Puciszka (fragmenty) - Wanda Szczypiorska
Proza » Obyczajowe » Puciszka (fragmenty)
A A A


***************
Dopóki miałam jedno dziecko, lubiłam sobie wyskoczyć do pobliskiego miasta, ale po narodzinach drugiego, było to bardzo trudne, czasami jednak konieczne. W mieście, czekając cierpliwie na dostawę można kupić kiełbasę, albo jakieś mięso, a w pawilonie handlowym pośrodku miasta mogły pojawić się nieoczekiwanie pudła z rajstopami. Nawet wtedy, gdy je wnoszono i rozpakowywano, a sprzedaż jeszcze się nie zaczęła, w sklepie już kłębił się zbity tłum i trzeba było czekać w nieskończoność, przepuszczać ciężarne i tak dalej.
Wybrałam się do Warszawy. Z dziećmi została mama, no i jego matka. Musiałam jechać, bo tylko tam, w Warszawie, w spółdzielni dentystycznej robiono szybko koronki za pieniądze, a mnie wypadł ząb. To była pierwsza wizyta, na razie wyrwano mi tylko korzeń i kiedy tak szłam ulicą, zbolała, z policzkiem wypchanym gazą, nagle jakaś kobieta, mniej więcej w moim wieku, ucieszyła się na mój widok. To dziwne, znała moje imię, a ja nie wiedziałam, kim jest. Oczywiście. Koleżanka z pierwszego roku studiów. Ale ja jej nie pamiętałam. Okazała się przyjacielska, mieszkała niedaleko i zapytała, czy wstąpię. Czemu nie? W tym czasie rzadko widywałam prawdziwe mieszkania w bloku. A jej chodziło chyba o to, żebym zobaczyła męża, bo zaprosiła mnie na obiad. Prawda, że wyglądałam fatalnie, no i nie przewidziałam, kim będzie mąż, ale się zgodziłam. Od razu jej powiedziałam, że mieszkam na wsi. Byłam głodna, a powrót do domu na wieś, to dwie godziny z okładem. Zastałyśmy męża w domu. Naukowiec. I na dodatek przystojny. Przywitał mnie bardzo grzecznie. Podobało im się, że mieszkam na wsi. Potem był obiad, a na obiad coś twardego, czego nie mogłam zjeść, mając te dziurę w dziąśle. Usiłowałam jakoś sobie z tym poradzić – mój kłopot był chyba widoczny, ale oni zbyt dobrze wychowani, nie dawali niczego po sobie poznać. Nie pamiętam, co mówiłam podczas obiadu o swoim mężu. Nie wiem, czy powiedziałam, kim on jest. Zawsze mówiłam o nim, że jest bardzo zdolny, wręcz utalentowany, opowiadałam, jak zrobił dziecku sanki w stylu holenderskim, wiec pewno i tym razem opowiadałam o tym, co potrafi, o domu i o tym, jak razem wierciliśmy na podwórku studnię. I stało się coś dziwnego – nowi znajomi byli zachwyceni, koniecznie chcieli to zobaczyć, więc ich zaprosiłam. Opowiedziałam im o mamie, żeby nie byli zaskoczeni. Wiedziałam, że zachowają się taktownie. Do tej pory nie miewaliśmy często gości, czasem pojawiał się ktoś z rodziny i ten ktoś zwykle przyjeżdżał do mamy.
Byłam pewna, że nie przyjadą. Na ogół ludzie obiecują, a potem nikomu się jednak nie chce. Ale im się chciało. Ani oni, ani oczywiście my, nie mieliśmy telefonu. Widoczne jakoś żeśmy się porozumieli, (może listownie?), bo byłam przygotowana. Posprzątałam dom ze szczególną starannością, ale i tak czułam zażenowanie. Co prawda, w tym ich bloku, łazienka też tylko otynkowana, żadnych kafelków, ani płytek, a u nas, w nowej łazience było nawet okno, ale wszystko to wyglądało jednak zbyt po amatorsku. Za to On, mój mąż, ubrany porządnie, prezentował się całkiem nieźle. Goście byli dla mamy ujmująco grzeczni i ona to doceniła, ożywiona i uśmiechnięta. Podałam obiad, a do obiadu On nieśmiało wyciągnął wódkę. Nie wiadomo; wypiją, czy się obrażą. Nie obrazili się. Wręcz przeciwnie. Trzeba było wyciągnąć drugą, potem trzecią – więcej już nie było.
Tak się zaczęła ta znajomość. Trwała kilkanaście lat. Poznaliśmy się pod każdym względem i zaczęliśmy się nienawidzić, ale spotykaliśmy się dość często i zawsze te spotkania były ekscytujące, pijane do nieprzytomności i w rezultacie kłopotliwe, chyba dla obu stron. Potem tamten umarł, a właściwie zginął w wypadku. Kto mógł przewidzieć, że ……

************
Powinnam nadać imiona koleżance i jej mężowi, żeby znów mogli się tu pojawić. Bo stali się dla nas bardzo ważni. Ich sposób życia był dla nas nieosiągalny, ale stanowił jakiś wzorzec.
Nazwę ją więc Agatą, a jego Władysławem.
Przyjeżdżali, co jakiś czas, brnąc piechotą od stacji kolejowej, ale to też sprawiało im przyjemność. Latem atrakcją była dla nich rzeka i białe plaże, przejrzysta woda, trochę tylko zanieczyszczona. Wiosną i wczesnym latem przyjeżdżali często – w lipcu już nie, bo wyjeżdżali na wakacje. Wszyscy czworo mieliśmy wtedy, tak plus minus, po trzydzieści lat. Nasze wzajemne stosunki zaczęły się plątać, wikłać, nabierały podtekstów nieco erotycznych. Agacie podobał się On. Nie tyle podobał się, co podniecał swoją innością i nieśmiałością w stosunku do obcych, którą ona uważała za bardzo intrygującą. Ja chciałam podobać się Władysławowi. Nie wiedziałam, że to daremny trud. Władysław też wolał jego i chyba, dlatego tu przyjeżdżał. Być może miał nadzieję, że zdarzy się okazja, która pozwoli mu nabrać przekonania, że się nie pomylił.
Wkrótce okazało się, że Władysław jest alkoholikiem i to takim, który nie może spędzić wieczoru w samotności. Może gdyby miał telewizor… Ale nie miał. Dla niego, no… może nie intelektualisty, inteligenta raczej, telewizor był złodziejem czasu. Dlatego wieczorami szukał towarzystwa. Co to było za towarzystwo , nie mam pojęcia, wiem tylko, że któregoś wiosennego dnia, o świcie, znaleźliśmy go pod jabłonką. Spał. A właściwie już się obudził. Nie wiedział, jak się tu znalazł. Zdawało mu się, że szedł piechotą. Bardzo możliwe. Jeśli wyruszył wieczorem, to mógł dojść do rana. A może ktoś go podwiózł? On sobie nie przypominał, a dla nas, tym bardziej było to niejasne. Wydaje mi się, że ta pijana wędrówka była swojego rodzaju wyznaniem. Ale to nie chodziło o mnie.
Musieli tam, w Warszawie, często rozmawiać o nas między sobą. Obydwoje mieli tu swoje, osobiste sprawy. Lecz każda sprawa była inna, a więc mówiąc o nas, oszukiwali się nawzajem. Podejrzewam, że nade mną się litowali. Większość ludzi, tych, którzy mnie mało znają, lituje się, nie wiem, czemu.
Mama była życzliwym świadkiem naszych spotkań, usiłowała nie przeszkadzać i nie narzucać swojego towarzystwa. Siedziała z nami przy stole, cichutko, starając się jeść tak, żeby nie widać było częściowego paraliżu twarzy. Czasami się zastanawiałam, jak to jest, być tak całkowicie na marginesie, być człowiekiem, któremu obcy poświęcają zdawkowa uwagę z uprzejmości i kiedy się jest… osobno? Niepokoiłam się o mamę, bo okazało się, że zachorowała na padaczkę. Z pogotowia przyjechali gdy było już po ataku i dali kropelki nasercowe. Potem przyjechał lekarz z Ośrodka Zdrowia i też zapisał kropelki. Nic nie powiedział o padaczce i nie dał na to żadnych leków. No tak. Mamę spisano na straty.

***************
Lubię jesień dopóki nie jest bardzo zimno. Chodzimy z dziećmi na spacery. Mama mi towarzyszy. Chodzimy do sosnowego lasu, w którym jest zacisznie. Las jest niewielki, ale można się w nim zanurzyć i wdychać ten przedziwny, nieuchwytny zapach. Znów trzeba będzie palić w piecu i przygotować karmnik dla ptaków. Ataki padaczki u mamy stawały się coraz częstsze. Raz upadła w ogrodzie, innym razem w domu. Nie umiałam jej pomóc. Nikt nie umiał, szczególnie lekarz. To był mężczyzna. Przyjeżdżał z Ośrodka Zdrowia zwykle następnego dnia i poprzestawał na badaniu. Nie musiał nic mówić, sama widziałam, że jest bardzo źle. Mama umarła w maju. Umarła w nocy, kiedy wszyscy spali. Cierpiała bojąc się śmierci, sama śmierć przyszła nagle. Była piękna pogoda i wszystko kwitło. Na biało kwitła czeremcha, tu na wsi zwana puciszką. A ta puciszka bardzo dziwnie i intensywnie pachnie.
To nie mija. To wraca stale.
Ten zapach pozostanie zapachem śmierci

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Wanda Szczypiorska · dnia 19.05.2011 07:12 · Czytań: 1236 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 25
Komentarze
Usunięty dnia 19.05.2011 07:21
No to pierwsze koty z płoty. Wspomnienia o wizycie i dziurze w dziąśle wolałabym wyrzucić z pamięci, bo to nie smaczne. Zakończenie trochę wierszem Wolskiej mi pachnie, ale to chyba moje osobiste wrażenie bo lubię tą poetkę a u niej zawsze czeremcha pachniała śmiercią. Pozdrawiam
julanda dnia 19.05.2011 07:55
:(Maraton, więc przeczytałam. Chaotyczny kawałek pamiętnika, który akurat mnie kompletnie nie zainteresował. Każdy ma swoje życie i problemy, jeśli chcemy się nimi podzielić, coś dać innym, wypadałoby zrobić to tak, aby zainteresować i nie tylko, bo dzielenie się życiem ma sens, jeśli czymś innych ubogacamy. Tu nie dostałam nic, poza szybko zapisanymi myślami (powtórzenia, które wybijają z rytmu czytania) - przepraszam, nie kupuję, szczególnie, że nie ma ładnych obrazków, ale "wóda" i choróbska. Pozdrawiam!
P.S. Ostatni fragment mógłby stanowić miniaturkę, ten bowiem akurat czytałam z sympatią! :)
Azazella dnia 19.05.2011 09:05
Trochę chaotycznie napisane. Gdyby wygładzić ten tekst mógłby być całkiem dobry. W tej chwili podoba mi się tylko końcówka. Napisałaś dużo słów, ale zabrakło głębszego sensu i znaczenia.
Usunięty dnia 19.05.2011 09:18
Nie powiem, że mi się bardzo podoba, czy nie podoba. Przeczytałam i jakoś nie drażniło. Taka realna tematyka, z życia wzięte, nie zawsze z różyczkami i ambrozją. Końcówka bardzo mnie poruszyła. Ogólnie smutny tekst, wyzwolił emocje.
pozdrawiam
green dnia 19.05.2011 11:01
Szkoda, że tylko te fragmenty, bo ten naturalistyczno-realny obrazek bardzo mi się podobał i czytałam z zainteresowaniem.
Wanda Szczypiorska dnia 19.05.2011 11:24
Opowiadanie opublikowane. Książka własnością wydawcy. Przeróbek nie będzie. Rzeczywiście, te fragmenty niewiele mówią o całości.
Wasinka dnia 19.05.2011 11:54
Podoba mi się styl, w którym opowieść się snuje. Prosty, pasujący do bohaterki. I jakoś tak ciągnie za sobą... Brzmi bardzo naturalnie i wpasowuje się w treść, sposób postrzegania bohaterki, dodaje klimatu. Nie nuży, jest zwykły, a lekki.
Jest tutaj w zasadzie jeden podstawowy wątek - specyficznej "przyjaźni" z "ludźmi z miasta", jednak wplatasz w niego postać mamy i jej świata. Ładnie. Działająco.
Na tym, że podałaś tu jedynie fragmenty, cierpi nieco kompozycja. Szkoda, że nie ma więcej.
Zainteresowałam się, a sposób napisania przemówił swą prostotą i wpasowaniem się w bohatera. W zasadzie tworzy klimat.
Pozdrowienia.
julass dnia 19.05.2011 12:11
wiedząc że autorka ma głęboko w poważaniu wskazywanie błędów nie będę ich wypisywał ale stylistycznie to tu kuleje w kilkunastu miejscach... miejscami brzmi nawet jak wypracowanie z podstawówki... pozostaje mieć nadzieję że wydawnictwo poprawiło przynajmniej literówki i interpunkcję...

jakoś tak dziwnie poznajemy znajomych ale w zasadzie nic z tego nie wynika poza tym że umiera matka... tyle że te wydarzenia nie są kompletnie ze sobą powiązane...
green dnia 19.05.2011 13:19
Cytat:
Opowiadanie opublikowane. Książka własnością wydawcy. Przeróbek nie będzie. Rzeczywiście, te fragmenty niewiele mówią o całości.


w swoją drogą to zadziwiające, które wydawnictwo wydaje z tyloma błędami, o których nie wspomniałam... bo i tak nie ma sensu.
Wasinka dnia 19.05.2011 13:35
No co Wy, błędów się czepiacie? :lol:
Ze swej strony napomknę, że ja już wskazówek u p. Wandy nie daję, gdyż ostatnio dowiedziałam się, że to dziecinada i strojenie sobie żartów przy braku wrażliwości (której muszę się widocznie nauczyć).

P. Wando, czy dobrze gdzieś wyczytałam, że to wydawnictwo Radwan?
Tukas dnia 19.05.2011 13:56
Skoro opowiadanie wydane, to i pewnie z korektą, ale jeśli to jest wzorowa interpunkcja, to ja się wypisuję z Towarzystwa Przyjaciół Języka Polskiego (nie mogłem w pełni skupić się na historii, bo przez większość czasu zastanawiałem się, gdzie bym sobie darował te rozmnożone przecinki).

Sama historia mnie zaciekawiła (zwłaszcza, gdy On wyciągnął wódkę;-)), mimo że - pozwolę sobie panią zacytować - skażona jest sentymentalną nutką. Ale "skażona" to złe słowo, bo to mnie właśnie najbardziej urzeka w takich historiach, ta mądrość w spoglądaniu w przeszłość.
Również jestem fanem takiego snucia (choć istnieje cienka granica pomiędzy snuciem, a przynudzaniem).
Adela dnia 19.05.2011 13:58
Refleksyjna lektura, sprawnie ukazująca historię pewnych przyjaźni. Ładnie zobrazowałaś przyjazdy i odjazdy znajomych, może troszeczkę zabrakło mi bardziej wnikliwego opisu relacji pomiędzy bohaterami. W teście często powtarzasz słowa - są w bliskiej odległości. Jest to dobrze skonstruowany zabieg, który podkreśla znaczenie danej "informacji", ale czasami miałam wrażenie, że te powtórki są zbyt częste.
Pozdrawiam,
A.
green dnia 19.05.2011 13:58
Cytat:
swej strony napomknę, że ja już wskazówek u p. Wandy nie daję, gdyż ostatnio dowiedziałam się, że to dziecinada i strojenie sobie żartów przy braku wrażliwości
:confused::confused::confused:


Jeżeli Tobie ktoś zarzuca brak wrażliwości... to widocznie nie zna się kompletnie na ludziach...
No cóż.
Z jednej strony, tak jak pisałam wcześniej bardzo mi się podoba, z drugiej smutno mi, że czytelnika traktuje się per noga...
Wasinka dnia 19.05.2011 14:13
Grinuś, nie tak dosłownie ;) Wniosek wszak można było wysnuć, kiedy nie wstrząsałam się (wg p. Wandy) treścią, tylko stroiłam sobie z niej żarty, dając sugestie. Ale nie chcę tu robić offtopu.

P. Wando, cenię każdy styl wypowiedzi (najprostszy, jak i ten zagmatwany), jednak z szacunkiem do ojczystego języka. Nikt wskazówek słuchać nie musi, ale może się im choć z grubsza przyjrzeć. Natrąciła pani pod którymś tekstem o Gombrowiczu... wszak nie był drukowany bez prawidłowej interpunkcji i z ortografami.
Pozdrowienia zostawiam słoneczne.
Wanda Szczypiorska dnia 19.05.2011 17:56
Może bym się przejęła negatywnymi komentarzami pań (polonistek), gdyby poziom prozy na Portalu Pisarskim był wysoki. Ale jest bardzo niski. Proszę sobie przejrzeć prozę w Liternecie. Po przeczytaniu niektórych najlepszych, naprawdę pięknych opowiadań zjeży się paniom włos na głowie.
MaximumRide dnia 19.05.2011 19:18
Muszę przyznać, że tekst nawet mnie zaintrygował. Podoba mi się naracja. Ale opowiadałaś bez emocji i to trochę psuje efekt. I gdyby trochę bardziej rozbudować, może było by jeszcze lepiej. Według mnie oczywiście. Ale tak ogólnie jest bardzo dobrze. :)
zajacanka dnia 20.05.2011 00:06
Wando! Nie, nie i jeszcze raz nie!
Tekst mi sie nie podobal. Opisujesz jakies wspomnienia, czasami oderwane od siebie, podteksty erotyczne pomieszane z choroba matki. A wszystko na tle biednej komunistycznej Polski. Tak nie mozna! Jesli chcesz opowiedziec historie waszej znajomosci zrob to pomalu, z emocjami, wciagnij klimatem, wplec lekko owczesne warunki... Myslisz, ze ja nie stalam w kilometrowych kolejkach po 10 dag szynki, albo nie kupowalam szarego mydla (bo tylko to akurat rzucili), albo nie plonelam rumiencem, kupujac 100 prezerwatyw? To tez byl rzadko dostepny produkt!
Ten fragment jest pamietnikarski, tylko dla ciebie, zeby po 30+ latach przypomniec sobie co sie wtedy dzialo. Dla czytelnika z zewnatrz, to jak przeglaarka w Internecie: wiocha biedna, Polska do bani, chcieli, a sie bali, sluzba zdrowia nie dziala.
Tyle.
Pozdrawiam
Tjereszkowa dnia 20.05.2011 01:10
Podobało mi się. Jest coś elektryzującego w naturalistycznym stylu opisów, w niedopowiedzeniach. Mimo, iż są to tylko fragmenty, podnoszą autentyzm opowieści – takie migawki z prawdziwego życia. Na koniec magnetyzująca puciszka. Tekst z klimatem.

I jeszcze na marginesie, bo nie mogę się powstrzymać. Wiem, że to naiwne i niepotrzebne, ale nie potrafię tekstu odciąć od jego autora. Czytając, zawsze staram się dowiedzieć czegokolwiek o twórcy, w jakimś stopniu dodaje to dodatkowego wymiaru czytanym opowieściom. Tu (tzn. na PP), mam wrażenie, że zstąpiła Pani z góry, by dać radość maluczkim... Protekcjonalizm, a czasem wręcz chamstwo pod tekstami innych autorów, a jednocześnie nieprzyjmowanie krytyki skierowanej do siebie. Nie rozumiem, bo nie wydaje mi się Pani płytką osobą. A jeśli drażni Panią do tego stopnia PP i jego użytkownicy, po co się męczyć i publikować w takim miejscu...
bury_wilk dnia 20.05.2011 10:05
Polonistą nie jestem, ale stylem, to jak dla mnie ten tekst leży. Tu nawet nie chodzi o błędy stylistyczne, choć takie pewnie też się znajdą, ale o stylistyczną nieporadność. Powtórzenia, naiwna budowa zdań, słaby zasób użytego słownictwa.
Wrzucenie w krótkich odstępach zbitek typu: mieszkam na wsi; powiedziałam, że mieszkam na wsi; ucieszyli się że mieszkam na wsi - to już nawet nie jest śmieszne. Zamień wieś na hacjendę i śmiało wstaw do jakiejś Wenezueli, będzie pasowało jak ulał. Nie wiem, kto zajmował się korektą, ale powinnaś tego kogoś powiesić na najbliższym słupie.
Co do fabuły, to trudno wiele powiedzieć. Fragmenty są króciutkie, w oderwaniu od nie znanej mi reszty brzmią trochę chaotycznie. Główna bohaterka zdecydowanie nie wzbudza mojej sympatii, w chwili kiedy pytała dlaczego ludzie się nad nią litują miałem ochotę krzyczeć "bo jesteś przygłupia" (tylko proszę nie odnosić tego do autora, wypowiadam się o opowiadaniu). Fragment z mamą czytało mi się najlepiej i był IMO najciekawszy, najgłębszy. Dobra końcówka ratuje, trochę podnosi ocenę całości, również w odniesieniu do stylu.

p.s. Tak pobieżnie przejrzałem komentarze i jedno rzuciło mi się w oczy - że poziom w internecie jest niski i cośtam. Raz, że z tym określaniem, co ma poziom, a co go nie ma, to trochę pic na wodę, bo to względne, zależy, co lubi dany czytelnik. Dwa, że się z Tobą nie zgadzam. W internecie (również na PP) są teksty bardzo słabe, jak i bardzo dobre. Niczym się tu sytuacja nie różni od tego, co jest "na papierze". Czasem widuje się tak koszmarnie żenujące książki, że chce się wyć. Trzy, zamiast stawać okoniem, radzę troszkę pokory. Ja tam wyrocznią nie jestem, podobnie zresztą, jak osoby, które coś Ci wypomniały, ale wybacz, Tobie też do Tołstoja jest daleko.
link a dnia 20.05.2011 10:43
Mnie się nadal podoba, i styl Pani Wandy, i jego miejscowa odsłona. Może dlatego że żyję w czasach, które wprawdzie nie wymyśliły opowieści jarmarcznej, ludycznej i opowieści subtelniejszej (istnieją zapewne, odkąd istnieją wargi, które artykułują dźwięki poddane mózgom o różniących się apetytach), ale za to wymyśliły mechanizmy mnożenia informacji, które wszystko potrafią przerobić na jarmark. A na nim z jednej strony wszelka wulgarność/pospolitość oczekuje automatycznego, serialowego pasowania na prostotę, z drugiej prostota, gdy unika prostactwa, w pośpiechu niedokładnego czytania może być brana za tym większą wulgarność. Dostrzec na jarmarku zwyczajność, niepozorność, które bez hałaśliwych zabiegów rynkowych mają realny blask, nie chrzanią w humbugu - to dzisiaj dopiero niezłe dziwo, o wiele cudaczniejsze niż jego niegdysiejsze objazdowe kobiety z brodami, karły itp. I taki naturalny blask widzę w tych kawałkach prozy.
Jak staram się nie używać pseudo, tak rozbawił mnie wymuskany pseudoestetyzm w niesmaczności dziąsła. Przypomniało mi się, jak krytyk z XIX wieku, Michał Grabowski, sarkał na Balzaka, Hugo i innych, bo jego zdaniem stanowili: część wstydliwą, literaturę szaloną, będącą zjawiskiem szału wylęgłego na spodzie literackiego proletaryzmu.

I jeszcze łączenie utworu z autorem. Nie lubię biografizmu. Autor może sobie być okropny w dowolny deseń, to, co tworzy - pełne czaru. I nie widzę ani jednego związku między jednym i drugim, który wart byłby fastrygowania okropnego z czarownym.

Dobrego.
link a dnia 20.05.2011 10:52
p.s.
Raz, że z tym określaniem, co ma poziom, a co go nie ma, to trochę pic na wodę, bo to względne, zależy, co lubi dany czytelnik.

Heh, demokracja jest urocza z wyrównywaniem poziomów;d
Spróbuję zbudować odpowiednik geograficzny zdania:

Raz, że z tym określaniem, co jest tuż nad poziomem morza, a co wyższe, to trochę pic na wodę, bo to względne, zależy, co lubi dany czytelnik.

Dżizas, ja rozumiem: relatywizm, logika arystotelesowska to truchło, Einstein i następcy rulez, kot Schrodingera, światy alternatywne, te rzeczy. Ale bez przesady. Świat, w którym jedynym wyznacznikiem wartości tego, co nie siedzi wyłącznie w głowie, ma być gust, nie ma żadnych mierników intersubiektywnych - to świat postawiony na głowie i na niej starający się żyć. Nic w nim nie może być serio, bo tak naprawdę wszystko jest wszędzie i nigdzie. Więc i żadna różnica, gdzie w ogóle jest:D

Dobrego.
bury_wilk dnia 20.05.2011 12:01
Głupia gadka; demokracja jest do dupy już na starcie, ale do poziomu sztuki jakiejkolwiek to się ma nijak. Jeśli masz kijek, to możesz jednoznacznie określić, że on ma na przykład metr. Ale czy obraz "biały kwadrat na czarnym tle" jest dobry, czy trzyma poziom, już tak jednoznacznie nie odpowiesz. Kto ma niby takiej jednoznacznej odpowiedzi udzielić? Potrzebny byłby jakiś niezachwiany autorytet, któremu wszyscy przyklasną, bo już jeśli profesor ASP w Warszawie powie, że ten obraz jest super, a drugi profesor, ale z Krakowa powie, że do dupy, to który ma rację? Ten poziom jest, czy go nie ma? To miałem na myśli w punkcie, który tak rozkosznie określiłem, jako "raz".
A odnosząc sie do wcześniejszego komentarza, to moim prywatnym, subiektywnym zdaniem tekst jest słaby. Szczególnie jeśli chodzi o warsztat pisarski. Mógłby sobie być prosty, czemu nie, nie wszystko musi być wyszukaną poezją, ale niech będzie napisany dobrze.
link a dnia 20.05.2011 12:54
:) bury,
Głupia gadka; demokracja jest do dupy już na starcie, ale do poziomu sztuki jakiejkolwiek to się ma nijak.
To mniej więcej tak prawdziwe zdanie, jak np.: Głupia gadka; stalinizm był do dupy już na starcie, ale do (sposobu określania) poziomu socrealizmu i innych kierunków w sztuce to się miał nijak.

Jeśli masz kijek, to możesz jednoznacznie określić, że on ma na przykład metr. Ale czy obraz "biały kwadrat na czarnym tle" jest dobry, czy trzyma poziom, już tak jednoznacznie nie odpowiesz. Kto ma niby takiej jednoznacznej odpowiedzi udzielić?

Nie ma mowy o jednoznaczności. Jest tylko mowa o określaniu położenia/sytuowaniu na tle pozostałych zjawisk, bo tym jest orzekanie o poziomie. Póty, póki ktoś mówi podobamisiebolubie - nie opisuje "poziomu". Ale gdy powie: Podobamisie, więc trzyma poziom - mówi pozornie znaczący asens, zresztą sankcjonowany jako sens właśnie przez styl epoki.

Podobnie asensem jest Twoja opinia: ale wybacz, Tobie też do Tołstoja jest daleko uzasadniana "subiektywnym" i z tezą, że "poziom" zależy od lubienia.

Bo wystarczy, że ktoś tu wejdzie i powie: Tołstoj to dno, bomisieniepodoba, a Twoja opinia na takim tle z kolei zaczyna znaczyć: wybacz, ale Tobie też do dna daleko.
:D

Potrzebny byłby jakiś niezachwiany autorytet, któremu wszyscy przyklasną, bo już jeśli profesor ASP w Warszawie powie, że ten obraz jest super, a drugi profesor, ale z Krakowa powie, że do dupy, to który ma rację?

Nie. Tylko zgoda na to, że istnieje w ogóle jakakolwiek możliwość (trwalszego niż pięć minut podobasie) określenia położenia obiektu wśród innych obiektów tej samej kategorii: tekstów wśród innych tekstów, obrazu wśród innych obrazów. I że naprawdę istnieje to, co demokracja jedynie pozoruje, czyli niewartościowana odmienność: znosząc hierarchię w swoich ideach, rojeniach, marzeniach, deklaracjach, jednocześnie ani myśli w realnym życiu o tym, by ją zacierać. Bo inaczej nikt by już dawno nie myślał, że być pięknym i bogatym jest lepiej niż brzydkim i chorym. Chociaż tak właśnie jest wg mnie: być pięknym i bogatym nie jest ani wyżej, ani niżej, ani gorzej, ani lepiej. Tylko inaczej.

moim prywatnym, subiektywnym zdaniem tekst jest słaby. Szczególnie jeśli chodzi o warsztat pisarski.

Co określasz, jak nie "poziom", kiedy mówisz "słaby"? Na jakiej podstawie tworzysz hierarchię?
link a dnia 20.05.2011 13:07
p.s. tak jak w moim świecie "być wulgarnym" nie oznacza "niżej-wyżej-gorzej-lepiej". Tylko inaczej.

Edit
Inaczej = gdzie indziej.
Wanda Szczypiorska dnia 20.05.2011 18:22
Co za ulga. To jest komentarz. To jest rozmowa. Od Misia gotowa jestem przyjąć najcięższe baty bez szemrania.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
Gabriel G.
14/04/2024 12:34
Bardzo fajny odcinek jak również cała historia. Klimacik… »
valeria
13/04/2024 23:16
Hej miki, zawsze się cieszę, gdy oceniasz :) z tobą to jest… »
mike17
13/04/2024 19:20
Skóra lgnie do skóry i tworzą się namiętności góry :)»
Jacek Londyn
12/04/2024 21:16
Dobry wieczór. Dawno Cię nie było. Poszperałem w tym, co… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty