napis:

„ Ostrzegałem! Teram mam twoją żonę. Wynoś się z zamku, to może ją oddam. “

Henryk emanował wściekłością, a Wiktor i Ela trzęśli się jak galarety.
- Proszę wszystkich o opuszczenie pokoju - rozkazał Damian. Był z siebie dumny. W końcu zabrzmiał jak prawdziwy policjant.
Kiedy został sam, rozejrzał się uważnie. Mimo usilnych starań nie znalazł żadnej cennej wskazówki, więc wyszedł.


Teraz, zgodnie z procedurami trzeba było przesłuchać świadków. Na pierwszy ogień poszedł Henryk. Damian spotkał się z nim w salonie, kiedy mężczyzna nalewał sobie szklankę whisky.
- Dlaczego nie obudził się pan kiedy porywano pańską żonę i demolowano sypialnię?
- Nie było mnie tam wtedy. Całą noc pracowałem w swoim gabinecie - odparł Henryk. Rzeczywiście, wyglądał tak, jakby nie spał całą noc.
- I nic pan nie słyszał?
- Niestety nie. Czy nie powinniśmy wezwać posiłki?
- Nie trzeba. Poradzę sobie z tą sprawą. To wszystko.


Damian poszedł do kuchni i zagadał służącą:
- Czy to możliwe, żeby ktoś z zewnątrz włamał się do zamku, porwał Margarynę i razem z nią uciekł.
- Niemożliwe. Drzwi były zamknięte. To mocne drzwi z solidnym zamkiem.
Poza tym nie wyważono ich, dodał Damian w swoich myślach. Sprawdził to wcześniej. Ale przecież dla ducha drzwi to nie problem.
Postanowił skonsultować się z Wiktorem. Poszedł do jego pokoju.
- Część, Wiktor! Pamiętam jak mówiłeś, że czytałeś sagę o wampirach. A czy wiesz coś o duchach?
- Pewnie, ale nie sądzę, że mamę porwał duch - odparł chłopka.
- Dlaczego?
- Wszyscy ostatnio zmarli z naszej rodziny bardzo lubili mamę. Ani razu nie przyniosła wstydu rodzinie.
- Więc sugerujesz, że...
- Tak, panie policjancie. Ten podpis to tylko zmyłka. Za porwanie odpowiedzialne jest inne straszydło.
- Chłopcze, jesteś genialny! - krzyknął Damian.
Przez następne kilka godzin razem studiowali przeróżne książki o potworach.
- Wampiry? Nie, one są zbyt elokwentne, żeby zrobić taki bałagan w pokoju. Wilkołak? Nie,byłoby pełno sierści - rozważał Wiktor.
- A może bagienny potwór? - zapytał Damian. - Z tego, co tu piszą, one są niebezpiecznymi bałaganiarzami. Potrafią też zamieniać się w błoto i przeciskać szparą pod drzwiami. To wyjaśnia jak się tu dostał.
- Mało prawdopodobne. Wszędzie byłoby błoto.
- Przecież mógł się umyć, żeby nas zmylić. Cwaniak z niego.
Wiktor walnął się w czoło. Był pełen podziwu dla „ geniuszu “ Damiana.


Zadowolony policjant udał się do salonu, aby przedstawić Henrykowi swoje odkrycie.
- Wiem już wszystko - oznajmił dumnie wypinając pierś.
- Mów. Szybko - ponaglał gospodarz.
- Margarynę ukradł umyty bagienny potwór.
Na twarzy Henryka najpierw odmalował się wielki szok, a później gniew.
- Co?! - ryknął. - Porwano moją żonę, a ty sobie robisz jaja! Won!
Skulony Damian pospiesznie wyszedł. Wściekły Henryk wykręcił numer na policję.
- Z komendantem! - krzyknął do słuchawki.
Po krótkie chwili odezwał się głos:
- Tak? O co chodzi?
- O tego barana, którego mi pan tu przysłał! Porwano moją żonę, a on zamiast jej szukać gada jakieś głupoty! I na dodatek zaprzyjaźnił się z drugim debilem, moim synem!
- Co takiego? O którego policjanta panu chodzi?
- Damiana.
- Ah. Mogłem to przewidzieć. Zwolnię go w trybie ekspresowym. I przyśle do pana normalnego policjanta.




Rozdział 3


Damian siedział smutny w swoim pokoju. Mimo pierwszej błędnej dedukcji, nie poddawał się. Pogrążył się w myślach.
W końcu przemógł się i zapukał do gabinetu Henryka. Ten siedział na fotelu przy porządnym, mahoniowym biurku. Gdy policjant wszedł, poderwał się z miejsca i zapytał:
- Czego tu znowu chcesz, gamoniu?
- Ja w sprawie tych pogróżek i porwania.
- Tak? I jaką znowu durnotę wymyśliłeś.
- Pomyślałem, że ktoś chce wykurzyć pana i pańską rodzinę, ponieważ sam chce wejść w posiadanie zamku. Proszę pokazać mi wszystkie dokumenty dotyczące tej budowli.
- Pokażę je prawdziwemu policjantowi, a nie takiemu durniowi jak ty - odparł Henryk.
- Póki co, to ja tu prowadzę śledztwo! I zaraz będę musiał aresztować pana za jego utrudnianie.
Henryk z wielką niechęcią wypisaną na twarzy wyjął z szuflady i niedbale rzucił na biurko akt własności zamku i rachunki z ostatnich lat.Policjant przejrzał rachunki. Były wysokie, nawet jak na zamożnego mężczyznę, na którego niewątpliwie wyglądał gospodarz.
- To wszystko?
- Tak - mruknął Henryk w odpowiedzi.
- A więc do widzenia.
Damian wyszedł i ukrył się za rogiem. Coś mu tu śmierdziało. Postanowił zrobić to, co widział kiedyś w pewnym filmie. Poczekał, aż Henryk wyszedł i wślizgnął się do środka. Na spodzie szuflady biurka znalazł jeszcze jeden dokument.
Była to wycena zamku zrobiono w ubiegłym roku. Posiadłość miała bardzo dużą wartość.


Damian nie wiedział już, co myśleć. Odkrył kilka nowych informacji, ale trudno mu było połączyć je w całość. Miał nadzieję, że jeśli zdobędzie jeszcze parę szczegółów, to sprawa zrobi się jaśniejsza.
Odwiedził Wiktora w jego pokoju.
- Cześć, Wiktor! Ile zarabia twój ojciec?
Chłopak był zdziwiony takim pytaniem, ale odpowiedział. Suma była duża, ale po odliczeniu kosztów utrzymania zamku i prawdopodobnych wydatków na jedzenie i inne konieczne produkty, oraz pensję dla służącej, nie pozostawało tego wiele.
- Hmm - zamyślił się Damian. - A czy twój tata nie chciał kiedyś sprzedać wszystko.
- Chciał, chciał. Męczył mnie i mamę od jakiegoś roku, ale my nigdy się na to nie zgodziliśmy. Lubię to zamczysko. Mama też.
Damian poczuł, że ma już wszystkie elementy układanki. Zaczął układać to sobie w głowie. I wtedy, nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Wiktor pobiegł otworzyć.


Gościem okazał się być nowy policjant wysłany przez komendanta. Wyglądał na silnego i miał wielkiego wąsa pod nosem.
- Witaj, chłopcze. Mam na imię Ryszard - przemówił. - Zajmę się sprawą porwania twojej mamy. Jednak najpierw chciałbym usunąć z terenu posiadłości byłego już policjanta, Damiana.



W tym czasie Damian nie pukając wszedł do gabinetu Henryka.
- Jeszcze tu jesteś? - zapytał poirytowany gospodarz.
- Wiem już wszystko. To ty jesteś upiorem!
Henryk bardzo się zdziwił, słysząc takie oskarżenie. Damian ciągnął dalej;
- Sam wysłałeś sobie pogróżki i sam porwałeś swoją żonę.
- Co takiego? Po co miałbym to robić?
- Aby móc sprzedać zamek. Pensja ledwo wystarczała na jego utrzymanie i zaspokajanie podstawowych potrzeb, a panu pewnie zachciało się drogich win i kubańskich cygar. Jedyną szansą na spełnienie tych zachcianek było sprzedanie zamku i przeprowadzenie się do jakiejś mniejszej chatki. Jednak rodzina nie chciała się na to zgodzić, więc wymyślił pan całą tę aferę z pogróżkami. Kiedy i to nie podziałało, porwał pan swoją żonę. Mam nadzieję, że jej pan nie zabił, tylko schował gdzieś w tym zamku, planując wypuścić, gdy już będzie po wszystkim.
Przez pierwsze sekundy Henryk udawał zaskoczonego. Potem uśmiechnął się i zaczął klaskać.
- Brawo, brawo. Nie sądziłem, że taki baran zdoła mnie przejrzeć. Z Margaritą masz rację. Żyję. Później odurzę ją narkotykami, tak, by nie pamiętała, że to ja ją porwałem i wyrzucę gdzieś w błoto.
- Taką piękną damę w błoto! - Damian porządnie się oburzył. - Jak tak można?
- Zapewniam, że można. A teraz, oczywiście muszę cię zabić.
- Nie tak łatwo.
Damian wyciągnął pistolet i wycelował w swojego rozmówcę.
- Jesteś areszt...
Henryk szybkim kopniakiem posłał pistolet w róg gabinetu. Następnie silnym ciosem z pięści powalił Damiana.
- Haha! Wiesz co teraz zrobię? - zapytał retorycznie bandzior.
- Pewnie przebierzesz się za ducha i polecisz na bal przebierańców.
- Nie. Zabiję cię!
- Pójdziesz za to do paki. Na długo!
Henryk tylko się zaśmiał.
- Nie pójdę! Będę udawał psychicznie chorego, że niby duch mnie opętał. Posiedzę trochę w psychiatryku, wykażę poprawę i wyjdę. Haha!
Zdjął ze ściany zabytkowy muszkiet i wycelował w Damiana, który podnosząc się, rzekł:
- Najpierw musisz naładować prochem, inaczej nie strzelisz.
- Nie zamierzam strzelać! Załatwię cię bagnetem!
I skoczył ku Damianowi, by go dźgnąć. Ten zrobił unik. Henryk poleciał na biurko. Podniósł się i z szaleńczym uśmiechem jeszcze raz ruszył w stronę przeciwnika. Rozległ się huk. Henryk, z dziurą w brzuchu, runął na ziemię.
W progu stali Wiktor i Ryszard, który trzymał w dłoniach dymiący z lufy pistolet.


Ryszard chodził dookoła kanapy, na której siedzieli Damian, Wiktor i Ela. Przed chwilą usłyszał całą historię.
- Rzeczywiście. Tak musiało być - oznajmił. - Przyznaję ci rację, Damianie.
- Dziękuję.
- A co z moją mamą? - zapytał Wiktor.
- Wezwiemy posiłki i znajdziemy ją - stwierdził Damian. - Musi być ukryta w jakiejś sekretnej, zamkowej komnacie. Przeszukamy każdy kąt.
Ela przysunęła się do Damiana.
- Zaimponowałeś mi dzisiaj. Chcesz mój numer telefonu?
I wymienili się numerami.


Margarita znalazła się, zakneblowana i związana, w małym pomieszczeniu ukrytym za jedną ze ścian sypialni właścicieli. Damian odebrał od niej podziękowania i zmęczony, wrócił do miasta. Spotkał się z komendantem, który na wieść o sukcesie, wycofał się z pomysłu zwolnienia głównego bohatera, a nawet dał mu małą podwyżkę. Następnie Damian udał się do domu, gdzie pochwalił się mamie i poszedł spać.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Mic · dnia 07.05.2011 20:26 · Czytań: 789 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Wanda Szczypiorska dnia 08.05.2011 20:41
Zabawny pastisz kryminału. Może ta "Margaryna" niepotrzebna i bez niej Ciamajda byłby ciamajdą. Takim dość typowym dla tego zawodu, trzeba przyznać
Mic dnia 11.05.2011 15:48
Dziękuję za komentarz.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 13:24
Dziękuję za życzenia »
Kazjuno
29/03/2024 13:06
Dzięki Ci Marku za komentarz. Do tego zdecydowanie… »
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty