SENS
Złapana w garść życia
Trzymana do ustania oddechu
twardo i nieustępliwie
Dogorywam dni
Tylko przez palce
widzę czasem
światło śmierci
Umieram po czasie
przypadkiem
odmierzonym
Wyrzucona duszą w kosmos
dopinam swego
Lecz gwiazdy milczą wyniośle
na mój byt
Dryfuję nieznośnie powoli
w bezmiarze przestrzeni
nie mam rąk
ani wioseł
Zaczepiona o jutro
pytaniem o sens
Skręcam w stronę galaktyk
błagając o audiencję
Czarne dziury ssą mi nogi
Meteoryty świszczą w uszach
gromowładnym przelotem
Siedzi tam
rozparty na firmanencie
Z wędką
Łowi gwiazdy dla zabawy
Dynda nogami
Czuje się za poważna
na Jego wiek
Chcę go zapytać
o sens
Pytam z brakiem wiary
w mądrą odpowiedź
On przechyla głowę na jedną stronę
w najpłytszym namyśle
i odpowiada:
Chodź, złapiesz ze mną parę gwiazd…
Siadam koło niego
Wciska mi wędkę
Na końcu dynda robak
w skafandrze kosmicznym
Minę ma nietęgą
Zarzucam więc wędkę w kosmos
I łowię kolejne dusze
Jedna za drugą
On zdejmuje je z haka
i radośnie
patrzy na ich minę
odhaczonych
Nie widzę w tym sensu
Ja i robak jesteśmy
jednakowo zdezorientowani
Bóg drapie się od niechcenia
sierpem księżyca po plecach
I przeskakuje do innej galaktyki
pogładziwszy mnie po głowie
Zostaję z rosnącą gulą sensu
W ustach
Potem spluwam na wszystko
I sama zaczynam dyndać nogami
Gwiazdy wołają o sens.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Kamyk · dnia 26.05.2011 19:49 · Czytań: 737 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: