Widzowie nagrodzili występ Draculi kilkunastominutową owacją. Dyrektor filharmonii (starszy pan, który doprowadził Madeleine do loży), wręczył kompozytorowi wielki bukiet białych róż, wokół migały flesze aparatów.
Muzyk czuł się człowiekiem spełnionym. Gdy jednak zwrócił wzrok ku loży i nie ujrzał tam Madeleine, wszystko inne przestało mieć znaczenie. Dlaczego nie wysłuchała koncertu do końca? Przecież to Minie dedykował każdą melodię, dla niej tworzył, była jego największą inspiracją.
Po występie i kurtuazyjnej rozmowie z kierownictwem filharmonii, podążył taksówką do hotelu. Nie wiedział, jak długo zostanie w Paryżu. Niczego już nie wiedział.
Madeleine czekała na niego przy recepcji. Siedziała na wygodnej, ciemnozielonej sofie i piła herbatę. Ogniste włosy pogrążone były w nieładzie, oczy błyszczały niepokojąco.
- Madeleine… jak się cieszę, że jesteś. – wyszeptał Dracula, podchodząc do niej – Skąd wiedziałaś, że tu mieszkam?
Odsunęła się gwałtownie.
- Nie dotykaj mnie – warknęła, ignorując pytanie. – Czekam na ciebie, ponieważ chcę, abyś mi to wszystko racjonalnie wyjaśnił. Żądam szczerej rozmowy, podczas której opowiesz mi, skąd tak naprawdę mnie znasz, kim jesteś i dlaczego wydajesz mi się znajomy. Nie spocznę, póki nie dowiem się prawdy.
Dracula przyglądał się Madeleine w milczeniu.
- Przejdźmy do mojego pokoju. – powiedział wreszcie, wyciągając z kieszeni klucz – Tam spokojnie porozmawiamy.
Kobieta zaśmiała się kpiąco.
- Nigdzie z tobą nie idę.
- Madeleine, nie mam żadnych złych intencji. Zaufaj mi. Proszę – Spojrzał na nią poważnie.
Zajrzała mu w oczy i wiedziała, że mówi prawdę. Były szczere i czyste.
- Dobrze.
Podążyli schodami na ostatnie piętro hotelu. Dracula otworzył energicznie drzwi swojego lokum i zapalił światło. Wstrzymała oddech. Znajdowali się w eleganckim, niemal królewskim apartamencie.
- Napijesz się czegoś? – zapytał Dracula, otwierając lodówkę.
- Wody. Sama się obsłużę, jeśli pozwolisz – powiedziała, biorąc od niego butelkę.
Mężczyzna uśmiechnął się. Jest równie rozważna i podejrzliwa, co kilkaset lat temu. Cała Mina.
Wyjął z barku butelkę czerwonego wina i napełnił stojący obok kieliszek.
- Usiądź proszę. – Wskazał dłonią wygodny, jasny fotel.
- Dziękuję. – mruknęła i zajęła miejsce.
Dracula spoczął na brzegu dużego, małżeńskiego łoża. Zaległa cisza. Cisza, która swoją treścią wypełniła każdy zakątek apartamentu.
- Słucham więc – Madeleine przerwała milczenie.
- Dobrze. Opowiem ci o wszystkim. Proszę cię jednak, abyś mi nie przerywała. Niezależnie od tego, jak dalece niewiarygodna wyda ci się ta historia.
Skinęła głową.
- Jestem rumuńskim księciem i urodziłem się w XV wieku. Gdy miałem siedem lat, wybrano dla mnie żonę. Miała nią być moja kuzynka. Początkowo zaakceptowałem ten fakt – przez długi czas uważałem, że będzie to właściwa towarzyszka życia. Do chwili, gdy na pewnym balu nie ujrzałem Miny, ciebie.
- Mnie? – wiedziała, że nie powinna przerywać, jednak ostatnie zdanie wprawiło ją w osłupienie – Jak to „mnie”?
- Wydaje się to nieprawdopodobne. Jestem jednak pewien, że to właśnie ty. Moja ukochana – powiedział miękko
- Sęk w tym, że mam dopiero dwadzieścia sześć lat. – mruknęła sceptycznie – Przepraszam. Kontynuuj.
- Trafił mnie piorun. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego. Pokochałem cię od pierwszego wejrzenia i zapragnąłem z tobą porozmawiać. Byłaś taka… swobodna, piękna, mądra i zmysłowa. Miałaś własne zdanie na każdy temat, interesowałaś się ówczesną polityką. Czułem podświadomie, że nie jestem tobie obojętny, ponieważ rumieniłaś się pod wpływem mojego spojrzenia. Tak, jak teraz – Uśmiechnął się do Madeleine, a ta spuściła oczy.
Kontynuował opowieść. Ponownie spotkał ją podczas spaceru. Byli spięci i zaczęli kurtuazyjną rozmowę, jednak wraz z upływem minut, stawali się sobie coraz bliżsi. Usiedli pod drzewem i spędzili kilka godzin w swoim towarzystwie.
- Oczywiście, tylko rozmawialiśmy – Zaznaczył Dracula, widząc dyskretny uśmiech na ustach Madeleine.
Byli sobą zachwyceni. Od tamtej pory spotykali się regularnie, zawsze jednak potajemnie.
- Ta historia nie ma happy endu? – domyśliła się kobieta.
- Niestety. – Westchnął ciężko, wstając z miejsca – Kiedyś dokończę opowieść. Dziś już nie mam na to siły – Stanął naprzeciw Madeleine i skrzyżował ramiona na piersiach.
Jej oczy i policzki płonęły, jak pochodnie. Pragnęła tego mężczyzny. Pragnęła całą sobą. Wstydziła się swej żarliwości, nie sądziła, że będzie w stanie zapałać pożądaniem do kogoś, kogo zna tak krótko. Całe ciało Madeleine drżało, nie mogła się uspokoić.
- Spokojnie. Jestem przy tobie. – wyszeptał Dracula, podchodząc do niej i przytulając – Już dobrze.
Tym razem nie odepchnęła mężczyzny. Delektowała się kadzidłowymi perfumami, które nabrały teraz dziwnego, erotycznego zapachu. Czuła, jak jego ręce gładzą kojąco plecy, oddech muska szyję. Była absolutnie bezpieczna. Wiedziała, że nigdy nie zrobiłby jej krzywdy. Dracula złożył na szyi pocałunek. Westchnęła cicho.
- Ja… - wyszeptała – ja… muszę już iść – Opuściła objęcia mężczyzny.
- Zostań, Mino – powiedział poważnie.
- Mam na imię Madeleine. Tak sądzę. – Spuściła wzrok i podążyła do drzwi – Do widzenia, Draculo.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
martawiktoria · dnia 11.05.2011 07:30 · Czytań: 1047 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 24
Inne artykuły tego autora: