Proza »
Inne » Uchwycić marzenia - tytuł roboczy - fragment
* * * *
Już od dziecka byłam marzycielką, a na świat patrzyłam przez różowe okulary. Wierzyłam, że nie ma rzeczy niemożliwych do spełnienia. Pełna optymizmu kroczyłam przez najmłodsze lata.
Z wiekiem moje poglądy nie uległy zmianom i jako osoba pełnoletnia postanowiłam wziąć „byka za rogi” i spełnić swoje pragnienia.
W dniu, w którym otrzymałam dyplom maturalny, oznajmiłam rodzicom, że nie idę na studia. Tak jak się tego spodziewałam, nie poparli mojej decyzji, ale mnie to nie zniechęciło. Dowód osobisty dawał mi prawo decydować, nie pytając nikogo o zdanie. Miałam świadomość, że niszczę ich plany, jakie wiązali z dzieckiem.
Odkąd tylko pamiętam, pragnęli ze swojej jedynaczki zrobić prawnika lub lekarza, ale ja nigdy tego nie akceptowałam. Nie chciałam być taka jak ojciec - znany, ceniony prawnik, wiecznie zapracowany, siedzący przy stercie papierów. Zestresowany i zajęty zapominał o rodzinie, urodzinach czy szkolnych przedstawieniach.
Mama nie była inna. Lekarz specjalista, dla której praca zawodowa i dyżury w szpitalach były najważniejsze. Nigdy jej nie było, kiedy potrzebowałam wsparcia, pomocy, rady matki. Miała czas dla innych, ale nie dla jedynego dziecka.
Często zastanawiałam się, czy oni posmakowali życia? Czy wiedzieli, jak się nim cieszyć? W końcu doszłam do wniosku, że nie.
Czasem zazdrościłam przyjaciółkom wyjazdów za miasto, wspólnych pikników czy razem spędzanych świąt. Ja nigdy tego nie miałam, chociaż nieraz obiecywali, że poświęcą mi więcej czasu.
Jedynym, prawdziwym opiekunem był dziadek Józef – ojciec taty. To on darzył mnie miłością, zabierał na wycieczki i zawsze pomagał przy rozwiązywaniu problemów. Jednak jego już nie było, zmarł, gdy skończyłam osiemnaście lat.
W ostatnich minutach życia powiedział:
- Julio, zawsze słuchaj serca i staraj się spełnić to, czego pragniesz, abyś w dniu swojej śmierci nie żałowała niewykorzystanych szans.
Chwycił mnie za rękę i zamknął oczy. To była najboleśniejsza chwila w tamtym życiu. Klęcząc przy łóżku i dotykając nieruchomego ciała, płakałam jak mała dziewczynka. Nie wyobrażałam sobie życia bez mojego kochanego powiernika. Jednak dziadek zadbał o moją przyszłość. Kilka dni po pogrzebie został odczytany testament. Okazało się, że dostałam w spadku niezłą sumkę na koncie, którą miałam przeznaczyć na spełnienie marzeń. Dzięki temu mogłam przeciwstawić się rodzicom, ruszyć w drogę próbując życia.
W końcu nadszedł odpowiedni dzień.
Pierwszą rzeczą jaką musiałam zrobić to zarezerwować bilety na samolot dla dwóch osób. Tak, nie byłam osamotniona w swoich planach. Razem ze mną na podbój świata ruszała Edyta – najlepsza przyjaciółka. Ja marzyłam o aktorstwie, a ona chciała być modelką. Nie dziwiłam się jej, miała ku temu możliwości.
W dzieciństwie, gdy się pokłóciłyśmy, mówiłam do niej żyrafa, bo miała długą szyję i chude nogi. Czasem też wpatrywała się we mnie jak sowa. Z wiekiem kształty Edyty nabrały odpowiednich proporcji. Jasne włosy, sięgały do pasa, wydatny biust, zgrabne, dłubie nogi. Niebieskie, okrągłe oczy przyozdabiały gęste rzęsy, mały perkaty nos i idealnie wyrzeźbione usta. Lubiła podkreślać atuty, jakimi została obdarzona, zakładając kuszące stroje. Ja przy niej czułam się jak szara myszka, chociaż nie byłam ani brzydka, ani gruba. Raczej przeciętna, pod luźnymi strojami ukrywałam swoje kształty, a twarz często maskowałam ciemnym makijażem. Jednak byłyśmy jak papużki nierozłączki.
Kolejną rzeczą jaką musiałam zrobić to poszukanie taniego mieszkania. W sieci znalazłam wiele ciekawych ofert, ale tylko jedna była aktualna. Nie wybrzydzałam, zarezerwowałam wolne mieszkanie, lepiej było mieć dach nad głową, niż spać pod mostem w obcym mieście. Zawsze przecież już na miejscu można poszukać czegoś lepszego.
Rodzice - nie ukrywali faktu, że są niezadowoleni z mojej decyzji, ba, nawet przez kilka dni nie odezwali się słowem, ale byłam zdecydowana i nic ani nikt nie był w stanie zmienić decyzji, jaką podjęłam.
Z wielką niecierpliwością czekałam na dzień wyjazdu, snułam nawet plany na pierwsze dni w nowym świecie. Aż w końcu nadszedł upragniony termin.
Do podróżnej torby zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy: ulubione stroje, słownik, fotografię dziadka, potrzebne dokumenty. Nie chciałam nazbyt obciążać bagażu.
Trzymając torbę w ręce, ostatni raz spojrzałam na pokój, w którym mieszkałam piętnaście lat. Myślałam, że zrobi mi się smutno, ale nie, wręcz przeciwnie, cieszyłam się, że opuszczam te cztery ściany, ogólnie byłam zadowolona, iż odchodzę z domu, w którym nigdy nie było rodzicielskiej miłości, przyjaźni ani zrozumienia.
Schodząc po drewnianych, lekko skrzypiących schodach, ujrzałam ojca stojącego w holu. Nagle bagaż zaczął okropnie mi ciążyć, jakby napełniono go kamieniami.
Bez pośpiechu zbliżyłam się do niego. Spojrzał swoimi błękitnymi oczami i poważnym głosem zapytał:
- Jeśli odejdziesz, nie będziesz miała powrotu do obecnego życia. – podrapał się po brodzie. – Życie nie jest bajką ani prostą drogą… Jesteś pewna swojego wyboru?
- Tak, jestem pewna. Muszę spróbować spełnić swoje marzenia, wybrać moją drogę. Po prostu muszę. Zrozum to.
- Rozumiem i życzę ci szczęścia. W razie komplikacji wiedz, że tutaj jest twój dom i zawsze możesz wrócić. - Mówił prawie szeptem.
Nie spodziewałam się usłyszeć tych słów od ojca, a tym bardziej że mnie uściśnie.
Z kuchni wyszła mama. Twarz przepełniała jej złość, rozczarowanie i żal. Tylko raz spojrzała mi prosto w oczy, bez słowa odwróciła się plecami i wróciła do wcześniejszego zajęcia.
Poczułam jak przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Tak, właśnie wtedy przelała się miarka. Ona jako matka powinna cieszyć się moim szczęściem, życzyć powodzenia, ale nie, wolała wyjść bez słowa.
Jeszcze raz spojrzałam na ojca i ruszyłam do drzwi. Kiedy je zamykałam, nie byłam w stanie powstrzymać się przed obejrzeniem za siebie. Być może miałam jeszcze nadzieję, że matka wyjdzie, jednak w holu stał osamotniony tata.
Zamknęłam brązowe, obite skórą drzwi i poszłam do taksówki, gdzie czekała na mnie Edyta. – Na lotnisko – powiedziałam twardo i stanowczo do kierowcy.
To był mój czas i moje marzenia.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
czarodziejka · dnia 14.05.2011 08:46 · Czytań: 1275 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 24
Inne artykuły tego autora: