Podoba mi się to przenikanie. Można wyobrazić sobie taki obraz, gdzie niebo, warstwa po warstwie przechodzi stopniowo w kolejne tony i odcienie barw. To wnikanie, przesączanie, przelewanie przez dłonie pozwala wręcz odczuć tę rześkość, dreszcz, 'chłód słowa skroplonego na skórze'. Ma się wrażenie takiego chłonięcia, wchłaniania do wewnątrz. Człowiek, który patrzy, widzi - stanowi naturalne lustro. Barwa, obrazy, chłód - przenikają do środka, czuje jak ta fala przepływa przez jego umysł, ciało, tam dokonuje się to odbicie, filtracja i ponowne przelewanie i przesączanie, przekazywanie na zewnątrz. Jak przypływ i odpływ. Początek i koniec. Narodziny i śmierć. To zestrojenie z naturą i jedność. Czerpanie ze 'źródła'. Wczytuję się kolejny raz i za każdym razem ten odbiór uzupełniam o kolejne detale i spostrzeżenia.
Gratuluję pomysłu i wykonania!
Pozdrowienia