Wysiadłam z pociągu zatopiona w myślach, nie zauważając niczego wokoło, jakbym odgrodzona była matową szybą od przechodzących szybko ludzi, widoku brudnego peronu i szarych ścian dworca. Przejście podziemne zaprowadziło mnie razem z płynącym szybko tłumem na zewnątrz, do uszu z wolna zaczęły docierać dźwięki rozmów, jakiś śmiech, zapowiedź nadjeżdżającego pociągu, a ja, dając się unosić ludzkiej fali, stawiałam kroki prawie nie patrząc, czy idę w dobrym kierunku, tak jakbym miała tych stron niezliczoną ilość do wyboru i wszystkie prowadziły do celu.
Zwolniłam nieco na pochylni, która, zakręcając, wyniosła mnie do pasażu prowadzącego na zewnątrz, tam, gdzie tłum zaczął się rozpraszać i niknąć w obszernej przestrzeni przydworcowego placu. Machinalnie uniosłam głowę, patrząc w kierunku zegara, gdy niespodziewanie zostałam potrącona przez jakiegoś człowieka.
Poczułam lekki wstrząs, jakby wzdłuż zakończeń nerwowych przebiegł nieoczekiwany impuls, a potem doznałam dziwnego wrażenia, tego samego, co kiedyś, gdy nieopatrznie dotknęłam na mrozie żelaznej kłódki. Jednocześnie, wraz z uczuciem zimna, rozlała się w miejscu dotknięcia plama gorąca. Otrząsnęłam się bezwiednie i wytrącona już całkowicie ze świata własnych myśli, spojrzałam za siebie.
Parę kroków ode mnie niknęła właśnie w tłumie, przedzierając się jakby pod prąd, sylwetka chudego, zaniedbanego człowieka ze zniszczonym parasolem w dłoni, którym zdawał się podpierać jak laską, chociaż wystające pręty zahaczały co chwilę o skraj wystrzępionego płaszcza.
Zastygłam na moment, zdziwiona, dlaczego oglądam się za kimś, kto zaledwie lekko mnie potrącił, a wtedy mężczyzna zwolnił i odwrócił przelotnie głowę. Przez jedno mgnienie jego wzrok zawisł na mnie, chociaż nie byłam pewna, czy w ogóle coś widzi, gdyż zdawał się patrzeć jakby na przestrzał, na coś, co było z tyłu, za moimi plecami.
Cofnęłam się lekko, zupełnie bezwiednie próbując odzyskać poprzedni rytm kroków i odwracając wzrok od oddalającego się mężczyzny, zarejestrowałam jeszcze tylko chwiejące się na kapeluszu piórko. Nie zdążyłam jeszcze wrócić do poprzedniej równowagi, gdy wpadłam na barierę czyichś pleców, kogoś, kto właśnie zatrzymał się przede mną, kładąc dłoń na ramieniu jakiegoś przechodnia.
Usłyszałam głos i doleciała do mnie końcówka zdania: „… pomóc wydostać się na zewnątrz…” Mówiący to człowiek był spocony i miał dziwny wyraz twarzy, co nawet mnie, tak mało zwracającej uwagę na obcych, wpadło natychmiast w oczy. Policjant odwrócił się na chwilę w moją stronę.
– Przepraszam… – szepnęłam, chcąc go wyminąć.
Nieoczekiwanie zabrzęczał sygnał komórki. Policjant sięgnął ręką do paska, zwalniając na moment chwyt, jakim podtrzymywał owego człowieka, zrobiłam krok w przód, lecz nie zdołałam odejść, gdyż zupełnie niespodziewanie poczułam jakby zasłonę cierpienia spowijającą tego kogoś, kto nagle, przelotnie i, jestem tego pewna, zupełnie nieświadomie dotknął mojej ręki.
(c.d. Magnat)
Mertseger 1
Link
Pomysłodawcą i inicjatorem tego literackiego eksperymentu jest mój przyjaciel Magnat.
Dziękuję, Andrzeju.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt