Mertseger 18 - Miladora
Proza » Długie Opowiadania » Mertseger 18
A A A

Pchnęłam skrzydło bramy, które otworzyło się, jak niegdyś, z niechętnym skrzypieniem zardzewiałych nieco zawiasów. Kierując kroki w stronę starych schodów, wydeptanych przez parę pokoleń mieszkających tu ludzi, ujrzałam w pamięci obraz małej dziewczynki przeskakującej po dwa stopnie w dół i usłyszałam nawet nikłe echo jej śmiechu. Za nią, dostojnie i powoli, kroczył cień Herty z nieodłączną czarną torebką ozdobioną złotym zatrzaskiem.

Cień wydłużył się niespodziewanie i kiedy uniosłam głowę, przekształcił w postać schodzącego mężczyzny. Minął mnie bez słowa i tak szybko, że nawet nie zdążyłam przyjrzeć się twarzy, chociaż zastanawiające było, że jakby odwrócił ją lekko w momencie, gdy przechodził, przyspieszając wyraźnie kroku. Zanim zdążyłam się oglądnąć, szczęk zamykanej bramy poinformował mnie, że mężczyzna opuścił już klatkę schodową.

Pierwsze piętro, drugie… znajome drzwi, teraz w większości odnowione i zaopatrzone w bardziej skomplikowane zamknięcia; przemykałam obok bezszelestnie, jakby nie chcąc wywoływać następnych duchów. Pociemniała ze starości poręcz miała dawną, zapamiętaną gładkość. Na klatce panowała cisza, tak różna jednak od tamtej, którą znałam jako dziecko i którą przerywały niekiedy znajome odgłosy dochodzące zza ściany – strzęp słuchowiska radiowego, krótkie szczeknięcie psa czy fragment pogawędki dwóch sąsiadek z mieszkania powyżej.

Na trzecim piętrze wszystko było jak niegdyś, tylko wyprofilowane płyciny miały teraz kolor ciemnego brązu, a nie zgaszonej butelkowej zieleni. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, klamka została ta sama – mosiężna, starta do połysku niezliczoną ilością dotknięć. Poszukałam wzrokiem dzwonka, lecz nie było go w miejscu, w którym spodziewałam się zobaczyć znajome staroświeckie pokrętło, a szybka lustracja potwierdziła tylko fakt nieobecności jakiegokolwiek systemu mogącego zawiadomić mieszkańców o obecności gościa za drzwiami.

Zapukałam lekko i odczekując dłuższą chwilę, ponowiłam próbę. Niespodziewanie drzwi ustąpiły, jakby ktoś, kto wychodził, nie zamknął ich dokładnie albo zatrzask nie zaskoczył prawidłowo i teraz nawet lekki nacisk pozwolił im się uchylić. Zapukałam głośniej, lecz w mieszkaniu panowała cisza. Nie dając sobie czasu na zastanowienie, pod wpływem nagłego odruchu otworzyłam je szerzej i weszłam do malutkiego przedpokoju, w którym unosiła się jeszcze smuga czyjejś obecności. Nikła nuta zapachu wody po goleniu zmieszana z ledwo wyczuwalnym dymem papierosów… Postąpiłam krok w przód, kładąc dłoń na klamce do następnego pomieszczenia.

Pokój, który ukazał się moim oczom, stanowił dokładnie to, czego można się było spodziewać po samotnym mężczyźnie. Za jedyne odstępstwo ktoś mógłby uznać w zasadzie tylko stare, zakurzone pianino, stojące pod jedną ze ścian. Z zaskoczeniem rozpoznałam w nim po chwili zapamiętany z dzieciństwa instrument. „Jak to możliwe?” – zapytałam w myślach, podchodząc bliżej, a potem, kierowana nieodpartym impulsem, wyciągnęłam rękę i otworzyłam wieko. Pożółkłe klawisze wyglądały jak szereg wyszczerbionych nieco zębów. Nacisnęłam ostrożnie jeden z nich i w głębi pianina zawibrował nikły dźwięk, rozchodząc się stłumionym pogłosem. Przeciągnęłam delikatnie palcami po całej powierzchni klawiatury, lecz widząc wyraźne ślady na płytkach pokrytych nalotem kurzu, opuściłam szybko pokrywę i odwróciłam się w obawie, że odgłos mógłby kogoś zwabić i zostanę przyłapana na gorącym uczynku buszowania po czyjejś własności.

Już zamierzałam wyjść, kiedy tknęło mnie nagle, że pozostawienie otwartego mieszkania nie jest rozsądnym uczynkiem. Wprawdzie, na oko, w pokoju nie było specjalnie wartościowych rzeczy, ale skąd miałam wiedzieć, co schowane zostało w biurku czy gdzieś indziej. W tym momencie przypomniałam sobie, że wchodząc do mieszkania, nie zadbałam o zamknięcie drzwi. Z pewną obawą ruszyłam w ich stronę, ale na klatce nadal było pusto i cicho. Wizytówka… Nie było żadnej wizytówki – dotarło do mnie niespodzianie, chociaż od początku to właśnie chciałam sprawdzić. Czy mieszka tu ktoś o imieniu „Jakub” i czy uda mi się z nim spotkać.

Zawróciłam do pokoju. Jedyną, choć i tak mało rozsądną rzeczą, było zaczekanie na właściciela mieszkania i wytłumaczenie mu wszystkiego. „A jeżeli wezwie policję?” – Ta myśl spowodowała lekkie uczucie paniki, jednak przygasło ono wobec przypomnienia, że dowodem mojej dobrej woli był telefon i zdeponowany w hotelu portfel. A także moneta, której obecność wciąż czułam w kieszeni. Usiadłam na najbliższym krześle, nie wiedząc, czy wypada w takiej sytuacji sięgnąć po jakąś książkę, by skrócić okres czekania, ale narastający głód przypomniał mi o upływającym czasie i uświadomił, że nie mam żadnej gwarancji, czy spodziewany przeze mnie mężczyzna wróci niebawem do domu. „Może uda mi się zatrzasnąć jakoś drzwi” – pomyślałam, kierując się do wyjścia, a potem stwierdziłam, że było to nadspodziewanie łatwe, gdyż zamek zaskoczył bez protestu, uniemożliwiając ponowną próbę otwarcia.

Po wyjściu z bramy zdziwił mnie lekki półmrok późnego popołudnia. Straciłam rachubę czasu i tylko głód był wskazówką, że minęło sporo godzin od południowej kawy na Rynku. Chwila wahania, a potem nogi same mnie poniosły w stronę centrum, gdzie spodziewałam się znaleźć jakąś niewielką restauracyjkę, w której podano by mi jeszcze coś na kształt posiłku. Do hotelu nie chciałam wracać, mimo że czułam potrzebę odpoczynku.

Bistro, w którym ostatecznie znalazłam miejsce i ciepły posiłek, nie było na szczęście przepełnione i siedząc przy dużym oknie, mogłam obserwować dość liczny jeszcze jak na tę porę tłum przechodniów. Jeden z nich zatrzymał się właśnie w pobliżu, zapalając papierosa. Błysk płomienia zapalniczki oświetlił na moment twarz i coś w tym lekkim pochyleniu głowy sprawiło, że przyjrzałam mu się baczniej. Nie byłam pewna, ale ten widok przypomniał mi mężczyznę mijanego w sieni domu. Przesunęłam krzesełko nieco w głąb, by na wszelki wypadek nie rzucać się w oczy, gdy nagle zobaczyłam pojawiającą się następną, i to znaną mi postać. „Piękny Romeo” podszedł do owego mężczyzny, po czym obaj usunęli się w cień pod murem kamienic. Na dobrą chwilę straciłam ich z widoku, a potem ujrzałam jeszcze tylko plecy, gdy rozeszli się, każdy w swoją stronę.

Zamówiłam następną filiżankę mocnej herbaty i uspokojona faktem, że podczas wizyty w toalecie zdołałam poprawić makijaż, rozsiadłam się wygodnie na krzesełku, postanawiając nigdzie nie wychodzić, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Poprzez snujący się cienką smużką dym z papierosa widziałam coraz bardziej ciemniejące niebo, na ulicach powoli zapalały się światła, niedzielny wieczór zgarniał przechodniów i prowadził do domów… Siedziałam, wpatrzona w ulicę, na której powoli zamierał ruch i myślałam o tych wszystkich latach, gdy moje kroki krzyżowały się na chodnikach, po jakich chodzili obecnie zupełnie obcy ludzie…


(c.d. Magnat)

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miladora · dnia 23.05.2011 20:31 · Czytań: 1025 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 15
Komentarze
julanda dnia 23.05.2011 20:57
Kim był ten ktoś, mijany w sieni? Muszę poczekać i nie wiem, ile odcinków, bo, rozumiem, nie pójdzie tak prosto, nawet tego wcale nie chcę! Pewnie się będzie komplikować, a może nawet całość zmieni miejsce akcji... Pozdrawiam!
Azazella dnia 23.05.2011 21:13
No własnie kto to? Ciekawa jestem kiedy wszystko zacznie się wyjaśniać... pewnie nieprędko:). Jak zawsze przeczytałam z zainteresowaniem, nie mogąc oderwać wzroku od monitora. Heh Mila, wpędzasz mnie w uzależnienie;)
green dnia 23.05.2011 21:25
Przechodzę kryzys, tasiemce są wykańczające. I wszystko idzie w dobrą stronę i ładnie jest napisane. Nie ma się czego czepić, oprócz tego, że końca nie widać.
Publikacja tulu odcinków niestety niesie za sobą ryzyko, że czytelnicy mogą stracić cierpliwość. Ech, szkoda, że to nie książka...
Wasinka dnia 23.05.2011 21:34
Ładnie stopniujecie podawanie kolejnych informacji, co chwila pojawiają się nowe twarze, a może tutaj wcale nowych właśnie nie ma...
Ciekawie, wciągająco.

echo jej śmiechu. Za nią, dostojnie - się mi nałożył zaimek

stojące pod jedną ze ścian, w głębi. / Nacisnęłam ostrożnie jeden z nich i w głębi pianina - wiem, ze to duża odległość, ale jakoś mi się "styknęło"

wchodząc od mieszkania - do

gdyż zamek zaskoczył bez protestu, uniemożliwiając ponowną próbę otwarcia./Po wyjściu z bramy zaskoczył mnie lekki półmrok

wpatrzona w ulicę(,) na której powoli

Pozdrowienia z uśmiechem wieczornym.
Usunięty dnia 23.05.2011 21:51
Pchnęłam skrzydło bramy, a dalej nie wiem już nic. To budowanie tajemniczej aury im dłużej trwa tym bardziej staje się zbędne. W dzisiejszym odcinku Mody na Sukces z pewnością zadział.o się więcej. I albo to nie na moje stargane nerwy, albo nie dojrzałam. Pozdrawiam
Miladora dnia 23.05.2011 22:11
Dzięki, Dziewczyny. :D
Na pocieszenie powiem Wam, że już niedługo. ;)
Wasineczko - poprawiłam, ale nie wszystko. "Jej/nią" zostawiam. Jedną głębię usuwam. ;) Dzięki serdeczne, bo ja ostatnio już ślepa się zrobiłam chyba.
MusiaM - jeżeli to jest książka, to nie da się po łebkach, niestety. A bez odpowiedniego klimatu tym bardziej. ;) Wiem, że odcinki są męczące - tym razem trudno. :( Więcej nie będziemy tak się bawić. ;)

Dobrej nocy wszystkim Czytkom. :D
bury_wilk dnia 24.05.2011 12:52
Długo się jeszcze będą tak mijać? Klimatu i niepokoju na razie nie brakuje, ale to wieczne mijanie się, zaczyna troszkę przypominać scenariusz do telenoweli. Choć tam raczej chodzi o to, że się na koniec oczywiście muszą wymłucic na białym kobiercu, to jednak droga do celu dziwnie analogiczna... No wiem, trochę przesadziłem z tym porównaniem...
A tymczasem znowu skończyły mi się odcinki :/
Miladora dnia 24.05.2011 16:09
Wilczku - gdyby się za szybko spotkali, to co? Siądą, pogadają i wszystko wyjaśnią? ;) Albo wymłócą się na białym kobiercu i zrobi się szmira? :D
Raptem przecież to zaledwie dwa dni ich życia. ;)
Dzięki i buźka.
MaximumRide dnia 24.05.2011 17:12
No widzę, że dzisiaj u ciebie trochę czasu na oddech. :) Spokój. A u magnata za to coś się dzieje. Odwrócone role?:) Podoba mi się wasza historia. Jest naprawdę dobra. Jestem ciekawa co się stanie, gdy się wreszcie spotkają. Ale mam nadzieje, że nas wszystkich zaskoczycie. Pozdrawiam:)
julass dnia 24.05.2011 17:29
najgorsze jest chyba właśnie to że to dopiero drugi dzień opisywany a ja już się czuję jakby to co najmniej miesiąc trwało...
tu też nic nie napiszę bo przemyśleń własnych mi brak...
Miladora dnia 24.05.2011 22:58
Dziękuję, Maximum. :D
Julass - gdybyś to czytał jako książkę, zajęłoby Ci pewnie z godzinkę lub nawet mniej. Trudno, nie da się, co Magnat właśnie wytłumaczył pod swoim tekstem, wrzucać po ileś tam stron. Wadą odcinków jest to, że rodzą zniecierpliwienie, ale dawniej tyle powieści ukazywało się w takiej formie i ludzie czekali na kolejne odcinki bez problemu. Teraz chyba wszyscy jesteśmy bardziej niecierpliwi, a może mniej czasu też mamy. Cóż, signum temporis... ;)
Dzięki za komentarze. :D
Buziaki.
CelinaDolorose dnia 25.05.2011 13:48 Ocena: Bardzo dobre
Imponujące, że nie uchodzi z was "para"! Z tego balona nie ucieka powietrze, nie robi się sflaczały. Każdy rozdział posiada w sobie niekończące się pokłady emocji.
Ale to zapewne zasługa właśnie tego, że pracujecie w parze ;)
Fajnie wam wychodzi ten tandem ;)
Miladora dnia 25.05.2011 18:03
Dzięki, Celinko - Magnat ma znowu problemy z Internetem i prosił, bym podziękowała także w jego imieniu. Co do tandemu - czasem przypadek daje nieoczekiwane rezultaty. ;)
Buziaki.
Kazjuno dnia 23.05.2020 09:11 Ocena: Świetne!
Ciekawy klimat. Bardzo inny od spotykanych w następnych utworach. (Jak wiesz, czytam w odwrotnej kolejności, do tyłu).
O wartości opowiadania Mertseger 18 (tym razem tytuł niczego nie sugerujący) świadczy, że wepchnęłaś mnie we wspomnienie sprzed kilkunastu lat. Fajnie zbudowałaś nastrój klatki schodowej poniemieckiej kamienicy (jak się domyślam w Gliwicach/?/ - jakieś takie mam skojarzenie). I za to postawię Ci piatiorku. :)
Brawo!
Przeżyłem coś podobnego, próbując odświeżyć wracające w pamięci uczucia. Chociaż? Cholera wie, czy na pewno odświeżyć. Wchodząc po latach na piętro, gdzie mieszkała onegdajsza miłość, przeżywałem podobne emocje jak kiedyś. Dopiero teraz, po przeczytaniu twojego opowiadania, zastanawiam się, po co odwiedziłem, miejsce, kiedyś bliskie emocjom serca. Przypomniałem sobie istotny szczegół, który był ważkim motywem, mniej romantycznym. Chciałem zwyczajnie się pochwalić. Pod podniszczoną (też, jak mi się wydało u Ciebie) poniemiecką kamienicę zajechałem pierwszym w życiu własnym samochodem, na który uciułałem w RFN - dziesięcioletnim VW Pasatem combi, który na tle odstających jakością maluchów, polonezów, tudzież polskich fiatów, wydawał się symbolem życiowego awansu. Mój powrót w czasy retro zakończył się inaczej. Po rozmowie z siostrą ex sympatii dowiedziałem się, że wyszła za mąż i wyjechała gdzieś pod Poznań. Wizyta miała miejsce w górniczej osadzie Kuźnice Świdnickie, tam przez kilka lat dojeżdżałem na treningi do bokserskiego klubu. Odwiedziłem, jedyną tam, dobrze znaną knajpę. To samo obskurne wnętrze ozdabiały, nie istniejące kiedyś, kolorowe reklamy piw Tyskie i EB, co przez ich kontrastowość potęgowało wrażenie tandety. Wdałem się w pogawędkę z barmanem, wypytując o dawnych pochodzących z Kuźnic bokserów. Ponoć tylko jeden z nich regularnie tu sączył piwo. (Knajpa nazywa się: Kuźniczanka).

Dzięki, Milu, za przywołującą wspomnienie tabletkę.

Miłego weekendu, Kaz
Miladora dnia 23.05.2020 12:13
Kazjuno napisał:
(jak się domyślam w Gliwicach/?/ - jakieś takie mam skojarzenie).

Owszem, Kaz - posłużyłam się w tych opowiadaniach widokami Gliwic. :)
W zamiarze miała to być książka, której rozdziały pisaliśmy z kolegą na przemian - on z punktu widzenia bohatera, ja z punktu widzenia bohaterki. Zamysł był dobry, ale niestety nie udało nam się doprowadzić jej do zakończenia. Tak jakoś wyszło.
Dlatego nie wiem, czy jest sens, żebyś to czytał.
Dziękuję jednak za kolejny powrót do mojego portalowego zbiorku. :)

Miłego weekendu. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:67
Najnowszy:pica-pioa